Advertisement
Menu
/ abc.es

Siła, której potrzebuje Real Madryt

Tekst o sezonie Marcelo

W historii Realu Madryt boczni obrońcy zawsze byli oceniani na podstawie tego, co wnoszą do ataku, a nie tego, co dodają w obronie. Kilka przykładów z ponad stuletniej historii pozwala zrozumieć tę filozofię. Marquitos, Chendo, Quique Sánchez Flores czy Salgado na prawej flance. Sanchís (ojciec), Gordillo, Camacho czy Roberto Carlos na lewej. W obecnej epoce Carvajal i Marcelo doskonale reprezentują ten niepodważalny styl, który tyle dał Realowi Madryt. Nie może być w nim jednak żadnych zapaści czy przestojów, by działał dobrze. A to właśnie ma miejsce w lewym korytarzu w tym sezonie.

Patrząc na liczby, które są tak zimne, jak fala temperatur zalewających Polskę i Hiszpanię, ale też wymowne, Real ma problemy w strefie, z której to on tworzy zazwyczaj problemy rywalom. W lidze 6 z 16 goli stracono po akcjach rywali na lewej flance i zawsze grał tam wtedy Marcelo. Brazylijczyk nie oddaje tego w ofensywie, gdzie w tym sezonie zaliczył tylko jednego gola i jedną asystę. Dziwne. Bardzo dziwne.

Jeśli w kadrze Realu Madryt ktoś tworzy atak, łamie obronę rywala, kreuje przełamanie i improwizuje, jest tą główną siłą, jest to właśnie Marcelo. Brazylijczyk nie jest zwykłym członkiem 4-osobowej linii obrony. To dodatkowy pomocnik, który pomaga zespołowi tworzyć przewagi w ostatniej ćwiartce boiska. Do tego biega do linii końcowej przez pełne 90 minut, cały czas zagrażając przeciwnikowi. Tego Marcelo znamy z ostatnich lat, ale dzisiaj nie ma po nim ani śladu.

7 stycznia 2007 roku, już 11 lat temu, Marcelo po raz pierwszy zagrał w koszulce Realu Madryt. Było to starcie ligowe z Deportivo na El Riazor. Był podejrzany, przychodził zimą raczej jako uzupełnienie a nie wzmocnienie i dano mu ciężkie zadanie zostania następcą Roberto Carlosa, który dla wielu jest najlepszym lewym obrońcą w historii klubu. Dorosłe wyzwanie dla 18-latka, który dopiero wchodził do poważnej piłki, a pierwsze kroki miał stawiać w białej koszulce Realu Madryt. Brzmiało to jak żart, ale Brazylijczyk nie zwlekał długo z pokazaniem swoich zalet i nastawienia.

Wchodząc do składu i z niego wypadając, Marcelo powoli tworzył swoje miejsce i zdobywał uznanie fanów. Od początku zarzucano mu, że zostawia za sobą hektarową dziurę w obronie i zauważano, że łatwo przybiera kilogram czy dwa, co odbijało się na liczbie urazów mięśniowych. Zakrywał jednak to wszystko spektakularną grą, widowiskowymi akcjami, asystami i golami. To jego wejście było decydujące w drugiej połowie finału w Lizbonie, który tak napędził obecny Real Madryt, jeśli trzeba wspomnieć o jego jednym występie. Stąd też biorą się takie wymagania i ogromna krytyka z ostatnich dni, w których Brazylijczyk po meczu w Vigo po raz kolejnym w swoim dyskretnym sezonie znalazł się w centrum ataków.

Ruleta w 83. minucie, która zapoczątkowała bramkową akcję rywali, podsumowała jego fatalny występ i przelała czarę goryczy wśród wielu kibiców, którzy nie rozpoznają w swoim drugim kapitanie gracza, który przez lata był najlepszą „3” na świecie.

Do tego wszystkiego doszły jego słowa po spotkaniu. Nie tylko stwierdził, że nie będzie oceniać swojej formy, zapewniając, że to nie ona jest problemem, ale rzucił, że nie da się robić więcej, co stworzyło tyle zdziwienia, ile wściekłości wśród fanów. Wydaje się, że Marcelo nie ma zastrzeżeń do swojej postawy nie tylko na Balaídos, ale w ogóle w całym sezonie. Najlepszy przykład to zachowanie po porażce z Tottenhamem na Wembley. Obrońca stracił tam 29 piłek, a gdy jeden z użytkowników wytknął mu to pod jednym ze zdjęć z tamtego okresu na Instagramie, kapitan odpowiedział mu, że jeśli faktycznie je stracił, to niech ten kibic pomoże mu je znaleźć. Po dwóch miesiącach stwierdzenie tego fana wybrzmiewa na nowo, bo po meczu z Celtą Zidane skarżył się na straty, a Marcelo ma ich w tym sezonie najwięcej w drużynie, aż 357. Co ciekawe, drugi jest Carvajal, ale Hiszpan nie wszedł jeszcze ze swoim wynikiem do czwartej setki. Obaj ciągle mają czas, by się odnaleźć, szczególnie Brazylijczyk. Real potrzebuje go jak nigdy.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!