Advertisement
Menu

20. kolejka: Real wraca do żywych, Barcelona utrzymuje dystans

Co działo się na hiszpańskich boiskach?

20. kolejka Primera División przyniosła ze sobą wiele emocji, szczególnie tych pozytywnych, jeśli mówimy o kibicach Realu Madryt i nieco kontrowersji. Kilkukrotnie hiszpańscy sędziowie postanowili być głównymi aktorami widowiska na Półwyspie Iberyjskim, ale przecież nie urodziliśmy się wczoraj i takie sytuacje nikogo nie dziwią.

Zacznijmy od czołówki, a więc Deportivo Alavés, które jeszcze niedawno było rywalem Królewskich o miejsce w tabeli. Otóż zawodnikom z Kraju Basków najwyraźniej zrobiło się głupio, że zajmują tak wysoką lokatę, a że są to skromne chłopaki, to po wyjazdowym remisie z Gironą wyłapali 0:4 z Getafe, spadając na piąte miejsce.

Real Madryt, wiedząc, że ze strony ekipy z Mendizorrozy nic już im nie grozi (jakkolwiek absurdalnie i śmiesznie by to brzmiało), mógł się ze spokojną głową skupić na przeskoczeniu Sevilli, która to pojawiła się na Bernabéu. Trzeba przyznać, że był to najlepszy mecz podopiecznych Solariego od wielu miesięcy i Los Blancos nie dali żadnych szans Andaluzyjczykom, wygrywając 2:0. Piękna bramka Casemiro i gwóźdź do trumny w wykonaniu Modricia tylko potwierdziły to, co oglądaliśmy przez 90 minut – pełną dominację Realu Madryt, który melduje się na trzeciej pozycji.

Następne w kolejce było Atlético, a rywalem podopiecznych Cholo była dramatycznie słaba Huesca. Beniaminkowi nie pomogło nawet ściągnięcie Enrica Gallego, najlepszego strzelca Segundy. Na dobrą sprawę można jednak powiedzieć, że przegrali oni na własne życzenie. Atleti wcale nie zaprezentowało się jakoś doskonale, a po pierwszych dwudziestu minutach powinno być już 3:0 dla Hueski, której zawodnicy najpierw trafili w słupek, a potem dwukrotnie zmarnowali sytuacje sam na sam. Na ich usprawiedliwienie można powiedzieć tylko, że nad El Alcoraz wisiała gęsta mgła, a trener poprzedniego wieczora włączył im horror na podstawie powieści Stephena Kinga. Trzy punkty trafiają więc na konto Colchoneros.

W międzyczasie Real Betis pokonał w niezwykle emocjonującym meczu Gironę i niedzielnym wieczorem mogliśmy przenieść się na Camp Nou. Tam Leo Messi zaczął mecz z Leganés na ławce, ale w pierwszym składzie pojawił się Ousmane Dembélé. To właśnie Francuz był motorem napędowym Barcelony i strzelił pierwszego gola, jednak w drugiej połowie złapał nieciekawie wyglądającą kontuzję i musiał opuścić boisko. Chwilę wcześniej Leganés wyrównało, więc Valverde stwierdził, że woli jednak nie tracić punktów i wpuścił Leo Messiego. Argentyńczyk najpierw oddał strzał, po którym bramkę i bramkarza strzelił Luis Suárez, by potem w doliczonym czasie gry samemu dopisać sobie gola.

W pierwszej z tych sytuacji można było mieć jednak dość spore wątpliwości co do prawidłowości bramki Urugwajczyka, który dość mocno sponiewierał Cuéllara i choć powtórki pokazywały, że pierwszy piłkę dotknął właśnie bramkarz Leganés, arbiter uznał to trafienie. Oczywiście Pichu z pewnością mu w tym pomógł, nie łapiąc pewnie futbolówki, ale z drugiej strony takie zachowanie wymusił na nim atak Suáreza. Chwilę później golkiper zrewanżował się napastnikowi Blaugrany, popychając go w polu karnym, co było stanowczo niesportowym zachowaniem i mogło się dla ekipy Ogórków skończyć nieprzyjemnie. Końcowy gwizdek oznaczał jednak, że trzy punkty dopisuje sobie Barcelona i utrzymuje dystans nad Realem i Atlético, choć widać gołym okiem, że taka gra podopiecznych Solariego, jak przeciwko Sevilli, daje jeszcze nadzieję na remontadę.

Wybrane mecze 21. kolejki La Ligi:
26 stycznia, sobota, 13:00 – Sevilla vs Levante
26 stycznia, sobota, 16:15 – Atlético vs Getafe
26 stycznia, sobota, 20:45 – Valencia vs Villarreal
27 stycznia, niedziela, 16:15 – Girona vs Barcelona
27 stycznia, niedziela, 20:45 – Espanyol vs Real Madryt

Górna część tabeli La Ligi 2018/19
Lp. DrużynaMeczeBramkiPunkty
1. FC Barcelona 20 56:21 46
2. Atlético Madryt 20 30:13 41
3. Real Madryt 20 30:24 36
4. Sevilla FC 20 31:22 33
5. Deportivo Alavés 20 22:23 32
6. Getafe CF 20 25:16 31

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!