Advertisement
Menu

Pierwszy dzień reszty sezonu

Zapowiedź pucharowego Klasyku

– 10, 11, 12, 13... To może powiedzcie teraz co tam u Manolasa, wszystko dobrze?

– Gdybyście choć raz trafili na nas, dziś uczylibyście się liczyć do dziesięciu.

– Czekaliśmy parę razy w półfinale, ale chyba mieliście ważniejsze sprawy na głowie.

– To może w przyszłym sezonie ligowym pogramy dłużej niż do stycznia?

– Moglibyśmy nie startować w rozgrywkach jeszcze przez osiem lat, a i tak byście nas nie przegonili w liczbie mistrzostw.

– Zauważyliście w ogóle, że od czasu, kiedy ostatni raz wygraliście Copa del Rey zdążył się zmienić Król?

– A czy za jego panowania Bartra zdążył już dogonić Bale'a?

– Słyszeliśmy, że leczycie się u Doktora Oetkera.

– Wy natomiast podobno gotujecie parówki w czajniku elektrycznym.

Starcia Realu Madryt i Barcelony nawet w przypadku najbardziej spokojnych i opanowanych jednostek potrafią budzić pierwotne instynkty i wydobywać najskrytsze pokłady szczerej złośliwości. Istnieje kilka nieskończoności argumentów stanowiących o wyższości jednych nad drugimi, z których połowa – raz jedna, raz druga, w zależności od preferowanej opcji – kompletnie się nie broni.

Dzisiejsze rewanżowe starcie półfinału Pucharu Króla jest wyjątkową okazją ku temu, by listę przekomarzanek uzupełnić o dodatkowych kilka milionów godnych zapamiętania sentencji kierowanych do siebie przez obie strony. Stawka wieczornego boju jest bowiem bardzo wysoka – po pierwsze awans do finału rozgrywek, po drugie – udowodnienie wyższości nad odwiecznym rywalem i, w przeciwieństwie do zmagań w lidze, niepozostawienie mu już żadnej szansy na uratowanie sytuacji. Możemy śmiało stwierdzić, że od 21:00 na Santiago Bernabéu będziemy świadkami pierwszego dnia reszty tego sezonu.

1:1 z pierwszego meczu to wynik budzący w nas wyjątkowo dziwne odczucia. Z jednej strony bowiem udało nam się wywieźć z niezwykle trudnego terenu rezultat, który przed wieczornym rewanżem daje nam minimalną przewagę. Z drugiej natomiast musiał pozostawić on w nas pewien niedosyt. Zwłaszcza w pierwszej połowie mogliśmy przecież pokusić się o więcej, ale szczególnie Viníciusowi zabrakło nieco chłodniejszej głowy przy podejmowaniu właściwych decyzji. Również stracona bramka należała do tych, które mają pełne prawo wywoływać silną irytację. Podobny ping pong połączony z festiwalem błędów w defensywie nie powinien mieć przecież racji bytu w futbolu na tym poziomie.

Cóż, trzeba jednak brać życie takim, jakie jest i zrobić wszystko, by remis z Barcelony w efekcie okazał się dla nas wystarczającą zdobyczą. Faktem jest, że Katalończycy w ostatnich latach nie pozwalają dotknąć nikomu krajowego pucharu – cztery triumfy z rzędu w tych rozgrywkach muszą robić wrażenie. Faktem też jest jednak, że Blaugranie sprawy nie wychodziły już tak dobrze, gdy na jej drodze stawał Real Madryt.

To właśnie Królewscy są ostatnią drużyną, która potrafiła zakończyć marzenia Barcelony o zdobyciu Copa del Rey. Najpierw w sezonie 2012/13 ekipie José Mourinho udało się wyeliminować odwiecznego rywala w półfinale (1:1 na Bernabéu i 3:1 na Camp Nou), rok później zaś – już za kadencji Carlo Ancelottiego – zwyciężyliśmy w finale na Estadio Mestalla po pamiętnym rajdzie Garetha Bale'a w końcówce spotkania. Zdajemy sobie sprawę, że wydarzenia sprzed tylu lat można już zaliczać do futbolowej prehistorii. Tym niemniej wszyscy doskonale wiemy także, jak bardzo Real Madryt potrafi rosnąć w dwumeczach, w konfrontacjach, gdy nie można machnąć ręką i powiedzieć sobie „trudno, nic nie szkodzi, jutro się odrobi”.

Sprawa jest prosta – dziś albo zostajemy w grze i pod koniec maja jedziemy na Benito Villamarín, albo odpadamy, staramy się jakoś pozbierać i walczymy dalej o to, co nam jeszcze pozostanie. Ryszard Waldemar Andrzejewski powiedział kiedyś, że kocha hip hop i ten hip hop nienawidzi. My z kolei zarówno kochamy, jak i nienawidzimy takie mecze, jak ten. Z jednej strony wyobrażasz sobie niebywałą satysfakcję w razie awansu, z drugiej jednak wiesz, jaki ból czeka cię w przypadku niepowodzenia.

Przepis na sukces jest tylko jeden – Real Madryt musi dziś zagrać tak, jak robił to w minionych sezonach w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Bo choć do pewnego momentu krajowy puchar jest tylko krajowym pucharem, to jednak w starciach z Barceloną trofeum to staje się krajowym pucharem.

Real nie jest faworytem bukmacherów w dzisiejszym meczu, analitycy TOTALbet wyznaczyli kurs na wygraną Królewskich na 2.75, podczas gdy współczynnik na Barcelonę wynosi 2.40. Remis można obstawiać z kursem 3.80. Większość graczy TOTALbet – bo aż 80% – stawia na gości, 16% typuje wygraną Realu, a tylko 4% przewiduje remis. Wiadomo jednak, za czyje wygrane kupony trzymamy kciuki.

Początek meczu o godzinie 21:00. Można go obejrzeć na Eleven Sports 1 na platformie Player.pl.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!