Advertisement
Menu
/ Wydawnictwo SQN

„Beckham zmienił Real w medialny cyrk”

Wspomnienia z dawnych lat

Real Madryt lubi sprowadzać gwiazdy. Przed laty Luís Figo, Ronaldo, Zinédine Zidane, dzisiaj Cristiano Ronaldo czy Gareth Bale. Nie zawsze jednak ściąganie największych indywidualności wychodziło Królewskim na dobre pod względem sportowym. Tak było w przypadku transferu Davida Beckhama. Choć z zewnątrz Real lśnił mocnym blaskiem, wewnątrz mnożyły się frustracje i konflikty.

Wszystko zaczęło się od modelu galácticos, który wprowadził Florentino Pérez. „Polegał on na corocznym sprowadzaniu zagranicznych gwiazd oraz ciągłych zmianach na stanowisku trenerskim, co doprowadzało do starć silnych charakterów i rosnącej frustracji ambitnych wychowanków klubu” – czytamy w książce „Piłkarska furia” Jimmy’ego Burnsa. Pérez chciał wzbudzić zainteresowanie mediów, sponsorów i kibiców, jednocześnie zapewniając klubowi sukcesy. Na początku sprawdzało się to wspaniale – Figo i Zidane w 2002 roku walnie przyczynili się do zwycięstwa w Lidze Mistrzów, a z Brazylijczykiem Ronaldo w składzie Królewscy zdobyli Superpuchar Europy, Puchar Interkontynentalny oraz mistrzostwo Hiszpanii. Real wygrywał i liczył pieniądze.

Marketingowa machina
Pérez postanowił iść za ciosem i sprowadzić kolejną wielką gwiazdę – Davida Beckhama. Brytyjczyk chciał opuścić ekipę Czerwonych Diabłów ze względu na swój konflikt z Fergusonem, dlatego okazja wydawała się idealna. „Jak się okazało, transfer Beckhama z Manchesteru do Realu Madryt został ogłoszony z mistrzowskim wyczuciem czasu. Parę godzin później Anglik wraz ze swoją żoną Victorią Beckham, byłą gwiazdą Spice Girls i modelką, wyleciał do Japonii na tournée promocyjne dla swoich sponsorów. Tak więc w jednej chwili azjatyccy kibice w czerwonych koszulkach, od Tokio aż po Bangkok, ruszyli szturmem na sklepy, by kupić białe gadżety jego nowego klubu” – pisze Burns.

Po azjatyckim tournée Beckham był witany w Madrycie niczym król. Aby dodatkowo uświetnić jego prezentację, zaproszono na nią legendarnego piłkarza Realu. „Po stronie Beckhama stał jeden z najbardziej cenionych weteranów Królewskich, Alfredo Di Stéfano, który 50 lat wcześniej jako zawodnik pomógł przekształcić Real w najbardziej utytułowany klub na świecie” – relacjonuje Burns. Argentyńczyk starał się robić dobrą minę, ale widać było, jaki naprawdę ma stosunek do całej tej sytuacji. „Wydawało się, że w każdej chwili uśmiech Di Stéfano może się roztopić jak wosk, taki był smutek staruszka, że jego ukochany klub piłkarski stał się cyrkiem” – dodaje hiszpański dziennikarz.

Przystojny, utalentowany piłkarz z własnymi specjalistami od wizerunku szybko jednak przyciągnął do Realu mnóstwo nowych sympatyków. O Beckhamach pisano wszędzie – w prasie codziennej, sportowej, kobiecej, lifestylowej. Szef marketingu Realu, José Ángel Sánchez, tuż po transferze stwierdził, że sprowadzenie Anglika było starannie przemyślaną strategią. „Kupienie Beckhama można porównać do wkupienia się do biznesu. On przynosi ze sobą całą gamę klientów, nie tylko jako wartościowy piłkarz, ale także jako celebryta, który jest ikoną współczesnego świata… Real Madryt nie zamierza porzucać swoich hiszpańskich korzeni, ale w tej chwili jest to klub z rzeszami kibiców na całym świecie, i to jest powód do dumy” – cytuje autor w „Piłkarskiej furii”.

Wściekły Pérez każe wracać
Po przejściu przez cały szereg akcji wizerunkowych Beckham musiał wreszcie wyjść na boisko. I nie zachwycał. Prasa hiszpańska narzekała na to, że Brytyjczyk wprawdzie precyzyjnie wykonuje stałe fragmenty gry, ale za to w innych elementach wyraźnie odstaje. Zaczęto go nazywać gwiazdą pop, pojawiły się także inne przydomki. „Ze względu na jego rzekomy brak autentycznej kreatywności czy inteligencji MARCA przezywała Beckhama «Forrestem Gumpem»” – wspomina Burns. Oliwy do ognia dolał trener Mallorki, Luis Aragonés, który po wygranej z Realem powiedział, że ówczesny najdroższy zawodnik świata „wolno myśli”.

Zewsząd narzekano na brak poświęcenia i chęci walki ze strony Beckhama. Kiedy otrzymał pierwszą czerwoną kartkę w barwach Realu, kibice nagrodzili go brawami. Wreszcie dał coś od siebie. Wkrótce jednak atmosfera wokół Becksa znów się zagęściła. Piłkarz postanowił wykorzystać przerwę w grze na udział w meczu charytatywnym w Londynie. Nie skończyło się to dla niego najlepiej. „Po odebraniu telefonu od wściekłego Péreza, który nie był zachwycony tymczasową, rzekomo nieusprawiedliwioną nieobecnością jego głównego galáctico, Beckham zdążył zagrać zaledwie trzy minuty na stadionie Arsenalu, po czym został zmuszony pośpieszyć z powrotem do Madrytu” – relacjonuje Burns.

Real w lidze nie prezentował się najlepiej. Drużynie brakowało zgrania. Zawodził nie tylko Beckham, ale także Zidane. W grze nie pomagały zawodnikom konflikty w szatni. Wielu graczy miało pretensje do Beckhama o medialny cyrk, który nie pozwalał im normalnie pracować. Inni zarzucali trenerowi Carlosowi Queirozowi, że wybiera zawodników ze względu na ich nazwisko, a nie dobro drużyny. „Queiroz uległ presji nałożonej przez prezesa Péreza, żeby w pełni wykorzystać jego inwestycje i wystawiał do gry w pierwszym składzie galácticos najczęściej jak się da, nawet wtedy, kiedy nie byli w formie” – czytamy w książce. Beckhama krytykowano w prasie i obwiniano o słabą grę całego zespołu. Był jednocześnie największą gwiazdą pod względem marketingowym i kozłem ofiarnym winnym złych wyników.

Mistrzostwo Hiszpanii na zakończenie
Po pierwszym sezonie Beckhama z Realu zwolniono Queiroza. Zastąpił go José Antonio Camacho, który także nie zagrzał długo miejsca w drużynie Królewskich. W następnym sezonie na Santiago Bernabéu zawitał Fabio Capello. Nowy szkoleniowiec, który przyszedł do Madrytu świeżo po aferze korupcyjnej w Juventusie, nie został przywitany z ufnością. Włoch nie obdarzył z kolei zaufaniem Becksa, jasno deklarując, jakie są jego plany wobec Anglika. „W styczniu 2007 roku, zaledwie pięć miesięcy po podpisaniu kontraktu, Capello sensacyjnie ogłosił, że Beckham już nigdy więcej nie zagra dla Realu Madryt. Decyzja zapadła po tym, jak zawodnik postanowił związać się od kolejnego sezonu z LA Galaxy. Już wtedy nowo wybrany selekcjoner reprezentacji Anglii Steve McClaren dał jasno do zrozumienia, że w jego drużynie również nie ma miejsca dla gwiazdora. Wyglądało na to, że dni kariery Anglika na najwyższym poziomie rozgrywek są policzone” – wspomina Burns w „Piłkarskiej furii”.

Beckham nie chciał odejść z Realu w niesławie. Zacisnął zęby i zaczął dużo wytrwalej pracować na treningach. Jego zawziętość wreszcie zwróciła uwagę trenera, który pomimo swoich wcześniejszych słów, postanowił dać piłkarzowi szansę. Była to właściwa decyzja, bo Brytyjczyk w znaczny sposób pomógł zespołowi w zdobyciu mistrzostwa Hiszpanii. Wtedy mógł odejść z klubu bez poczucia, że pod względem sportowym zmarnował cztery lata, kończąc przygodę z Królewskimi bez żadnego poważnego trofeum.

Przetarte szlaki
Ściągnięcie Beckhama do Realu być może nie było wspaniałym rozwiązaniem pod względem sportowym, ale okazało się fenomenalnym zagraniem marketingowym. Real przyciągnął uwagę mediów, zdobył nowych kibiców, zarobił ogromne pieniądze na klubowych gadżetach. Z tej historii wnioski wyciągnęli także inni piłkarze. Przekonali się, że kluby nie płacą tylko za talent, ale także popularność. Swoje podejście zmienił m.in. Fernado Torres, który zaczął brać udział w sesjach zdjęciowych i kampaniach reklamowych. „Od pierwszych dni Beckhama w Hiszpanii Fernando Torres był odpowiedzią miejscowych na status gwiazdy brytyjskiego przybysza. Już w czasach gry dla Atlético Madryt niewinny wygląd i przystojne młodzieńcze rysy Torresa (był młodszy o osiem lat od Beckhama) spowodowały, że zdobył popularność wśród hiszpańskich kibiców” – pisze Burns. Kilka lat później El Nińo stał się najdroższym hiszpańskim piłkarzem w historii, przechodząc do Chelsea za 50 milionów funtów. Wizerunek okazał się być nie mniej ważny niż piłkarskie umiejętności. Zupełnie jak w przypadku Davida Beckhama.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!