Advertisement
Menu
/ MARCA

Radosna gra bez goli jest mniej radosna

<i>MARCA</i> analizuje Las Palmas

Poniższą analizę dla dziennika MARCA wykonał Enrique Ortego. Dołączono do niej zamieszczone tutaj obrazki taktyczne [kolejno od góry: skład klasyczny; skład z Haliloviciem i Jesé; możliwy skład na dzisiaj na Bernabéu].

Zdarzy się, co ma się zdarzyć, ale nie można wątpić w to, że Las Palmas wieczorem postawi na to, co robi zawsze. Gra piłką, próba zdominowania rywala, prowadzenie spotkania... Wierność podstawowym schematom ma zostać zachowana nawet przeciwko liderowi i to na jego terenie.

Można rozwodzić się nad tym czy innym graczem, zimowymi wzmocnieniami czy problemami w szatni, ale styl Las Palmas pozostaje niepodważalny. Na końcu jest jedno słowo, to Quique Setiéna. Nie ma znaczenia ani rywal, ani sceneria. Nie liczy się nawet seria czterech porażek z rzędu.

Porażka po pięknej grze boli, ale mniej
Quique Setién na końcu jest w tym względzie świętszy od papieża. „Jeśli gralibyśmy źle, przyznałbym to pierwszy. Robiłem to już, gdy tak faktycznie było, na przykład w Maladze. Jednak z Granadą, Sevillą i Sociedadem graliśmy dobrze. Robiliśmy to, co potrafimy. W tych 4 meczach oddaliśmy 64 strzały na bramkę. W starciu z Sociedadem mieliśmy 6 sytuacji sam na sam. Przypomnę tylko, że na początku sezonu byliśmy drudzy, bo zamieniliśmy to na gole. Wtedy z 13 strzałów zrobiliśmy 9 bramek”, tak analizuje to Hiszpan.

Problemem nie jest to przesłanie, a skuteczność i efektywność strzałów. Trudno krytykować grę czy kontrolowanie spotkań. Nawet lekka zmiana stylu ze względu na zimowe wzmocnienia nie wpłynęła tak negatywnie na zespół, chociaż w niektórych fragmentach meczów mogło wydawać się inaczej.


Halilović i Jesé nie żyją w ekosystemie podań
Sprowadzenie Chorwata i Hiszpana miało być wisienką na wielkiej pracy klubu i trenerów. Miało skonsolidować jeden z najładniejszych stylów w La Lidze, któremu brakowało właśnie głębokości w ataku. Trzeba jeszcze poczekać na ostateczne oceny, ale na razie ta dwójka nie wnosi tego, czego od niej oczekiwano. Obaj atakujący mieli jesienią problemy z ciągłością gry w Hamburgu i PSG.

Trenerzy na razie wprowadzili ich spokojnie, krok po kroku i oddzielnie. Chorwat i Hiszpan razem od początku zagrali przeciwko Sevilli, a potem w Maladze. Dwie porażki, w których po obu było widać problem z dostosowaniem się do gry podaniami, na którą stawia zespół.

Ani jeden, ani drugi nie wspierają rozgrywających, a do tego nie pracują za mocno w obronie. A jeśli dwóch graczy z dziesięciu nie wraca w takim zespole, to widać. Chorwat może starał się mocniej włączyć do gry podaniami, ale styl obu to bardziej pojedynki indywidualne i zrywy. Przyjęcie i szukanie dziury w obronie przez samodzielną akcję.

Co więcej, jako że i Halilović, i Jesé wystawiani byli na bokach na zmienione nogi, to ciągle szukali zejść do środka, gdzie ścierali się z Boatengiem, będącym liderem zespołu w ofensywie. Setién oczywiście szybko to zauważył i w starciu z Sociedadem nie wystawił ich już razem od pierwszej minuty, stawiając na Tanę kosztem Chorwata. Wychowanek Las Palmas czuje się komfortowo w długim rozgrywaniu i wszystko wskazuje na to, że dzisiaj na Bernabéu zobaczymy także właśnie takie rozwiązanie.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!