Advertisement
Menu
/ realmadrid.com

Liga ACB: Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy

Akasvayu 91:88 Real Madryt

Stało się. Królewscy odnieśli pierwszą porażkę w Lidze ACB w tym sezonie, tym samym tracąc tytuł „drużyny niepokonanej". Passę Realu przerwał zespół Akasvayu Girona. Gdyby naszym koszykarzom udało się odnieść jeszcze dwa zwycięstwa, zrównaliby się z najlepszym początkiem sezonu Realu w historii - 15 wygranych meczów w sezonie 1987/88. Może za rok się uda?

Zawodnicy Realu Madryt wychodzili na parkiet Fontajau Pavilion, mając przed sobą trudne zadanie. Po pierwsze, musieli złamać klątwę tej hali, na której w trzech ostatnich spotkaniach przegrywali; po drugie, podejmowali bardzo silną, trzecią w tabeli drużynę; po trzecie, aby myśleć o chociażby wyrównaniu rekordu z sezonu 1987/88, koniecznie musieli wygrać; aż wreszcie po czwarte i, co pokazał przebieg spotkania, najważniejsze, nasz zespół był osłabiony brakiem Vensona Hamiltona oraz Raula Lópeza - Hiszpan skręcił kostkę we wtorkowym spotkaniu przeciwko Crvenie Zvezdie Belgrad (mecz zakończył się pewnym zwycięstwem Królewskich, 84:58).

Mecz z Gironą rozpoczął się w bardzo szybkim tempie i już po chwili na tablicy widniał wynik 8:8, a wszystko dzięki efektownej i efektywnej grze ofensywnej, prezentowanej przez oba zespoły. Chwilami agresywna gra sprawiła, że McDonald oraz Hervelle zaliczyli swoje drugie przewinienia już w (kolejno) trzeciej i czwartej minucie. Taktyka Svetislava Pesika była bardzo prosta i jasna: podczas nieobecności Raula Lópeza, gospodarze skupili się na Keremie Tuncerim, który konstruował akcje Królewskich. Trener naszych rywali chciał, aby jego podopieczni przerywali akcje Tunceriego jak najszybciej. Girona zagroziła naszemu zespołowi dwoma celnymi trafieniami Gregora Fucki, ale Tunceri i Mumbrú odpowiedzieli skutecznymi rzutami zza linii 6,25m. Pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 22:19 dla Madrytu.

Drugą partię, drużyna Akasvayu rozpoczęła od serii 6:0, dzięki czemu wysunęła się na prowadzenie. Louis Bullock nie stracił jednak głowy, napędzał ofensywę swojego zespołu, a jego rzut z obwodu dał nam remis 25:25, w 14 minucie meczu. W kolejnych minutach prawdziwym koszmarem dla atakujących gości stał się obrońca Middleton. Girona prowadziła już 33:27, lecz rzuty osobiste wykonywane przez Felipe Reyesa oraz Bullocka pozwoliły Realowi wrócić do gry, a ponowny wynik remisowy ustanowiła celna „trójka" Smitha w 18 minucie. Tuż przed przerwą, skuteczne akcje San Emeterio i Salengy dały sześciopunktowe prowadzenie gospodarzom (42:36).

Real Madryt ani myślał o oddaniu gry bez walki. Felipe Reyes zafundował swoim kibicom pokaz mistrzowskiej gry w kwarcie numer trzy. Kolejne trzy punkty dołożył Charles Smith i było już 44:42 dla Królewskich. Minęło zaledwie kilka minut, a sytuacja odwróciła się o 180°, albowiem dzięki Marinoviciu i San Emeterio, Girona ponownie prowadziła (59:56). Mecz wymknął się spod kontroli, gdy Hervelle popełnił faul techniczny, a po chwili w jego ślady poszedł Mumbrú i Fucka. Drużyna znów podniosła się dzięki grze Amerykanina z "22" na koszulce, który popisał się kolejnym celnym rzutem za trzy punkty. W taki sam sposób punkty zdobył McDonald, dwa oczka dodał od siebie Sada i Girona... znów prowadziła, 68:63.

Bez pomocy Hamiltona, Raula oraz Reyesa, który na osiem minut przed końcem spotkania zaliczył piąte przewinienie, strata Realu do rywala powiększyła się do dziewięciu punktów (74:65). Koszykarze z Madrytu zareagowali jednak prawidłowo, tak jak tego oczekiwali wszyscy madridistas oglądający ten mecz. Należy przy tej okazji (po raz kolejny) pochwalić Louisa Bullocka, który (po raz kolejny) był głównym promotorem akcji ofensywnych Realu i w dużej mierze przyczynił się do remisu, 78:78. Niestety, (po raz kolejny) Girona odskoczyła przeciwnikowi, dzięki dwóm stratom... Bullocka.

Pomimo wielu przeszkód, Real Madryt się nie poddał. Byliśmy świadkami emocjonującej końcówki. Hervelle, Mumbrú i Smith wyprowadzili gości na prowadzenie, aby po chwili je stracić. Koniec spotkania zbliżał się nieubłaganie, czasu było coraz mniej, a Królewscy tracili do Girony trzy punkty. Bliski bohaterskiego wyczynu był Bullock, który na dwie sekundy przed końcem oddał rzut z końca boiska, ale piłka, jak na złość, odbiła się od obręczy i spadła na parkiet.

Real Madryt nie dał swoim kibicom czternastego, bożonarodzeniowego zwycięstwa w Lidze ACB, przerywając piękną passę trzynastu zwycięstw z rzędu. Nie należy się tą porażkę przejmować. Co najwyżej możemy sobie pod nosem zaśpiewać: „Why do all good things come to an end?" i z nadzieją oczekiwać kolejnego pojedynku naszej koszykarskiej drużyny. Real nadal znajduje się na samym szczycie ligowej tabeli, mimo iż druga drużyna z kolei, TAU Cerámica, także ma na koncie tylko jedną porażkę.


91 - Akasvayu Girona: Fucka (10), Sada (4), Salenga (5), McDonald (10), Thornoton (2), Gabriel (5), San Emeterio (18), Gasol (10), Marinovic (19), Middleton (8);
88 - Real Madryt: Smith (10), Reyes (22), Varda (4), Mumbrú (11), Hernández-Sonseca (2), Hervelle (12), Tunceri (5), Bullock (22), Marko Tomas (0).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!