Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

RMPL - el Viva Gran Derbi !!

RMPL czyli Realny Mocnosubiektywny Przegląd Leraksujący tym razem o tym co będzie

Obok spotkania, jakie nas wkrótce czeka, przejść obojętnie nie sposób. Dlatego też, za chwilę krótką, podniosę rękę na sacrum (spróbuję podważyć sens od zawsze deklarowanej nienawiści pomiędzy sympatykami Realu i Barcelony). I za równie krótką chwilę, tego sacrum, profanum dokonam. Więc kilka słów niezbędnego, być może, wprowadzenia.

Posłużę się tutaj fragmentem naszych redakcyjnych ankiet i nieskromnie, zacytuję swoją własną odpowiedź na poniższe pytanie:
- Od kiedy (i dlaczego) kibicujesz Realowi Madryt?
Miałem prawie dokładnie 10 lat, gdy w sezonie 1987/88 po raz pierwszy zobaczyłem mecz Realu. To była pierwsza kolejka ćwierćfinałów Pucharu Europy, spotkanie z Bayernem w Monachium. Wiedziałem, że Real to nie pierwszy lepszy klub, ale jego historii nie znałem. Zafascynowała mnie biel ich strojów, nie widziałem wcześniej drużyny grającej w jednolitych białych barwach. I jeszcze Szpaku z uporem maniaka powtarzał "Królewski klub z Madrytu". Real przegrał 1:3. W rewanżu, który oczywiście oglądać już musiałem, wygrał 2:0 awansując do półfinałów. A ja w tym momencie, jako kibic piłkarski, dla innych klubów byłem stracony :)

Gdy już kwestia mojego oddania kibicowaniu Realowi jest, mam nadzieję, jasna, by nie powiedzieć, tak jasna, że aż biała, przejdźmy do rzeczy sedna.

Za pięć dni, pięć dób, piłkarski i nie tylko świat, swe kamery, obiektywy i mikrofony, wyceluje w stronę dumnej Katalonii. Piłkarski i nie tylko świat, swe anteny, komputery, przekaźniki i odbiorniki zwróci w stronę pięknej Barcelony. Swe oczy, uszy, zmysły i serca piłkarski i nie tylko świat skieruje na imponujący Camp Nou, by chłonąć duszę i istotę futbolu, by rozkoszować się fenomenem Gran Derby.
Właśnie, fenomen Gran Derby. To przecież oczywiste, aby GD odbyć się mogło, potrzebne są dwie drużyny. Więcej, zespoły, tak jak samo Gran Derby, potężne, piękne i wyjątkowe, jedyne, niepowtarzalne, najwspanialsze kluby - Real Madryt i FC Barcelona. FC Barcelona i Real Madryt.

Te dwa futbolowe zjawiska nadprzyrodzone potrzebują przecież siebie wzajemnie. Jak człowiek tlenu, jak ryba wody, jak bliźniak bliźniaka, jak chiński Ying chińskiego Yang potrzebuje. Te kluby dopełniają się, uzupełniają, tworzą swą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Koegzystują w sportowej parze, zawsze pięknej, olśniewającej, młodej piłkarskim duchem, bogatej wielkim doświadczeniem.
Czym byłby Real bez Barcelony? Jak uboższy byłby jego imponujący dorobek sukcesów? Ile wiekopomnych triumfów mniej, czy to w Hiszpanii czy w Europie? Jak bardzo biedniejsza i o wiele mniej dumna byłaby Barcelona, bez tylu swych nad Realem przewag osadzonych w historii obu zespołów? Jak smutna i nudna byłaby ta katalońska Barcelona, gdyby nie mogła rywalizować z odwiecznym przeciwnikiem królewskiej wagi superciężkiej, z Królewskim Realem? Ile epickich meczów, batalii na śmierć i życie, potem i łzą krwawych bitew o honor i zwycięstwo nie miałoby miejsca? Ile ludzkich radości, miłości i szczęścia, rozpaczy i żalu nie zaistniałoby nigdy. Ech szkoda słów…
Te dwa niezwykłe kluby są na siebie po prostu skazane, skazane na Shawshank wzajemnej rywalizacji, walki, nieustannych podbojów terytoriów rywala.
Pomijając tak często przypominane, przez nieocenionego, na przykład, red. Dariusza „Halo Darku, jak mnie słyszysz" Szpakowskiego, prawdy historyczne, tyczące się Kastylii, Katalonii, generała Franco, wojny domowej itd. - rywalizacja Realu z Barceloną to zupełnie inny poziom, inny wymiar, inne zjawisko niż cokolwiek nam znanego; Gran Derby, Derby Europy, Derby ponad Derby, Wielkie Derby, Gran Derbi...

Nie pozbawiony pewnej satysfakcji przyznam; gdzie tam meczom Inter - Milan , spotkaniom Manchester - Liverpool , czy jakimkolwiek innym derbom wszelakiej maści i podłoża, gdzie tam im do miana najwspanialszej piłkarskiej sagi naszych czasów? Gdzie tam, pytam? Nijak tam, proszę Was, nijak. To tutaj Panie i Panowie, kibice i kibicki, tu w Hiszpanii, w Kastylii i w Katalonii znajdziecie to, co w piłce nożnej najlepsze. Piłki esencję i kwintesencję, pyszny chleb i zdrową wodę, zmrożoną wódkę i odpowiednią zakąskę, dzień i noc, Adama i Ewę, słońce, księżyc i wszystkie gwiazdy Drogi Mlecznej i okolic mgławicy Andromedy razem wzięte, boskie wino, gorące kobiety i beztroski śpiew, wszystko, co tylko w pięknym futbolu zobaczyć zechcecie. Bo to JEST wszystko, to jest Życie. W gorącej, zmysłami buchającej Hiszpanii, Real i Barcelona, Barcelona i Real.

Dlatego nie mogę być niewdzięczny, musze podziękować za to, że taki klub jak FC Barcelona jest. Nie mogę nie napisać, że ja, wierny Realu kibic, z istnienia i formy FC Barcelony cieszę się bardzo. Bo dzięki Tobie, szanowna Barcelono, mój ukochany Real może odnosić spektakularne sukcesy, wielkie triumfy a i doświadczać sportowych klęsk i niepowodzeń. To życie jest przecież. Muszę docenić takiego arcyprzeciwnika, najlepszego z najlepszych, najżarliwszego z najżarliwszych, rywala nad rywale, jakiego nie ma nikt... Nikt poza Realem.

I gdyby FC Barcelony nie było, to trzeba byłoby ją stworzyć, wymyślić, urodzić. Dla dobra Realu chociażby, o piłce hiszpańskiej, europejskiej czy światowej nie mówiąc. Gdyż mieć taką ekipę za piłkarskiego wroga, do podjęcia morderczej ale pięknej walki zawsze i wszędzie gotowego, to jest tak, jakby mieć bilet w klasie biznes, tuż obok fotelu pilota, do futbolowej, wiecznej nieśmiertelności, z góry opłacony.
I jestem więcej niż pewien, że to samo o Realu Madryt kibice FCB przyznać muszą. Tyle, że pewno się na to nie zdobędą. Chociaż, kto wie?

A wy wszyscy, z pogardą o rywalu się wypowiadający, czy to Real, czy Barcelona, czy ktokolwiek inny, wszyscy wyśmiewający się, za pośrednictwem łączy internetowych, pod firewalla ochroną, wy kozacy…
I wy wszyscy, na siłę kpiący, bo tak trzeba, bo tak wypada, bo inni tak robią, „bo to ja jestem Czak", bo to ja jestem prze..., bo tak… wy pustaki…
I wy wszyscy, krztyny szacunku dla rywala nie mający…
wy żałośni...
I wy, Realu czy Barcelony „nienawidzący, zgodnie z hasłem „ja Realowi kibicuję to Barcy nienawidzę i vice versa... nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę… wy śmieszni, cholerni nienawidzacze...

„I pozdrawiam was, wszystkie miernoty tego świata…"

Tak, was właśnie pozdrawiam. I wiadomo mnie, gdzie mnie nawet nie uwieracie…

I mam tylko nadzieję, że nikt się nie oburzył jak i nikt w grobie nie przewrócił, gdy słowa Wielkich i przez Wielkich powtarzane, ja prosty i korny kibic Realu i piłki nożnej kopanej, pozwoliłem sobie dwie linijki wyżej zacytować.

A ogromną rzeszę wspaniałych kibiców, potrafiących przeciwnika docenić i uszanować, zapraszam na ucztę wielką, na wyjątkową bardzo zabawę, na radość przeżywania porywającego meczu wielkich drużyn, na TO, co ma miejsce tylko dwa razy do roku, tylko na Estadio Santiago Bernabéu i na Camp Nou. Na wielkie Święto, na futbolowe Boże Narodzenie i Wielkanoc w jednym.
Zresztą, co tam będę zapraszał, wiecie przecież doskonale – sobota, 1 kwietnia, godzina 22.00.
Hala Madrid!

Tak czy inaczej, czy dane nam będzie się cieszyć? Fot.www.bacsport.co.uk

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!