Advertisement
Menu

Wielki tydzień

Zapowiedź meczu Sevilla – Real Madryt

Leczenie kanałowe zęba bez znieczulenia. Rzucanie palenia. Kac po weselu z poprawinami. Uderzenie w środku nocy małym palcem stopy w kant szafki. Czekanie w kolejce do lekarza z otwartym złamaniem. Picie octu. Słuchanie w zapętleniu „Bumerangu” Ewy Farnej. Oglądanie powtórek „Klanu”. Śledzenie kampanii wyborczej kandydatów na radnych w Gminie Kosakowo.

Co łączy wszystkie te rzeczy poza tym, że nie kojarzą się one zbyt ekskluzywnie? Ano to, że w ostatnich latach wciąż są/byłyby one dla piłkarzy Realu Madryt dużo przyjemniejsze niż konieczność mierzenia się na Estadio Ramón Sánchez Pizjuán z Sevillą. Powiedzieć, że obiekt ten jest nam nieprzyjazny, to w gruncie rzeczy nic nie powiedzieć.

Z żadnym innym zespołem nie mamy tak słabego bilansu, biorąc pod uwagę 20 najświeższych wyjazdowych starć – ponieśliśmy tam 12 porażek, 2 razy wywoziliśmy remis i zaledwie 6 razy okazywaliśmy się lepsi. Ostatniego wygranego spotkania na Pizjuán należy szukać w końcówce sezonu 2014/15. Do haniebnej, trwającej niemal dwie dekady, passy bez zwycięstwa na Riazor co prawda jeszcze sporo brakuje, ale nie ma co się oszukiwać – i tak nie wygląda to zbyt fajnie.

Sevilla to klub, który na przestrzeni lat wyrobił sobie markę jednego z czołowych w Hiszpanii, a także zyskał spory szacunek na arenie międzynarodowej. Tak naprawdę – nie licząc Ligi Europy – Los Nervionenses cały czas brakuje jednak czegoś, by w końcu uwolnić pełnię potencjału. Niemal za każdym razem w chwilę po zachwytach coś się zacina. Jednego dnia oglądasz ich w akcji i jesteś przekonany, że z taką grą są zdolni osiągać wielkie rzeczy, nazajutrz zaś dopada ich jakiś absolutnie niezrozumiały kryzys, a mocarstwowe plany legną w gruzach. Od lat można odnieść wrażenie, że brakuje im jakiegoś magicznego składnika, który pozwoliłby im poważnie myśleć o ligowym podium i dokonaniu czegoś większego w Lidze Mistrzów.

W zeszłym sezonie Sevilla niemal do końca musiała bić się o awans do Ligi Europy. Ostatecznie misja zakończyła się powodzeniem – ekipa z południa Hiszpanii zajęła 7. miejsce w Primera División, wyprzedzając o trzy oczka Getafe. Warto w tym momencie przypomnieć, że w osiągnięciu celu naszym przeciwnikom wydatnie pomogła domowa wygrana z Realem Madryt w 34. kolejce. Sevilla pokonała nas 3:2 po dwóch golach Ben Yeddera i samobóju Sergio Ramosa. Dla Królewskich trafi natomiast Sergio Ramos, już do właściwej bramki, oraz Borja Mayoral. Co ciekawe, mimo bladego sezonu w lidze, w Champions League/Pucharze Europy Los Nervionenses potrafili po raz pierwszy od 60 lat zakwalifikować się do ćwierćfinału. W 1/8 udało się sensacyjnie wyeliminować Manchester United. W późniejszym dwumeczu z Bayernem choć komrpomitacji nie było (porażka 1:2 u siebie i 0:0 w Niemczech), to jednak wbrew temu, co mówią wyniki, od awansu do półfinału było bardzo daleko.

Obecne rozgrywki w wykonaniu Andaluzyjczyków zaczęły się od falstartu. Zespół przed sezonem przejął Pablo Machín, który w zeszłym roku trenował jedną z rewelacji ligi – Gironę. Jak na razie w Sevilli idzie mu tak sobie. W kwalifikacjach Ligi Europy jego drużyna zwyciężyła wszystkie mecze, a w pierwszej kolejce fazy grupowej pokonała pewnie 5:1 Liège. W lidze sytuacja nie ma się już jednak równie kolorowo. Dwa zwycięstwa (4:1 z Rayo i 6:2 z Levante), bezbramkowy remis z Villarrealem oraz porażka 0:2 z Getafe i szczególnie bolesna przegrana 0:1 w derbach Sewilli dają naszym rywalom na ten moment 11 lokatę. Jakkolwiek spojrzeć, 7 punktów w 5 meczach na kolana raczej nie rzuca.

Jeśli chodzi zaś o Real Madryt, przechodzimy akurat przez taki czas, że praktycznie w każdym tygodniu jesteśmy zmuszeni powtarzać, iż najbliższy mecz będzie dla nas największym wyzwaniem w tym sezonie. Tak było przed zremisowaną potyczką na San Mamés, tak było też parę dni później przed zwycięską konfrontacją z Romą w Lidze Mistrzów, tak jest również i dziś oraz będzie w sobotę, gdy nadejdzie czas derbów stolicy Hiszpanii. W kadrze na wieczorny mecz zabraknie jedynie Isco, który nagle musiał poddać się zabiegowi związanemu z zapaleniem wyrostka, a także wciąż kontuzjowanego Daniego Carvajala. Poza tymi dwoma istotnymi wyjątkami Julen Lopetegui może liczyć na wszystkich zawodników.

Choć liga zaczęła się tak naprawdę przed chwilą, ten tydzień z całą pewnością może być jednym z najważniejszych w trakcie rozgrywek. Dziś wyjątkowo trudny teren, za chwilę z kolei derby. Czekają nas spotkania, które raczej sprzyjają zaciskaniu się żołądka niż obżeraniu się czipsami w oczekiwaniu na koronkowe akcje. No nic, panowie, dziś pora odczarować Pizjuán, a następnie ograć Atlético. Łatwo z pewnością nie będzie, ale musimy być okrutni w naszych wymaganiach – jeśli nie zdobędziecie sześciu punktów w najbliższych dwóch meczach, nic wam nie zrobimy, ale będziemy na pewno troszkę smutni.

Mecz rozpocznie się o 22:00, a w Polsce na żywo pokaże je kanał Eleven Sports 1 dostępny na platformie Player.pl.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!