Advertisement
Menu
/ UEFA.com

Półfinały Ligi Mistrzów

Znamy finalistów

Liverpool FC – Chelsea FC 1:0 (pierwszy mecz 0:0)
Luis García (4.)

LFC: Dudek – Finnan, Carragher, Hypia, Traoré – Hamann (72. – Kewell), Bišcan, Luis García (84. – Núñez), Riise, Gerrard – Baroš (59. – Cissé)
CFC: Cech – Geremi (76. – Huth), Carvalho, Terry, Gallas – Tiago (68. – Kezman), Makelele, Lampard – Cole (68. – Robben), Drogba, Gujohnsen

Nie minęło pięć minut od pierwszego gwizdka sędziego, a Luis García, dopadając do bezpańskiej po starciu Baroša z Cechem piłki, dał prowadzenie gospodarzom. Taki rozwój wydarzeń wyraźnie zaskoczył londyńczyków i wybił ich z rytmu. Dość powiedzieć, że przez całą połowę ani razu nie zmusili Dudka do interwencji.

Drugie 45 minut wcale nie przyniosło huraganowej ofensywy ze strony Chelsea. Ilość celnych strzałów na bramkę The Reds: 1. Do tego po rzucie wolnym. Świetnie spisał się po tym uderzeniu Lamparda polski bramkarz. Co zaskakujące, częściej atakował wcale nie muszący tego robić Liverpool. Szczególnie udanie zaprezentował się zmiennik Cissé, którego tylko pech pozbawił zdobycia choć jednej bramki.

No i wreszcie nadeszła ostatnia minuta meczu i sytuacja, którą fani Chelsea długo rozpamiętywać będą w kategorii „gdyby”. Sami Hyypia wpadł w powietrzu na interweniującego Dudka, do piłki dopadł Gudjohnsen i… nie trafił do pustej bramki.

A my, Polacy, możemy się też cieszyć, że znów mamy rodaka w wielkim finale…

PSV Eindhoven – AC Milan 3:1 (pierwszy mecz 0:2)
Park (15.), Cocu (65, 90+2) – Ambrosini (90+1)

PSV: Gomes – Lucius, Alex, Bouma (70. – Robert), Lee – van Bommel, Vogel, Cocu – Park, Venegoor of Hesselink, Farfán
Milan: Dida – Cafu, Nesta, Stam, Maldini (46. – Kaładze) – Gattuso, Seedorf (69. – Tomasson), Pirlo, Kaká, Ambrosini – Szewczenko

PSV grało lepiej i w pełni zasłużyło na zwycięstwo – od tego trzeba zacząć przedstawianie którejkolwiek opinii na temat tego meczu. Carlo Ancelotti ustawił swój zespół pod obronę dwubramkowej zaliczki, ale nie przewidział, że defensywa jego drużyny grać będzie – chyba po raz pierwszy w tym sezonie – tak pokracznie.

Do szatni gospodarze schodzili z jednobramkowym prowadzeniem po strzale największego pechowca poprzedniego spotkania – Parka Ji-Sunga. Bramkę, która mogła doprowadzić do dogrywki, zdobył Philip Cocu.

Końcówka spotkania nie mogłaby być bardziej emocjonująca. Najpierw wysiłek gospodarzy zmarnował w pierwszej minucie doliczonego czasu gry Massimo Ambrosini – po precyzyjnym dośrodkowaniu Kaki, strzałem głową pokonał Heurelho Gomesa. Gdy wydawało się, że Holendrzy nie mają już o co walczyć, Cocu zdobył swoją drugą bramkę, zaledwie sekundy po gol Ambrosiniego. To jeszcze dawało cień szansy drużynie Guusa Hiddinka. Nie potrafili już jednak niczego zrobić. Zostało im tylko to, że mogą być z siebie naprawdę dumni.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!