Advertisement
Menu
/ abc.es

Real Madryt nie ugnie się pod presją Cristiano

To klub zamierza dyktować warunki

Cristiano Ronaldo zdał sobie sprawę ze swojego błędu. Zasianie paniki w trakcie świętowania historycznego wyczynu, jakim było wygranie trzeciej Ligi Mistrzów z rzędu, było niewłaściwym posunięciem. Kilka dni po triumfie droga wolna – śmiało możesz powiedzieć, czy odchodzisz, czy zostajesz w „najlepszym klubie na świecie”, jak Portugalczyk sam określa Real Madryt. Jorge Mendes dołączył do Sergio Ramosa i również poinformował swojego klienta, że przesadził i żeby odkręcił to, na co się porwał w Kijowie.

Cristiano źle postąpił po wygraniu la Decimotercery, ale taki sam błąd popełnił już dziesięć miesięcy wcześniej. Wszystko zaczęło się 6 lipca 2017 roku, kiedy Portugalczyk podczas zgrupowania reprezentacji przed Pucharem Konfederacji wypuścił bombę jakoby chciał opuścić Hiszpanię. To była jego taktyka w poszukiwaniu nowej umowy, której ostatecznie nie wywalczył. Teraz mamy powtórkę z rozrywki. Mimo wszystko klub zamierza pozostać niewzruszony, gdyż uważa, że sposoby, jakie Cristiano stosuje do swojej gry o podwyżkę, są nie na miejscu.

Styl jest ważny
Real Madryt zachowuje spokój, bazując na trzech najważniejszych argumentach. Po pierwsze, zdaniem klubu kontrakty są po to, aby się z nich wywiązywać. Nie po to w listopadzie 2016 roku Cristiano otrzymał podwyżkę do 21 milionów euro rocznie, by po dosłownie ośmiu miesiąc stwierdzić, że jednak to za mało. Po drugie, klub jest zdania, że i tak poszedł crackowi na rękę, przedłużając mu kontrakt aż do 2021 roku, w którym będzie miał 36 lat. Żaden inny zawodnik po trzydziestce nigdy nie otrzymywał tak długich kontraktów. I po trzecie, to Real Madryt decyduje, kto, kiedy i na jakich warunkach będzie miał przedłużane umowy.

Przekaz jest jasny, aby każdy uszanował te niepisane zasady i nie narzucał własnych. Cristiano musi zrozumieć, że to nie on będzie decydował, kiedy klub ma mu dać podwyżkę. Po pierwsze dlatego, że Real Madryt w swojej historii zawsze działał w ten sposób i nie zamierza tego zmieniać. Po drugie, Cristiano Ronaldo domaga się ciągłych podwyżek w takim tempie, jakie Paris Saint-Germain narzuciło przy transferze Neymara. W takim tempie, w jakim Barcelona ciągle zgadza się na zmiany w kontrakcie Lionela Messiego. Taka taktyka jest w Madrycie nie do zaakceptowania.

Przypadki Messiego i Neymara
Źródła ABC dotarły w tej kwestii do dosyć jasnego przekazu ze strony jednego z działaczy Królewskich. „Ten klub nie będzie podejmował bezmyślnych decyzji tylko dlatego, że PSG wydało fortunę na Neymara, aby zemścić się na Barcelonie za Verrattiego. Real Madryt nie straci też głowy dlatego, że Bartomeu musiał ugasić ogień i dał Messiemu wszystko to, czego sobie tylko zażyczył. Oba powyższe przypadki różnią się od tego Cristiano. Neymarowi zapłacono wielkie miliony, bo był to jedyny sposób, aby wyciągnąć go z Barcelony. Messiemu z kolei kończył się kontrakt i po prostu musieli go przedłużyć. Real Madryt nie ma tak dramatycznych sytuacji. Tutaj wszystkie decyzje są przemyślane i podejmujemy je bez pośpiechu. To właściwa droga”.

Di Stéfano jako ostrzeżenie
Postawmy sprawę jasno – gdyby Cristiano podszedł do tego tematu we właściwy sposób, to prawdopodobnie propozycję nowego kontraktu miałby już na stole. Gdyby działał z dyskrecją, gdyby nie szukał polemiki, gdyby nie biegał ze wszystkim do prasy, gdyby nie traktował Realu Madryt tak, jakby był jego wrogiem. To w klubie wszystkich zabolało najbardziej.

Portugalczyk nie zdaje sobie sprawy z jednego – Real Madryt w całej swojej historii postępował właśnie w ten sposób. Wydarzenia z przeszłości to potwierdzają. Cristiano po raz pierwszy podwyżki domagał się w 2011 roku i ostatecznie dostał ją w 2013 roku. Trzy lata później znów dostał podwyżkę, by w 2017 roku domagać się kolejnej. Mija rok i Real Madryt nie ugiął się pod naciskiem – to klub zdecyduje, czy dojdzie do przedłużenia kontraktu. Królewscy wiedzą, że przetrwają nawet po odejściu Cristiano. Już raz w swojej historii przez to przechodzili. W 1964 roku Madryt opuścił Alfredo Di Stéfano. Co się stało po tym? W 1966 roku Real Madryt zdobył swój szósty Puchar Europy. Było życie po Di Stéfano, będzie życie po Cristiano. Wszystko jest w rękach klubu.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!