Advertisement
Menu
/ marca.com

Kryzys, który dotyka wszystkich

Klub, trener, piłkarze – wina spada na wszystkich

Druga z rzędu porażka Realu Madryt. We wtorek w Moskwie po bramce w pierwszej minucie, wczoraj w Vitorii w ostatniej minucie. Prawie siedem godzin bez ani jednego trafienia. Ostatnie tygodnie są dla Julena Lopeteguiego wręcz katastrofalne. Jedynym, co jeszcze utrzymuje trenera przy życiu, jest nieregularny początek sezonu w wykonaniu Barcelony, która jeśli zdoła dzisiaj wygrać na Mestalla z Valencią, będzie miała tylko trzy punkty przewagi nad Realem Madryt.

Lopetegui powtarza, że trzeba zachować spokój, że to dopiero październik – to prawda. Ale nie można w spokoju obserwować tego, jak twój zespół przez 6 godzin i 49 minut nie potrafi zdobyć bramki, od czterech meczów nie potrafi odnieść zwycięstwa i notuje swoją czwartą porażkę w sezonie. Rozpoczynająca się jutro przerwa reprezentacyjna będzie się w Madrycie dłużyć jak nigdy. To kryzys, nie ma co do tego żadnych wątpliwości.

Fatalny początek sezonu w wykonaniu Realu Madryt jest efektem między innymi ruchów transferowych podczas ostatniego okienka. Nie ma już Cristiano Ronaldo, najlepszego strzelca w historii klubu, zawodnika, który miał średnią ponad jednej bramki na mecz, z którym każde spotkanie zaczynałeś od prowadzenia 1:0... „Słońca nie da się zasłonić palcem”, powiedział ostatnio Keylor Navas w odniesieniu do braku Portugalczyka. Klub w miejsce Cristiano nie sprowadził wyczekiwanego Neymara, a jedynie Mariano Díaza.

Kolejny sezon z rzędu Real Madryt tylko osłabia swój skład. Wystarczy wymienić kilka nazwisk, które na przestrzeni ostatnich lat opuściły stolicę Hiszpanii – Pepe, James Rodríguez, Álvaro Morata, Mateo Kovačić czy Cristiano Ronaldo. Lopetegui musi improwizować i wczoraj w Vitorii wobec urazów Karima Benzemy i Garetha Bale'a w drugiej połowie ofensywę Królewskich tworzyli Marco Asensio, Mariano i Vinícius Júnior.

Mimo to Lopetegui nie unika odpowiedzialności i całą winę za ostatnie wyniki bierze na siebie. Jego drużyna już przeszła do historii jako ta z drugą najdłuższą passą bez bramki czy z szóstą najgorszą średnią (17 bramek w 11 meczach). Porażkę w Moskwie można jeszcze było tłumaczyć nieskutecznością i pechem (trzy strzały w słupek lub poprzeczkę). Jednak wczoraj w Vitorii Królewscy nie potrafili sobie wypracować ani jednej okazji.

Oczywiście za postawę zespołu i wyniki odpowiada głównie trener, ale piłkarze na pewno nie mogą powiedzieć, że nie mają sobie nic do zarzucenia. Real Madryt był wczoraj do bólu przewidywalny. Zawodnicy Alavés przeczekali ospałe klepanie piłki przez rywala i zadali decydujący cios w ostatniej minucie. Królewscy nie zbliżali się nawet pod bramkę Fernando Pacheco, a co najgorsze madridistas mogli się takiego scenariusza spodziewać. Do tego wszystkiego urazów nabawili się w trakcie meczu Benzema i Bale, a na liście kontuzjowanych wciąż znajdują się Marcelo, Dani Carvajal i Isco.

Powodów jest wiele, ale fakty są takie, że Real Madryt jest w kryzysie. Lopeteguiemu zależałoby na tym, aby problemy te zacząć jak najszybciej rozwiązywać, a właśnie teraz rozpoczyna się dwutygodniowa przerwa reprezentacyjna. Na domiar złego już za trzy tygodnia wyjazd na Camp Nou, który będzie próbą ostateczną.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!