Reguilón: Marcelo to wzór, nie podzielam krytykowania go

Sergio Reguilón po meczu pucharowym z Leganés pojawił się w strefie mieszanej. Przedstawiamy wypowiedzi Hiszpana dla dziennikarzy radiowych i telewizyjnych.

– Czuję się świetnie, szczególnie dzięki zwycięstwu. Bardzo ważne w takich dwumeczach jest zachowanie u siebie czystego konta i gdy tracisz takiego gola, ma on potem podwójne znaczenie. Jesteśmy więc bardzo zadowoleni z tego wyniku.

– Trener kazał zachować nam cierpliwość, spokojnie rozgrywając i szukając szansy na nadanie akcji wertykalności. Czuliśmy się dobrze i wiedzieliśmy, że w końcu wykorzystamy jakiś błąd rywala. Drużyna zagrała świetnie w ataku i obronie.

- Czy czuję się na siłach, by odebrać miejsce Marcelo? Czuję się na siłach, by codziennie pracować i robić to, co zechce trener. Czuję się dobrze i staram się dawać z siebie maksa, gdy wychodzę na boisko. O wstawieniu mnie decyduje jednak Solari i ja nie wchodzę w jego decyzje.

– Widzę, że dobry moment na wygryzienie Marcelo? Nie patrzę na to. Widzę za to ambicję u każdego, by grać w każdym meczu, bo tu wszyscy są wielkimi profesjonalistami. Wszyscy piłkarze chcą grać, ale decyzje podejmuje trener. Ja dopiero wchodzę do tego zespołu jako canterano i to na pewno nie są kwestie do komentowania dla mnie.

– Krytykowanie Marcelo jest poprawne? Nie wiem... To chyba nie jest pytanie do mnie [śmiech]. Czy podzielam tę krytykę? W ogóle, chyba oszaleliście, że podzielam takie opinie [śmiech]. Dla mnie Marcelo to wzór i trzeba czerpać z tego, kim jest i kim tu był. Byłem jego największym fanem od małego i pracowanie z nim każdego dnia to coś fantastycznego.

– Granie na skrzydle z Viníciusem? Świetnie się z nim gra: dajesz mu piłkę i niech wymyśla akcję [śmiech]. To młody chłopak, który może nam dawać bardzo dużo i to właśnie robi.

– Frekwencja na Santiago Bernabéu? Mecz o 21:30 w takiej temperaturze… Nie, żartuję [śmiech]. To zależy od meczów i sytuacji. Rozumiemy, że ludzie nie przychodzą z różnych powodów, chociaż my wolelibyśmy, żebyśmy wszyscy byli zjednoczeni. Kibice na kończu zawsze mają rację.