Advertisement
Menu
/ as.com

„Wyścig” Realu po niejakiego Lautaro i brudna gra Asa

Madrycka gazeta znów wykorzystała Real do swoich celów

„Inter wygrał wyścig o Lautaro z Atlético i Realem Madryt”. Taki tytuł możemy znaleźć dzisiaj w madryckim dzienniku AS. Verónica Brunati, która na co dzień zajmuje się pisaniem tekstów o argentyńskim futbolu, wprawiła dziś w zdumienie wielu fanów Los Blancos. Większość zadało sobie najpierw pytanie, kim w ogóle jest Lautaro Martinez. Kolejni zastanawiali się natomiast, dlaczego Real w ogóle zainteresował się tym zawodnikiem. A jeszcze inni zapytali, czemu słyszą o nim dopiero dzisiaj, gdy okienko transferowe zostało zamknięte kilka godziny temu. O co tutaj chodzi?

Brunati przedstawia Lautaro Martineza jako ostatnią perełkę argentyńskiego futbolu, która ma dopiero 20 lat, a zainteresowanie nim wykazują Atlético, Bayern Monachium i w końcu Real Madryt. Na przeszkodzie tym wszystkim klubom miała jednak stanąć cena, czyli 18 milionów, które napastnik ma zapisane w klauzuli. Dziennikarka donosi, że wpłacić ją zdecydował się Inter, ale zawodnik spędzi jeszcze najbliższe miesiące w Argentynie.

Racing Club miał negocjować z Atleti jeszcze w czasach, gdy klauzula piłkarza wynosiła tylko 9 milionów euro (w rzeczywistości 8 – tak w 2016 roku twierdził sam piłkarz). Madrytczycy mieli być gotowi wyłożyć za niego o trzy miliony więcej, ale klub z Avellanedy i sam piłkarz odrzucili tę propozycję, by podpisać nowy kontrakt, co oznaczało wzrost klauzuli do 12 milionów, a takiej sumy nie chciano już zapłacić. Trenerem argentyńskiej drużyny jest obecnie Diego Milito, co miało ułatwić dogadanie się z Interem, bo w Mediolanie El Principe wciąż jest idolem dla wielu ludzi i łączą go dobre relacje z włodarzami klubu. Dziennikarka Asa zwraca uwagę, że Inter mógł zdecydować się na transfer Lautaro, ponieważ powoli godzi się z tym, że latem Real Madryt może pozyskać Mauro Icardiego i wyłożyć za niego ponad 100 milionów euro.

Na dziś transfer nie został jeszcze oficjalnie ogłoszony, zaznacza Brunati, ale włoska prasa zapewnia, że oba kluby są już po słowie, a El Toro, który może niebawem zaliczyć debiut w reprezentacji, trafi do Mediolanu w czerwcu tego roku. Dziennikarka zwraca uwagę, że wywalczenie sobie miejsca w kadrze nie będzie łatwym zadaniem, bo na tej pozycji mogą występować Kun Agüero, Pipita Higuain i Mauro Icardi, lecz Jorge Sampaoli jest zauroczony grą napastnika i chce powołać go na marcowe starcia z Włochami i Hiszpanią. Brunati kończy swój artykuł stwierdzeniem, że Lautaro dołącza do wyścigu o wyjazd na Mistrzostwa Świata w Rosji i w najbliższych miesiącach będzie chciał udowodnić swoją wartość.

Brunati nie podaje w swoim tekście żadnej konkretnej informacji dotyczącej ewentualnych prób pozyskania Lautaro przez Real Madryt, a mimo to nazwa klubu pada w tytule artykułu. Jeszcze większe wątpliwości budzi to, że gdy przejrzymy się poprzednim newsom dziennikarki na temat napastnika, wtedy zauważymy, że nie ma w nich w ogóle mowy o konkretnym zainteresowaniu ze strony Królewskich. Poprzednie tytułu artykułów o piłkarzu brzmią: „Końcowy atak Atlético Madryt po Lautaro Martíneza”, „Zárate, agent Lautaro: «Podpisał już kontrakt z Atlético»”, „Inter przeszkadza w transferze Lautaro do Atlético”, by dzień po zamknięciu okienka przeczytać: „Inter wygrał wyścig o Lautaro z Atlético i Realem Madryt”.

Z jakim Realem? Jaki wyścig? Co jest grane? Być może nazwisko Lautaro przewinęło się gdzieś w kontekście Królewskich w niszowych mediach, a sam Racing zaproponował jego usługi Florentino Pérezowi, bo w swoim artykule wymienia go dziś również MARCA, ale w tym okienku transferowym Los Blancos na pewno nie walczyli o pozyskanie tego piłkarza, a już na pewno nie rywalizowali o pozyskanie go z kimkolwiek. Zinédine Zidane jasno zadeklarował, że nie chce żadnych wzmocnień, a klub przychylił się do jego zdania. AS w prosty sposób wykorzystał nazwę klubu do własnych celów, nie podając przy tym żadnych rzetelnych informacji.

W środowisku od dawna można spotkać się z opinią, że ta madrycka gazeta działa na usługach wielu piłkarskich agentów. Wystarczy przypomnieć choćby czasy, gdy Jorge Mendes wykorzystywał dziennikarzy Asa, by przepchnąć transfer Radamela Falcao do Realu i przekonać do niego opinię publiczną. Wplątanie nazwy dużego klubu w informacje związane z innym piłkarzem pozwalają często podbić jego cenę, co jest na rękę agentom, a także gazecie, która dzięki temu generuje większą sprzedaż i może liczyć na większe zyski. Sytuacja, w której wygrywają obie strony, ale przegrywa czytelnik, który nie wie, jak segregować źródła i weryfikować informacje.

Królewscy faktycznie interesowali się Lautaro Martínezem, ale miało to miejsce… latem 2016 roku. Wtedy sam napastnik przyznawał, że miał propozycję ze strony Realu, który chciał wypożyczyć go na rok z możliwością późniejszego wykupienia. Przez następne półtora roku nazwisko Lautaro nie pojawiło się już prasie ani razu w kontekście ewentualnych przenosin na Santiago Bernabéu. AS kolejny już raz dopisuje nazwę „Real Madryt” przy nazwisku piłkarza, który z tym klubem może nie mieć nic wspólnego. To niestety praktyka, po którą sięga większość sportowych mediów, nie tylko w Hiszpanii, ale też w Polsce…

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!