Advertisement
Menu
/ wlasne

Donostia e Iruña welcome to

Kolejna opowiesc z krainy dreszczowcow. Juz po wojazach po Kraju Baskow i Nawarrze, zapraszam do czytania

To bylo spontaniczne. W piatek wieczorem mialem inne plany, stwierdzilem ze wycieczka samochodem do Pampeluny bedzie za droga. Poszedlem wiec na pokaz flamenco na Plaça Real razem z przyjaciolmi. Powiem Wam, ze dawno nie widzialem czegos tak podniecajacego. Nie dosc ze tanczyla piekna kobieta, to jeszcze bylo to naprawde zachwycajace, podobnie jak muzyka i spiew.

W trakcie przerwy zadzwonili do mnie Polacy, ktorzy szykowali sie na wyjazd do Kraju Baskow (najpierw bowiem chcieli pojechac do San Sebastian (na zdjeciu), dopiero w sobote wieczorem mieli przyjechac do Pampeluny). Wiadomosc brzmiala: za 5 minut wyjezdzamy, masz tu byc (tu=Sants Estacio - stacja metra w Barcelonie). Po krotkim czasie stwierdzilem, ze co ma byc to bedzie i jade (mimo, ze wczesniej umowilem sie z innymi znajomymi, Francuzka i Meksykaninem na Plaça Catalunya. Szybko oddzwonilem i powiedzialem, ze z naszych planow nici, przepraszajac oczywiscie za zamieszanie). Po 7 minutach bylem na Sants Estacio. Od tego momentu wszystko bylo jednym wielkim szalenstwem, byla 21. godzina. Poprosilem jeszcze o szybki wypad do domu po rzeczy i ruszylismy w droge. Jakies dwa tygodnie odebralem prawo jazdy, co nie przeszkodzilo pojechac kawalek od Pampeluny do San Sebastian (jakies 90 km). Na miejscu bylismy okolo 7 rano. Bylo zimno jak cholera i nie wiedzielismy co robic (jechalismy na cztery auta, 17 ludzi), wiec poszlismy na pierwsza lepsza plaze przespac sie w sasiedztwie Oceanu Atlantyckiego.

Tu wtrace troche moich wrazen. Nie znajac SS nic a nic myslalem, ze to miasto jak kazde inne, wysokie wiezowce, brud na ulicach i pelno aut. Tylko to ostatnie bylo prawda, bo chyba wszedzie w Hiszpanii nie ma miejsca do parkowania w centrum. Ale San Sebastian, dla mnie osobiscie, wygladalo jak raj. Pelno zieleni, budynkow utrzymanych w swietnym stanie, a wiekowych, zyczliwi ludzie na ulicach (tylko ten baskijski zupelnie z innej bajki, podejrzewam ze z rodziny jezykow celtyckich). Czysto, przepieknie, czegoz wiecej chciec.
Po zabojczo przyjemnym snie na plazy udalismy sie na odwiedzinki w Donostii (tak brzmi bowiem baskijska nazwa San Sebastian). Waskie uliczki, piekne kamienice, zabytkowe koscioly to jest to co tworzy specyficzny klimat tego miasta. Nie bede sie tu rozplywal nad pieknem Donostii, ale wierzcie mi, ze za kazde euro warto tam jechac. Wrocilismy na plaze i wykapalismy sie w oceanie, po jaims czasie spostrzegem ze wygladam jak jakis latino, caly "moreno" jakby to rzekli Hiszpanie, co znaczy "opalony". Nie bylo to takie trudne... Wyjechalismy stamtad okolo 22, w kierunku Pampeluny (inaczej Iruña). Doatarlismy po godzinie (znow kierowalem ja). Jednak to co tam zobaczylem, przeszlo moje oczekiwania. Nie nie, nie bede po raz kolejny pisal jakze bylo tam fantastycznie i pieknie, bo w kazdej bajce musi, po prostu MUSI zdarzyc sie cos zlego. Zatem: wjezdzamy do Iruñi, a tam pelno ludzi, w kazdym wieku, zataczajacych sie na srodku ulicy, zatrzymujacych bezbronnych przechodniow. Pelno smieci, wszedzie, na ulicach, w parkach, na chodnikach, po prostu obled. Wielka fiesta smieci i pijakow, oto jak wygladaja San Fermines "od kuchni". Niewazne, ze to tradycja (chodzi mi o ucieczke ulicami przed bykami), dla mnie poszla ona w bardzo zlym kierunku. Tak jak w San Sebastian po prostu trzeba byc, tak w Pampelunie w trakcie San Fermines juz nie mozna, odradzam Wam kategorycznie. Szkoda w ogole palcow, zeby opisac caly ten syf. Rano poszedlem zobaczyc byczki, ale nie mozna sie bylo dopchac do bandy, wiec w zasadzie nie widzialem nic. Ludzie z naszego auta zgodnie stwierdzili, ze dla poprawienia humorow trzeba wrocic do SS. Tak tez zrobilismy, ale trzy pozostale samochody nie poparly mysli i wrocily do Barcelony. Do Donostii znow jechalem ja (znam te droge juz na pamiec), bylo ciepelko a wjezdzajac do miasta poczulismy sie jak w domu, serio.

Znow poszlismy sie przespac na plaze (po niewygodnej nocy w samochodzie to chyba jasne, nie?). Znow obudzilem sie nieco bardziej "moreno" niz przedtem. Zagadalem do towrzyszy podrozy czy maja ochote pojechac na swietna gorke, z postacia Jezusa na szczycie (calkiem podobna do tej z Rio de Janeiro, tylko tam Jezus ma rospostarte rece, w San Sebastian przyjmuje pozycje mysliciela). Wiec pojechalismy, i naprawde warto bylo. Widok - niesamowity. Nie mam slow by opisac te gorke. To co sie stalo potem, czyli problemy z policja (zaparkowalismy w niedozwolonym miejscu i juz prawie nam autko sciagneli) nie zepsuly ogolnego wrazenia. Okolo 15 wyjehcalismy z Donostii juz w kierunku Barcelony. Kolega Polak chcial zdazyc przed 20, by oddac samochod do wypozyczalni, ale pomimo szybkiej jazdy nie udalo sie (stanelismy w korku jakies 20 km przed miastem). Zajechalismy okolo 21, w domu bylem pietnascie minut po 21, ale te wycieczke zapamietam do konca zycia. Obiecalem sobie nawet, ze o San Sebastian wroce na pewno, za to Pampelune bede omijal z daleka (Pablo Garcia wiedzial co robi przechodzac do nas).

Chyba starczy tej opowiesci, na wszlkie pytania odpowiem w nastepnej notce stad. Trzymajcie sie, Adeu!

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!