Advertisement
Menu
/ Gorith

Getafe - Real Madryt 1:0

Getafe po raz kolejny górą w pojedynku z Realem

Getafe nigdy nie było dla Królewskich łatwym przeciwnikiem. Również wczoraj nie można było liczyć na taryfę ulgową. Gospodarze nie czuli presji, nie wystraszyli się utytułowanego rywala, co więcej rozstrzygnęli mecz na swoją korzyść. Przed spotkaniem Fabio Capello miał problem ze skompletowaniem linii defensywnej, która przecież ma być w tym sezonie atutem Królewskich. Urazy Cannavaro, Salgado i Cicinho oraz kara Sergio Ramosa przysporzyły włoskiemu trenerowi nie lada kłopotów. Jak się jednak okazało, to nie gra obronna budziła największe niezadowolenie, zawiodła ofensywa. Po Blancos należało spodziewać się o wiele więcej szczególnie, że w drugiej połowie na murawie byli jednocześnie Ronaldo, van Nistelrooy i Raúl. Jeśli nie oni, to kto ma zdobywać bramki dla Realu?

Pierwsze minuty nie wskazywały na to, że mecz będzie tak słaby w wykonaniu Królewskich. Podopieczni Capello próbowali utrzymywać się długo przy piłce, jednak albo zagrywali niecelnie, albo podawali piłkę do obrońców, by ci rozgrywali ją sami. Widać było po raz kolejny brak agresywności w grze, brak szybkości, brak pomysłu. Getafe miało to, czego tego wieczoru nie miał Real. Ochotę do gry. Pokazał to już w 9 minucie, gdy z daleka na bramkę Casillasa strzelał, na szczęście niecelnie, Parades. Getafe może nie przejęło inicjatywy, ale atakowało ochoczo i zdecydowanie. W 16 minucie głupie podanie van Nistelrooya mogło zakończyć się bramką dla gospodarzy, jednak, mimo przewagi przy wyprowadzaniu kontry, Nacho zdecydował się na strzał z przed pola karnego. Na posterunku był jednak Casillas. Z minuty na minutę, podopieczni Bernda Shustera coraz lepiej odnajdywali się na boisku, z kolei Królewscy nadal nie potrafili skutecznie zagrozić bramce przeciwnika. Rozgrywali piłkę na własnej połowie, lub – przy próbie wyprowadzenia ataku – tracili piłkę w głupi sposób. Blancos nie zagrozili bramce Abbondanzieriego także w 23 minucie, gdy wywalczyli dwa rzuty rożne pod rząd. Był to jednak swoisty impuls do rozpoczęcia bardziej zdecydowanego ataku. W 27 minucie z rzutu wolnego strzelał Guti, piłka trafiła jednak wprost do bramkarza Getafe. Ożywieni Królewscy odkryli się nieco, zapominając o obronie. W 30 minucie groźnie rozpoczynająca się akcja Getafe została zażegnana przez… samego napastnika, który za mocno wysuną sobie piłkę. Mogło być groźnie. Odległości pomiędzy poszczególnymi formacjami Królewskich zaczęła być co raz większa. Po chwili podopieczni Capello zostali ponownie zepchnięci do defensywy. Rozpędzona lokomotywa Getafe zaczęła napierać. Groźny strzał z 35 minuty, piąstkowany przez Casillasa przed siebie był tylko wstępem do tego co zafundował sobie Real w końcówce pierwszej połowy. Prawdziwą obronę Częstochowy. Getafe nacierało – Królewscy tylko oddalali grę. Długie piłki słane do Cassano i van Nistelrooya nie zdawały egzaminu, obrońcy radzili sobie z nimi bez trudu. Kiepsko funkcjonowały skrzydła. Na szczęście, po ostatnim gwizdku sędziego, na tablicy wyników nadal widniał wynik 0:0.

Wszyscy zastanawiali się „co zrobi Capello?". Real Madryt grał jakby to on był Getafe, rozpaczliwie broniącym się na wyjeździe. Nie było akcji, nie było strzałów. Nie napawało to optymizmem, zwłaszcza, że na boisku „jeszcze" nie pojawili się Ronaldo i Raul, których wejście na drugą połowę, wydawało się być przesądzone.

Na drugą połowę rzeczywiście dwójka wyżej wymienionych napastników weszła, zastępując na boisku odpowiednio Cassano i Diarrę. Najlepszą obroną jest atak, a nam były potrzebne zmiany w sile ofensywnej. Królewscy zaczęli z rozmachem. Grali szybko i z werwą, brakowało jednak zdecydowanych akcji, sytuacji pod bramką. Z chwilowej przewagi Realu nie wynikało nic. Mimo, ze akcje były szybkie, mecz stawał się zwyczajnie nudny. Groźnie wyglądające akcje, Getafe niszczyło od razu, faulując. W 50 minucie, za bezpardonowy atak na nogi Carlosa, żółtą kartkę otrzymał Cotelo. Trzy minuty później, „żółć’’ otrzymał także Paredes. Wszystko wydawało się zmierzać, powoli i z mozołem, aczkolwiek w dobrym kierunku. Powoli zdobywaną przewagę zburzył niespodziewany gol dla Getafe. W 57 minucie, przy rzucie rożnym, najlepiej odnalazł się Alexis, wbijając piłkę do bramki. Ten gol załamał Capello, który wezwał do rozgrzewki Robinho. Zanim w 67 minucie, Robinho zmienił Beckhama, gola strzelił van Nistelrooy. Niestety tylko ze spalonego. Zmiany nie pomogły, Królewscy na chwilę przyspieszyli by znowu wyhamować i oddać inicjatywę. Groźnie strzelał Pachon, minimalnie chybił Alberto. Piłka nawet nie dochodziła do napastników Realu, gubili ją przy rozpoczynaniu akcji pomocnicy i obrońcy. Obserwując mecz można było dojść do jednego wniosku: kolejne bramki dla Getafe to kwestia czasu. W 81 minucie bardzo „ważną’’ żółtą kartkę ujrzał wprowadzony po przerwie Ronaldo. Do grona żółtych Brazylijczyków dołączył chwilę później również Robinho. Bardzo aktywny w tym spotkaniu, były gracz Realu Madryt B, Paredes chciał jeszcze zaskoczyć Casillasa, który nie odpoczywał chyba tylko w czasie przerwy. „Aktywny’’ – jak zwykle – Ronaldo zdążył się jeszcze pokazać w końcówce spotkania. Najpierw anemicznym strzałem, później… czerwoną kartką, która eliminuje go z gry w spotkaniu z Barceloną. Brazylijczyk wyleciał z boiska za drugą żółtą kartkę, otrzymaną za dyskusje z arbitrem. Spotkanie, ku rozpaczy kibiców Realu Madryt zakończyło się wynikiem 1:0.

Pierwsza porażka podopiecznych Capello przyszła już w 6. kolejce i to z ręki klubu, który dla walczącego o najwyższe cele Realu nie powinien być rywalem nie do przejścia. Stracone trzy punkty można jakoś przeboleć, ale postawa całego zespołu była niestety żenująco słaba. O jak najkorzystniejszy wynik walczył praktycznie tylko Casillas, ale w obliczu bezradnej gry ofensywnej niewiele był w stanie wskórać. Przeprowadzone przez trenera zmiany nie przyniosły oczekiwanych skutków. Tak dobrze współpracująca na treningach para Ronaldo-van Nistelrooy kompletnie zawiodła, nawet wprowadzonemu w przerwie Raulowi nie udało się klaskaniem i pokrzykiwaniem zmobilizować swoich partnerów. Ci, którzy z niecierpliwością czekali na powrót do gry Ronniego, mogą czuć się zawiedzeni. Nie dość, że nie zachwycił, to jeszcze został ukarany dwoma żółtymi kartonikami i w konsekwencji obejrzy Gran Derby z trybun. Mimo optymistycznego nastawienia do życia nie jesteśmy w stanie doszukać się pozytywnych stron wczorajszego meczu, a bardziej wrażliwym kibicom radzimy jak najszybciej zapomnieć marnej postawie Realu i liczyć na rehabilitację w najbliższej kolejce.

Getafe CF: ‘Pato’ Abbondanzieri; Cortés, Belenguer, Alexis, Paredes; Cotelo (Pulido, min. 85), Celestini, Casquero, Redondo (Licht, min. 77); Manu del Moral (Alberto, min. 69) i Pachón.
Real Madryt CF: Casillas; Mejía, Helguera, Raúl Bravo, Roberto Carlos; Emerson, Diarra (Raúl, min. 46); Beckham (Robinho, min. 66), Guti, Cassano (Ronaldo, min. 46); Van Nistelrooy.

Bramki:
1-0: min. 59. Alexis

Sędzia: González Vázquez.
: Diarra (min. 41), Cotelo (min. 50), Paredes (min. 54), Robinho (min. 84) i Van Nistelrooy (min. 90).
: Ronaldo (dwie żółte: min. 81 i 90).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!