Advertisement
Menu
/ Hugo / realmadrid.com

Przed meczem Puskás All Stars – Real Madryt

Sezon dla Realu Madryt zaczyna się już za dwa tygodnie....

Sezon dla Realu Madryt zaczyna się już za dwa tygodnie. Królewscy mają za sobą tournee po Azji i Stanach Zjednoczonych, a obecnie przebywają na zgrupowaniu w Austrii. Jutro podopieczni Vanderleia Luxemburgo rozegrają sparing z drużyną Ferenc Puskás All Stars i, paradoksalnie, będzie to pierwszy poważny sprawdzian podczas letnich przygotowań. Podczas gdy nasi najgroźniejsi przeciwnicy czyli Barcelona, Atlético i Valencia mają za sobą spotkania z drużynami conajmniej niezłymi i można na ich podstawie prognozować ich formę w nadchodzącym sezonie, Real męczył się i to dosłownie z zespołami pokroju ASK Trenkwalder czy Tokyo Verdy.

Przejdźmy już jednak do jutrzejszej potyczki. Mecz z węgierskimi gwiazdami jest szczególny z jednego powodu. Ten kraj bowiem wydał na świat jednego z najlepszych piłkarzy XX-wieku. Jak pewnie się domyślacie, chodzi o Ferenca Puskasa, któremu z pewnością należy się osobny akapit.

PUSKÃ?S, NAJWIĘKSZY GOLEADOR XX WIEKU

Przy takiej okazji trudno nie wspomnieć choć słowem o wielkim piłkarzu Realu Madryt, reprezentacji Węgier, Ferencu Puskasie, któremu to spotkanie właśnie będzie poświęcone. Mianem największego goleadora ochrzciła go IFFHS, znane stowarzyszenie znawców i statystyków futbolu.

Do Realu przychodził jednak w ciężkim czasie. W Madrycie pojawił się w 1958 roku, po dwuletnim bezrobociu, do którego zmusiła go władza w kraju (ale o tym za chwilę szerzej). Wydostał się stamtąd, wyjechał do Hiszpanii (jak mówiono, by podszkolić język hiszpański, który już przed przyjazdem na półwysep znał całkiem dobrze). Ludzie śmiali się z Santiago Bernabéu, że kontraktuje piłkarza z 12-kilogramową nadwagą. Niemal z miejsca Puskasa ochrzczono jako „Grubaska”, po jego późniejszych wyczynach z piłką przechrzczono Węgra na sympatycznego „Pancho”.

Ówczesny trener Realu, Luis Carniglia musiał z bliska poznać Pancho. Nie mógł się nadziwić swojemu pryncypałowi, że dopiął swego i sprowadził 31-letniego Puskasa z pokaźnym brzuchem. Carniglia nie chciał liczyć na Węgra, ze względu na jego posturę. Spotkał się z Bernabéu i Antonio Calderonem, właścicielami klubu i powiedział: „Co ja zrobię z tym człowiekiem?”. Ponoć obaj panowie odpowiedzieli zgodnie: „Postawić go na szpicy. To jest obowiązek Puskasa, by tam grać!”.
Przed rozpoczęciem ligi Puskás trenował tak zaciekle i intensywnie, by udowodnić wszystkim dokoła jak bardzo się mylili. Zgubił te 12 kilogramów (i wciąż sprawiał wrażenie tłustego… Taka fizjonomia)!

Pewnie nie zostałby w ogóle legendą Realu, gdyby nie jedno wydarzenie historyczne, ściśle związane z ówczesnym ustrojem panującym na wschodzie Europy. 4. października 1956. We Wiedniu, w czasie podróży do Bilbao (tam drużyna Puskasa Honved Budapeszt – wcześniej Kispest – miał zagrać w Pucharze Mistrzów z Athletic) drużyna dowiedziała się, że Budapeszt został zaatakowany przez ówczesny ZSRR. Puskás, podobnie jak cała ekipa Honvedu, dezerterowali. FIFA nałożyła na Pancho dwa lata sankcji, zakazu gry w piłkę. W tym czasie grał amatorsko w Europie i Ameryce, by nie stracić czucia futbolówki.

„Nie wróciłem do mojego kraju, bo w Budapeszcie chciałem być Węgrem” - powiedział Puskás trzy tygodnie po przyjeździe do Madrytu. Puskasa uznano winnym za całą tamtejszą dezercję i urządzono propagandę przeciwko niemu, przez co od tego czasu w kraju nie był mile widziany. Przez te dwa lata wyobcowania Puskás utrzymywał linię w La Riviera, we Włoszech, dopóki Santiago Bernabéu, z pomocą sekretarza Królewskich Emila Österreichera, wyciągnął Węgra z Półwyspu Apenińskiego i przeniósł na Iberyjski.

Po pierwszym treningu już w białych barwach Puskás pokazał swoją wielką klasę i boiskową inteligencję. Di Stéfano nie mógł wyjść z podziwu. Don Alfredo powiedział wtedy prasie: „On kontroluje piłkę lepiej lewą nogą, niż ja ręką!”. I właśnie to jego lewa noga była magiczną armatą Królewskich przez dziewięć kolejnych lat (1958-1967), kiedy Pancho grał w białym trykocie. 21. września 1958 zadebiutował w lidze hiszpańskiej przeciwko Sporting Gijón. Puskás strzelił wtedy pierwszego, drugiego i czwartego gola, dla Realu. Ukoronowaniem jego wspaniałego sezonu w nowych barwach był finał Pucharu Mistrzów przeciwko Eintrachtowi Frankfurt, wygrany 7:3. Cztery gole Puskasa usunęły w cień świetny występ Di Stéfano, który ustrzelił hat-tricka.

Pomimo zaawansowanego wieku, jak na piłkarza, Puskás nie zwalniał tempa. Zakończył karierę w Realu z dorobkiem 261 oficjalnych spotkań i, uwaga, aż 236 goli w tychże meczach! Nie dziwne, że nazwano go „Mister Gol”. Zdobywał pichichi cztery razy (trofeum dla najlepszego strzelca w Hiszpanii), pięć razy wygrywał z Realem ligę, raz Puchar Króla, trzy razy Puchar Mistrzów i raz Puchar Interkontynentalny. Jednak to jeszcze nic! W reprezentacji Węgier Puskás zagrał 84 razy, a strzelił, tu jeszcze raz uwaga, 83 gole! Po naturalizacji zagrał też cztery spotkania w reprezentacji Hiszpanii.
Bobby Carlton, były obrońca Manchester United powiedział po meczu przeciwko Królewskim, że „te typy to nie ludzie!”. Na świecie nie było defensywy, która potrafiłaby powstrzymać wielką piątkę: Kopa, Rial, Gento, Di Stéfano i Puskás.
W 1967 Pancho postanowił zakończyć karierę. Dwa lata później, 26. maja Real zorganizował Węgrowi uroczyste pożegnanie. Zaproszono drużynę Rapidu Wiedeń, która przegrała 4:2. Puskás, wyraźnie tego dnia wzruszony, z załzawionymi oczami, odebrał od Ministra Pracy, José Solisa medal za zasługi dla sportu. W 1997 roku Pancho otrzymał też Order Honoru.

Teraz nasz kochany Ferenc przeżywa najtrudniejsze momenty w życiu, przez swoją ciężką chorobę. Jednak ci, którzy mieli zaszczyt Go poznać, rozmawiać z nim, obcować, kochają Go. Tak w Madrycie, jak i na Węgrzech jest ikoną, żywą legendą. Dowodem niech będzie to, że Real, pomimo pieniężnych ofert rozegrania meczów w tym terminie zgodził się uhonorować swoją legendę i pomagać Pancho w chorobie. Z kolei Węgrzy tak kochają swojego „Mister Gola”, że stadion na którym odbędzie się mecz nosi jego imię…



Mimo dość wzniosłego charakteru tego spotkania, zawodnicy Realu raczej nie mają co liczyć na łatwe zwycięstwo. W składzie drużyny nazwanej na cześć Puskasa wystąpią bowiem najlepsi zawodnicy występujący w tamtejszej ekstraklasie i mecz z drużyną pokroju Królewskich z pewnością wyzwoli w nich dodatkowe siły. Trener Luxemburgo wystawi oczywiście najsilniejszy skład i będziemy mogli się przekonać, czy doniesienia hiszpańskiej prasy o wspaniałej współpracy Baptisty z Beckhamem i rekordach szybkościowych Ronaldo są prawdą, czy tylko podgrzaniem atmosfery przed startem rozgrywek. Jutrzejszy mecz to także poważny sprawdzian dla defensywy Realu. Para stoperów Pavón-Helguera raczej nie wzbudza strachu w szeregach rywali, ale Luxemburgo wierzy, że Ci dwaj zawodnicy poradzą sobie i zatrzymają każdy atak drużyny przeciwnej. Na szczęście, wspomagać ich będzie Thomas Gravesen, który mimo transferu Pablo Garcii utrzymał miejsce w składzie. To, co udało się Duńczykowi, wcale nie jest pewne w przypadku Raula. Mimo, iż kapitan Blancos jest ponoć “nietykalny”, po przyjściu Robinho może powędrować na ławkę rezerwowych. Na treningach prezentował się zadowalająco i jeśli tylko to przełoży się na formę meczową, to młody Brazylijczyk będzie musiał martwić się o miejsce w składzie. Wypada mieć nadzieję, że żywy symbol Realu Madryt potwierdzi swoją klasę i znakomitym występem zdoła przekonać do siebie trenera. Jest to niemal ostatnia okazja Hiszpana, gdyż do przybycia Robinho Real rozgra jeszcze tylko jedno spotkania w ramach Trofeo Bernabéu, które odbędzie się 23 sierpnia.

Inny nowy nabytek, Júlio Baptista będzie miał dopiero drugą okazję do zaprezentowania się fanom Królewskich. Brazylijczyk nie ukrywa, że jest bardzo podekscytowany.

- Wykonaliśmy sporo pracy w Irdning (miejsce zgrupowania – red.) i z pewnością będzie to widać w kolejnych meczach. To będzie moje drugie spotkanie i mam nadzieję zadebiutować jako goleador i wypróbować się w nowym założeniu, w którym Zidane ma wręcz nieograniczoną swobodę, a ja mogę grać tam, gdzie czuję się komfortowo – wyznał na łamach dziennika “Marca”.

Podsumowując, spotkanie z Puskás All Stars z punktu widzenia szkoleniowca i kibiców jest bardzo ważne, gdyż będziemy mogli obserwować grę Realu na tle naprawdę silnego rywala. Taki mecz jeszcze bardziej uwypukli słabe punkty drużyny i pokaże siłę ofensywną Królewskich, która przez niektórych, choć trochę na wyrost, porównywana jest z tą, którą Real dysponował w latach pięćdziesiątych XX-wieku, a jednym z głównych motorów napędowych był cichy bohater niedzielnego meczu – Ferenc Puskás.

Na zdjęciach: znany internacjonał, Lothar Matthaeus poprowadzi drużynę pod nazwą Puskás All Stars. Niżej legendarny Pancho. Na ostatnim zdjęciu stadion im. Ferenca Puskasa w Budapeszcie, gdzie rozegrany zostanie mecz

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!