Advertisement
Menu
/ Vesna / Własne

Półfinały Ligi Mistrzów

Czyli o dramacie Riquelme i niemrawym meczu na Camp Nou...

Wtorek, 25 kwietnia

Villarreal – Arsenal

Tego dnia do niespełna 48 tysięcznego miasteczka zawitał gigant. Nie przyjechał, by zagrać sparing za pieniądze z maleńkim klubem z prowincji. Arsenal FC przybył do Hiszpanii rozegrać zażarte spotkanie o finał Ligi Mistrzów. Mimo, że w półfinale teoretycznie spotkał się przysłowiowy Dawid z Goliatem, to mając na uwadze zaledwie jednobramkową przewagę Anglików z pierwszego spotkania, a także przedmeczowe zapowiedzi trenera Villarrealu, Manuela Pellegriniego, wiadomo było, że Hiszpanie tanio swej skóry nie sprzedadzą.

W odróżnieniu od składów z pierwszego spotkania, od pierwszych minut w ataku Żółtej ł?odzi zagrał Guillermo Franco, na ławce usiadł za to Jose Mari. Na środku obrony wracający po kontuzji Jose Manuel Pena zastąpił Cesara Arzo, w pomocy zawieszonego Alessio Tacchinardiego zmienił Josico. W bramce ponownie zagrał zastępujący Vierę (który o dziwo, mógł zagrać w tym meczu, gdyż nie pauzował już za kartki) Barbosa, który w pierwszym spotkaniu zagrał dość niepewnie. Z kolei w ekipie Arsenalu do składu powrócił Sol Cambell.

Od pierwszych minut można było dostrzec, że przedmeczowe zapowiedzi trenera Hiszpanów, o tym, że "finał jest w ich zasięgu" nie były tylko pustymi przechwałkami. Gospodarze rzucili się do ataku od pierwszych minut, jednak oprócz sporej różnicy w posiadaniu piłki, na korzyść Villarrealu, nic z tego nie wynikło. Klarowne sytuacje Hiszpanie stworzyli dopiero pod koniec pierwszej połowy, gdy Jens Lehmann efektownie obronił strzał głową Franco. Przed gwizdkiem sędziego, kończącym pierwszą połowę, z rzutu wolnego zdążył strzelić jeszcze Riquelme, dobrze ustawiony był jednak Lehmann. Dwa groźne strzały na bramkę Arsenalu były i tak niezłym osiągnięciem. Anglicy nie stworzyli w tym czasie żadnej groźnej sytuacji pod bramką Villarrealu.

Drugą połowę również rozpoczęły ataki gospodarzy. Hiszpanie z minuty na minutę grali szybciej, składniej i efektowniej. W 48 minucie bliski pokonania Lehmanna był Guillermo Franco, jednak jego strzał głową był minimalnie niecelny. Przez następne 20 minut gospodarze rozgrywali długo piłkę, wymieniali dużą ilość podań jednak nadal nie potrafili przedrzeć się przez obronę londyńczyków. W 68 minucie, gdy po szybkiej akcji gospodarzy, obrona Anglików pogubiła się kompletnie, z prezentu w postaci niemalże pustej bramki i piłki na 18 metrze nie skorzystał Forlan, strzelając minimalnie nad poprzeczką. W 89 minucie po dość przypadkowym zagraniu zawodników Villarrealu, na murawę upadł wprowadzony po przerwie Jose Mari. Valentin Ivanov bez wahania podyktował rzut karny, który wykonywać miał Roman Riquelme. Strzelił w sposób najgorszy z możliwych, wyraźnie sygnalizując kierunek strzału, Jens Lehmann zdołał odbić piłkę.

Tym sposobem w kilka sekund stało się jasne kilka rzeczy: Riquelme zostanie antybohaterem kończącej się, pięknej przygody małego klubu z Hiszpanii z Ligą Mistrzów. Stało się jasne, że nie wykorzystując karnego, Argentyńczyk pozbawił złudzeń i marzeń wielu kolegów, którzy raczej nie będą mieli nigdy drugiej takiej szansy na finał Ligi Mistrzów, o ile jeszcze w niej zagrają. Stało się jasne, że w finale na pewno zobaczymy doskonale zaplanowaną taktykę, wielu wspaniałych piłkarzy Arsenalu. Jednocześnie Jens Lenhman potwierdził, że należy mu się pierwsze miejsce w reprezentacji

Środa, 26 kwietnia

FC Barcelona – AC Milan 0:0

Pojedynek dwóch gigantów europejskiej piłki określany był mianem konfrontacji młodości z doświadczeniem. Głodni sukcesów zawodnicy Dumy Katalonii, aby dostać się do wymarzonego finału, musieli obronić jednobramkowe zwycięstwo z San Siro. Nikt jednak nie twierdził, że przyjdzie im to łatwo. Naprzeciw nim stanął pechowy przegrany ostatniej edycji Ligi Mistrzów. Zawodnicy Milanu chcieli w tym sezonie sięgnąć po trofeum, które rok temu wymknęło im się z rąk. Wierzyli w odrobienie straty z pierwszego meczu i obiecywali walkę do ostatniego gwizdka. Zapowiedzi obu drużyn zweryfikowało boisko…

Szkoleniowcy obu ekip zmuszeni byli do przeprowadzenia drobnych zmian w składach. Carlo Ancelotti zastąpił kontuzjowanego w ostatnim meczu ligowym Alessandro Nestę jego imennikiem, Alessandro Costacurtą. Na szczęście dla Włochów, zdążyli wykurować się dwaj podstawowi zawodnicy - Kaka oraz Filippo Inzaghi, który mieli decydować o sile ofensywnej Milanu. Deco, który był zawieszony za kartki, powrócił do wyjściowej jedenastki Barcelony, w miejsce Marka van Bommela. Natomiast Juliano Belletti zastąpił Oleguera, nieobecnego też z powodu nadmiaru żółtych kartoników.

Już pierwsze minuty spotkania zapowiadały wielkie emocje na Camp Nou. Barcelona rozpoczęła dynamicznie, ale strata Eto`o mogła pociągnąć za sobą spore konsekwencje. Kontrę przeprowadził i zakończył groźnym strzałem tuż obok słupka Kaka. To jednak nie zniechęciło gospodarzy, którzy nadal dominowali na boisku i już niecałe dwie minuty później zagrozili bramce Didy. Aktywny Eto`o miał okazję zrehabilitować się za popełniony wcześniej błąd, gdyż znalazł się w sytuacji sam na sam z Brazylijczykiem, który, nie po raz ostatni w tym meczu, popisał się refleksem i zablokował strzał rywala. Kolejną szansę na zdobycie bramki Eto`o zmarnował w 17. minucie, gdy przelobował bramkarza, ale piłkę z pustej bramki wybił Costacurta. Barcelona nie zwalniała tempa, okazje stwarzali sobie m.in. Ronaldinho, czy Giuly. Postawa ich rywali pozostawiała wiele do życzenia. Włosi nie potrafili poradzić sobie z pressingiem oraz obroną Katalończyków, którzy kuszeni nieporadnością przeciwnika coraz chętniej atakowali. Goście oddali nieliczne strzały, które jednak nie mogły zagrozić Valdesowi.

Po przerwie drużyna Ancelottiego starała się częściej atakować i stworzyła sobie okazje bramkowe. Już na początku drugiej przerwy Szewczenko szczupakiem rzucił się do piłki, jednak Valdes był na posterunku. Odpowiedzią Barcelony była ładna akcja Ronaldinho i Giuly`ego, po której piłka trafiła do znajdującego się na szóstym metrze Bellettiego. Ten jednak fatalnie skiksował. Na boisku pojawili się Cafu (63. minuta) oraz Rui Costa (67. min.), którzy mieli zmienić oblicze Milanu. Larsson zmienił bardzo pracowitego Giuly`ego. Chwilę potem bramkę zdobył ukraiński snajper. Po konsultacji z sędzią bocznym Markus Merk trafienia nie uznał, dopatrując się faulu Szewczenki na Puyolu. Pytanie, czy postąpił słusznie, zostawiam bez odpowiedzi. W tym momencie Barcelona jakby poczuła, że losy meczu mogą się jeszcze odwrócić i oddaliła grę od własnego pola karnego. Bezbłędnie grał jednak Dida, broniąc strzały m.in. Larssona i Deco. Żegnany burzą braw murawę opuścił w 88. minucie Kameruńczyk Eto`o. Gospodarze spokojnie czekali ostatniego gwizdka arbitra, ciągle kontrolując wydarzenia na boisku. Gdy ostatecznie zabrzmiał, na Camp Nou podniosła się niebywała wrzawa.

Jeśli ktoś przypuszczał, że wymagająca, katalońska publiczność do szczęścia potrzebuje wyłącznie wielu goli, niezliczonych dryblingów i fantastycznych akcji, był w błędzie. Bezbramkowy remis, który zapewnił Barcelonie pierwszy od 12 lat występ w finale Ligi Mistrzów, wprawił cules w stan niepohamowanej radości. Jak zapewniał przed meczem Frank Rijkaard, najważniejszy był wynik dwumeczu, finezja i polot schodziły na dalszy plan. Nie zabrakło jednak pięknych akcji i woli walki – choć zbyt niemrawej ze strony Włochów. Apetyt kibiców przed finałem w Paryżu wzrósł, a żeby go zaspokoić, zawodnicy Barcy i Arsenalu będą musieli wzbić się na wyżyny swych umiejętności.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!