Advertisement
Menu
/ BeIN Sports

Ramos: Razem z kibicami musimy tworzyć niezniszczalną ekipę

Druga część wywiadu dla telewizji <I>BeIN Sports</i>

Sergio Ramos był gościem programu „Universo Valdano”, w którym Jorge Valdano, który przez wiele lat związany był z Realem Madryt, przeprowadza długie rozmowy z najważniejszymi postaciami piłki. W drugiej części 45-minutowej rozmowy Argentyńczyk pytał kapitana Królewskich i reprezentacji Hiszpanii między innymi o radzenie sobie z presją w ostatnich minutach meczów, rodzinę oraz końcówkę obecnego sezonu. Pierwszą część tego wywiadu można przeczytać tutaj.

Hiszpański futbol jest na wyjątkowym poziomie. Dla mnie nie ma lepszych rozgrywek od La Ligi, a reprezentacja naznaczyła świat piłki. Najgorsze dla mnie w Hiszpanii jest jednak to, że opinia publiczna nie dojrzała tak, jak dojrzał sam futbol. Najbardziej boję się jednak tego, że piłkarze też nie dojrzeli. Na przykład, chodzi o polemikę wokół sędziowania. Chodzi mi o to, że wprowadzono narrację, w której decyzje są ważniejsze od samej gry. Mieliśmy tak, że drużyny były ważniejsze od gry, a teraz jest najnowsza tendencja, w której to sędziowie są ważniejsi od gry. Może powinniście się w tej sprawie spotkać z Piqué? Dlaczego umniejszamy coś, co uczyniliśmy tak wielkim?
Tak. Jak mówisz, trzeba nadać większą wagę samej grze, futbolowi, bo im więcej mówi się o sędziach, tym większe nadaje im się znaczenie. Ja zawsze powtarzałem, że im mniej o arbitrach, tym lepiej. To ludzie i mogą mylić się jak każdy z nas. Pomijając osobiste opinie zawodników, uważam, że starają się być neutralni i pomagać naszej grze. Jak mówisz, gdzieś tracimy esencję futbolu, kiedy najwięcej rozmawiamy o sędziach, o tym, jak komuś pomogli, komuś zaszkodzili, a komuś coś dali.

Może byłoby to normalne w średnich rozgrywkach, ale tutaj mamy Cristiano, Messiego, Real, Barcelonę, mistrzów świata... Powiększanie tych wątpliwości co do uczciwości arbitrów to nie jest za dobra sprawa.
Zgadzam się, ale to nie tylko temat zawodników. Czasami mylimy się, mówiąc o sędziach, ale swoje dodają też media, wyolbrzymiając wiele spraw. Trzeba kłaść nacisk na grę i wynik, jak było wcześniej. Teraz jednak media są coraz ważniejsze i muszą mówić swoje, sprzedawać się, trzeba wyciągać rzeczy spoza gry, które też tworzą ten świat.

Co do tej nabywanej dyplomacji, doskonale pokazałeś ją na ostatnim zgrupowaniu reprezentacji, kiedy Piqué zaatakował wartości Realu Madryt. Mówiłem sobie wtedy, że Sergio czeka ogromne wyzwanie, kiedy wyjdzie do mediów. Zaskoczyło mnie to, w jaki sposób poradziłeś sobie z potencjalnie dużym problemem.
O Piqué mógłbym powiedzieć dwadzieścia tysięcy rzeczy, ale zazwyczaj przed konferencją, jakimś spotkaniem czy wywiadem mniej więcej wiesz, jakie będą tematy, o co będziesz pytany. Znasz aktualności i nie zostaniesz na niczym złapany. Wtedy po Francji nie wiedziałem nic, bo Piqué wyszedł do mediów 10 minut wcześniej. Kiedy ja przyszedłem, dowiadywałem się wszystkiego ze zgiełku. Czy wiem, co powiedział Piqué? Ale skąd mam wiedzieć? Szybko mnie poinformowano, ale doskonale wiemy, że Piqué ma już swoje lata i wielkie doświadczenie…

Ale doświadczenie tamtego dnia pokazałeś ty. Nie mogłeś zaatakować Piqué, ale musiałeś obronić wartości klubu, którego jesteś kapitanem. To było bardzo trudne.
Często ponoszą mnie emocje, ale kiedy nosisz opaskę kapitana w Realu i reprezentacji, musisz wypowiadać się w inny sposób. Musisz utrzymywać tę jedność, szczególnie reprezentacji. Dobra atmosfera to klucz do sukcesu i nie można tego stracić. Myślę, że Piqué poza kilkoma osobistymi opiniami nigdy nie powiedział nic złego na żadnego kolegę z Realu, ale kiedy atakuje Real Madryt, nasz herb czy instytucję, to wszystko rozbryzguje się na resztę. Można tego uniknąć, nie powinno się tego robić, ale myślę, że kiedy wszystko jest zbyt spokojne, to Geri potrzebuje tego dodatkowego hałasu i zgiełku, żeby było o czym gadać. Ja jako kapitan muszę utrzymać równowagę i dobrą atmosferę w kadrze, bo inaczej możemy nawet nie polecieć do Rosji i zostać tutaj.

Świetnie, świetnie. W Realu krok po kroku stawałeś się swoistym filarem zespołu. Kiedyś taką postacią był Raúl, teraz jesteś nią ty, taka jest prawda. Najbardziej wyróżniasz się bohaterskimi wyczynami na boisku. Uwierz, że naprawdę szukałem precedensów w historii, tak kluczowych stoperów pod bramką rywala w tak ważnych meczach. Nie ma takich zawodników. Powiedz mi, co myślisz, gdy jest 92. minuta i sytuacja, w której wszystkich zjadają nerwy, a ty wyglądasz na najspokojniejszego i najbardziej zdeterminowanego oraz decydującego ze wszystkich?
[śmiech Ramosa] Myślę, że w tych minutach, o których mówimy, najłatwiej o dekoncentrację. Ten, kto wygrywa, już myśli o podniesieniu pucharu czy otwieraniu szampana. Musisz wtedy pozostać największym optymistą, trzeba wierzyć w siebie. Musisz przypomnieć sobie, ile kosztowało cię dojście do tego momentu. To właśnie robię, szukam takiego myślenia, które łączy to wszystko w jedną akcję, w jedną sytuację, jaką możesz jeszcze mieć. Trzeba z tego skorzystać i wykorzystać też dekoncentrację, jaka może wystąpić u rywala. Do tego oczywiście dokładasz DNA madridismo, które wymusza walkę do końca, do ostatniej sekundy, do której jest to możliwe. Mój sposób bycia i myślenia każe mi wierzyć, że dopóki jest szansa, to można ją wykorzystać.

A jeśli mielibyśmy wybrać trzy czy pięć aspektów, które są kluczowe w takim momencie? Oczywiście twoje umiejętności gry w powietrzu, to jest jasne. Kiedy wyskakujesz, masz w powietrzu ten niesamowity autorytet. Do tego wiara, co też cię charakteryzuje. Oraz oczywiście ten chłód, bo jak inaczej przejść przez czas, gdy sekundnik odlicza, jakby zaraz miała wybuchnąć bomba? Jak to widzisz?
Jak mówiłem, Jorge, Real wychowuje. Każda pułapka w Realu to 40-metrowy dół zamiast 10-metrowego, jakie masz w innej drużynie. Kiedy przejdziesz taki 40-metrowy dół trzy razy, to zachowujesz się inaczej. Prawdą jest, że w takich momentach, gdy jest największa presja, gdy jest największe sportowe ryzyko, gdy gra toczy się o najwyższą stawkę, gdy trwa walka o tytuł, czuję się najlepiej. Dosłownie jak w domu. Pod tym względem, gdy musiałem uderzyć z karnego jak Panenka czy kiedy wiele o mnie mówiono, to naprawdę serce biło u mnie w takim samym rytmie.

Ta „panenka” w 2012 roku była wręcz nierozważna. Mi serce wyskoczyło z piersi. Pamiętam, że byłeś wtedy po karnym z Bayernem i nie mogłem uwierzyć, że podszedłeś do tego w taki sposób.
Kiedy przychodzisz do Realu w takim wieku, to te przeszkody uczą cię radzić sobie z nimi w bezproblemowy w sposób. Jak mówiłeś, ten sekundnik nie robi na tobie wrażenia, czas nie przyspiesza. Dotyczy to nawet sytuacji osobistych. Kiedy mam jakiś problem, chowam go w sobie i nie wyrażam wielkich emocji na zewnątrz. Czasami słyszę od Pilar, że jestem ze skały.

Nauczyłeś się tego sposobu na radzenie sobie z tą presją.
Nauczyłem się sobie z tym radzić, bo jeśli dzisiaj pokazujesz swoje problemy, to ludzie wiedzą, gdzie cię atakować. Trzeba trzymać to na uboczu. Mimo wszystko uważam się za tak samo wrażliwego, ludzkiego i bliskiego innym jak wtedy, gdy przychodziłem do klubu.

Nauczyłeś się to powstrzymywać.
Tak, oczywiście. Nauczyłem się powstrzymywać czy wyrażać w inny sposób, by niczego nie ułatwiać rywalom.

A jak radzisz sobie ze stresem? To wszystko jednak wywołuje spore napięcie.
Przede wszystkim w domu z bliskimi ludźmi, których nie jest za wielu i którzy są ze mną w złych chwilach. Kiedy nie strzelasz tego ważnego karnego, a przyjechało 15 osób z rodziny, żeby po meczu wyjść na jakąś kolację, ale możesz w takiej chwili pojechać z nimi do domu, zamówić jakiś fast food, wyczyścić głowę i się odłączyć. Między nimi szukam schronienia, im mogę powiedzieć coś więcej, ale nie otwieram też serca przed wieloma ludźmi przez swój sposób bycia i oczywiście też przez świat, w jakim żyjemy.

Otwierasz serce przed bliskimi, ale też ciało. Te wszystkie tatuaże...
Dla mnie najłatwiej jest określić siebie przez tatuaże, które praktycznie wyrażają całe moje życie. Każdy ma swój powód, przez nie najłatwiej mnie poznać.

To otwarta książka.
Całkowicie, ale trzeba też znać ich historie, a o tym już wie niewielu.

Doskonale. 31 lat. Kapitan Realu Madryt. Klubu, w którym dyrektorem jest Butragueńo, gdzie Chendo pracuje jako kierownik drużyny, gdzie zespół prowadzi Zidane, gdzie wszyscy czekają na powrót Raúla. Zajmują wszystkie miejsca, może nie być tego jednego dla ciebie.
Dzięki temu moje życie też jest łatwiejsze, gdy mam wokół siebie w Realu takie postaci. Moim zdaniem futbol potrzebuje profesjonalistów, ale też tych ludzi, którzy żyli piłką od środka. Dla mnie trening inaczej widzi były zawodnik, a inaczej ktoś z zewnątrz. Mam maksymalny szacunek dla wszystkich, są trenerzy, którzy nie byli zawodnikami i są wielkimi znawcami tego sportu, radząc sobie wyśmienicie. Piłkarz jednak czuje coś innego i inaczej to przekazuje. Mnie dzisiaj bardzo podoba się oglądanie Cholo Simeone, jego sposobu na przekazywanie futbolu i docieranie do ludzi. To mocno współgra z tym, kim on był na murawie. Podobnie jest z Zizou. Może mają inne charaktery, ale moim zdaniem przy zarządzaniu szatnią jest im łatwiej niż komuś, kto nigdy nie był w szatni.

Planujesz swoje życie? Za kilka lat dalej widzisz siebie w świecie piłki? W Realu Madryt?
Robię plany, ale jestem też nieprzewidywalny. Dzisiaj widzę coś na biało, ale jutro to jest już zdecydowanie czarne. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. Uważam, że dzisiaj naprawdę jestem w środku swojej kariery. Myślę, że mogę jeszcze pograć kilka lat na dobrym poziomie i dopóki będę się budzić z taką samą ambicją i chęciami na bycie coraz lepszym oraz będę widział, że mogę utrzymywać ten sam poziom, to moim zdaniem muszę wykorzystywać te cudowne lata w futbolu. Faktycznie, gdy zbliżasz się do końca kariery, to myślisz, czy może zostać trenerem, czy może robić coś innego w sporcie… Cieszmy się obecnym dniem, który jest najcudowniejszym, jaki daje nam sport. Ja jestem szczęśliwy dzięki temu, co robię, i dopóki tak będzie, dalej będę to robić. Podoba mi się trenowanie, jasne, nie wykluczam tego w przyszłości, bo to łączy się z moim sposobem bycia.

Do tego naprawdę mogłeś uczyć się od najlepszych szkoleniowców.
Zgadza się. To na pewno by mi się podobało. Nie wykluczam tego i na pewno pozostanę związany ze światem piłki. Jeśli ma to być rola trenera, dlaczego nie? Bardzo chcę pomagać ludziom i też postawić sobie to wyzwanie osiągnięcia tego, co zdobyłem jako piłkarz. Chciałbym czegoś takiego na nowym etapie i nie wykluczam pracy jako trener.

Chcemy zobaczyć, jak wykorzystujesz to, czego się nauczyłeś. Chcemy zobaczyć, jak pomagasz futbolowi i Realowi Madryt. Jednak ciekawe jest też to, że masz 31 lat, a nikt nie widzi końca twojej kariery. Wszyscy widzą, że masz takie warunki fizyczne, że trudno sobie wyobrazić jakąś zapaść.
Jeszcze nie [śmiech]. Nigdy nie wiesz, co będzie w futbolu. Jak powtarzam zawsze, Jorge, po prostu ciesz się i bądź szczęśliwy. Wszyscy mówią mi, że nie ma lepszego życia niż mieszkanie w tak pięknym mieście, jakim jest Madryt, który jest dwie godziny od mojego domu w Sewilli, z niedawno założoną rodziną, w spektakularnym klimacie i grając w najlepszej drużynie na świecie. O co więcej mogę prosić? Będę naciągać tę linę na maksa dopóki będą mi na to pozwalać warunki fizyczne. Jest jednak wiele sposobów na opuszczenie piłki. Wszyscy mówią o Zizou, który mógł grać jeszcze z trzy lata, ale podjął decyzję o końcu kariery. To zależy od tego, co czujesz i jak to wszystko widzisz.

Mam wrażenie, że ty jesteś z tych, którzy idą we wszystkim do końca.
Myślę, że tak. Dlaczego mam rezygnować z ostatnich minut w futbolu, gdy będzie jeszcze czas na trenowanie czy ten rok urlopu od wszystkiego? Organizuję i planuję odpowiednio każdy dzień, ale oczywiście poświęcam na futbol przede wszystkim czas, który mógłbym przeznaczać rodzinie. To jednak mała inwestycja, za którą za 5 lat myślę, że mi podziękują i że mogą na mnie poczekać.

Będąc tak rodzinnym, jak przyjąłeś narodziny synków?
Świetnie, bo to daje ci spokój, stabilizację i równowagę. Uważam, że za każdą wielką postacią w futbolu jest wielka kobieta. W moim przypadku ona jest wielka, dla mnie nie może być piękniejsza…

Umówmy się, że nie tylko dla ciebie, ale dla wszystkich. Ustalmy to!
[śmiech obu] Pozwoliła mi stworzyć rodzinę z dwoma tak cudownymi chłopcami jak Sergio i Marco. Uważam, że ta równowaga, stabilizacja i spokój w domu pozwalają ci dojrzeć. Osadzasz się jako zawodnik, wchodzisz na najlepszy poziom fizyczny i piłkarski. Myślę, że muszę mocno podziękować za te ostatnie lata mojej kobiecie i całej rodzinie, która była moim najbliższym otoczeniem w pierwszych latach kariery. Teraz oczywiście to się zmieniło, ale ciągle są blisko mnie. Czuję się zaszczycony, że oni wszyscy są ze mną i jestem im dozgonnie wdzięczny za pracę każdego z nich w różnych momentach mojej kariery.

Skończmy piłkarsko. W jakim momencie jest wasza szatnia w Realu Madryt? Macie wielu młodych chłopaków i jak zawsze największe światowe gwiazdy. Macie wielką i głęboką kadrę, w której panuje ogromna rywalizacja. Jak ze sobą żyjecie?
Naprawdę świetnie. Ja jestem kapitanem tej ekipy i po części muszę ją prowadzić w jak najlepszy sposób. Wszyscy razem staramy się, żeby panowała jedność i dobra płynność wewnątrz grupy. Harmonia i dobra atmosfera, Jorge, są tym, co daje sukces. Musisz być solidarny wobec reszty. Jeśli nie możesz biegać, ja będę biegać za ciebie. Dzisiaj ty nie trenujesz, więc ja popracuję też za ciebie czy za innego kolegę. Uważam, że te małe szczegóły sprawiają, że powoli budujesz świetną atmosferę i ona jest tym, co widzimy u nas w ostatnich latach. Czy chodzi o Garetha, o Crisa, o Chorwatów czy o Hiszpanów, ponad każdym i ponad wszystkimi jest cel zwyciężania. Wszyscy jesteśmy tak samo ważni, ten grający więcej i ten grający mniej. Ostatecznie jesteśmy praktycznie braćmi, bo spędzamy z kolegami więcej czasu niż z rodzinami. Dlatego gdy mieliśmy jakiś problem, rozwiązywaliśmy go jak w każdej normalnej rodzinie. To nam pozostaje, musimy łączyć młodość z doświadczeniem i weteranami. Musimy to czuć i między wszystkimi szukać równowagi w kadrze, która pozwala nam na rywalizowanie z najlepszymi na świecie.

To ważna wiadomość dla madridismo na ten okres sezonu, w którym wszystko się rozstrzygnie.
Tak. Teraz wędzisz najlepsze mięso. Albo przesadzisz i je spalisz, albo zjesz doskonały produkt [śmiech]. Myślę, że nadchodzi moment, w którym czuję największą motywację, ale także największy spokój i próbuję to przekazywać kolegom w takim sensie, że oni nie mają tylu rozegranych lat, ale pokazują chęci i ambicję. Madridismo czeka na to, co się wydarzy, ale jeśli idziesz na Bernabéu, wypełnia cię to uczucie nadziei i zaufania do drużyny. Uważam, że razem z kibicami musimy tworzyć niezniszczalną ekipę. Pod tym względem postaramy się coś zdobyć, bo ostatecznie w futbolu liczą się tytuły. Na nic zdaje się dobra gra i strata trzech bramek. Ja wolę grać źle, wygrać 1:0 i sprawić, że ludzie wrócą do domów zadowoleni.

Ale nie do końca tak jest w Madrycie.
Real jest zmuszony do dobrej gry, bo robił to przez wiele lat.

Ale chyba łatwiej też wygrywać, gdy grasz dobrze?
Tak, ale jeśli zapytasz kogoś, czy woli grać pięknie w finale Ligi Mistrzów, ale jednak go przegrać…

Nie, nie, to jest jasne, sami mówiliśmy, że dla ludzi ważniejsza jest drużyna niż gra i futbol.
Myślę, że mamy wielką kadrę i możemy grać dobrze w piłkę, radować fanów, nie tylko tych Realu. Na tym się skupiamy, podchodzimy do końcówki sezonu w najlepszy sposób. Myślę, że pod względem fizycznym jesteśmy w naprawdę bardzo, bardzo dobrym okresie i mamy do dyspozycji praktycznie cały zespół. To doprowadza do rywalizacji, każdy naciska, niezależnie od statusu w drużynie. Każdy ma swoje miejsce, bo Zizou rotacjami sprawia, że wszyscy są skupieni. Uważam, że podchodzimy do końcówki w naprawdę dobrej dyspozycji i możemy zasmakować tego najlepszego mięsa.

Wielka szkoda, że musimy kończyć, bo rozmowa z tobą jest tak świetna, że każda odpowiedź wywołuje trzy nowe pytania. Wiedz tylko, że bardzo cię podziwiam pod względem zawodowym, bo jesteś crackiem, oraz osobistym, bo rozwijałeś jako człowiek się w poprawny sposób. Przekazujesz wizerunek futbolu, Realu i społeczeństwa, który moim zdaniem jest bardzo ważny. Pozostając przy terminologii gastronomicznej, wszystko ugotowałeś sam i to ma ogromną wartość. Przyjemnością było dzisiaj z tobą rozmawiać.
Dziękuję i myślę, że szacunek jest wzajemny. Odkąd przyszedłem do Realu Madryt, mieliśmy szczęście być blisko siebie, szczególnie w tych pierwszych latach twoje rady były tym, czego nigdy nie zapomnę. Nie znałem cię jako piłkarza, ale oczywiście mój ojciec wiele opowiadał mi o tym, kogo on oglądał w swoich czasach. Jak mówię, zawsze oceniałem cię wspaniale, nie tylko ze względu na wspólną przeszłość, ale też to, o czym opowiadałem zawsze innym, że nie ma drugiego człowieka, który lepiej opowiada o świecie futbolu i robi to przy użyciu takiego słownictwa oraz takich określeń, które pozwalają uczyć się na podstawie każdego wywiadu, jakiego się słucha. Pod tym względem podziwiam cię od dawna i szkoda, że Real Madryt stracił takiego człowieka. To była również przyjemność dla mnie.

Dziękuję, dziękuję. Obiecajmy sobie, że następnym razem będziemy się mniej chwalić [śmiech].
Bardzo dziękuję, Jorge.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!