Advertisement
Menu
/ Airwolf

Atak polskiego pochodzenia pokonuje Szwedów

Niemcy i Argentyna już w ćwierćfinałach

Faza grupowa za nami. Obyło się bez wielkich sensacji, choć oczywiście zdarzyły się niespodzianki - odpadnięcie Czechów i Koreańczyków zdecydowanie zasługuje na takie miano.

Faza pucharowa zaczęła się mocnym akcentem, spotkaniem dwóch silnych, renomowanych europejskich drużyn: Szwecji i Niemiec, gospodarzy turnieju. Kibice Blågult (czyli niebiesko-żółtych, bo Trzy Korony to tylko i wyłącznie reprezentacja Szwecji w hokeju na lodzie) liczyli na to, że Skandynawowie z wielką siłą ofensywną w osobach Larssona i Ibrahimovica zdołają się przeciwstawić zaskakująco atrakcyjnie i ofensywie grającym Niemcom. Przeliczyli się…

Niemcy wybiegli na murawę doskonale zmotywowani, a do tego najwyraźniej mieli za sobą wzorowo przeprowadzone zabiegi fizykoterapeutyczne, bo zupełnie nie było po nic widać zmęczenia wcześniejszymi trzema meczami. Szwedów też było początkowo stać na szybkie bieganie za piłką, ale jeszcze zanim opadli z sił, już przegrywali 0:2.

Pierwszego gola gospodarze zdobyli już w 4. minucie - Klose już składał się do strzału, ale piłkę wygarnął mu Isaksson. Dopadł do niej Podolski i mimo rozpaczliwej interwencji Mellberga wbił gola. Niemcy nie odpuszczali i choć Szwedzi próbowali doprowadzić do wyrównania, to kolejny gol również był golem dla Niemców. W 12. minucie gliwiczanin Podolski dostał fantastyczne podanie od opolanina Klosego i silnym strzałem pokonał Isakssona.

Skandynawowie nie potrafili się przeciwstawić wyśmienicie dysponowanym Niemcom, zawodziła zwłaszcza linia pomocy, a już na pewno rozpaczliwie słaby Källström, więc duet wyśmienitych szwedzkich napastników nie za bardzo miał jak pokazać swoje możliwości. A w 35. minucie sytuacja stała się dramatyczna, bo LuĿić ukarany został drugą żółtą kartką. Osłabieni już nie tylko fizycznie, ale i liczbowo Szwedzi zdołali do końca pierwszej połowy tylko raz zagrozić bramce Lehmanna; niemiecki bramkarz nie zawiódł jednak, broniąc strzał Zlatana.

Po przerwie Niemcy nadal dominowali na murawie. Szwedzi co prawda znów próbowali atakować, ale wychodziło im to średnio. Nawet, gdy dostali rzut karny za faul Metzeldera na Larssonie, nie potrafili pokonać Lehmanna. Potwierdziło się po raz "enty", że poszkodowany nie powinien wykonywać jedenastki, bo to właśnie Larsson posłał piłkę ponad niemiecką bramką.

A Niemcy nie odpuszczali i gdyby nie Isaksson - jedyny dobrze grający w tym meczu Szwed - po godzinie gry Niemcy mieliby już na koncie cztery, może pięć goli. Szwedzi jeszcze próbowali wbić honorową bramkę, ale zwyczajnie nie byli w stanie. A pod koniec byli już tak wyczerpani, że nawet nie próbowali odebrać rywalom piłki.

Eksperci FIFA za gracza meczu uznali Miroslava Klose - wybór słuszny, bo choć oba gole zdobył Podolski, to Klose nie dość, że przy obu asystował, to ściągał na siebie obrońców rywali, wywalczając tym samym więcej miejsca kolegom.

Niemcy - Szwecja 2:0 (Lukas Podolski 4’, 12’)
Czerwona kartka - Teddy LuĿić (za drugą żółtą)
Niemcy: Jens Lehmann - Arne Friedrich, Christoph Metzelder, Per Mertesacker, Philipp Lahm - Bernd Schneider, Torsten Frings (Sebastian Kehl 5’), Michael Ballack, Bastian Schweinsteiger (Tim Borowski 72’) - Lukas Podolski (Oliver Neuville 74’), Miroslav Klose
Szwecja: Andreas Isaksson - Olof Mellberg, Teddy LuĿić, Erik Edman, Niclas Alexandersson - Tobias Linderoth, Fredrik Ljungberg, Mattias Jonson (Christian Wilhelmsson 52’), Kim Källström (Petter Hansson 38’) - Zlatan Ibrahimovic (Marcus Allbäck 72’), Henrik Larsson


Najlepiej grająca w fazie grupowej Argentyna musiała stawić czoła drugiej drużynie grupy D, reprezentacji Meksyku. Wydawało się, że mecz będzie toczony „do jednej bramki", a reprezentacji „El Tri" nie zdoła stawić czoła drużynie „grającej najpiękniejszą piłkę".

Sam początek meczu pokazał, jak przewrotnym sportem jest futbol. Doskonale zaczęli ten mecz Meksykanie, którzy rzucili się do ataku i na efekty nie trzeba było czekać długo. W 6. minucie w pole karne z rzutu wolnego dośrodkowywał Pavel Pardo, piłkę przedłużył Mario Mendez, a do bramki „wbił" ją Rafael Marquez.

Ten dość zaskakujący początek meczu zmobilizował piłkarzy Jose Pekermana do ataku i szukania okazji na wyrównanie. Zaledwie cztery minuty cieszyli się z prowadzenia Meksykanie, bo już w 10. po dośrodkowaniu Riquelme z rzutu rożnego, dobrze pilnowany przez Jareda Borgettiego, Hernan Crespo, zdołał uderzył na bramkę Sancheza, tym samym zdobywając swoją trzecią bramkę na tych Mistrzostwach. Argentyński napastnik miał okazję na drugą bramkę w meczu. W sytuacji sam na sam z bramkarzem, ładnie przerzucił nad nim piłkę i kiedy zdawało się, że wpadnie ona do siatki, ta minęła bramkę Sancheza.

Bardzo efektowny początek spotkania pochłonął piłkarzom sporo sił, ponieważ tempo meczu diametralnie spadło, akcje nie były rozgrywane z takim animuszem i wydawało się, że remis obie drużyny satysfakcjonuje. Niestety, ale jesteśmy już w 1/8 finału, przez co przegrany odpada, a zwycięzca przechodzi dalej. Argentyna i Meksyk jakby o tym zapomnieli. Częściej przy piłce utrzymywali się zawodnicy „El Tri", ale groźniejsze akcje przeprowadzali piłkarze z Ameryki Południowej. Ci drudzy wstrzymali oddech jeszcze przed pierwszą połową, gdyż najpierw fatalny błąd popełnił Heinze, w konsekwencji czego w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Fonseca. Heinze sfaulował napastnika Meksyku, a pobłażliwy arbiter ukarał go ledwie żółtą kartką, mimo iż było to zachowanie na czerwony kartonik…

W drugiej połowie inicjatywę przejęli Argentyńczycy, ale nadal była to gra wolna, mało efektowna, a drużyny specjalnie nie kwapiły się do atakowania, a już na pewno do angażowania w te ataki dużej ilości piłkarzy – priorytetem obu drużyn stała się bowiem obrona własnej bramki, by tylko nie stracić gola. Argentyna miała kilka dobrych okazji, by objąć prowadzenia, ale po strzale Maxi Rodriqueza dobrze interweniował meksykański bramkarz, natomiast dogodna sytuację zmarnował Javier Saviola.

Jose Pekerman długo zwlekał ze zmianami, aż w końcu postanowił wzmocnić ofensywę swojego zespołu i najpierw wprowadził Carlos Teveza, a następnie Lionela Messiego. Zawodnik Barcelony strzelił nawet bramkę, ale nie została ona uznana, ze względu na pozycję spaloną argentyńskiego zawodnika. Mimo wielu starań w końcówce spotkania, żadna z drużyn nie zdołała zdobyć bramki, więc pierwsza dogrywka w niemieckim mundialu stała się faktem.

Dodatkowy czas gry nie przyniósł porywającej gry, pomimo tego, iż obie drużyny chciały strzelić bramkę i uniknąć konkursu rzutów karnych. W 8. minucie dogrywki, zwycięstwo Argentynie zapewnił Maxi Rodriguez. Zawodnik Atlético Madryt popisał się genialnym strzałem zza pola karnego, nie dając szans meksykańskiemu bramkarzowi. Maxi, głównie dzięki temu trafieniu, został zawodnikiem meczu. Po stracie gola Meksykanie starali się jeszcze o wyrównanie, ale musieli uważać na Argentyńczyków, którzy groźnie kontratakowali.

Reprezentacja Argentyny przechodzi do następnej fazy rozgrywek, gdzie zagra z gospodarzem turnieju, Niemcami.

Argentyna - Meksyk 2:1 – po dogrywce (Hernan Crespo 10’, Maxi Rodriguez 98’ - Rafael Marquez 6’).
Argentyna: Roberto Abbondanzieri - Lionel Scaloni, Roberto Ayala, Gabriel Heinze, Juan Pablo Sorin - Maxi Rodriguez, Javier Mascherano, Esteban Cambiasso (76’ Pablo Aimar), Juan Roman Riquelme - Javier Saviola (84’ Lionel Messi), Hernan Crespo (75’ Carlos Tevez);
Meksyk: Oswaldo Sanchez - Mario Mendez, Jose Antonio Castro, Ricardo Osorio, Rafael Marquez, Carlos Salcido - Ramon Morales (74’ Zinha), Pavel Pardo (38’ Gerardo Torrado), Andres Guardado (67’ Gonzalo Pineda) - Jared Borgetti, Jose Francisco Fonseca.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!