Advertisement
Menu

Miałeś, James, złoty róg

Felieton byłego redaktora RealMadryt.pl

Autor był wieloletnim redaktorem portalu RealMadryt.pl, lecz nigdy nie był szczególnym entuzjastą talentu Kolumbijczyka. Poniższy felieton jest tylko i wyłącznie opinią autora, nie zaś oficjalnym stanowiskiem redakcji portalu RealMadryt.pl.

Kto pracuje przy komputerze i nie ma odpalonego Facebooka lub Twittera, niech pierwszy rzuci kamieniem. Tak się składa, że te portale to spora część mojej pracy, ale wiadomości sportowe staram się wertować właśnie na przerwach.

Nie inaczej było 11 lipca Roku Pańskiego 2017, kiedy to piłkarski świat na 48 sekund opanowała wiadomość o przenosinach Jamesa Rodrígueza z Realu Madryt do Bayernu Monachium. Wiadomość ta ucieszyła mnie niezmiernie, ale komentarze do tej transakcji szczególnie w polskiej sieci napełniły mnie smutkiem połączonym z irytacją. Z wybuchowego miksu tych dwóch składników powstał poniższy tekst.

Floro płakał jak sprzedawał
Florentino Pérez ma ciężkie życie. Jak zapłaci za młodzieńca jakąkolwiek kwotę, to źle, bo psuje rynek. Jak kupi cracka za sto baniek, to skandal, bo dzieci w Afryce nie mają co jeść. Jak sprzeda kogoś za godną sumę i uda mu się na tym transferze zarobić, to jeszcze gorzej, bo kupuje tylko po to, żeby zaraz sprzedać, a gdzie w tym wszystkim wartości Unii Europejskiej? Żeby polski kibic piłki kopanej wydusił z siebie dwie sylaby pochwały w kierunku prezesa Realu Madryt, ten musiałby kupić pół reprezentacji Polski za kwotę równą PKB Australii, a potem zniknąć na zawsze.

A i to nie gwarantowałoby mu iskierki sympatii.

Dwuletnie wypożyczenie z opcją pierwokupu przez Bawarczyków napawa mnie strachem. Boję się, że w Monachium król stanie się nagi i nikt, a już na pewno nie Bayern, nie będzie chciał pozyskać Jamesa nie za godne, ale za jakiekolwiek pieniądze. Kwestie finansowe tej transakcji uważam za mały sukces Péreza. Bo choć suche liczby nie wyglądają zbyt zadowalająco, to odnoszę wrażenie, że wielu komentatorów i kibiców celowo gubi kontekst.

Panienka z okienka
Usiądźmy i z ręką na sercu zastanówmy się: czy po tych latach spędzonych na Bernabéu James okazał się piłkarzem wart swojej ceny, za jaką przychodził do Madrytu? Nie myślałem tak na początku, tym bardziej nie myślę tak dziś. Pierwsze pół roku Kolumbijczyk miał znakomite, później to już pikowanie prędkością bombowca nurkującego, a ostatnim, mistrzowskim sezonem Zidane postawił kropkę nad i. Moment wypożyczenia był idealny, na siedzeniu Jamesa na ławce rezerwowych tracili wszyscy - piłkarz, trener, drużyna, zarząd i księgowa. Dłużej Kolumbijczyka tak traktować nie można było, przede wszystkim ze względu na niego samego.

Dlaczego ucieszyłem się z wypożyczenia? Po pierwsze - James nie idzie do Pekinu, ale do bezpośredniego rywala w walce o Ligę Mistrzów i jednego z pretendentów do jej zdobycia, dzięki czemu zachowuje sto procent szans na odbudowę, czego mu życzę. Po drugie - kupić kogoś po korzystnej cenie do Realu Madryt jest ciężko, ale sprzedać jest jeszcze ciężej. Po trzecie - James młodszy już nie będzie.

Nie pierwszy, nie ostatni
Pamiętam czasy, gdy po murawie Bernabéu biegały takie osobistości jak Emerson, Faubert i Drenthe. Gdyby James Rodríguez dołączył do Realu Madryt w tamtym okresie, trzeba byłoby robić wszystko, aby go zatrzymać i spełniać każdą jego zachciankę taktyczną czy personalną. W tym momencie Królewscy dysponują kadrą napakowaną jak PKS do Lichenia i to James powinien ze wszystkich sił zabiegać o pozostanie w klubie i grę, okraszoną jednakże ciężką pracą na treningach. Chciał, żeby wszyscy pracowali na niego, ale niestety życie tak nie działa.

To James dostąpił zaszczytu reprezentowania barw Realu Madryt, nie zaś klub dostąpił zaszczytu goszczenia Kolumbijczyka na murawie. Jakkolwiek patetycznie to brzmi, w tym zawiera się cała przygoda Jamesa Rodrígueza w klubie z Concha Espina. Bardzo łatwo jest wydawać cudze pieniądze. Nie można było wyjść z tej sytuacji lepiej niż zrobił to 11 lipca Real Madryt.

Cieszę się z przenosin Rodrígueza do Bawarii, bo ten mało sympatyczny młodzieniec nigdy na grę w Realu Madryt nie zasługiwał. Szalę goryczy przelał swoimi zachowaniami, gdy przestało żreć i trzeba było wziąć się do roboty. James wybrał toksynę w szatni i żale w prasie, Isco wybrał pracę i gębę na kłódkę. Zgadnijcie, którego z nich nie ma już w Madrycie.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!