Advertisement
Menu

Zwycięskie, ale żenujące pożegnanie z mundialem

Koniec zmagań w grupie H

Polskie pożegnanie z Mistrzostwami Świata mogło pozwolić kibicom otrzeć nieco łzy. Polska wygrała 1:0 z Japonią i ze względnym honorem pożegnała się z mundialem. Drugi mecz zakończył się identycznym rezultatem. Kolumbia pokonała 1:0 Senegal, a to oznaczało, że o awansie z drugiego miejsca w grupie H zdecydowała liczba żółtych kartek. Tych mniej mieli Japończycy i przeszli do 1/8 finału. Pierwsze miejsce zajęli oczywiście Kolumbijczycy.

Obaj selekcjonerzy dość mocno zaskoczyli kibiców już przed pierwszym gwizdkiem arbitra. O ile mogliśmy spodziewać się kilku zmian w reprezentacji Polski, o tyle chyba nikt nie mógł przypuszczać, że ten mecz na ławce zaczną Takashi Inui czy Shinji Kagawa, czyli najbardziej znane postaci w reprezentacji Japonii. Adam Nawałka postanowił na pożegnanie z turniejem dać za to szanse Łukaszowi Fabiańskiemu, Arturowi Jędrzejczykowi czy Rafałowi Kurzawie. Do wyjściowej jedenastki wrócił także Kamil Glik, który złapał już kilka minut w feralnym spotkaniu przeciwko Kolumbii.

Mecz zaczął się od wymiany cios za cios i prób szybkiego ataku z obu stron. Japończycy chowali się początkowo za podwójną gardą i głównie czekali na to, co z piłką zrobią Polacy, którzy po stracie futbolówki starali się ją szybko odebrać i kontratakować, gdy tylko Azjacie wychodzili nieco wyżej. Taką samą taktykę przyjęli jednak także rywale, co spowodowało, że pierwsze dziesięć minut upłynęło głównie pod znakiem chaosu oraz braku dogodnych sytuacji pod jedną i drugą bramką. Pierwszą groźną okazję stworzyli sobie Japończycy, gdy Jan Bednarek podał do… Yoshinoriego Mutō i o włos, a Polacy znów niemal sami strzeliliby sobie gola. Po chwili Mutō próbował jeszcze sił z dystansu, ale na posterunku był Fabiański.

Po dwudziestu minutach znów można było stwierdzić, że słabości Polaków zostały obnażone. Nie mieli pomysłu na grę i popełniali multum juniorskich błędów. Nerwowości w poczynaniach chłopców Nawałki było co niemiara, choć można było oczekiwać tego, że tym razem presja nie będzie pałętać im nóg. Ale pałętała i przez kolejne minuty. Polacy potrafili kreować sobie coś na pozór sytuacji tylko po długich podaniach ze strony defensywnych pomocników i obrońców, choć i to nie wzbudzało większego strachu w szeregach Japończyków i nie przynosiło wymiernych efektów w postaci celnych strzałów na bramkę. Dziura, jaką w środku pola tworzyły Orły Nawałki, przypominała momentami uderzeniowy krater i można było odnieść wrażenie, że pomocnicy przebywają jeszcze w szatni.

Tempo meczu przypomniało w pierwszej połowie bardziej wyścigi gokartów niż Formuły 1. Polacy niby próbowali szarpać, Japończycy próbowali się odgryzać, ale główny problem polegał na tym, że obie drużyny nie czuły się najlepiej z futbolówką przy nodze i nie było to widowisko najwyższych lotów. Wysoko szybowała tylko piłka. A w 31. minucie spadła w końcu na głowę Kamila Grosickiego, który był bardzo bliski pokonania Eijiego Kawashimy i była to pierwsza groźna okazja Polaków w tym spotkaniu. Z kolei o obecności Piotra Zielińskiego na boisku dowiedzieliśmy się dopiero kilka minut później, gdy sfaulował go jeden z Japończyków. Pomocnik Napoli znów był równie widoczny co opady śniegu w lipcu. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem i można było mieć pretensje tylko do samych siebie, że nie spożytkowało się tego czasu na oglądaniu czegoś ciekawszego lub patrzeniu w sufit.

Obraz nędzy i rozpaczy gry nieprędko zmienił się też w drugiej połowie. Znów oglądaliśmy głównie lagi posyłane przez obrońców, które czasem trafiały do skrzydłowych, a czasem do nikogo lub do Japończyków. Polacy potrafili stworzyć jakiekolwiek pozory zagrożenia tylko wtedy, gdy przeciwnicy decydowali się na odważniejsze wyjścia do przodu i tracili piłkę, co pozwalało wyprowadzać kontry, które i tak kończyły się fiaskiem. Z każdą kolejną minutą trudno było jednak powstrzymywać się przed ziewaniem i tym, by nie zasnąć na kanapie. W końcu w 59. minucie wszystkich rozbudził Jan Bednarek. Kurzawa świetnie dograł z rzutu wolnego, a na długi słupek nabiegł piłkarz Southampton i wpakował piłkę do bramki. Japonia musiała ruszyć do ataku, ponieważ ten rezultat sprawiał, że znajduje się za burtą.

Po bramce Bednarka w końcu zaczęło się coś dziać. Polacy zaczęli biegać zdecydowanie żwawiej i naciskali mocniej na rywali, choć nastawili się głównie na grę z kontry, a Japończycy przeszli do ataku pozycyjnego, w którym nie czuli się zbyt komfortowo. W 74. minucie jedna z kontr mogła i powinna zakończyć się golem. Z piłką pognał Grosicki i idealnie dograł ją na nogę Lewandowskiego, który ekspediował futbolówkę w trybuny, a swoje uderzenie sam skwitował popularnym słowem na literę K. Na kilka minut przed końcem Adam Nawałka zadbał także o poprawę atmosfery na boisku i wprowadził na boisko Sławomira Peszkę, a razem z nim na murawie pojawił się również Łukasz Teodorczyk, co oznaczało, że Polacy przechodzą na grę dwójką napastników. W międzyczasie gola strzelili Kolumbijczycy, a to sprawiało, że Japonia znów jest w 1/8 finału. Spowodowało to również, że Azjaci znów cofnęli się do defensywy i bronili jednobramkowej… porażki. O ich awansie decydowała mniejsza liczba żółtych kartek. I zdecydowała, ponieważ do końca wynik nie uległ już zmianie, ale ostatnie minuty meczu były już doprawdy żenującym widowiskiem.

Polska – Japonia 1:0 (0:0)
1:0 Jan Bednarek 59'

Polska: Fabiański; Jędrzejczyk, Glik, Bednarek, Bereszyński; Kurzawa (79' Peszko), Góralski, Krychowiak, Zieliński (79' Teodorczyk), Grosicki; Lewandowski.
Japonia: Kawashima; H. Sakai, Yoshida, Makino, Nagatomo; G. Sakai, Shibasaki; Yamaguchi, Usami (65' Inui), Okazaki (47' Ōsako); Mutō (82' Hasebe).


Pierwsza połowa drugiego meczu również zakończyła się bez bramek. Na pierwszego gola przyszło jednak czekać nieco dłużej niż w spotkaniu Polaków. Do siatki ponownie trafił wyszydzany przed mundialem Yerry Mina. Obrońca Barcelony wykorzystał dośrodkowanie z rzutu różnego i uderzeniem głową pod poprzeczkę nie dał najmniejszych szans na skuteczną interwencję bramkarzowi. Kolumbia i Japonia poznają swoich rywali w 1/8 finału jeszcze dzisiaj wieczorem, a o wszystkim rozstrzygnie mecz Anglików z Belgami.

Senegal – Kolumbia 0:1 (0:0)
0:1 Yerry Mina 74'

Senegal: N’Diaye; Sabaly (74' Wague), Koulibaly, Sané, Gassama; Gueye, Kouyaté, Sarr; Mané, Niang (86' Sakho), Keita Baldé (80' Konete).
Kolumbia: Ospina; Arias, Mina, Sánchez, Mojica; Sánchez, Uribe (83' Lerma); Cuadrado, James (31' Muriel), Quintero; Falcao (89' Borja).

Mecze 1/8 finału Mistrzostw Świata:
30 czerwca, 16:00 – Francja vs Argentyna
30 czerwca, 20:00 – Urugwaj vs Portugalia
1 lipca, 16:00 – Hiszpania vs Rosja
1 lipca, 20:00 – Chorwacja vs Dania
2 lipca, 16:00 – Brazylia vs Meksyk
2 lipca, 20:00 – 1G vs Japonia
3 lipca, 16:00 – Szwecja vs Szwajcaria
3 lipca, 20:00 – Kolumbia vs 2G

Ćwierćfinały Mistrzostw Świata:
6 lipca, 16:00 – Urugwaj/Portugalia vs Francja/Argentyna
6 lipca, 20:00 – Brazylia/Meksyk vs 1G/Japonia
7 lipca, 16:00 – Szwecja/Szwajcaria vs Kolumbia/2G
7 lipca, 20:00 – Hiszpania/Rosja vs Chorwacja/Dania

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!