Advertisement
Menu

Wymęczony półfinał

Koszykarze pokonali Andorrę po dogrywce

Scenariusz znany z minionych miesięcy powtórzył się w turnieju o Pucharu Króla. Real Madryt przespał pierwszą połowę ćwierćfinałowego pojedynku z MoraBanc Andorra i obudził się dopiero po przerwie. Zwyciężył świetnie grającego przeciwnika różnicą sześciu punktów (99:93), ale potrzebował do tego dogrywki. Sukces zagwarantował mu udział w sobotnim półfinale, w którym zmierzy się z graczami Saski Baskonia, lepszymi od Iberostar Tenerife.

Wyjątkowe rozgrywki rozpoczęły się dla madryckiej drużyny tymi samymi kłopotami, jakie dręczyły ich na co dzień. Wyszli na baskijski parkiet pozbawieni koncentracji i energii, nie przykładając się do obowiązków na obu połowach boiska. Zupełnie inną postawę przejawiali ich rywale, ambitni i zawzięci, szczególnie w obronie. Jako pierwsi dobrali się do prowadzenia i nie zamierzali się go pozbywać.

Koszykarze uznawani za faworytów całego turnieju nie potrafili sprostać już pierwszej przeszkodzie. Szesnaście punktów różnicy tylko potwierdzało, że w madryckiej ekipie nie dzieje się najlepiej (21:37). Co jednak najistotniejsze, nie czekała ona z reakcją do kolejnej odsłony. Sergio Llull i wąsaty Andrés Nocioni zarazili kolegów energią, a to otworzyło im drogę do zmniejszenia strat. Skończyło się na dziesięciu punktach w przerwie meczu (33:43).

Pablo Laso powstrzymał się od obfitej rotacji i postawił na graczy, którzy tego dnia zapewnili drużynie najwięcej. Wyraźnie zasugerowało to, że jego cierpliwość się skończyła. Ofensywna piątka dostarczyła niezbędnych punktów, lecz wciąż nie radziła sobie w obronie. Najwięcej szkód wyrządził Giorgi Shermadini, najlepszy zawodnik na parkiecie, autor dwudziestu siedmiu punktów. Żaden z koszykarzy nie potrafił go powstrzymać.

Blisko dwadzieścia dziewięć minut gry potrzebował obrońca tytułu, by po raz pierwszy w tym ćwierćfinale objąć prowadzenie. Wynik obracający się w okolicach remisu stworzył kapitalne widowisko, potwierdzające atrakcyjność tego krótkiego turnieju. Mistrz wcale nie kontrolował rozgrywki, a wręcz przeciwnie – co chwilę musiał nadrabiać kilkupunktowe straty. Gdyby nie trójka Anthony’ego Randolpha, zaliczona cztery sekundy przed końcową syreną i doprowadzająca do wyrównania (86:86), drużyna udałaby się na przymusowy wolny weekend.

Dogrywka w całości ułożyła się po myśli zawodników Realu Madryt. Zapomnieli o nerwowym, nieskutecznym początku, uporządkowali obronę i rozsądniej wyprowadzali ataki. Wygrali wymagające starcie ćwierćfinałowe i zagrają w kolejnym etapie, ale serca kibiców skradł tego wieczoru drugi z uczestników, MoraBanc Andorra.


99 – Real Madryt (15+18+23+30+13): Llull (22), Mačiulis (2), Taylor (2), Reyes (-), Ayón (10) – Randolph (25), Draper (-), Fernández (7), Nocioni (11), Dončić (12), Carroll (8), Hunter (-).

93 – MoraBanc Andorra (23+20+16+27+7): Albicy (15), Jelínek (4), Walker (3), Shermadini (27), Antetokounmpo (9) – Schreiner (11), Burjanadze (7), Schneider (-), Stević (4), Navarro (11), Colom (-), Brià (2).

Skrót spotkania | Statystyki | Drabinka

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!