Advertisement
Menu
/ elpais.com, Chiringuito

Dobry pech Sergio Ramosa

Kulisy karnych w Mediolanie


Poniższy tekst został napisany przez Manuela Jaboisa dla dziennika El País. Powyższe wideo zostało zaprezentowane w programie Chiringuito w stacji MEGA.

Churu, musisz wygrać losowanie. Musimy strzelać pierwsi!

Sergio Ramos, znany jako Churu, popatrzył na rozbitą grupę przed karnymi. Strzelał bramki już w dwóch finałach Ligi Mistrzów, a teraz proszą go, żeby wygrał losowanie. Poszedł w kierunku Gabiego i sędziego. Wrócił ze złymi wiadomościami.

– Przegraliśmy losowanie. Ale strzelamy jako pierwsi!
– Jak to?
– Chcą strzelać jako drudzy. Do tego strzelamy na naszą bramkę, przed naszymi kibicami.

Piłkarze w to nie wierzyli. W kluczowym momencie Atleti oddało Realowi piłkę. Rojiblancos przypomnieli sobie pewnie dwumecz z PSV, kiedy Holendrzy zaczynali każdą serię, a przegrali. Co ciekawe, badania z 2010 roku pokazały, że ekipa, która zaczyna karne, wygrywa w 60% przypadków. Może ma to niewielkie znaczenie, ale jednak jakaś waga istnieje. Przede wszystkim chodzi o jeden warunek: to my trafiamy do siatki jako pierwsi.

Czasami ta przewaga jest fikcyjna. Rafa Nadal zawsze stara się serwować pierwszy, żeby grać cały set z naciskiem na rywala. PSV jednak spudłowało jako pierwsze. W Realu wszyscy wiedzieli, że wszystko zależy od ich pierwszego strzału. Przeciwko Bayernowi w 2012 roku pierwsze uderzenie zmarnował Cristiano, największy specjalista od karnych na świecie. W tamtym przypadku bycie drugim opłaciło się.

– Chcę dokonać czegoś wielkiego – powiedział Lucas Vázquez. Kilku kolegów na niego spojrzało. Kiedy ktoś mówi w taki sposób przed karnymi, trzeba go zostawić w spokoju. „Niech strzela wszystkie”, rzucił ktoś z tłumu.

Szatnia jest zgodna: karny Lucasa sprawił, że wszyscy uwierzyli. Hiszpan napędził tę machinę moralnie z trzech powodów. Po pierwsze, ten gest, gdy napędził sobie piłkę na palcu w stylu koszykarskiego globetrottera, idąc do pola karnego. „Niektórzy z nas nie mogli chodzić, niektórym opadały powieki. A ten łajdak poszedł sobie do karnego jak dzieciak na jakimś sparingu”, mówi jeden z zawodników. Drugi powód, który dał wiarę, to spokój przy strzale. Od razu zauważono, że Oblak może nie mieć swojego wieczoru. A tuż po bramce, już bez nerwów, gest wobec kibiców i wskazanie na herb Realu Madryt. ”Lucas napędził nas jak silniczki przez te gesty. Kibice oszaleli. To był pierwszy karny, a wyglądało, jakbyśmy już wygrali”, twierdzą działacze.

Po zebraniu petycji David Bettoni, asystent Zidane'a, stworzył listę: pierwszy Lucas, drugi Marcelo. Trzeci był już kulawy. Te momenty były Realem o największym splendorze. Kiedy kartka zaczęła krążyć wśród zawodników, jeden z nich podszedł zmartwiony do Zidane'a.

Míster, nie lepiej, żeby zaczęli najlepsi? Musimy być pewni.
Reakcją Zidane'a było wręcz oburzenie. – A którzy są najlepsi? Powiesz mi? Jak mi powiesz, to ich tak ustawię.

W 2012 roku Mourinho cały dynamit postawił na początku: Cristiano, Kaká, Ramos. Cała trójka spudłowała. „Nie da się nic zrobić, plan nie ma znaczenia”, mówił potem Portugalczyk. Tym razem Real nie ćwiczył karnych, bo nie myślał nawet o dogrywce. Pokazał to Zidane, który wykorzystał zmiany w środku drugiej połowy, co spowodowało, że dwie godziny na murawie spędził Bale, grający z jedną nogą.

Real czuł strach, bo mierzyły się ze sobą ekipy, z których jedna doprowadziła do remisu w tym meczu, a druga straciła przewagę. Taki cios pogrążył Atleti w Lizbonie i teraz mógł pogrzebać Real.

”My jesteśmy drużyną szybkościowców, oni maratończyków. Gdy wyrównali, zaczęliśmy cierpieć. Do tego mieli dwie zmiany na dogrywkę, a my żadnych i przez skurcze mogliśmy kończyć w dziewiątkę. Połamał się Dani, połamał się Gareth. Pomyśleliśmy, że jeśli wprowadzą Correę czy innego takiego gracza, małego i szybkiego, to nas po prostu zabiją. Już robił to świeżutki Carrasco”, opowiadał po meczu Zidane.

Bale 20 minut dosłownie ciągnął za sobą drugą nogę. Poprosił jednak o karnego. Powiedział, że jest pewny siebie, że strzeli na pewno i żeby zdrowi martwili się swoimi strzałami. Nie myślał na pewno o tym, co miliony madridistas myślało, gdy widziało, jak kulejąc szedł w pole karne. Jeśli zawodnicy zawsze zapewniają, że nie myślą o tym, że mogą przestrzelić, to w przypadku Bale'a jest to największa prawda.

Myślał jednak o tym ktoś inny. Ktoś zajmujący się nauką i faktami. Lekarz Realu doskoczył do trenerów. – Gdzie lezie ten kulejący! Nie może strzelać!

To miał być głos rozsądku w grupie oświeconych. Ci jednak patrzyli na niego jak na szaleńca. „Mówi, że strzeli, że wystarczy mu trafić w piłkę”. „Ale on jest połamany, zatrzymajcie to!”.

W tym czasie San Siro gotowało się od okrzyków i nerwów. Tylko jeden madridista zachowywał swoją normalną postawę. Gdyby ktoś stał blisko niego, stwierdziłby, że w końcu ktoś faktycznie potrafi rozmawiać z Bogiem. Chodziło o Keylora Navasa.

Luis Llopis, trener bramkarzy, przeanalizował strzały zawodników Atleti od czasów juniorskich. Przygotował procenty uderzeń od lewej do prawej, od dołu do góry, od siły po jakość. Navas klęczał na murawie i dzielił się tymi sekretami z Bogiem. Atleti jednak wszystko trafiało, jeden po drugim. Griezmann zaczął jak przeciwko PSV, ta sama strona. Reszta, jak zwykle dla tego zespołu, zmieniała swoje kierunki. Trenerzy zauważyli to: „Strzelają na odwrót!”.

Kiedy Juanfran szedł po piłkę, było już za późno na zmiany. Juanfran podążył jednak za tym, co robi zawsze, za strzałem z PSV, za raportem Llopisa i za wiedzą Navasa: „Prawo, przy słupku”.

Juanfran wycelował w prawo, Navas odgadł kierunek, piłka stanęła na słupku. "Jeśli by trafił w bramkę, Keylor by to obronił”, w szatni wszyscy są zgodni.

Przed karnymi, w momencie, gdy włączył je naprawdę cały świat, jeden zawodnik zaczął mówić szczerze. Nie był zwykłym graczem, jego wypowiedź też nie była oczekiwana. Cristiano podszedł do kolegów: „Jestem martwy”, ogłosił. „Nogi się nie słuchają, nie idą ze mną. Nie jest ze mną dobrze”. Koledzy widzieli to na murawie: brakowało mu szybkości, szczególnie przy powrotach do obrony. Jednak nikt nie wiedział, że Portugalczyk odnosił się także do spokoju ducha. Kiedy Bettoni dostał listę, zaczął szukać Cristiano. Nie było go do ostatniego miejsca. Cris zarezerwował sobie złoty strzał.

– Ale z tobą jest w porządku?
– Tak, na strzał tak. Bądźcie spokojni.

Dla opinii publicznej Cristiano zostawił tylko drugą część historii, tego Ronaldo, który zjada wszystko. „Dzisiaj on jest połową tego klubu”, stwierdził jeden z dyrektorów. Powiedział Zidane'owi, że ma wizję, iż strzeli decydującą bramkę, chociaż fizycznie był martwy. W drugiej połowie dogrywki złapało go totalne wyczerpanie przy powrocie w czasie kontry rywala. Wtedy ciało się zatrzymało. Głowa jednak pracowała.

W Moskwie w czasie finału Ligi Mistrzów w 2008 roku Ronaldo zakończył mecz, płacząc do murawy, bo zmarnował swojego karnego. Tym razem dobił bramkarza. Nie było parady jak w Rosji. Kierunek ten sam co u kolegów, lewa strona Oblaka.

– Kto miał strzelać szóstego karnego? – pytano Pepego w strefie mieszanej.
– Nikt. No ten, co by chciał. Nikt nie był wyznaczony, nikt tego nie wiedział.

Po golu Cristiano Zidane podniósł pięść i uśmiechnął się. Objął go Bettoni. Na Cibeles jeden z pracowników zapytał go, czy lepiej było wygrać Ligę Mistrzów w roli zawodnika. „Jako trener. Nie ma nawet punktu odniesienia”, odpowiedział ze śmiechem. Prawda jest taka, że w ostatnim finale w białej koszulce, jak to stwierdził Roberto Carlos w Mediolanie, Zidane musiał tylko wepchnąć piłkę do siatki po podaniu Brazylijczyka.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!