Advertisement
Menu

Przeżyjmy to jeszcze raz - listopad

Skrót wszystkich ważnych wydarzeń z ostatnich tygodni

W pierwszych dniach listopada wszyscy żyliśmy ,,aferą Cassano". Włoch został sprowadzony do Madrytu po to, by masowo zdobywać bramki. Jak na razie Antoś strzelił w tym sezonie dwa gole i jednego focha. Cały świat wiedział, jak trudnym piłkarzem jest były napastnik Romy. Zawodnik ochrzczony mianem ,,cudownego dziecka włoskiej piłki" jest chyba najbardziej kapryśną gwiazdą współczesnego futbolu. Działacze Królewskich podjęli wielkie ryzyko podpisując z nim kontrakt, a w tym przypadku odwaga okazała się błędem. Tykająca bomba zegarowa wreszcie eksplodowała i bez wątpienia popsuła atmosferę w zespole. Tego piłkarza już chyba nie da się zresocjalizować. Nawet jeśli przez jakiś czas uda mu się utrzymać język za zębami, to już dziś można śmiało prognozować, że pewnego dnia wychowanek Bari po raz kolejny zachowa się jak amator.

Podeszwy butów piłkarzy Realu nie miały zbyt wiele czasu na odpoczynek po laniu, jakie dostały od twarzy piłkarzy Barcelony. Po remisie z Eciją i pokonaniu Nastic nadeszła pora na mecz ze Steauą Bukareszt, upokorzoną przez Blancos w poprzedniej kolejce LM. Po przeciętnej grze i samobójczym golu Nicolity, Królewscy pokonali rywali i awansowali do 1/8 finału Ligi Mistrzów. Po meczu należy wyróżnić naszych młodych gwiazdorów: Sergio Ramosa (białego człowieka od czarnej roboty) i Robinho (czarnego człowieka od białej roboty). Tymczasem prasa nie ustępowała w spekulacjach transferowych, bardziej lub mniej realnych. Pojawiały się takie nazwiska jak: Chivu, Mexes, Alex, Alexis i wiele innych, ale bezapelacyjnie najgłośniej było o dwóch młodych i wspaniale rokujących Argentyńczykach: Fernando Gago i Gonzalo Higuainie. Obaj piłkarze otwarcie deklarują, że chcą jak najszybciej podpisać kontrakt z Realem. Higuain odważył się nawet pozować reporterom w koszulce Królewskich, a Gago przyznał w wywiadzie, że zawsze będzie wolał Real niż Barcę.

W następnej kolejce ligowej Los Merengues podejmowali u siebie Celtę Vigo i niespodziewanie przegrali - 1:2. Jedyną bramkę dla gospodarzy zdobył niekochany przez madrycką publiczność Emerson, w końcówce pierwszej połowy. Po meczu piłkarze mówili, że to wypadek przy pracy i że wszystko zmierza we właściwym kierunku. W drugim tygodniu listopada w egzotyczną podróż do Bangladeszu wybrał się idol kibiców Realu - Zinedine Zidane. Francuz sprawił swoją obecnością ogromną frajdę mieszkańcom jednego z najuboższych krajów na świecie.
Na drugi dzień pojawiły się plotki, że Zizou może wkrótce zostać selekcjonerem Bangladeszu. Katalońskie media poinformowały świat, że istnieje opcja powrotu Ronaldo do Barcelony (bracia Grimm żyją?!). Chrapkę na Ex Fenomeno ma również brazylijskie Flamengo, ale Ronaldo wciąż jest głodny (sukcesów na europejskiej arenie). A działacze Realu, zamiast wzmacniać ligę brazylijską, wolą ją osłabiać - na Santiago Bernabeu zaprezentowano najnowszy nabytek Ramona Calderona: Marcelo z Fluminense. Osiemnastoletni reprezentant Brazylii ma wkrótce zastąpić w składzie legendarnego już dziś Roberto Carlosa, który od kilku lat próbuje uciec tymi swoimi krótkimi nóżkami przed starością, ale ta coraz wyraźniej go dogania...

09.11.2006 - tego dnia Królewscy pokonali (czytaj: zmiażdżyli) Eciję i awansowali do 1/8 finału Pucharu Króla. Bramki dla naszych zdobyli: Beckham, Ronaldo, van Nistelrooy (razy 2) i De la Red. Cassano przeprosił Capello ,,i wszystkich" za swoje zachowanie - pytanie, na jak długo? Fabio widocznie bardzo ufa swemu rodakowi, więc pozwolił mu znowu trenować z pierwszą drużyną. W wyjazdowym meczu ligowym Królewscy pokonali Osasunę 4:1. Wszystkie bramki dla Realu zdobył jeden piłkarz - Ruud van Nistelgol. Ale jakie to wszystko miało znaczenie w obliczu śmierci legendarnego, wielkiego, genialnego madridisty - Ferenca Puskasa... Węgier nie miał łatwego życia, nie obijał się po świecie w luksusowych limuzynach (jak, nie przymierzając, David Beckham), nie mieszkał w ekskluzywnych willach a na śniadanie nie jadał sałatki truflowo-kawiorowej. Jego sukces zrodził się w bólach; cierpieniem i trudem było przesycone całe jego życie - także te po zakończeniu kariery. Puskas odszedł z tego świata po długiej walce z chorobą Alzheimera. Umarł człowiek, lecz jego legenda żyje.

Piłkarze postanowili uczcić pamięć Mistrza w najmniej skomplikowany i najpiękniejszy zarazem sposób - pokonując Racing Santander (3:1). Pierwszą bramkę zdobył już po kilku minutach Sergio Ramos, który swoje trafienie zadedykował Puskasowi. Kolejne trafienia były dziełem Reyesa i Diarry, bramkę honorową zdobył Garay, który pokonał Ikera fantastycznym uderzeniem z rzutu wolnego. Dwa dni po meczu zarząd Królewskich oficjalnie zakomunikował, że została zawarta umowa pomiędzy klubem a Mediapro, na mocy której Real Madryt otrzyma miliard i sto milionów euro (celowo zapisałem tę kwotę słownie...). Taka suma mogłaby zawrócić w głowie nawet arabskiemu szejkowi. Nie ma jednak sensu spodziewać się, że po takim zastrzyku gotówki Królewscy rzucą się w dziki wir zakupów - piłka nożna to nie supermarket, niech nie zmyli nikogo słowo ,,Real" w nazwie klubu. Calderon nie kupi latem Thierry'ego Henry, Cristiano Ronaldo, Leo Messiego, Mariusza Lewandowskiego czy Ronaldinho.

Nowe kontrakty z klubem podpisali Roberto Carlos i Guti. No właśnie, Guti... Po tym, jak karierę zakończył Zizou, w drugiej linii powstała wielka dziura. Miał ją załatać Kaka, ale próby sprowadzenia go do Madrytu zakończyły się fiaskiem pomimo pełnych pewności siebie deklaracji ze strony Mijatovica i Calderona. Nie kupiono również żadnego innego rozgrywającego, więc stało się jasne że nadeszła wielka szansa dla Gutierreza. Szybko okazało się jednak, że nie wszystko Zidane co się świeci. Nawet burza blond włosów na głowie Gutiego nie błyszczy tak intensywnie jak łysina Zizou, za którą tęskni dziś każdy madridista. Wychowanek Realu gra momentami nieźle, ale to nie jest piłkarz mogący przejąć rolę lidera zespołu. Ale zostawmy już w spokoju drugiego kapitana Królewskich. Przejdźmy do meczu, który tylko z pozoru nie miał już wielkiej wartości - w przedostatniej kolejce fazy grupowej Champions League Królewscy podejmowali Olympique Lyon. Stawką był wielki prestiż. Mało? Dodam więc, że gdyby Real pokonał maszynę do wygrywania ligi francuskiej, miałby szansę zająć pierwsze miejsce w grupie i w konsekwencji w drugiej rundzie wylosować łatwiejszego rywala. Gdyby pokonał...

Spotkanie zaczęło się od zdecydowanych ataków Realu, uwieńczonych pięknym golem... Johna Carew. Norweg w pięknym stylu ośmieszył defensywę Królewskich i wysunął gości na prowadzenie, które po pół godziny gry zmieniło się w dwubramkową przewagę gości. Ale, jak to mówią, Diarra czyni cuda. Malijczyk swoim golem dał fanom nadzieję na lepszy wynik, i w drugiej połowie Blancos faktycznie ostro wzięli się do roboty, spychając podopiecznych Gerarda Houlliera do głębokiej defensywy.
Efektem tego był wyrównujący gol van Nistelrooya na 7 minut przed końcem meczu, mogło być jeszcze o wiele piękniej - w ostatnich sekundach spotkania Ruud wywalczył rzut karny, którego jednak niestety nie potrafił wykorzystać. To już trzeci (!) niewykorzystany przez Holendra rzut karny w tym sezonie. Capello powinien wziąć to pod uwagę.

Podopieczni włoskiego geniusza taktyki zrehabilitowali się swoim fanom w meczu z Valencią, który został rozegrany na piekielnie trudnym do zdobycia Estadio Mestalla. Co prawda gra Realu pozostawiała bardzo wiele do życzenia, ale to właśnie Królewskim udało się zdobyć zwycięską bramkę, a jej autorem był Raul, który w tym sezonie w lidze strzela tylko największym - przed pokonaniem Canizaresa trafiał do siatki w meczach z Atletico i Barceloną. A 27 listopada do Madrytu dotarły radosne wieści prosto z Francji - zgodnie z przewidywaniami włoskiej i hiszpańskiej prasy, laureatem Złotej Piłki za rok 2006 został stoper Realu Madryt, Fabio Cannavaro. I choć nie wszyscy przyjęli tę decyzję ze zrozumieniem (najgłośniej protestowali Houllier i Papin), to nie ulega wątpliwości że Włoch zasłużył sobie na tę nagrodę. Wszak w najważniejszej tegorocznej imprezie spisał się na medal. Złoty medal.

fot.1: Fernando Gago w Realu - fotomontaż. Kiepski, ale pozwala wyobrazić sobie przyszłość.
fot.2: Marcelo - nadzieja na lepsze jutro. To już nie fotomontaż :)
fot.3: Ferenc Puskas za najlepszych czasów.
fot.4: Fabio Cannavaro - najlepszy piłkarz w 2006 roku!

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!