Advertisement
Menu

Po sukces wymykający się wszelkim wyobrażeniom

Zapowiedź finału Ligi Mistrzów

Dojazdówka – po Decimotercerę!

Tygodnie, potem dni. Dziś godziny, minuty i wreszcie sekundy. Strach, wiara, ekscytacja, nadzieja, duma, rozmarzenie, niepewność... Cały ten miesiąc sprowadzał się wyłącznie do odliczania przepełnionego całą paletą nieraz skrajnych uczuć.

Zdajemy sobie sprawę, że pewnie pisaliśmy to już nie raz i nie dwa, ale trudno – najwyżej się powtórzymy. W tego typu sytuacjach zawsze zastanawialiśmy się, jak to możliwe, że 22 facetów ganiających przez półtorej godziny (czasami chwilę dłużej) za piłką jest w stanie kompletnie zapanować nad naszym życiem jeszcze na kilka tygodni przed pierwszym gwizdkiem. Kiedyś staraliśmy się naiwnie szukać odpowiedzi na to pytanie, ale dziś dochodzimy do wniosku, że miłość do klubu jest w stanie po prostu wyjść poza wszelkie ramy.

Próba logicznego wyjaśnienia miłości do Realu Madryt byłaby równie bezsensowna, jak tłumaczenie, dlaczego bardziej lubimy żółty i niebieski zamiast białego i zielonego, dlaczego wolimy brunetki od blondynek czy też dlaczego bardziej smakuje nam ryż, a nie makaron. Tego się nie nabywa, to się po prostu czuje. A jeśli ktoś uważa, że chodzi w tym wyłącznie o kibicowanie sukcesowi... cóż, chyba już za późno by pojął, co leży u podstawy prawdziwego uczucia.

Trudno nie patrzeć na dzisiejszy finał przez pryzmat tego, co działo się w minionych latach. Trudno w ogóle zrozumieć – o ile człowiek rzeczywiście jest w stanie w pełni tego dokonać – skalę tego, co może nas czekać tego wieczoru bez ponownego spojrzenia się za siebie. Bez zamknięcia oczu i powrotu do chwil ekstazy po główce Sergio Ramosa w Lizbonie. Bez przypomnienia sobie tej ulgi przekształcającej się w szaloną radość po ostatnim celnym strzale Cristiano w serii jedenastek w Mediolanie. Wreszcie – bez tej niezmierzonej dumy, gdy w Cardiff jako pierwsi w historii po raz drugi z rzędu wznosiliśmy uszaty puchar ku niebu.

Żeby było jasne, w obliczu konfrontacji z Liverpoolem nie da się też zapomnieć rzecz jasna o tym, jak wyglądała nasza droga do samego Kijowa. Iluż było przecież takich, którzy uważali, że nie uda nam się awansować nawet do ćwierćfinału, a Neymar za moment rozjedzie nas w pojedynkę? Jak wielu z nas najpierw zaniemówiło przy przewrotce Cristiano w Turynie, by następnie przy 0:3 na Bernabéu zwątpić w to, że uda nam się podnieść z kolan? Któż spodziewał się, że w półfinale z Bayernem bramy raju uchyli nam zawodnik, który na przestrzeni całego sezonu był nieustannie wyszydzany wszędzie i przez niemal wszystkich? Trudnych chwil i momentów zwątpienia nie brakowało, ale nie należy się tego wstydzić. Tak naprawdę to w znacznej mierze właśnie dzięki nim jesteśmy w stanie docenić to, jak wielkich rzeczy udaje nam się dokonywać.

Będziemy z wami szczerzy – o samej piłce nie potrafimy dzisiaj pisać. Wątpimy też w to, czy bylibyśmy wam w stanie przekazać cokolwiek, czego już byście nie mieli okazji przeczytać na naszym portalu w minionych dniach. Górę nad nami biorą emocje, w końcu też jesteśmy tylko ludźmi, tyle że z dostępem do panelu administracyjnego. To, czy zagramy 4-4-2, 4-3-3 czy też może 3-5-8 schodzi na dalszy plan. Obchodzi nas bowiem tylko jedno – zdobycie 13. Pucharu Europy.

Tak więc, drogi Zizou, prowadź nas ku wiecznej chwale. Stańmy się dziś po raz kolejny nie tylko królami futbolu i władcami Europy, lecz także panami historii. O ile w zeszłym roku zdołaliśmy dobić do limitu ludzkich możliwości, o tyle teraz stoimy przed niepowtarzalną szansą na osiągnięcie czegoś iście boskiego, niewyobrażalnego, wymykającego się schematom postrzegania wszechświata przez zwykłego śmiertelnika.

Nie mamy pojęcia, czego się spodziewać po tym meczu. Wiemy tylko, że jeśli dobrze pójdzie, od jutra do spełnienia w życiu pozostanie nam już niewiele marzeń.

Początek spotkania o godzinie 20:45. Możecie obejrzeć je na platformie player.pl, kanale CANAL+, a także w TVP1.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!