Advertisement
Menu
/ tomaszcwiakala.pl

„Złotej Piłki nie wygra ten, który grał najlepiej w piłkę”

Tomasz Ćwiąkała, komentator Eleven, o tegorocznym plebiscycie

„Gdyby Złotą Piłkę wręczano trzy miesiące temu, Cristiano zdemolowałby ten cały plebiscyt. Wtedy, na gorąco po Euro i Copa America Centenario, chyba nawet sam Messi wcieliłby się w rolę kuriera i zawiózł mu ją do dzielnicy La Finca pod Madrytem. W tym czasie trochę się jednak zmieniło. Na Portugalczyku odbija się pierwszy sezon bez okresu przygotowawczego, od kiedy trafił do Realu. Maszyna bez paliwa nie wrzuci najwyższych obrotów. Jego liczby wciąż imponują, ale gdyby przeprowadzić ankietę wśród kibiców Realu na MVP trwającego sezonu, większość pewnie nie umieściłaby go nawet w trójce. Zgaduję, że wyprzedziliby go Bale z Modriciem, a kto wie czy nie i Marcelo oraz Morata. Tyle że Ronaldo obudził się w idealnym momencie. Najpierw – co akurat mało istotne – rozstrzelał Alaves, by chwilę później w jednym z najważniejszych meczów sezonu „zamknąć” Vicente Calderón. Powiecie, że to nie była najlepsza wersja Cristiano. Oczywiście – pewnie on sam nie umieściłby tego występu w najlepszej pięćdziesiątce swojego prywatnego rankingu, ale mimo wszystko. Hat-trick. Calderón. Może nawet wypchnięcie Atletico z walki o mistrzostwo. Takie występy albo kreują bohaterów na lata, albo strzepują z nich kurz.

Messi jednak w tym czasie trzymał poziom stratosferyczny. Nie zanotował praktycznie żadnej obniżki formy. Kontuzje go nie omijały, ale i tak rządził. Jesienią okrasił golem każdy występ w Lidze Mistrzów (9 sztuk w 4 spotkaniach), a i w lidze przewiózł się po Betisie, Leganes, Valencii i Sevilli. Argentyńczyk nie obniżył sobie poprzeczki. Wręcz przeciwnie – trzymał ją wciąż najwyżej, jak się da. No i sięgnął – o czym nie zależy zapominać – po mistrzostwo, o które Real bezskutecznie walczy od czterech lat. Zawiódł rzecz jasna w kluczowym momencie Copa America, gdy przestrzelił karnego w finale, ale w całym turnieju spisał się lepiej niż Cristiano na Euro. Z drugiej strony Ronaldo miał znacznie poważniejszych przeciwników niż Panama, Wenezuela i USA, a w półfinale odprawił rewelacyjną Walię.

Można więc tak dywagować godzinami. Można przerzucać się argumentami w nieskończoność wysłuchując po drodze kolejnych ekspertów. Można, ale teraz to i tak jedynie teoretyzowanie, bo zwycięzca jest oczywisty. Tu raczej nie będzie wstrząsu jak ostatnio w Stanach Zjednoczonych. Absurd tegorocznego plebiscytu polega jednak na tym, że w 2016 roku nie wygra ten, który w 2016 najlepiej grał w piłkę (ciekawostka: bezpośredni udział w akcji bramkowej co 68 minut), tylko ten, który sprzątnął najważniejsze trofea (udział co 79 minut). I nikt nie powinien bulwersować się takim wynikiem, bo to jak porównywanie wyższości Bożego Narodzenia nad Wielkanocą”, pisze na swoim blogu Tomasz Ćwiąkała, który na co dzień komentuje spotkania ligi hiszpańskiej w Eleven.

Cały artykuł można przeczytać tutaj.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!