Advertisement
Menu

Krótki powiew świeżości

Real Madryt wygrał z Valencią

Nikt nie spodziewał się dziś perfekcji i jej nie było. Po bardzo dobrej pierwszej połowie meczu z Valencią Real Madryt wyraźnie opadł z sił, ale dowiózł zwycięstwo do końca. Mimo wszystko Królewskim należą się dziś pochwały, przede wszystkim za to, co na murawie działo się przed przerwą. Królewscy wygrali 2:0 po golach Wassa (samobój) i Lucasa Vázqueza, w pewien sposób zmazując plamę po blamażu z Eibarem.

Za pierwszą połowę można Los Blancos niemal wyłącznie chwalić. Obrona i pomoc nieźle funkcjonowały, a napastnicy pracowali w pressingu tak, jak wymagał od nich trener i kibice na Santiago Bernabéu. Brawa należą się przede wszystkim Daniemu Carvajalowi. To dzięki jego pracy i dryblingowi Daniel Wass był zmuszony do błędu i pokonał swojego bramkarza. Łyżką dziegciu w beczce miodu była kreatywność pod bramką Nietoperzy w ataku pozycyjnym, jednak przede wszystkim jako drużyna Królewscy funkcjonowali bez zarzutu. Thibaut Courtois właściwie był bezrobotny, a atuty przeciwnika zostały całkowicie stłamszone.

W drugiej połowie drużyny zamieniły się rolami. To Valencia z większym powodzeniem znajdowała dziury w defensywie Realu Madryt i sprawiała niemałe problemy bramkarzowi Los Blancos. W dobrych sytuacjach mylili się jednak Gabriel Paulista czy Michy Batshuayi, a w odpowiednim momencie Królewscy zagrali tak, jak na dojrzałą drużynę przystało. Zabili mecz. Dani Carvajal popędził prawą flanką, w polu karnym Nietoperzy zrobiło się bardzo gorąco, a wreszcie piłkę do siatki po podaniu Karima Benzemy wcisnął Lucas Vázquez.

Ekipa Santiago Solariego miała dziś nieco szczęścia, ale też sama potrafiła temu szczęściu pomóc. Na wysokości zadania stanęli niemal wszyscy zawodnicy. Sergio Reguilón rozegrał kolejny poważny mecz, para stoperów uniknęła poważniejszych błędów, Thibaut Courtois uratował nas w sytuacji sam na sam, a wielkie, spektakularne zawody ma za sobą Dani Carvajal. Indywidualnie nikt nie zagrał poniżej pewnego poziomu, jednak przede wszystkim mogło podobać się to, że nie było miejsca na popisy, lecz przede wszystkim grał Real Madryt. Bez Carvajala zwycięstwo byłoby niemożliwe i to on zasługuje na największe pochwały.

Najważniejsze jest jednak to, że Królewscy odprawili groźnego przeciwnika, który na Bernabéu czuli się zdecydowanie zbyt komfortowo. Zadanie ułatwił gol samobójczy Daniela Wassa, jednak po trafieniu Duńczyka opanowali mecz. Stracili kontrolę po przerwie, dlatego trudno uznać powiew świeżości za inny niż tymczasowy. Zawodnicy zostawili jednak na boisku serducho, a to kibice przy Concha Espina docenią zawsze. To zasłużone zwycięstwo, choć spotkanie wcale nie było takie łatwe.

Real Madryt – Valencia CF 2:0 (1:0)
1:0 Wass 8' (gol samobójczy)
2:0 Lucas Vázquez 83' (asysta: Benzema)

Real Madryt: Courtois; Carvajal, Varane, Ramos, Reguilón; Modrić (71' Valverde), Llorente, Ceballos (80' Isco); Lucas Vázquez, Benzema, Bale (63' Asensio).
Valencia: Neto; Wass (68' Piccini), Garay, Gabriel Paulista, Gayá; Carlos Soler, Coquelin (68' Kondogbia), Parejo, Guedes; Gameiro (72' Batshuayi), Santi Mina.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!