Advertisement
Menu

Betis - Real 0:1! Pewna wygrana w kiepskim stylu

Kolejne zwycięstwo drużyny Capello

Kolejny ligowy pojedynek, to kolejna nadzieja na komplet punktów i (przede wszystkim) piękną grę Królewskich. Jeśli chodzi o Primera División, to na zwycięstwa narzekać nie możemy, gdyż nasza drużyna wygrała dwa z trzech meczów, trzeci remisując. Jeśli zaś chodzi o ładną grę, to jej nadal nie mogliśmy się doczekać. 4. kolejkę rozgrywek ligi hiszpańskiej inaugurował właśnie mecz Realu Madryt. Królewskim przyszło wyjechać do Sewilli, by zmierzyć się z tamtejszym Betisem. Drużyny Javiera Irureta nie można zaliczyć do tych z górnej półki, ale i do łatwych ona nie należy.

Fabio Capello posadził na ławce rezerwowych Raula Gonzaleza. Włoski szkoleniowiec zrobił więc to, czego domagali się nie tylko polscy madridistas, ale także (wg sondy jednej z hiszpańskich pras) kibice kraju z Półwyspu Iberyjskiego. Naszego kapitana zastąpił... drugi kapitan drużyny, Guti. To on miał pełnić rolę mediapunto i to od niego oczekiwaliśmy głównie dobrych podań do Ruuda van Nisterlooya, który, tradycyjnie już, był naszym jedynym napastnikiem. Na bokach pomocy zagrali dziś José Antonio Reyes, strzelec bramki w meczu z Sociedad, ustawiony po stronie prawej, oraz Antonio Cassano, grający na lewej flance. Blok obronny, który może poszczycić się tylko jedną straconą bramką w lidze, nie został "przemeblowany". Nadal jednak kontuzjowany jest Míchel Salgado, dzięki czemu/przez co (niepotrzebne skreślić) ujrzeliśmy Cicinho.

Spotkanie rozpoczęło się po myśli Królewskich. Już w 7.minucie, po krótko rozegranym rzucie rożnym, piłkę w pole karne dośrodkowywał Cicinho. Najlepiej w obrębie "szesnastki" znalazł się Mahamadou Diarra, który skierował futbolówkę wprost do bramki przeciwnika. Wymarzony początek gości!

Real narzucił swój styl gry, spokojnie rozgrywał piłkę i utrzymywał się w jej posiadaniu. I nikomu to zbytnio nie przeszkadzało – nie licząc kibiców, zgromadzonych na Estadio Manuel Ruíz de Lopera, którzy z minuty na minutę coraz bardziej okazywali swoje niezadowolenie z powodu wyniku spotkania. Nie zmobilizowało to jednak graczy Betisu, którzy jakby pogodzili się z faktem, że Real jest drużyną lepszą. Królewscy jednak nie poszli za ciosem. Starali się mądrze rozgrywać piłkę, od czasu do czasu przerzucając ją na prawe, bądź lewe skrzydło, a następnie szukając w polu karnym holenderskiego snajpera, van Nisterlooya.

W 32. minucie, po zablokowaniu dośrodkowania jednego z zawodników Betisu, Cicinho doznał kontuzji kolana. Brazylijczyk prawdopodobnie źle stanął, nadwyrężając staw kolanowy. Naszego prawego obrońcę zniesiono z boiska, a gotowy do zmiany był już Raúl Bravo. Nie wiadomo jeszcze, jak poważna jest ta kontuzja. Realmadrid.pl postara się na bieżąco przekazywać informacje o stanie zdrowia Cicinho.

W końcówce pierwszej odsłony Real nieco odpuścił i dał się zepchnąć do obrony, pozostawiając pole do popisu Betisowi. Gospodarze nie potrafili jednak tego wykorzystać, wcale nie kwapiąc się do ataków. Wyglądało to tak, jakby obydwu drużynom nie chciało się już grać, a kolejne 45 minut miało być dla nich złem koniecznym.

W przerwie kibiców mogła najść myśl: "Czy chcemy, by tak grał Real Madryt?". Drużyna ze stolicy Hiszpanii zasłużenie prowadziła, lecz nie grała nad wyraz dobrze. Spotkanie było nudne, ponieważ żadna z drużyn nie decydowała się na śmielsze ataki, nie mówiąc już o "zawrotnym" tempie meczu. Na szczęście naszym piłkarzom udało się strzelić gola i to Betis musiał się martwić o wynik. Za grę w pierwszej połowie należy pochwalić Gutiego, który pokazał się z dobrej strony.

Drugą odsłonę meczu zespół Capello rozpoczął ze wspomnianą już zmianą Raula Bravo za kontuzjowanego Cicinho. Pierwsza akcja w tej połowie, to długie rozgrywanie piłki w środku pola, zakończone bezsensownym strzałem Diarry, który minął bramkę o kilka dobrych metrów. Chwilę później, nieco uśpiona obrona gospodarzy, została zaskoczona świetnym podaniem Cassano, po którym Ruud van Nisterlooy znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem Betisu. Na nasze nieszczęście, górą z tego pojedynku wyszedł Antonio Doblas. Ruuda poprawić chciał José Antonio Reyes, który przeprowadził ładną, szybką akcję prawym skrzydłem. Obrońca zdołał go zatrzymać jedynie faulem. Real "rozkręcał się" powoli, lecz nasi zawodnicy zapomnieli przez chwilę o jakże ważnej obronie. Gdyby nie czujny Sergio Ramos, Casillas byłby zmuszony do trudnej interwencji, będąc osamotnionym przeciwko zawodnikowi rywala. Jak się później okazało, nie była to tylko jednorazowa akcja ze strony Betisu, gdyż gospodarze na kilka minut przejęli inicjatywę gry, nieśmiało dążąc do wyrównania rezultatu. Były to próby niegroźne.

Po godzinie gry, Fabio Capello zdecydował się na zmiany. Pierwszy na boisku pojawił się Raúl (za Antonio Cassano), a kilka minut później włoski szkoleniowiec wydelegował do gry Davida Beckhama, który zmienił Reyesa. Anglik szybko podkreślił swoją obecność na boisku, symulując faul tuż przed polem karnym. Arbiter nie dał się nabrać, a w dodatku ukarał Beckhama żółtą kartką.

Potem nastał okres, który mnie osobiście kojarzy się z włoskim stylem gry. Real Madryt zdecydowanie cofnął się do obrony, jakby broniąc korzystnego wyniku. Moment ten próbowali wykorzystać piłkarze Betisu, ale tak samo jak i my, tak samo i oni nie mieli pomysłu na jakąś składniejszą akcję. Co prawda były pojedyncze przebłyski, takie jak długa, szybka i... niedokładna piłka do van Nisterlooya, czy chwilowe stosowanie pressingu, ale tak jak wspomniałem, były to tylko przebłyski. Pod bramką Ikera robiło się coraz goręcej.

W 80. minucie dobre podanie otrzymał Sobis, ale był odwrócony tyłem do bramki, a na plecach czuł oddech naszych obrońców i zwyczajnie nie wiedział, co w takiej sytuacji uczynić. Nasza defensywa w porę go "obezwładniła". Pięć minut później, w starciu powietrznym z Juanito, ucierpiał Roberto Carlos. Brazylijski obrońca krwawił w okolicach łuku brwiowego, ale szybka interwencja sztabu medycznego wystarczyła, by z powrotem pojawił się na boisku. Jego obecność była wręcz niezbędna, gdyż gospodarze cały czas atakowali, głównie dośrodkowując w pole karne ze skrzydeł. Wspomniany Roberto Carlos był niejednokrotnie zmuszany do "ścigania" się z Davidem Odonkorem, równie szybkim jak Brazylijczyk piłkarzem.

Mecz w końcówce zrobił się bardzo ostry. Po raz drugi ucierpiał Roberto Carlos, znów w starciu z Juanito, w niemal bliźniaczej sytuacji, jak ta sprzed kilku minut. Później w środku pola sfaulowany został Diarra. Doliczony czas gry, którego arbiter doliczył dość dużo, był okresem gry często przerywanym z powodu wspomnianych fauli.

Nie wolno nikogo krytykować za zwycięstwo. Real może zapisać na koncie kolejne trzy punkty i ze względu, iż reszta spotkań zostanie rozegrana dopiero jutro, nasz zespół przewodzi aktualnie ligowej tabeli. Jeśli już wspomniałem o krytyce, to należy skrytykować styl gry, który prezentują Królewscy. Gra, którą pokazali piłkarze z Madrytu, była po prostu brzydka. Bardzo brzydka. Kibicom nie dane było obejrzeć szybkiej gry, okraszonej finezyjnymi akcjami i dużą ilością stworzonych sytuacji podbramkowych. Szybko strzelona bramka postawiła zespół w sytuacji bardzo komfortowej i przez niemal całe spotkanie można było odnieść wrażenie, że piłkarzom Realu nie za bardzo chce się atakować. Skojarzenia mogą pójść jeszcze dalej, bo gra Królewskich przypominała włoskie catenaccio. Czyżby tak właśnie wyglądał styl gry, który narzucił swoim podopiecznym Fabio Capello?

Niech każdy z nas zada sobie po dzisiejszym meczu bardzo istotne pytanie - na co tak naprawdę liczymy? Na piękną grę naszego zespołu, czy dobre wyniki? Jeśli oczekujemy od Capello zwycięstw, to dobrze trafiliśmy. Obrona spełniła się tym meczu bardzo dobrze i znów zakończyła mecz z czystym kontem. Real nie traci w głupi sposób bramek oraz punktów i konsekwentnie wygrywa, jednak sposób, w jaki tego dokonuje, pozostawia wiele do życzenia...

Składy:
Real Betis: Doblas - Melli, Juanito, Nano, Romero - Maldonado (Odonkor 75’), Vogel (Capi 61’), Rivera, Wagner (Xisco 46’) - Edu, Sobis
Real Madryt: Iker Casillas - Cicinho (Raúl Bravo 30’), Sergio Ramos, Cannavaro, Roberto Carlos - Emerson, Diarra - Reyes (Beckham 64’), Guti, Cassano (Raúl 62’) - Van Nistelrooy

Statystyki:
Strzały (celne): 7 - 16 (1 - 4)
Interwencje bramkarzy: 11 - 11
Faule: 18 - 25
Rzuty rożne: 3 - 4
Spalone: 1 - 2
Rzeczywisty czas gry: 54 minuty, 14 sekund
Posiadanie piłki: 43% - 57%

Gole:
1:0 Diarra 7'

Kartki:
: Cassano, Melli, Emerson, Beckham, Sergio Ramos, Guti, Van Nistelrooy, Raúl Bravo, Odonkor
: Nano

Sędzia: Iturralde González

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!