Advertisement
Menu
/ lagalerna.com

Odriozola: Real Madryt jest Everestem futbolu

Wywiad z obrońcą

Hiszpan udzielił wywiadu portalowi La Galerna, w którym poruszył nie tylko tematy związane z obecnym sezonem, ale również wypowiadał się na inne tematy.

Ktoś, kto dobrze cię zna, opisał cię w następujący sposób na portalu La Galerna: „Elektryczność i szybkość. Te dwa słowa definiują Álvaro Odriozolę na boisku i poza nim. Nie przypominam sobie bardziej błyskawicznej kariery niż jego. Najkrótszy dystans, który łączy dwa punkty w świecie futbolu, jest linią wyrysowaną przez Odriozolę”. Czujesz się dobrze opisany tymi słowami?
Przede wszystkim czuję dumę, że ktoś w ten sposób mnie opisał.

Później ci powiem, kto jest autorem…
Nie trzeba, wyobrażam sobie (śmiech). Jednak ja zawsze powtarzam, że ostatnie dwa lata były niczym sen, niczym filmowa historia.

Ponieważ ty dwa lata temu broniłeś barw Sanse w Segunda División B.
Dokładnie, dwa lata i dwa miesiące temu. Dlatego znajdowałem się na rozdrożu między futbolem a studiami. Planowałem poważne podejście do studiów, żeby zostać pilotem.

Co ty mówisz?! Komercyjnym czy wojskowym?
Komercyjnym. Myślałem o tym. Miałem za sobą trzy lata w rezerwach bez jakiejkolwiek szansy mimo dobrej gry. Jednak Carlos Martínez i Joseba Zaldua doznali kontuzji i przez ten zbieg okoliczności zadebiutowałem w Realu Sociedad 16 stycznia 2017 roku pod wodzą Eusebio Sacristána. Dwa mecze później wystawił mnie w podstawowym składzie i obdarzył dużym zaufaniem. I stamtąd przeszedłem do Realu Madryt w kolejnym sezonie. To niczym scenariusz filmowy z Hollywood. Jest tak jak powiedziałem na prezentacji: przyszedłem do Disneya i patrzę na wszystko jak dziecko spoglądające na Myszkę Miki. Do tego moim trenerem został Zinédine Zidane, co więcej mogę powiedzieć. Real Madryt jest Everestem futbolu. W świecie piłki nożnej nie ma niczego większego niż Real Madryt, chociaż oczywiście ciągle kocham Real Sociedad. Real Madryt jest najwyższym szczytem. Jednak osiągnięciem nie jest dotarcie tutaj, ale utrzymanie się tu. To skomplikowane, ponieważ na Evereście jest bardzo zimno (śmiech), ale pracujemy, żeby być tutaj przez wiele lat.

Dobra metafora z tym zimnem. Kiedy można je odczuć?
Traktowanie przez innych ludzi jest niesamowicie ciepłe. Zarówno jeśli chodzi o kibiców, jak i o osoby z klubu. Zimnem są wymagania, które, jak wiemy, są ogromne.

Wspomniałeś wcześniej, kto jest twoim trenerem. Widzieliśmy twoje zdjęcie z dzieciństwa z piłką z napisem „Zidane”…
Mając osiem czy dziewięć lat, przyjaciele mojej matki zaprosili nas na Bernabéu, to był mój pierwszy raz. Ci przyjaciele podarowali mi piłkę mojego idola – Zidane’a. Uwielbiałem oglądać jego grę, a teraz on jest moim trenerem. Filmowy scenariusz dalej trwa!

Można zatem powiedzieć, że jesteś madridistą od dziecka, tak?
Jestem z San Sebastián i zawsze kibicowałem Realowi Sociedad. Jednak lubiłem historię i, czytając dużo, dowiedziałem się, że Real Madryt zawsze bardzo dobrze się zachowywał wobec Realu Sociedad. Na stulecie naszego klubu, Real Madryt przyjechał zagrać całkowicie za darmo. Nigdy tego nie zapomnę, ponieważ byłem wtedy podawaczem piłek (śmiech). Z tego powodu zawsze darzyłem Real Madryt sympatią. Z tego powodu i dlatego, że grał tam Zidane, który był moim idolem. Kiedy poszedłem pierwszy raz na Bernabéu, mój podziw wobec Realu Madryt wzrósł. Kto by wtedy mógł powiedzieć, że tutaj zagram. Nie mogę być bardziej zadowolony.

Kiedy trafiła się okazja na transfer do Realu Madryt, miałeś inne oferty na stole?
Tak, ale wszystko było dla mnie jasne. Żebym odszedł z Realu Sociedad, to musiała być oferta właśnie z Realu Madryt, a nie z jakiegokolwiek innego klubu.

Jesteś jednym z dowodów na dobre relacje utrzymujące się między tymi dwoma klubami. Zgadzasz się z taką interpretacją?
Oczywiście. Oba kluby łączy niesamowita relacja od zawsze. Dzięki temu udało się przeprowadzić transfer i wszystko poszło łatwo. To moje dwa kluby. W Kraju Basków jest wielu madridistas, przede wszystkim w Gipuzkoi.

Ten sam dziennikarz, którego wcześniej wspominałem, na poziomie osobistym opisuje cię jako normalnego chłopaka, który kultywuje klasyczny wizerunek i który kocha swoją stajnię w Lasarte. Zgadzasz się z tym?
Tak, uważam się za normalną osobę. Mam taką zasadę, że najpierw znajduje się dana osoba, a dopiero później fakt, czy jest piłkarzem. Nikt nie może czuć się lepszy od innych, ponieważ jest sławny czy ma więcej pieniędzy. Tak jak mówisz, moją pasją są konie, a konkretniej wyścigi. Od małego byłem uczony jazdy konnej i natychmiast się zakochałem w tym świecie. Teraz mogę sobie pozwolić na posiadanie koni, co uwielbiam, i w ten sposób rozwijam moje główne hobby. Wychodzi mi to na dobre, ponieważ mogę się trochę odłączyć od futbolu.

To jest twoje schronienie, kiedy na Evereście jest bardzo zimno?
Dokładnie. W futbol jest ogromna presja, żyjemy na krawędzi. Człowiek potrzebuje czasami ucieczki, a moją jest moja stajnia.

Sergio Ramos również ma takie zainteresowania. Dużo między sobą rozmawiacie o koniach?
Tak. On ma klasyczne andaluzyjskie konie, czysta hiszpańska krew. Na północy popularniejsze są bardziej konie wyścigowe. Jednak pasja jest ta sama – konie. Wiele o tym rozmawiamy.

Co zrobiłeś, kiedy Ramos strzelił tamtego gola w Lizbonie, który pomógł zdobyć La Décimę?
Pamiętam, jakby to było wczoraj. Oglądałem ten mecz z bratem i ojcem, który tak jak ja kibicuje Realowi Sociedad i bardzo podziwia Real Madryt. To było szaleństwo. Eksplozja radości.

Kto by pomyślał, że pewnego dnia Ramos będzie twoim kapitanem.
Dokładnie. Powiedziałem to samemu Sergio. Mam z nim zdjęcie zrobione na lotnisku w Miami, kiedy byłem jeszcze dzieckiem. To było typowe zdjęcie fana z idolem. Niedawno mu ją pokazałem.

To ciekawe. Jego gol z Lizbony jest twoim ulubionym momentem z kibicowania Realowi Madryt?
Myślę, że tak. Chociaż również, mimo że byłem wtedy jeszcze bardzo młody, wolej Zidane’a.

Mówiłeś wcześniej, że twoim piłkarskim idolem jest właśnie Zidane. Kto jest twoim idolem na poziomie osobistym?
Jestem zwolennikiem szukania wzorców wśród najbliższych. Mam babcię ze strony matki, którą darzę wyjątkowym uczuciem. Jej mąż, a mój dziadek, zmarł, kiedy miałem cztery lata i ona opiekowała się rodziną. Zawsze gotowała dla wszystkich swoich dzieci i wnuków, zawsze się o wszystkich troszczyła. Jest osobą, którą najbardziej podziwiam.

Uważasz się za bardzo rodzinną osobę?
Zdecydowanie. Rodzina jest czymś najważniejszym w życiu, obok przyjaciół, którzy są rodziną, jaką każdy może sobie wybrać.

Wydajesz się tak normalną osobą, że, paradoksalnie, jest to niemal anomalią w świecie futbolu, gdzie dominuje ekscentryzm. Ile masz tatuaży?
Żadnego.

Żadnego?
Nie podobają mi się, nie pociąga mnie ten świat.

Ale nawet Kroos ma tatuaże!
I ja to całkowicie szanuję. Są nawet takie tatuaże, które uważam, że komuś pasują. Jednak to nie dla mnie, ja jestem bardziej klasyczny, chociaż czasami mniej niż mogłoby się wydawać. Jesteśmy w końcu młodzi i jeśli nie robić czegoś ekstrawaganckiego teraz, to kiedy?

Wracając do tematów piłkarskich, jak oceniłbyś ten sezon, który zbliża się do końca?
Na poziomie drużynowym to był skomplikowany sezon, każdy to widzi. Mieliśmy trzech trenerów. Pod względem osobistym nauczyłem się całego ogromu rzeczy. To jest poziom zaawansowany. Nauczyłem się dużo z dobrych chwil i wyciągnąłem wnioski z tych złych.

Dla ciebie ten sezon był nietypowy. Albo grałeś w podstawowym składzie, albo lądowałeś na trybunach, praktycznie z pominięciem ławki rezerwowych. Jak się zachować w takiej sytuacji?
To prawda, że jest to nieco dziwne, ale na tym poziomie wszyscy jesteśmy na to przygotowani. Wolę do tego podchodzić jak do anegdoty. Pracuję, żeby wywalczyć sobie miejsce w podstawowym składzie, ale ostateczną decyzję podejmuje trener. Jeśli mam zagrać całe spotkanie, a w następnym wylądować na trybunach? Może nie jest to normą, ale podchodziłem do tego w najlepszy możliwy sposób – pracując jeszcze ciężej.

Jeśli chodzi o drużynę, to z perspektywy kibica ten sezon był frustrujący i rozczarowujący. Były pewne przejawy przebudzenia (mecz z Romą na Bernabéu czy z Atlético na Wanda Metropolitano), ale to nie wypaliło…
Zgadzam się. To było niczym kolejka górska. Najważniejsze są autokrytyka i wyciągnięcie wniosków. W tym klubie wiele się można nauczyć. Jeden sezon w Realu Madryt jest niczym trzy sezony w innym klubie. Tygodnie są miesiącami.

Czy na to, że liga jest już praktycznie wygrana przez Barcelonę miał wpływ aspekt sędziowski? Od momentu niepodyktowanego karnego na Viníciusie właśnie w meczu z Realem Sociedad, przez kilka kolejek pojawiły się poważne błędy arbitrów, które albo szkodziły Realowi Madryt, albo pomagały podopiecznym Valverde…
To są tematy, w których każdy może wyrazić swoją opinię, ale mi nie wypada. Nie ma co szukać wymówek. Jeśli coś nie wyszło tak, jak się tego należało spodziewać, musimy patrzeć na siebie, żeby się poprawić, to wszystko.

Czego można oczekiwać od dziesięciu meczów, które pozostały do rozegrania?
Będąc realistami, sytuacja w lidze jest bardzo trudna, ale duma z noszenia koszulki Realu Madryt musi sprawić, że damy z siebie wszystko, tak jakby każdy mecz był finałem.

To jest niczym pretemporada, tylko dłuższa. Pojawia się okazja, żeby z dużym wyprzedzeniem wywalczyć sobie zaufanie trenera.
To prawda, że wszyscy dajemy z siebie 100 procent, żeby przekonać Zizou. Stanowi to część motywacji, by dobrze wypaść w tych ostatnich dziesięciu meczach. Nie tylko zresztą chodzi o spotkania, ale też o treningi.

Co najbardziej zwróciło twoją uwagę odnośnie Zidane’a w pierwszych dniach pracy?
Kiedy Zidane jest twoim trenerem, masz pewne wyobrażenia. Tak jak mówiłem, zawsze go podziwiałem. Cudownie było oglądać go w akcji. Jako trener najbardziej fascynuje mnie jego bliskość z zawodnikami. Myślę, że obecnie, kiedy w świecie futbolu praktycznie wszystko zostało już wymyślone, to jest najważniejsza rzecz, jaką trener może wnieść. Dzięki tej bliskości może sprawić, że wszyscy są bardzo zaangażowani.

Rozmawiał osobiście z tobą, żeby powiedzieć, czego od ciebie oczekuje?
Ostatnio właśnie z nim rozmawiałem na temat tego, co mu się we mnie podoba, ale również o moich słabych punktach. Zizou zawsze mówi ci prawdę i to jest bardzo cenione. To z perspektywy zawodnika. Dla kibice jego powrót oznacza odnowioną nadzieję, jest prawie niczym zdobycie tytułu. Jesteśmy bardzo zadowoleni.

Drużyna była zaskoczona powrotem Zidane’a?
Tak, zaskoczona. Jednak wydaje mi się, że wszyscy uważali, że jeśli Real Madryt do niego zadzwoni, on nie będzie mógł odmówić, ponieważ jest wielkim madridistą.

Mówiąc o zawodnikach, którzy wyróżniają się estetyką. Krótko po przyjściu powiedziałeś, że byłeś „zakochany” w Karimie…
Tak, niektórzy źle to zrozumieli (śmiech). Zawsze byłem jego zwolennikiem.

Jednak ma swoich krytyków. Co byś im powiedział, żeby ich przekonać do Benzemy?
Ten, kto zna się na piłce, rozumie, że Karim jest najlepszą „dziewiątką” i najlepszą „dziesiątką” na świecie. Z całym szacunkiem dla Luki, który jest najlepszą „dziesiątką” na świecie. Jednak na pozycji „dziewiątki”/„dziesiątki” Karim jest najlepszy. Napędza grę Realu Madryt, generuje tyle futbolu… Wynalazł swoją pozycję.

Jedynie Firmino można do niego porównać.
Tak, ale to nie ma znaczenia. Oglądając treningi, Karim ze wszystkich najbardziej zaskoczył mnie technicznymi umiejętnościami.

Zawsze byłeś też fanem Isco, prawda? Już w 2012 roku pisałeś tweety, w których go chwaliłeś.
Po mistrzostwach Europy do lat 21, które wygrał, zacząłem go podziwiać. Jego występ był niesamowity i wtedy zakochałem się w jego grze. On robi rzeczy, które tylko on jest w stanie zrobić, dlatego nazywamy go „magikiem”. Dzielenie z nim drużyny jest kolejnym epizodem w tym scenariuszu filmowym.

Jak on się czuje teraz? Jeśli ten sezon był zły dla wszystkich, to dla niego wyjątkowo…
Ma się dobrze. W meczu z Celtą Vigo strzelił gola, na którego zasługiwał. Jesteśmy z niego zadowoleni.

Jak daleko może zajść Vinícius?
Gdzie tylko zechce ze względu na swoje umiejętności i ambicję. Sprowadzili go na Bernabéu w wieku osiemnastu lat i myślisz sobie: „Ten chłopak pożre świat”. Bardzo wiele nam dał w tym sezonie. To dobra wiadomość w tym trudnym sezonie.

Ze względu na trudne relacje pod koniec poprzedniego sezonu, mówiło się, że Bale może być jednym z najbardziej poszkodowanych przyjściem Zidane’a. Jak to widzisz?
Bale ma się bardzo dobrze. Z Celtą rozegrał znakomity mecz. Ciężko pracował i jest zmotywowany. Doskonale zna hiszpański, ale wstydzi się go używać, co wydaje mi się normalne.

Mówi po hiszpańsku wbrew powszechnej opinii?
Tak, w zupełności. Ja z nim rozmawiam po hiszpańsku i po angielsku, bez różnicy. Widzę, że jego zaangażowanie w klubie jest całkowite. Jest wielkim madridistą i dał klubowi bardzo wiele. Jako kibic Realu Madryt zawsze go niesamowicie doceniałem, właśnie ze względu na te rzeczy, które dał klubowi. Jest znakomitym zawodnikiem, nawet nie muszę tego mówić. Ta szybkość, ta siła i skuteczność pod bramką… Bardzo mi się podoba jego gra.

Zatrzymują go tylko kontuzje. Czasami niemal obarcza się go za to winą…
To prawda, kontuzje nie wybierają. Niektórzy zawodnicy są na nie bardziej narażeni, inni mniej… Jednak on niesamowicie pracuje na siłowni i bardzo o siebie dba.

Ty również jesteś wybuchowym zawodnikiem i dlatego jesteś narażony na kontuzje, lecz tobie dopisuje pod tym względem szczęście.
Ja również bardzo o siebie dbam. Jestem bardzo wybuchowy i dużo biegam w każdym meczu, więc muszę na siebie szczególnie uważać. Dbam o odpoczynek i odpowiednie odżywanie…

Masz jakąś specjalną dietę, tak jak dla przykładu Marcos Llorente?
Oczywiście, żadnych sklepowych wypieków czy napojów gazowanych. Podstawą są warzywa, węglowodany przed meczami i dużo wody.

„Nie wierzę, że Odriozola nie gra w podstawowym składzie”, śpiewają w piosence grupy Carolina Durante
Ciarki (śmiech)! Skontaktowali się ze mną przed wypuszczeniem tej piosenki, żeby poznać moje zdanie. Nie znałem ich. „Co myślisz o tym, że zrobiliśmy taką piosenkę?”. Odpowiedziałem, że wydaje mi się fenomenalna, ponieważ stawia mnie w dobrym świetle. Teraz jesteśmy w ciągłym kontakcie. Zaprosili mnie na kilka koncertów. Niestety, do tej pory nie mogłem na któryś pójść. Jednak chcę to zrobić, żeby zaśpiewać moją piosenkę.

Dobrze śpiewasz?
Nie.

Nie musisz śpiewać jak Freddie Mercury…
To prawda, łatwo jest śpiewać, ale dla mnie nie, ponieważ jestem beznadziejny.

Ostatecznie dzieje się tak jak w piosence, że nie wiesz, czemu nie grasz w podstawowym składzie?
Ja jestem zadowolony ze swoich statystyk. Zagrałem w dziewiętnastu meczach, strzeliłem jednego gola i miałem osiem asyst. Jednak piłkarz zawsze chce grać więcej. Trzeba mieć tę ambicję.

Szczególnie że rywalizujesz o miejsce w składzie z zawodnikiem, którego sam chwaliłeś wiele razy, zaczynając od dnia swojej prezentacji.
Dani jest piłkarzem, na którym zawsze się wzorowałem. Jest przykładem jak się rozwijać jako prawy obrońca. Wiele ze sobą rozmawiamy. Traktuje mnie bardzo dobrze.

Ciągle myślę o tej rewelacji, którą nam zdradziłeś na początku rozmowy. W alternatywnej rzeczywistości nie rozmawialibyśmy z tobą, ponieważ studiowałbyś, żeby zostać pilotem.
Tak, takie jest życie, prawda? Jednak teraz też studiuję. Krok po kroku robię zdalne kursy…

Tego też nie wiedzieliśmy. Z pewnością nie jest to powszechne w piłkarskich drużynach.
Hmm, teraz nie przypominam sobie, żeby ktoś coś studiował. To jest trudne, ponieważ wymagania związane z obecnością w Realu Madryt bardzo komplikują poświęcanie uwagi innym rzeczom. Ogólnie futbol tego nie ułatwia. Nie ma wielu takich zawodników jak Luca Sangali, który studiował, żeby zostać inżynierem. Wyobraź to sobie.

Wiemy, że to twój dobry przyjaciel i że w dzieciństwie graliście razem w piłkę plażową. Jak on się czuje (Sangali doznał niewielkiego udaru pod koniec zeszłego roku)?
Na szczęście, czuje się bardzo dobrze. Tak, jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Nie tylko graliśmy, ale byliśmy mistrzami piłki plażowej w piątej i szóstej klasie. Dzięki Bogu ma się dobrze, bez następstw.

Bardzo się cieszymy. Rozmawialiśmy o adaptacji w Realu Madryt, ale nie w Madrycie, mieście. Jak to przebiegło?
Fantastycznie. Trudno nie być zadowolonym w Madrycie z tą pogodą, ludźmi, możliwościami wypoczynku i kulturą tego miasta.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!