Advertisement
Menu

Real - Valencia 1:2. Passa przerwana

Real przerywa passę 6 zwycięstw z rzędu

Pewne było, że żadna z drużyn nie odpuści sobie tego meczu. Komplet punktów był ważny zarówno dla gospodarzy spotkania, jak i dla przyjezdnych z Walencji - Realowi, by pozostać na fotelu lidera; Valencii, by się do tego miejsca zbliżyć. Nie obyło się bez przeszkód, szczególnie dla naszego zespołu, który zmuszony był wystąpić bez kontuzjowanych - Ronaldo, Baptisty oraz Michela Salgado. Valencia natomiast, pomimo kontuzji Misty i Kluiverta, wystawiła bardzo silną jedenastkę, szczególnie w liniach ofensywnych. To źle wróżyło dla naszej, jakże pechowej, obrony. Mimo wszystko, czekaliśmy na kolejne zwycięstwo Blancos i powiększenie przewagi nad rywalami.

Mecz rozpoczął się dość niemiłym akcentem. Już w pierwszej minucie żółty kartonik obejrzał Pablo García, który sfaulował Baraję. Od początku oglądaliśmy ataki Królewskich, w których najbardziej wyróżniali się Robinho i Guti. Podczas wykonywania rzutu rożnego, w polu karnym faulowany był Sergio Ramos. Sędzia się nie zawahał i wskazał na 11 metr. Rzut karny zdecydował się egzekwować Zinédine Zidane. Doprawdy nie pamiętam, by Francuz kiedykolwiek pomylił się w tym elemencie gry. Ten moment nastąpił dzisiejszego wieczoru, w 10 minucie. Zidane trafił w zewnętrzną część słupka i zmarnował wyśmienitą okazję na prowadzenie dla Realu. To nie zniechęciło gospodarzy, którzy kontynuowali ataki na bramkę Canizaresa. Później, trochę pracy miał nasz portero, który jednak jak zwykle spisywał się bezbłędnie. Do czasu... Iker skapitulował w 21 minucie, po strzale z rzutu wolnego, który wykonywał Baraja. Czego nam się nie udało, dokonali goście. Po stracie gola, jakby nigdy nic, Królewscy ponownie rzucili się do ataków. Dobrze jednak bronili się piłkarze Valencii. W 36 minucie pięknym podaniem do Raula popisał się Roberto Carlos. Nasz kapitan świetnie zachował się w polu karnym - bezbłędnie przyjął piłkę, obrócił się z nią i pewnym strzałem dał wyrównanie swojemu zespołowi. Radość madridistas nie trwała długo, bo zaledwie 120 sekund. Piłkę w polu karnym, dość pechowo, dotknął Sergio Ramos. Daudén Ibańez już po raz drugi w tym meczu podyktował rzut karny. Zidane powinien wziąć przykład z Davida Villi. Napastnik Valencii bezbłędnie wykorzystał jedenastkę, a jego zespół po raz drugi w meczu wysunął się na prowadzenie. Do przerwy wynik się nie zmienił, chociaż trzecią bramkę dla zespołu z Walencji strzelił Angulo - tyle, że ze spalonego.

Real mógł bardzo szybko objąć prowadzenie w meczu i nieco uspokoić swoją grę. Niestety, Zinédine Zidane nie wykorzystał rzutu karnego. Francuski pomocnik, który nie grał przez 3 tygodnie z powodu kontuzji, nadal nie prezentuje wysokiego poziomu gry. Królewscy bardzo chcieli wyrównać, a gdy to zrobili, zostali ponownie uciszeni przez piłkarzy Valencii. Krótko mówiąc: wiele sytuacji podbramkowych i widoczny brak Ronaldo.

Na drugą połowę obie jedenastki wyszły bez zmian. Po kilku akcjach Realu, groźnie zaatakowali goście. Szczególną aktywnością wyróżniał się Vicente. Młody Hiszpan szalał na lewym skrzydle i inicjował większość akcji Valencii. Wyraźnie nie radził z nim sobie dzisiejszy zastępca Salgado, Carlos Diogo. Najprościej takiego zawodnika zatrzymać faulem, ale grozi to żółtą kartką, o czym przekonał się prawy obrońca Realu. Więcej zagrożenia bez wątpienia stwarzali goście. Akcje Królewskich kończyły się zazwyczaj przed polem karnym przeciwnika - z trudem przychodziło naszym zawodnikom wejście w obręb szesnastki bramkarza Valencii. Jak zwykle, najbardziej do gry palił się Guti. Bez pardonu walczył o każdą piłkę, starał się wyprowadzać ataki. Robinho często dostawał dobre podania od kolegów, ale albo strzelał niecelnie, albo tracił piłkę. Ciekawe, kiedy na dobre zadomowi się w Hiszpanii... Trochę lepiej w drugiej odsłonie zaczął grać Zidane. Ale cóż z tego, skoro wyrównania w wykonaniu piłkarzy Realu widać nie było. Wyraźnie zaniepokoiło to Vanderleia Luxemburgo. Postanowił on wpuścić na boisko wychowanka klubu, Roberto Soldado, który zapewnił nam 3 punkty w konfrontacji z Olympiakosem. Zastąpił on Zidane’a, który już coraz mniej ma w sobie tej magii, geniuszu i dokładności. Już kilkanaście sekund po wejściu Roberto dostał dobre podanie od Gutiego, ale niestety zamiast w bramkę, trafił w jednego z obrońców. W międzyczasie Pablo Garcię zastąpił Gravesen. Piłkarze Realu bez przerwy atakowali, tymczasem przed szansą na swojego drugiego gola stanął David Villa. W sytuacji sam na sam najpierw minął Ikera Casillasa, a później strzelił do pustej bramki. Na nasze szczęście z interwencją zdążył Ramos. Thomas Gravesen zagrał w tym meczu tylko... 5 minut! W 81 minucie, w środku pola sfaulował Vicente, a sędzia sięgnął po czerwoną kartkę. Sędzia zawsze ma rację... Do końca spotkanie pozostało niewiele czasu, a nasz zespół musiał poradzić sobie w dziesiątkę. Warto zauważyć, że częstym bywalcem w polu karnym przeciwnika był Sergio Ramos. Niemal przy każdym rzucie wolnym, wykonywanym oczywiście przez Davida Beckhama, nasz obrońca szukał piłki i kilka razy strzelał głową, lecz niecelnie. W końcówce spotkania, przed stratą kolejnych bramek ratował nas Iker Casillas. I gdy wszyscy czekali już na gwizdek sędziego, ten (sędzia) przypomniał o sobie sam. Po faulu Raula na Vicente, David Beckham wdał się w dyskusję z arbitrem. Ten pokazał mu dwie żółte kartki, w rezultacie czerwoną. Mimo gry bez dwóch zawodników, piłkarze Realu dzielnie atakowali, ale nie zdołali strzelić tej, jakże upragnionej, bramki.

W pierwszej połowie, tak jak w meczu z Rosenborgiem Real miał wiele okazji, ale zabrakło skuteczności i szczęścia. W drugiej większe zagrożenie stwarzali piłkarze z Walencji, a piłkarze Blancos ambitnie, lecz bezskutecznie dążyli do wyrównania. Nie po raz pierwszy jedną z głównych ról odegrał arbiter spotkania, tym razem Daudén Ibańez. Jego decyzje zapewne poniosą za sobą lawinę spekulacji. Ale co się stało, to się nie odstanie. Real, po passie 6 zwycięstw z rzędu, przegrywa na własnym stadionie z Valencią. Mało tego. Przed kolejnym meczem zespół został osłabiony, ponieważ pauzować będą, dziś wyrzuceni z boiska, Gravesen i Beckham. Nastały ciężkie czasy dla Realu Madryt...

SKſADY:
Real Madryt:Casillas; Diogo, Sergio Ramos, Helguera, R. Carlos; Guti, Pablo Garcia (Gravesen 76'), Zidane (Soldado 72'); Robinho, Raúl
Valencia:Cańizares; Caneira, Ayala, Marchena, Moretti (Carboni 78'); Albelda, Baraja, Angulo, Vicente (Aurelio 94'); Villa, Aimar

STATYSTYKI:
Strzały (celne): 15 - 16 (4 - 6)
Rzuty rożne: 6 - 6
Interwencje bramkarzy: 6 - 8
Spalone: 4 - 4
Faule: 20 - 21
Posiadanie piłki: 50% - 50%

GOLE:
0:1 Baraja 21'
1:1 Raúl 36'
1:2 Villa 38'

: Pablo García, Angulo, Caneira, Albelda, Diogo, Guti, Beckham
: Grevesen, Beckham

Sędziował pan Daudén Ibańez.

Maylo przygotował klipy z bramkami z tego spotkania. Można je pobrać w ten sam sposób, co zawsze - klikając na piłeczki obok strzelców bramek

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!