Advertisement
Menu

Draft NBA coraz bliżej… Dončić będzie „jedynką”?

Jakie są szanse Słoweńca

Wielkimi krokami zbliża się draft NBA. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że obrońca Realu Madryt Luka Dončić zostanie wybrany z jednym z dwóch pierwszych numerów. W sobotę Słoweniec został uznany MVP Euroligi 2017/18. W niedzielę wystąpi w finale rozgrywek przeciwko Fenerbahçe.

Ma zaledwie dziewiętnaście lat, mimo to jest liderem zespołu i jednym z najlepszych koszykarzy na Starym Kontynencie. W przyszłym sezonie najprawdopodobniej będzie grać w NBA, które tak dobrego i ukształtowanego debiutanta z Europy jeszcze nie widziało. W tym drafcie Słoweniec ma jednak wielkiego rywala – DeAndre Aytona.

Przed kilkoma dniami, 15 maja, odbyła się loteria draftowa. Wiemy, kto będzie wybierać w czołówce – z numerem pierwszym Phoenix Suns, z numerem drugim Sacramento Kings. Obie organizacje do najlepszych w NBA nie należą, rzadko zresztą o klubach z czołówki draftowej można powiedzieć coś innego…

„Suns rusza po Dončicia”
W maju w Arizonie zmieniono trenera. Miejsce Jaya Triano zajął Igor Kokoškov – pierwszy w historii szkoleniowiec klubu NBA wychowany i urodzony w Europie, a dokładniej w Serbii. Selekcjoner reprezentacji Słowenii… która w zeszłym roku wygrała mistrzostwo kontynentu. Luki Dončicia w kadrze nie zabrakło, został nawet wybrany do najlepszej piątki turnieju.



Innymi słowy, na pierwszy rzut zdaje się, że Suns sięgnęli po trenera zdolnego w jak najlepszy sposób wykorzystać Słoweńca. To prawda – może tak być i prawdopodobne, że tak jest. Tyle że Kokoškov atutów ma więcej. Od lat pracuje w NBA, ostatnio był asystentem Quina Snydera w Utah Jazz. Ma rękę i oko do młodych graczy – w Salt Lake City za jego kadencji wyśmienicie rozwijało się kilku zawodników, w tym rewelacja obecnego sezonu pierwszoroczniak Donovan Mitchell.

Rywal więcej niż mocny
Suns mogli zatrudnić Serba, żeby lepiej wykorzystywać Dončicia. Na pewno zrobili to, bo jest świetnym fachowcem. Tym bardziej, że za wyborem Aytona wiele przemawia – jest związany z Arizoną i lubiany w tym stanie, w koledżu grał zresztą dla Wildcats z Tucson.

Center to świetny gracz, o ogromnym potencjale – nikt nie ma co do tego wątpliwości. Ogromnie przypomina Davida Robinsona, mierzy tyle samo centymetrów, ma podobną posturę, sposób poruszania się po parkiecie i zdobywania punktów. Potrafi rzucić także „trójkę”.

Kłopoty ma za to w defensywie, szczególnie zespołowej. Nie zawsze daje sobie radę z podejmowaniem szybkich decyzji, niezbędnych w NBA. Z drugiej strony w Wilcats niewykrzystywano jego potencjału w należyty sposób, często bronił z dala od nominalnej pozycji.



Wykazuje jednak ogromny potencjał do poprawy. Jest atletyczny, szybki, wysoki i ma duży zasięg ramion. Takich zawoników można nauczyć bronić na bardzo wysokim poziomie, o ile robi to odpowiedni fachowiec… ktoś taki jak Kokoškov, który pracował w Utah – zespole przykładającym do defensywy być może największą wagę w NBA.

Graczy, którym wróżono problemy w obronie w NBA, a okazują się być bardzo dobrzy w tym elemencie jest wielu. Przykładem choćby Jayson Tatum z Boston Celtics – gra u Brada Stevensa, jednego z najlepszych trenerów NBA, sprawiła, że obecnie jest bardzo dobry w defensywie, choć w NCAA wcale się na to nie zapowiadało. Sporo też przykładów odwrotnych – tu również główną rolę odgrywa otoczenie, w jakie trafili tacy gracze.

Wreszcie wybór Aytona jest dla Suns bezpieczniejszy. Każdy zawodnik ma potencjał do bycia niewypałem. Jeśli potencjał Dončicia jest zbliżony, być może lepiej dokonać wyboru, który nie spotka się z krytyką. Nieudana inwestycja w Amerykanina zostanie bardziej zrozumiana. W Europejczyka mniej. Nie pomaga fakt, że czołowych obrońców ze Starego Kontynentu w NBA nie ma i nie było.

Starszy niż wskazuje metryka
Argumentów ku wyborowi Słoweńca także jest sporo. Luka gra świetny sezon na wyższym poziomie niż NCAA. Zawodnika, który w tak młodym wieku, byłby w stanie prowadzić czołowy zespół Euroligi jeszcze nie było. Jest liderem, prowadzi do zwycięstw, bierze na siebie odpowiedzialność za grę, ale przede wszystkim myśli na parkiecie – Dončić ma dziewiętnaście lat, tyle że koszykarsko wydaje się być o wiele starszy. Na 36 minut notuje liczbę asyst, której nie powstydziliby się rozgrywający w NBA… a trzeba pamiętać, że reguły FIBA są bardziej ścisłe i wiele ostatnich podań ze Stanów Zjednoczonych w Europie w ogóle nie byłoby liczonych.

Atutem są także warunki fizyczne. Rozgrywa, ale ma wzrost, który uprawniałby go do gry nawet na pozycji skrzydłowego. To sprawia, że mniej widoczny jest jego defekt – mniejsza atletyczność niż u rywali ze Stanów Zjednoczonych. „Biali nie potrafią skakać” jest przesadą, ale powiedzieć że skaczą niżej już nie.

Wreszcie braki Dončicia były obnażone solidniej niż graczy z NCAA. Występy przeciw lepiej zorganizowanym taktycznie rywalom, a często także mocniejszym fizycznie, pokazały, że kłopoty Słoweniec może mieć z pierwszym krokiem – umiejętnością minięcia i wyprzedzenia rywala przy zrywie do dryblingu – i z kondycją. Bez pierwszego kroku można żyć, jeśli posiada się umiejętności, aby ten brak nadrobić, co pokazuje James Harden. Z kondycją z kolei nie musi być tak źle. Wprawdzie w Europie gra się mniej, ale Luka występował nie tylko w Realu Madryt – dochodziła kadra narodowa.

Uniknąć Sacramento
Suns nie są organizacją idealną, ale lepiej trafić do Arizony niż Sacramento. Tak naprawdę nie chodzi o numer wyboru – bycie „jedynką” ma charakter prestiżowy i finansowy. Często lepiej rozwijać można się z kolei w zespołach, które wybierają później. Luki najprawdopodobniej to nie czeka.

Przez lata w Kings nie wychodziło nic. W Kalifornii często wybierano z wysokimi numerami draftów, ale w ostatnich latach jedynym bardzo udanym wyborem było postawienie na DeMarcusa Cousinsa w 2010 roku. Potem było już tylko gorzej. A Boogiego i tak oddano – do New Orlean Pelicans za między innymi Buddy'ego Hielda… słowem bardzo tanio jak za najlepszego centra w lidze, nawet jeśli miewa problemy wychowawcze. Organizacja wykonuje wiele innych pochopnych ruchów, jak choćby zwolnienie trenera Mike'a Malone'a w 2014 roku, choć osiągał z zespołem dobre rezultaty.

Najważniejszą kwestią z punktu widzenia Dončicia są młodzi, na których stawiają w Sacramento. Buddy Hield i De'Aaron Fox to obrońcy. Słoweniec jest zbyt dużym talentem, żeby go odpuścić, jednak korzystanie z niego w niewłaściwy sposób to zupełnie inna sprawa. Istnieje spora szansa, że w Kings David Joerger ustawiałby Lukę na pozycji niskiego skrzydłowego – tam jego warunki fizyczne mogą okazać się zbyt słabe, a atuty ukryte.

W Suns powinno być lepiej. Najlepszym młodym w zespole jest Devin Booker, czyli rzucający obrońca, który nie musi być bardzo długo przy piłce. Niski skrzydłowy Josh Jackson lubi się do niej przywiązać, ale nadal nie jest rozgrywającym. Dla Dončicia powinno być więc dość miejsca… kłopot w tym, że w Arizonie przydałby się też center.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!