Advertisement
Menu

Słaba Anglia, dramatyczne widowisko w Norymberdze

Znamy kolejną parę ćwierćfinalistów – Anglię i Portugalię

Sven Goran Eriksson, po kontuzji Michaela Owena, zdecydował się na grę jednym napastnikiem, którym w mecz z Ekwadorem był powracający po kontuzji Wayne Rooney. Anglicy od początku próbowali narzucić przeciwnikowi swoje tempo gry, ale Ekwadorczycy nie zamierzali tanio sprzedać skóry, nie dając się faworytom tego spotkania. W 11. minucie, po błędzie Jonha Terry’ego, w sytuacji sam na sam znalazł się Carlos Tenorio i zdecydował się na strzał, który wylądował na poprzeczce bramki Robinsona.

Anglicy nie grali dobrze, bardzo nieporadnie radzili sobie w obronie, a jeśli chodzi o ofensywę, to nie potrafili stworzyć żadnej dobrej sytuacji. Drużyna Ekwadoru grała odważnie, nie bała się zaatakować większą liczbą graczy, a piłki kierując głównie do Delgado i Carlosa Tenorio. Zespół Luisa Fernando Suareza grał jednocześnie bardzo rozważnie w obronie, skutecznie zatrzymując ataki Wyspiarzy. Ci zmuszeni byli do strzałów z dystansu (niecelnych strzałów). Z resztą zawodnicy reprezentacji Anglii byli dziś w słabej dyspozycji, zupełnie bez pomysłu na grę, a osamotnionemu Rooney’owi brakowało partnera w napadzie. Pierwsza połowa upłynęła pod znakiem wolnej, nudnej gry i nic nie zapowiadało jej poprawy.

Kibice, którzy spokojnie mogli uciąć sobie drzemkę podczas tego spotkania, obudzili się po godzinie gry. Wtedy to rzut wolny wykonywał David Beckham. Zawodnik Realu Madryt uderzył niezwykle precyzyjnie, tuż przy słupku i mimo starań, Cristian Mora nie zdołał skutecznie zainterweniować. Strzelona bramka wpłynęło nieco na grę Anglików, ale tylko „nieco" - zaczęli oni lepiej atakować, ale nadal niepewny był blok defensywny. Ekwador szukał bramki kontaktowej, a ładnym strzałem popisał się Valencia, jednak na posterunku był Robinson.

W 73. minucie Anglicy mieli najlepszą okazję na podwyższenie wyniku. Świetną akcję przeprowadził Wayne Rooney – ograł obrońcę, wbiegł w pole karne ze skrzydła i odegrał piłkę na ok. 10 metr, gdzie dopadł do niej Frank Lampard. Zawodnik Chelsea fatalnie przestrzelił, posyłając futbolówkę wysoko nad bramką. Kilka minut później Sven Goran Eriksson zdjął z boiska Joe Cole’a i wpuścił na nie Jamiego Carraghera. Oznaczało to ewidentnie, że wzmacniając defensywę, Szwedzki trener decyduje się na obronę wyniku. I tak to też wyglądało w praktyce. Anglicy, szczególnie w ostatnich minutach, zaprzeczali popularnemu ostatnio haśle: „Joga bonito!", grając na czas i oczekując na ostatni gwizdek sędziego kilkanaście minut przed końcem regulaminowego czasu gry. Udało im się dowieść wynik do końca, dzięki czemu awansowali do ćwierćfinału.

Awans zawdzięczają Davidowi Beckhamowi, który ostatnio padł ofiarą ogromnej krytyki. Prawdopodobnie David miał przed meczem (a nawet w jego trakcie) problemy żołądkowe, przez co nie grał na najwyższym poziomie. Ale pomimo tego walczył, starał się, wspomagał kolegów z defensywy i co najważniejsze – zapewnił swojej drużynie jakże ważne zwycięstwo, skutecznie egzekwując rzut wolny z 28 metrów.

Samo spotkanie było bardzo nudne, prowadzone w monotonnym tempie, z małą ilością dobrych, ciekawych akcji. Anglia po raz kolejny na tych Mistrzostwach zawiodła, mimo iż uzyskała korzystny wynik. Najaktywniejszym zawodnikiem był Rooney, który nie czekał na dobre piłki od kolegów, ale sam wracał się do linii pomocy i starał się wypracowywać sytuacje sobie i innym zawodnikom.

Anglia - Ekwador 1:0 (David Beckham 60’)
Anglia: Paul Robinson - Owen Hargreaves, Rio Ferdinand, John Terry, Ashley Cole - David Beckham (87’ Aaron Lennon), Frank Lampard, Michael Carrick, Steven Gerrard (90’ Stuart Downing), Joe Cole (77’Jamie Carragher) - Wayne Rooney
Ekwador: Cristian Mora - Ulises De la Cruz, Ivan Hurtado, Giovanny Espinoza, Neicer Reasco - Edison Mendez, Edwin Tenorio (69’ Christian Lara), Segundo Castillo, Luis Antonio Valencia - Agustin Delgado, Carlos Tenorio (71’ Ivan Kaviedes).


Kibice, znudzeni pierwszym dzisiejszym meczem, z ciekawością oczekiwali na spotkanie wieczorne, pomiędzy zwycięzcą grupy D, Portugalią, oraz drugą w grupie C Holandią. Od początku oglądaliśmy bardzo wyrównane spotkanie i odważne akcje z obydwu stron, przeprowadzane w szybkim tempie – jakby odwrotność meczu Anglia – Ekwador.

W 23. minucie, po podaniu w pole karne Deco, piłkę Maniche’owi wystawił Pauleta, a zawodnik Chelsea FC najpierw ładnie oszukał rywala, po czym momentalnie uderzył na bramkę van der Sara, nie dając mu szans. 5 minut później ten sam zawodnik próbował zaskoczyć bramkarza groźnym strzałem, ale tym razem piłka poszybowała nad poprzeczką.

Po pół godzinie gry na twarzy Cristiano Ronaldo ujrzeliśmy łzy. Zawodnik Manchesteru United doznał kontuzji, przez co musiał opuścić boisko. Chwilę później genialną akcję przeprowadził Robin van Persie, który zwiódł w polu karnym dwóch obrońców i strzelił z ostrego kąta, niecelnie. 4 minuty przed przerwą w świetnej sytuacji znalazł się Pauleta, jednak jego strzał z 6 metrów nogami wybronił van der Sar. Gdy wydawało się, że do przerwy już nic ciekawego się nie stanie, piłkę ręką zagrał Costinha. Było to bardzo bezmyślne zachowanie, gdyż Portugalczyk miał już na koncie żółty kartonik, a po tej interwencji ujrzał drugi, co zmusiło go do opuszczenia placu gry i osłabienia drużyny.

Mecz był wyrównany, z lekką przewagą Holandii, która stwarzała więcej sytuacji pod bramką przeciwnika. Portugalia natomiast grała asekuracyjnie i rozważnie: po pierwsze nie chcąc stracił gola, a po drugie szukając szansy na podwyższenie wyniku po szybkich kontrach.

Drugą połowę z „impetem" rozpoczęła drużyna Marco van Bastena. Zaledwie dwie minuty po wznowieniu, w poprzeczkę trafił Phillip Cocu. Nastał okres ostrzału bramki Ricardo, a najwięcej prób zaliczył chyba van Bommel, który jednak nie zdołał pokonać portugalskiego golkipera. W 62. minucie sytuacja na boisku diametralnie się zmieniła (uprzedzając fakty – nie po raz ostatni). Holenderski obrońca Boulahrouz, uderzył Luisa Figo łokciem w twarz, za co obejrzał drugą żółtą kartkę, w konsekwencji czego liczba zawodników na boisku zmniejszyła się do 20.

Niedługo potem sędzia przerwał obiecującą akcję Portugalii, gdyż jeden z zawodników tej drużyny leżał na boisku. Arbiter zarządził rzut sędziowski, ale Holendrzy zamiast oddać piłkę Portugalczykom, rozpoczęli własną akcję, co spotkało się z ogromną falą gwizdów. Nerwy puściły Deco, który zaatakował od tyłu nogi przeciwnika, za co otrzymał jedynie żółtą kartkę. Sędzia główny przestał w tym momencie panować nad sytuacją, doszło do przepychanki. Było to kluczowe zdarzenie w tym meczu, ponieważ po nim obie drużyny zaczęły grać bardzo ostro, wręcz brutalnie, przez co zamiast ładnej gry, oglądaliśmy faul za faulem.

W 77. minucie drugą żółtą kartkę obejrzał Deco, a reprezentacji Holandii wróciły nadzieje na korzystny rezultat. 10 minut przed końcem regulaminowego czasu gry, wyśmienitą okazję miał Dirk Kuyt, który po dobrym podaniu miał przed sobą tylko bramkarza. Ricardo świetnie wyszedł do Holendra, skutecznie go zatrzymując. Holandia cały czas atakowała, grając przy ogłuszających gwizdach kibiców zgromadzonych na stadionie w Norymberdze.

Arbiter doliczył aż 6 minut. Po upływie 4, drugą żółtą kartką został ukarany Giovanni van Bronckhorst, przez co sytuacja znów się wyrównała, a sędzia tego spotkania, Rosjanin Walentin Iwanow, pobił rekordy, jeśli chodzi o ilość „rozdanych" kartek w jednym meczu, pokazując dziś 16 żółtych i 4 czerwone kartki.

Portugalia po dramatycznym meczu skromnie wygrała z Holandią i w ćwierćfinale będzie musiała stawić czoła Anglii.

Portugalia - Holandia 1:0 (Maniche 23’).
Portugalia: Ricardo - Miguel, Ricardo Carvalho, Fernando Meira, Nuno Valente - Costinha, Maniche - Luis Figo (84’ Tiago), Deco, Cristiano Ronaldo (34’ Simao Sabrosa) - Pauleta (46’ Petit).
Holandia: Edwin van der Sar - Khalid Boulahrouz, Andre Ooijer, Joris Mathijsen (56’ Rafael van der Vaart), Giovanni van Bronckhorst - Mark van Bommel (47’ Johnny Heitinga), Wesley Sneijder, Phillip Cocu (84’ Jan Vennegoor of Hesselink) - Robin van Persie, Dirk Kuyt, Arjen Robben.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!