Advertisement
Menu
/ lagalerna.com

Arbeloa: Kibic jest zmęczony słowami i wymówkami

Wywiad dla <i>La Galerny</i>

Álvaro Arbeloa udzielił wywiadu portalowi La Galerna. Przedstawiamy tłumaczenie tej rozmowy.

Jestem socio od 25 lat i nigdy nie widziałem, żeby trybuny Bernabéu śpiewały komuś „Sto lat”. Jak czułeś się tego dnia?
Myślałem sobie: „Nie może być”. Wszedłem z ławki i nawet poczułem jakiś wstyd. Zareagowałem, ale nie wierzyłem. Myślałem: „Nie może być”.

Był to pomysł kibiców z sektora z dopingiem. Jak oceniasz ich ogólną pracę?
Świetnie. Nigdy nie zawodzą z dopingiem, a na tym boisku to bardzo się docenia. Kiedy zawodzimy, śpiewają, żeby dodać nam sił i trzeba być za to bardzo wdzięcznym na tak wymagającym stadionie jak ten nasz.

Ludzie, którzy cię kochają, kochają cię bardzo mocno. Dlaczego?
Tak, a ci, którzy nie kochają, mnie nienawidzą. [śmiech] Tak to jest, nie ma niczego w środku.

Cóż, ci ze środka rzadko się wypowiadają czy nie robią tego tak spontanicznie.
Może tak być, ale ogólnie postrzegam to jako „ze mną albo przeciwko mnie”. Dlaczego ci mnie kochający tak bardzo mnie kochają? Nie wiem. Wyobrażam sobie, że kochają mnie, bo nie milczę na temat tego, co myślę i dlatego, że zawsze starałem się bronić Realu Madryt. Są kibice, którzy robią to na swoim poziomie i widzą siebie we mnie. Pomimo konsekwencji zawsze wychodziłem, by to robić.

Doskonale wiesz jak bardzo jesteś kochany i nienawidzony na portalach społecznościowych, bo jesteś na nich bardzo aktywny. Jednak to kosztowało cię też trochę nieprzyjemności.
Jestem coraz mniej obecny, bo to nabiera coraz większego wymiaru. Wcześniej byłem dużo bardziej aktywny. Na początku było tak, że praktycznie wszyscy się znaliśmy. Jednak cały czas je czytam.

Więc wiesz, że krąży opinia, iż powinieneś zostać rzecznikiem klubu.
[śmiech] Myślę, że chodzi tu o to, żebym już zakończył karierę.

Wydaje mi się raczej, że jest większa potrzeba przyjęcia nowej roli, niż zakończenia tej obecnej.
Cóż, madridismo tęskni za kimś, kto potrafi powiedzieć o pewnych sprawach, które nie są mile widziane.

Tak było z Mourinho?
Tak. Tak było. José mówił o wszystkim, co wydawało mu się niesprawiedliwe. Mógł mieć rację czy nie, ale skarżył się na wszystko, co uznawał za niesprawiedliwe wobec klubu. To sprowadzało na niego osobiście wiele krytyki, ale otworzyło oczy wielkiej części madridismo. Ci ludzie zobaczyli wiele spraw, których wcześniej nawet nie rozważali. Te skargi na temat niesprawiedliwości to spadek, który ludzie potrafili docenić.

Zabrakło wsparcia dla Mourinho w jego ostatnim roku?
Nie. Sądzę, że klub mocno go wspierał w takim sensie, że dał mu pełną władzę we wszystkim, o co prosił. Ostatni rok był trudny dla wszystkich i doszliśmy do punktu, w którym i José, i klub wiedzieli, że ich drogi muszą się rozejść.

Dziennikarz Alfredo Duro prawie zemdlał, gdy w jednym z wywiadów powiedział, że Mourinho może wrócić do Realu. Tracimy czy straciliśmy teraz na to dobrą szansę?
Cóż, zapytano mnie czy widzę taką możliwość w przyszłości i powiedziałem, że dlaczego nie. Nie powiedziałem, że to stanie się już jutro. Co do twojego pytania, żeby José wrócił, potrzeba trochę czasu. Oby Zizou miał etap, w którym zostanie tu na kilka lat, ale sądzę, że w swojej przyszłości Mou ma szansę wrócić.

On teraz idzie do Manchesteru? Masz potwierdzenie?
[śmiech] Rozmawiam z nim często. Ale wiele spraw zostaje między nami, to jest jasne.

Kiedy mówisz, że Mourinho otworzył oczy kibicom Realu, odnosisz się do agresji, przez jakie cierpi klub i przed jakimi rzadko jest broniony?
Tak. Real Madryt jest bardzo łatwo atakować i wymagać od niego więcej niż od innych. Odnoszę się konkretnie do słynnego seńorío. Pytam: o co chodzi? Reszta drużyn nie musi mieć seńorío? Tylko Real? Inni robią, co chcą i nie ma problemu, prawda? To broń, której używa się do atakowania Realu Madryt. José widział te sprawy z sędziami, z terminarzem. Sprawy, które nie były spójne. I temat mediów, oczywiście.

Przejdźmy do tego, do mediów. Co zostałoby powiedziane, gdyby Real Madryt wykonał karnego tak jak Messi i Suárez przeciwko Celcie w tych samych warunkach, czyli przy rozstrzygniętym meczu?
Zawsze są dwa sposoby oceny. Tego, co mogą jedni, nie może Real Madryt. Jestem praktycznie pewny, że bylibyśmy za coś takiego atakowani ze wszystkich stron. To nie byłby żaden geniusz, nic takiego. „To już było, Cruyff zrobił już w latach 80.”. „Śmiejesz się z rywala”. Każdy może strzelać karne jak chce. Nie będę tego krytykować. Jednak jestem całkowicie pewny, że na nas wszyscy patrzyliby w inny sposób.

Co sądzisz o wyrzuceniu Realu z Pucharu Króla? Doszło do nawet informacji o naciskach na Trybunał czy wiadomości o kibicowskich poglądach sędziów.
Znowu to samo, ciekawe co stałoby się, gdyby to była inna drużyna. Mówiono nawet o tym kibicu Atleti, który jest częścią Trybunału.

Tak. On twierdzi, że jest kibicem Atleti, ale dodaje, że to nie wpływa na jego prawniczą rolę.
Nie wiem czy to ma wpływ, ale tu wchodzi w grę ta sprawa żony Cezara, która musi być nie tylko uczciwa, ale też wolna od jakichkolwiek podejrzeń. Żeby wykonywać określone stanowiska, musisz powstrzymać się od pewnych komentarzy. Co do tych wszystkich instytucji, to jasno widać, że tam także tracimy.

A jak widzisz sędziowanie? Niedawno opublikowano wiadomość, że sędzia liniowy otrzymał naciski, żeby pomóc Realowi. Sprawa została oddalona, ale w tym sezonie w lidze Barcelona zdobyła już dziesięć goli ze spalonych.
Zawsze jest tak samo. Wyobraź sobie, co działoby się, gdyby to nam dano dziesięć bramek ze spalonych. Zabieranie głosu w takich sprawach jest tym, za co ludzie byli tak wdzięczni Mou. Sędziowie czasami mogą się pomylić, ale przy pewnych sprawach jednak pytasz: „A co tutaj się dzieje?”.

Jak mocno ta filozofia Mourinho przeniknęła do szatni? W Maladze w 83. minucie był klarowny faul na Modriciu w polu karnym i nikt nie protestował u sędziego, który tego nie odgwizdał.
Tak, czy w meczu z Granadą, gdy strzelili nam gola przez złe ustawienie sędziego, który „podał” piłkę naszemu rywalowi po odbitce. Powiedziałem Luce, że powinniśmy byli protestować u sędziego. Ten gol, z powodu jego złego ustawienia na boisku, mógł kosztować nas punkty. Jeśli stałoby się to w spotkaniu innej ekipy, miałbyś wtedy jedenastu zawodników przy arbitrze. Brakuje nam tej wściekłości, nie mówię nacisków, ale wymagań wobec sędziego.

Jak myślisz, dlaczego tego brakuje? Może być tak, że drużyna ma ten kompleks, który chce wpoić jej otoczenie? „Nie, skargi u sędziego nie są częścią seńorío”.
To oczywiste, że otoczenie ma wpływ i że skargi u sędziego nie są dobrze widziane.

Nie są dobrze widziane w Realu Madryt. W innych miejscach tak, prawda?
Tak. Odnoszę się do Realu, to jasne. Mamy drużynę wypełnioną młodymi zawodnikami, zdrowymi. To fenomenalni ludzie. Jednak moglibyśmy zrobić więcej, żeby mieć jeszcze większą jedność. Taką, która pozwoliłby nam bronić tego herbu, kiedy tego trzeba. Brak takiej obrony w większym stopniu mógł wpłynąć na to, że mamy tylko jedno mistrzostwo w ostatnich siedmiu latach.

A tym, który je wygrał, był akurat Mourinho.
Tak, ten, który zawiódł. [śmiech] I to przeciwko komu. Przeciwko ekipie, która wygrywała ligę przez trzy lata z rzędu, który przyjmowała tylko pochwały. Przeciwko drużynie, o której mówiono, że jest najlepsza w historii. Przyszedł Mou i mogliśmy wygrać z nimi mistrzostwo, grając spektakularny futbol.

W czym mogłaby poprawić się ta drużyna, żeby wyniki były lepsze?
Brakuje nam wymagań. Nie należy odbierać zasług Barcelonie, która gra świetnie i zbiera mnóstwo punktów. Jednak brakuje nam wymagań. Jesteśmy drużyną dobrych profesjonalistów, grupą świetnych ludzi, ale przez to brakuje nam lepszego poziomu. Trzeba zdawać sobie sprawę, że Barça jest na bardzo wysokim poziomie i albo wymagasz od siebie bycia na 150%, albo nie masz czego szukać.

Zizou pomaga w zwiększeniu tych wymagań?
Ma cały nasz szacunek. Świetnie nas zna, był z nami już za czasów Carlo. Naszym trenerem jest ktoś, kto był naszym idolem. Tę część z szacunkiem i uznaniem ma już zdobytą. Kiedy mówi, słuchasz. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie słuchamy innych, ale to, że przesłanie dochodzi do ciebie w inny sposób. Trzeba dać mu czas. Teraz nadchodzi najbardziej decydujący czas i będzie musiał postawić nam maksymalne wymagania, to jest jasne.

Jak należy podejść do tego, co zostaje do rozegrania w lidze?
Nie może odpuścić. Jeśli chce wygrać Ligę Mistrzów, nie możesz nastawiać się na jeden dzień, a odpuszczać drugiego. Kibic jest zmęczony słowami i wymówkami. Już nie wystarczy rzucić „będziemy walczyć do samego końca”. Kibic odpowiada: „Lepiej walczcie od początku”. Ludzie są nami rozczarowani. Trzeba wyjść i dawać z siebie wszystko. Ludzie muszą przynajmniej zobaczyć, że zrobiłeś wszystko. Kiedy grasz w Realu, grasz przeciwko najlepszej wersji każdego rywala. Kiedy oglądasz filmiki z jakimkolwiek rywalem, a potem widzisz ich na murawie, stwierdzasz: „Ci to się zmienili”. Są szybsi niż na filmikach. Mają więcej chęci do gry. Dlatego jest nam trudniej niż komukolwiek, żeby wygrać z kimkolwiek i trzeba być na to przygotowanym.

Nocioni przed wyjściem na finał koszykarskiego Pucharu Króla powiedział: „Musimy wyjść tam z przekonaniem, że to wojna, do cholery”. Czy brakuje wam takiego poczucia z szatni drugiej sekcji? Tej świadomości, że dla was to zawsze wojna?
Nie jest łatwo nas pokonać. Jednak trzeba dać z siebie wszystko na boisku, żeby ludzie przynajmniej mogli powiedzieć jedno: „Wyczerpali wszystkie siły. Zagrali lepiej czy gorzej, ale szli po każdą piłkę gotowi na śmierć”. To coś, co powinno być nieodłączne od Realu Madryt i co pewne otoczenie chce usunąć z widoku. W DNA Realu nie tyle zawsze była piękna gra, ile walka, pchanie spraw do przodu, odwaga, wysiłek. Przy tym, jako że kupujemy najlepszych, będziemy grać dobrze. Jednak wcześniej przed wszystkim musimy wykonywać maksymalny wysiłek.

Mam oprawione dwa twoje zdjęcia. Jedno kiedy obejmujesz Cristiano po jego golu w finale Pucharu Króla, który wygraliśmy za Mou. Drugie kiedy obejmujesz Bale'a po golu w Lizbonie przy wielu kolegach. Wybieraj.
To jasne, że wybieram to z La Décimy. Z powodu wszystkiego, co znaczyła dla klubu i dla mnie osobiście, bo brakowało mi tej Ligi Mistrzów. Kilka razy byłem bardzo blisko. Nasza ekipa też wcześniej miała ogromnego pecha. W poprzednich trzech latach zostawaliśmy w półfinałach. Tamten finał Pucharu Króla na pewno był imponujący z powodu niesamowitego poziomu obu ekip. Wygranie go w taki sposób, w dogrywce, było bardzo wyjątkowe.

Widziałeś to wideo z całego świata ze świętowaniem gola Ramosa w Lizbonie? Nie wiadomo czy akurat to ludzie z Polski czy z Kuwejtu…
Na ten zamysł, tej uniwersalności, wielki nacisk kładzie prezes. „Mamy miliony fanów na całym świecie”. Jednak dopóki nie zobaczysz czegoś takiego, nie widzisz, że to taka prawda. Widzisz to też w podróżach przed sezonem, kiedy jedziesz do Australii czy Chin.

Mówiono mi, żebym zapytał o Piqué.
[śmiech] Normalne.

Co może być w tej głowie? Próbowałeś to zrozumieć czy wnikanie w jego wnętrze powodu zawrót głowy?
Nie myślałem o tym. Wielu ludzi mówi mi: „Musisz mu odpowiedzieć”. I ja mocno nad tym myślałem. [dosyć długa przerwa] W pierwszym momencie kusi zagrzanie się i zareagowanie, ale potem zaczynasz rozumieć, że lepiej jest ochłodzić sytuację i nie mówić pewnych rzeczy. Mógłby wytłumaczyć światu dlaczego nie jestem przyjacielem Piqué. Być może on nie zostałby wtedy postawiony w dobrym świetle, ale prawda jest też taka, że znam jego rodzinę i szacunek, którego on nie ma dla mojej rodziny, ja mam dla jego.

To bardzo mocne słowa. Że nie szanuje twojej rodziny, że mógłbyś powiedzieć o obciążających sprawach…
Nasze rodziny są najważniejsze. Słuchamy wielu głupot. Jedna mniej czy więcej, nie ma znaczenia. Ale twoi bliscy cierpią. Myśląc o tym, wolę mu nie odpowiadać. Jeśli zaatakowałby Real Madryt po raz kolejny, wyskoczyłbym, bo zawsze będę go bronić, niezależnie od wszystkiego. Atakowanie mnie jest inne. To mój sposób zachowania. Brak odpowiedzi jest lepszy niż opowiadanie o pewnych sprawach, o których mógłbym opowiedzieć.

W Barcelonie mają obsesję na punkcie Realu? Nawet gdy celebrują tytuły, znowu przykładem jest Piqué, nie mogą o nas zapomnieć. A ich dzienniki świętują na okładkach dystans dzielący ich od Realu, gdy drugie w lidze jest Atleti.
Tak, jesteśmy najlepszym klubem na świecie i dlatego nie potrafią nigdy o nas zapomnieć. Oni wygrali więcej tytułów od nas w ostatnich ośmiu czy dziesięciu latach, przechodzą przez najlepszy cykl w swojej historii, ale pomimo tego najwięksi w pojęciu globalnym pozostajemy my. Z dużą różnicą.

Cóż, niektórzy od nich twierdzą, że pierwszych pięć czy sześć Pucharu Europy Realu nie liczy się, że zostały zdobyte w czarno-białej erze.
To tania wymówka. Jeśli za jakiś czas wszystkie telewizory będą w 3D, to ktoś mógłby wtedy powiedzieć, że tytuły z obecnego okresu nie liczą się, bo zostały zdobyte w 2D. Dla mnie to głupoty.

Sprzedajemy Cristiano czy jak?
Trzeba będzie z nim wytrzymać jeszcze kilka lat. [śmiech] Nie, na poważnie, dobre w Realu jest to, że nie potrzebujemy pieniędzy, pomimo niektórych głosów, co pozwala ci nie mieć potrzeby sprzedawania wyjątkowego zawodnika, jakim jest Cristiano. To jak on o siebie dba, jakim jest profesjonalistą i jaką ma dyspozycję fizyczną, on ma jeszcze moc. Do tego ma coraz większe doświadczenie. To lider. Co więcej, to nasz flagowy zawodnik. Im dłużej zostanie, tym lepiej.

Mówisz o liderowaniu. Jacy są inni naturalni liderzy w tej szatni?
Co jest normalne, ludzie z największym znaczeniem to ci, którzy są tu najwięcej lat. Jednak na przykład widzę, że wielki charakter ma Carvajal. Jestem pewny, że za dwa czy trzy lata będzie odnośnikiem pod względem znaczenia w szatni. Także Luka jest tutaj długo i jest jednym z najbardziej lubianych graczy w drużynie, a to jest ważne. Zacznijmy od tego, że to kawał zawodnika. A jako człowiek jest niesamowity. Jest zawsze, gdy czegoś potrzebujesz i wszystkim się to podoba. Jest szanowany, podziwiany i też z każdym razem ma coraz więcej doświadczenia. W szatni gdy mówi, to wszyscy go słuchają.

A Keylor?
Ma wielki charakter i to pokazuje. Trzeba go szanować i jest dla nas przykładem, bo na każdym treningu oddaje życie. Wszyscy to widzą. Wiele razy zadziwia nas swoimi paradami. Cieszymy się, że jest z nami.

Real potrzebuje innego bramkarza? To kolejna z debat.
Ja tak nie stwierdzę, gdy mamy trzech wielkich bramkarzy. Jeśli coś stanie się Keylorowi, jest Kiko, który pokazał już swój poziom w Espanyolu i dodatkowo jest wychowankiem. Także Rubén ma świetne warunki, zapowiada się znakomicie. Sądzę, że nie potrzebujemy kolejnego golkipera, ale nie jestem tym, który decyduje czy kupuje. To nie jest temat, w który powinniśmy wchodzić.

A twoja przyszłość?
Słuchaj, mamy luty, a ja ciągle nie wiem, gdzie będę w lipcu. Mam to szczęście, że bardzo ufam ludziom, z którymi pracuję, przy poszukiwaniu najlepszej opcji na przyszłość. Jestem bardzo skupiony. Zostają mi trzy miesiące w Realu Madryt i postaram się je wykorzystać na maksa. Chciałbym pożegnać się, wygrywając coś wielkiego.

Ci, którzy tak cię kochają, nie widzą Realu bez ciebie.
Bah! Dobre w tej instytucji jest to, że odchodzi dziesięciu, przychodzi dziesięciu nowych, a pozostaje Real Madryt.

Niektórzy mówią, że twój charakter czy zaangażowanie będzie trudniej znaleźć niż nowego Messiego.
A tam. Są ludzie z charakterem, którzy czują madridismo. Oby mogli zacząć bronić Realu pomimo konsekwencji, jakie to ze sobą niesie.

I widzisz potencjalnie kogoś, kto może to robić?
Sądzę, że tak. Oby. Oby któregoś dnia wszyscy. Oby któregoś dnia wszyscy wiedzieli, że najważniejszy jest Real Madryt i to, co się o tobie mówi, ma małe znaczenie. Najważniejsze jest oddawanie życia za ten klub, który tyle nam dał. My, piłkarze, zawsze mamy dług wobec Realu. Śmieję się, gdy słyszę byłego piłkarza, który mówi: „Tyle zrobiliśmy dla Realu, a teraz coś takiego”. Przepraszam, to Real zrobił wiele dla ciebie. Wiele dałeś dla klubu, ale zawsze większe jest to, co klub zrobił dla ciebie. To jest pewne.

A w dłuższej perspektywie? Widzisz siebie jako trenera?
Mam taką chęć, ale są dni, gdy myślę „co to ma być”. Trudno jest być trenerem, a jeszcze trudniej trenować Real. Jednak trochę kusi mnie spróbowanie, nawet jeśli powiem potem „to nie dla mnie”. Jednak prawda jest taka, że przy moich trenerach zawsze myślę: „Ja bym zrobił to tak, może tak”.

Jako że masz z nim takie stosunki, ile razy rozmawiałeś z Mou na temat tego palca w oku?
Słuchaj, chyba nigdy.

Poważnie?
Sądzę, że temat skończył się, gdy następnego dnia Mou przeprosił.

Cóż, poprosił o wybaczenie tylko i wyłącznie madridistas.
Tak, ale przeprosił.

Chyba ważniejsze jest to, że Tito Vilanova powtarzał, że też zamknął ten temat.
Tak. Sądzę, że na końcu mieli bardzo serdeczne stosunki. Mou wysyłał Tito wiadomości ze wsparciem na ostatnim etapie jego życia, kiedy już o nie walczył. Co do palca, to obaj poszli dalej.

Niektórym się to nie udało.
Niektórzy zawsze brną w to samo. Jednak to jest wielkość Mou, że ciągle boli tak wielu.

Są nawet mourinhistas, którzy przy rozmowie o błędach Portugalczyka, wracają do półfinału z Bayernem, że był za bardzo konserwatywny zamiast zabić dwumecz…
[przerywa pytanie] Nie sądzę, że pod tym względem można zarzucić Mou cokolwiek. Ludzie nie pamiętają, że trzy dni wcześniej graliśmy na Camp Nou, gdzie wygraliśmy 2:1, a cztery dni przed tym meczem mierzyliśmy się z Bayernem. Zmęczenie było brutalne i w drugiej połowie po piorunującym początku i pechu z karnym Pepego byliśmy wyczerpani. Mou nie powiedział nam, że mamy się cofnąć. Ja po prostu uważam, że brakowało nam siły w nogach, a Bayern, który w weekend oszczędził wielu graczy, był świeższy. Omijanie tego aspektu fizycznego w półfinale Ligi Mistrzów to bardzo poważny błąd ze strony każdego, kto zna ten sport. Jak mówię, zmęczenie z poprzednich dwóch spotkań było ogromne. Fizyczne i mentalne. Czasami przeciwko Barcelonie przebiegasz trzy kilometry mniej niż przeciwko jakiemukolwiek innemu rywalowi, ale potem jesteś dużo bardziej zmęczony z powodu ładunku psychologicznego, który ma to starcie z powodu swojej wielkości.

Zmieńmy temat. Mam fantastyczną wideotekę. Jest więcej kina niż tylko „300”, co?
[śmiech] Uwielbiam kino. Mam filmy z lat 80., filmy z dzieciństwa. Mam specjalne wydania „Gwiezdnych Wojen” czy „Powrotu do przyszłości”. Mam na półce maszynę DeLoreana. Jestem trochę freakiem. A te figurki superbohaterów podarowali mi przyjaciele, którzy przy meczach reprezentacji się za nich przebierali.

Co do reprezentacji, mocno komentowano twoje odejście. Że były na to naciski, że ukarano cię pozasportowo… To też było kino, co?
[śmiech] Rozegrałem całe eliminacje do ostatniego mundialu. Z ośmiu meczów sześć zagrałem w pierwszym składzie. Kiedy wszystko było rozstrzygnięte, to wszedł Juanfran, w Finlandii chyba Koke. I przestałem być powoływany po tym, co stało się z Diego Costą.

Dlatego. Przypadek? Czy znowu nie zastosowano tych samych miar, co wobec innych graczy kadry?
Sprawa jest taka, że ciężko było nie jeździć na kadrę. Jak mówię, rozegrałem całe eliminacje. W Realu grałem regularnie. To prawda, że był Dani, ale wymienialiśmy się miejscem. Nie spodziewałem się tego, ale trzeba umieć to zaakceptować. Miałem zamysł zakończenia gry dla reprezentacji po mundialu. Brak wyjazdu mnie zabolał. Mogłem powiedzieć „cóż, patrząc jak poszło, to zrobili mi przysługę, bo matko moja jaka spadłaby na mnie krytyka”. [śmiech] Jednak prawda jest taka, że chciałbym tam być nawet pomimo tego upadku.

Dobrze, ale nie uciekaj od pytania: dlaczego Del Bosque cię zostawił? Z powodu spraw sportowych czy słynnej atmosfery? A może obu spraw?
Vicente zawsze będzie mówić, że to powody sportowe. Prawdę zna tylko Vicente i nikt inny. Prawda jest taka, że w każdym razie zamknął się etap, który już dobiegał końca. Jednak mi w kadrze niczego nie zabrakło. Przeżyłem najlepsze chwile w jej historii. Poza tym na koniec dla mnie kadra była praktycznie wymówką, żeby atakować Real. Wydawało się, że jeśli ktoś po prostu jest twoim kolegą z kadry, to kiedy grasz przeciwko niemu w barwach Realu, nie możesz walczyć z nim na śmierć i życie. Brak powołania był rozczarowaniem, po części też oddechem. Pomyślałem: „Trzeba skupić się na swoim, na bronieniu Realu”. Wydaje się, że nie da się robić obu rzeczy jednocześnie. [westchnięcie]

Twoje trofea z Realem i kadrą można podsumować tak: wygrałeś wszystko przynajmniej raz, niektóre rzeczy dwa razy.
Niewiele dwa razy. Teraz druga Liga Mistrzów byłaby bombą. Prawda jest taka, że chciałbym też mieć więcej mistrzostw kraju. Kiedy widzę zawodników, z jakimi grałem, to boli mnie, że ich nie mam. Jesteśmy świadomi poziomu Barcelony, ale wiem, że z tym wszystkim powinniśmy byli wygrać więcej lig. Powrót do wygrywania mistrzostw jest naj… jest bardzo ważny.

Byłeś blisko powiedzenia, że jest ważniejszy od wygrania Ligi Mistrzów.
Byłem blisko powiedzenia tego w sensie, że w Lidze Mistrzów przy słabszym wieczorze jedziesz do domu. Liga to coś, co wygrywa najlepszy. Wygrywa ten, który wierzy, że każdy mecz jest kluczowy i gra z takim duchem. Czasami wydaje się, że myśli bez zastanowienia: „Cóż, zostaje nam Liga Mistrzów”. Nie wiem w jakim stopniu to widzenie Ligi Mistrzów na horyzoncie szkodzi. Mnie jednak boli wygranie tylko jedno mistrzostwa. Jednak jeśli wygramy za to dwie Ligi Mistrzów, to będę zadowolony. [śmiech]

Na koniec, Karim. Broniłeś go co najmniej dwa razy. Raz na boisku, kiedy na niego gwizdano, a potem na portalach społecznościowych, kiedy pojawił się jego problem z prawem.
Tak. I prawda jest taka, że w tamtej chwili, kiedy Karim miał zły okres przez te problemy z prawem we Francji, zabrakło mi tego, żeby inni koledzy zrobili to samo co ja. „Słuchaj, jesteśmy z tobą. Wierzymy w ciebie”.

Sugerowałeś któremuś, żeby to zrobił?
Nie.

Jasne, albo ktoś to czuje, albo nie.
Oczywiście. To bierze się ze sposobu bycia każdej osoby. To drużyna bardzo dobrych ludzi z bardzo dobrą atmosferą. Ale kiedy ktoś ma problem, wtedy trzeba się pojawić. Ktoś jest poirytowany? Wszyscy na pomoc. Na kogoś gwiżdżą? Jesteśmy z nim. Na koniec, chociaż wydaje się to głupotą, ta jedność, o której mówię, to ten plus, który przekłada się na punkty. Na nic zdaje się bycie obrońcą z największą liczbą odbiorów, pomocników z największą liczbą asyst czy napastnikiem z największą liczbą goli, jeśli na koniec nie wygrywamy.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!