Advertisement
Menu
/ Oficjalny magazyn Realu Madryt

Raúl: Gdy Valdano wyczytywał nazwiska, pochyliłem głowę w dół i trząsłem się

Były Kapitan kończy dziś 38 lat

Tytuł Man of the match w meczu przeciw San Antonio Scorpions, zawodnik kolejki (25-31 maja), Piłkarz Miesiąca za pięć spotkań i trzy gole zdobyte w maju oraz tytuł Mistrza rundy wiosennej NASL, gdzie w ostatnim meczu otworzył wynik spotkania w 6. minucie golem z odległości 30 metrów. Lata lecą, a u Raúla nie zmienia się nic. Urodził się, by triumfować, o czym wiedział od najmłodszych lat. Dziś obchodzi 38. urodziny i robi to wciąż w ten sam sposób – dominując i dając przykład na boisku.

W ramach nostalgicznej podróży do przeszłości przedstawiamy Wam pierwszy wywiad, jakiego Raúl udzielił oficjalnemu magazynowi Realu Madryt nieco ponad miesiąc po swoim debiucie w białych barwach.


Tekst i rozmowa: grudzień 1994.

Jak co rano na stacji San Cristóbal, Raúl wsiada do pociągu w kierunku sukcesu. Jest jednym z wielu podróżujących, który udaje się w stronę swojego miejsca pracy czytając gazetę lub jedną ze swoich książek. Jednak nie wszyscy pasażerowie trenują z Míchelem czy Butragueńo, lub otrzymują asysty od Laudrupa.

Raúl nie jest w wieku, który pozwalałby mu na prowadzenie auta. Nie zna się na markach samochodów, nie musi martwić się przeglądami; nie cierpi też z powodu usterek, ani nie dostaje mandatów. Zamiast tego, jak własną kieszeń zna już świat transportu publicznego: koszty przejazdów, rodzaje biletów, punkty sprzedaży kartoników na autobus i na metro.



Jak każdego ranka, o 9:15, wsiądzie w pociąg do stacji Atocha, tam przesiądzie się na kolejny do Chamartín, a stamtąd pojedzie autobusem albo przejdzie się na piechotę do Ciudad Deportiva. Możliwe, że jechaliście kiedyś z nim. Jeśli wczoraj strzelił gola w obecności stu tysięcy kibiców, dziś będzie o tym czytał w gazecie, siedząc obok was – i być może nikt nie zda sobie z tego sprawy. Obecnie jednak staje się to trochę trudniejsze. Już nie przemyka przez tłum tak niezauważony, ludzie znają go i podczas podróży proszą o autografy – wcześniej jednak upewniając się, czy naprawdę jest tym „młodym strzelcem, który już teraz triumfuje w Realu Madryt”.

Raúl przyznaje się, choć z tego powodu nic się nie zmienia. Uwielbia podróże pociągiem, który jest jego ulubionym środkiem transportu. W czerwcu stanie się pełnoletni i będzie mógł zrobić prawo jazdy. Będzie miał swój samochód i będzie mógł wybrać pomiędzy nim a pociągiem, choć temat ten mało go przejmuje. Zapewnia, że z tą decyzją nie spieszy mu się – bo w ten sposób jeździ mu się przyjemnie. A zatem wiedzcie, że jeśli któregoś dnia spotkacie Raúla w metrze, powinniście wiedzieć również to, że podróżujecie z przyszłym królem piłki. Póki co, króluje w metrze.


BLISKO GWIAZD

Jeden gol może znaczyć wiele. Zwłaszcza, jeśli strzela się go przeciw Atlético Madryt, odwiecznemu rywalowi, na oczach stu tysięcy kibiców… Przede wszystkim zaś, jeśli jest to pierwszy raz, kiedy gra się na tym stadionie. To z tego powodu, przy okazji zdobycia swojej pierwszej bramki na Santiago Bernabéu, Raúl zrobił wiele rzeczy. Najpierw, oczywiście, strzelił ją, co samo w sobie miało już ogromne znaczenie. Później pobiegł najszybciej, jak tylko mógł, w stronę ławki rezerwowych – by cieszyć się golem wraz z Danim, swoim przyjacielem i kolegą, z którym dzielił pokój podczas meczów wyjazdowych. „Udzielił mi wielu rad i wiele razy mnie pocieszał, dlatego chciałem zadedykować tę bramkę jemu. Tym samym, chciałem podkreślić w symboliczny sposób wsparcie, jakiego udziela młodym zawodnikom Valdano”. Następnie Raúl pomyślał o swoich rodzicach, Pedro i Marisie, którzy na trybunie wylewali łzy radości, stając się – już na zawsze – madridistas. I na sam koniec, kiedy udawał się już z powrotem ku środkowi boiska, miał ostatnią refleksję, być może tą najbardziej trafną. Był bardzo skoncentrowany na meczu, ale dosłownie przez sekundę zdał sobie sprawę, że tworzy właśnie historię. Sam do siebie krzyknął wewnątrz: „Matko, co ja właśnie zrobiłem. Co za tydzień mnie czeka!”.

Nie mylił się. Media, kibice… reakcja była natychmiastowa. Tak wyglądają wyrazy uznania dla tych, którzy wybierają tak niecodzienny sposób na to, by osiągnąć sławę: stając się najmłodszym zawodnikiem, który zadebiutował w barwach Realu Madryt. Kilka dni później, kiedy przeprowadzaliśmy u Raúla w domu niniejszy wywiad, byliśmy świadkami nieprzestającego rozbrzmiewać dzwonka telefonu. „To niesamowite, nie przestają dzwonić, żeby zrobić ze mną najdziwniejszego rodzaju rozmowy. Rozumiem, że proszą mnie o wywiady do programów sportowych. Ale żeby dzwonili, żeby zaprosić mnie do «Spotkania z życiem»…!”. Widać było, że Raúl jest zmęczony. Marisa, jego matka, karci go: „Nie je, nie śpi, nie odpoczywa”. Ona, tak naprawdę, również nie. Cała rodzina rodem z Valladolid przeżywa kilka już z kolei ciężkich dni, bo jej życie uległo wielkiej zmianie.



Kiedy Klub komunikuje mu, że wywiady się skończyły, Raúl, który chwilę wcześniej otoczony był przez dziennikarzy, oddycha z ulgą. Jest tym zachwycony, bo chce odzyskać normalne życie: swoje treningi, swoje mecze, swoje lekcje w szkole, w której ostatnio bardzo rzadko go widują. W końcu będzie mógł poświęcić wolny czas na to, na co chce: na spacery z Suzaną, jego dziewczyną, na zabawę ze swoimi psami, i w końcu na powieszenie na ścianach swojego pokoju koszulek z jego trzech wielkich debiutów: granatową z meczu w Saragossie, białą z derbów z Atlético i czerwoną, z meczu z reprezentacją Hiszpanii U-18. Zajęło mu tylko 17 lat, by to wszystko osiągnąć. I już otrzymał 17 000 telefonów za to, że mu się to udało.

Raúl, który mecz był najważniejszy?
Wszystkie były bardzo ważne, ale pozostanę przy tym, w którym debiutowałem, w Saragossie. To był mój oficjalny debiut, spełniłem marzenie, na które pracowałem od długiego czasu.

Bernabéu robi wrażenie, ale do jakiego stopnia?
To coś nie do opisania. Pamiętam, że wyszedłem na murawę prawie godzinę przed rozpoczęciem spotkania, kiedy prawie nikogo jeszcze nie było, i obeszła mnie gęsia skórka. A później… było niesamowicie! Teraz rozumiem już, co oznacza lęk sceniczny, i że rywale mają nam to za złe. Ta atmosfera zrobiłaby wrażenie na każdym.

„Jeśli któregoś dnia zadebiutuję, to zrobię….” – co uważałeś, że powinien zrobić Raúl w dniu, w którym zadebiutuje w Realu?
Moją obsesją było to, by dostrzeżono mnie na boisku, żeby ludzie zdali sobie sprawę z tego, że do gry napędzają mnie szalone chęci. Nie myślałem tylko i wyłącznie o zdobyciu bramki, chciałem zrobić o wiele więcej. Kiedy dają ci tak ogromną szansę, nie możesz grać tak, jakbyś był bez chęci [tutaj Raúl zaczyna w zabawny sposób przybierać różne pozy]. Ludzie muszą zrozumieć, że chcesz zawładnąć krążącą po boisku piłką.

W jaki sposób analizujesz wszystko to, co wydarzyło się w przeciągu ostatniego miesiąca?
Takie sytuacje należy analizować na spokojnie. Nawet największy optymista świata nie przypuszczałby, że przytrafiłoby mi się to wszystko. Traktuję to ze spokojem, bo wiem, że ta sytuacja ulegnie zmianie. Wciąż uważam się za zawodnika Segunda B i jeśli otrzymam szanse gry w Castilli, bądź w pierwszej drużynie, to będę starał się je wykorzystać.

Boisz się czegoś?
Nie, nie boję się. Ani porażki, ani niczego innego. Nigdy nie myślę o tym, że coś pójdzie mi źle. Jeśli Valdano wciąż będzie we mnie wierzył, będę starał się grać dobrze, najlepiej jak tylko potrafię – ale bez cienia strachu przed niczym.


VALDANO

Jego 17 lat wyraźnie go zdradza. Wciąż jest dzieckiem i widać to w jego wypowiedziach, nieśmiałości oraz w jego ogromnej wrażliwości, kiedy rozmawia o pewnych konkretnych rzeczach. Na przykład wtedy, gdy mówi o Valdano. Sprawia wówczas wrażenie, jak gdyby w jednej chwili miał się rozpłakać ze wzruszenia, z wdzięczności. Za wiele może mu dziękować. I chce to robić, nade wszystko.

Co powiedziałbyś Jorge Valdano?
Dziękuję, po tysiąckroć; będę mu dozgonnie wdzięczny. Nie istnieje na świecie wystarczająca suma pieniędzy, by móc zapłacić mu za to, co dla mnie zrobił. Nawet nie wiem, jak to wyjaśnić. Ryzykował za mnie własną głową od pierwszego momentu… Już teraz zrobił więcej niż wszystko to, co mogłem sobie wymarzyć. Dlatego chcę mu za to zapłacić na boisku, odwdzięczyć mu się swoją grą. Dać z siebie wszystko.

Gdy poinformował cię, że w Saragossie zagrasz od pierwszej minuty, co poczułeś?
Nigdy tego nie zapomnę. Odsunął mnie od reszty zespołu i powiedział: „Jutro grasz. Mówię to tobie tutaj, żebyś nie zemdlał”. Nie uwierzyłbym, gdyby nie powaga, z jaką to powiedział.



I zawsze dotrzymuje słowa. Tego lata, gdy tylko dołączył do Klubu, od razu powiedział ci, ze cię zna i zachęcił cię do pracy, bo wiedział, że będzie chciał dawać szansę młodym.
Tak, latem rozmawiałem z nim, wypunktował mi wszystkie ważne rzeczy i nawet w tym aspekcie tkwi dowód na to, że Valdano jest inny. Powiedzieć wiele może każdy trener, bo mówić jest bardzo łatwo. Trudniej jest spełnić to, co się obiecało. Dlatego też, gdy po zaledwie miesiącu zaczynasz zauważać, jak pracuje z młodymi zawodnikami, jak śledzi nasze poczynania, jak nas traktuje – wtedy natychmiast zdajesz sobie sprawę z tego, że mówił na poważnie, i że to człowiek, który spełnia złożone obietnice.

Latem na spotkanie z tobą umówił się także Gil Marín, który próbował odzyskać cię dla Atlético. Zbyt późno, co?
To prawda, Atlético zadzwoniło do mnie i Gil Marín przyznał, że popełniono błąd pozwalając mi odejść. Chcieli, żebym wrócił. Wiele mi proponowali, profesjonalny kontrakt i tak dalej. Ale powiedziałem „nie”. Jeśli wcześniej byłem dla nich zły, to powrót nie miał sensu, zwłaszcza gdy w Realu już od pierwszego dnia mogłem liczyć na maksymalne wsparcie i wszystko układało mi się tak dobrze.

A zatem jesteś zadowolony z decyzji, którą podjąłeś 3 lata temu.
Oczywiście. Przyszedłem do Realu będąc dzieckiem, to tutaj mnie wykształcono, a także ukształtowano jako piłkarza i człowieka. Od pierwszego dnia mogłem liczyć na stuprocentową uwagę, pełne wsparcie… Tu poznałem trud rywalizacji, bo poziom i liczba zawodników walczących o ten sam cel jest znacznie większa, niż gdziekolwiek indziej, ciężko jest się wyróżniać. Kiedy tylko się nad tym zastanawiam, wiem, że jestem szczęśliwy i nigdy nie chcę odchodzić z Realu Madryt.


ŚWIAT WIDZIANY NA BIAŁO

Jaka jest szatnia Realu Madryt, jaka panuje w niej atmosfera?
Wyjątkowa. Atmosfera, która w niej króluje jest taka sama, jakiej doświadczyłem w niższych kategoriach, tyle że, logicznie rzecz biorąc, różnią się zawodnicy – wszyscy są z najwyższej półki, należą do elity. Inny jest też oczywiście poziom poczucia odpowiedzialności.

Nie onieśmiela cię trochę granie ze świadomością, że dołączyłeś jako ostatni?
Jeśli mam być szczery, miałem pewne obawy, gdy Valdano przedstawił skład na mecz z Saragossą. Bałem się trochę reakcji pozostałych zawodników, bo zrozumiałe było dla mnie to, że oni są weteranami, a miejsce na boisku odbierało im właśnie dziecko. Kiedy Valdano wyczytywał nazwiska, pochyliłem głowę, patrzyłem prosto w podłogę. Trząsłem się. Tak naprawdę jednak przeżywałem to sam, bo nikt w najmniejszy sposób tego nie skomentował – i od tamtej chwili jedyne, co otrzymywałem, to dobre rady i wielką pomoc.

Które z tych rad cenisz najbardziej, jakie były najbardziej przydatne?
Jestem osobą, która lubi słuchać i staram się czerpać naukę ze wszystkiego, co mi opowiadają. Po pierwsze dlatego, że robią to w jak najlepszej wierze, a po drugie, bo jest to dla mnie bardzo dobre, gdyż muszę się jeszcze wiele nauczyć. Najważniejsze są rady stricte piłkarskie, sposób, w jaki powinienem podchodzić do meczu. Kiedy debiutowałem, wszyscy nalegali, bym nie zwracał uwagi na ewentualne obelgi ze strony przeciwnika. Uprzedzano mnie, że będą próbowali mnie zdenerwować i była to cenna rada.

Nigdy nie kryłeś swojego podziwu dla Laudrupa i Baggio. Czy teraz, gdy dzielisz szatnię z pierwszym zespołem, twoja grupa idoli powiększyła się?
Laudrup i Baggio są moimi idolami od zawsze. To zawodnicy, których lubię najbardziej, choć obecnie jestem pod wrażeniem umiejętności moich kolegów. Wszyscy są znakomici i dzięki temu od wszystkich z nich można się wiele nauczyć.

Czy łatwiej gra się w Primera División niż w Segunda B?
W pewnym stopniu tak, bo rytm gry jest żywszy, szybszy, możesz lepiej pokazać swoje umiejętności. Również ze względu na to, że dookoła masz zawodników wielkiej klasy. Być obok Míchela, Laudrupa, Martína Vázqueza, Redondo, Butragueńo… i wszystkich innych, to bardzo ułatwia grę.

Co czujesz, gdy słuchasz takich pochwał jak słowa, które zadedykował ci sam Emilio Butragueńo?
Bardzo jestem mu za nie wdzięczny. Butragueńo jest symbolem madridismo, zawodnikiem wyjątkowym, który od pierwszej chwili traktował mnie we wspaniały sposób. Jego słowa są wielką zachętą i pomagają mi dalej iść tą drogą.

Alfonso, Dani i Raúl, trzej znakomici napastnicy, trzej reprezentanci Hiszpanii, każdy w swojej kategorii – seniorskiej, U-21 i U-18. Wszyscy trzej będący wychowankami i posiadający wielkie perspektywy na przyszłość. Czy istnieje między wami jakiś rodzaj rywalizacji?
W żaden sposób. Wszyscy trzej walczymy o ten sam cel, ale bez rywalizowania, pomagając sobie nawzajem. Wiem, że moja sytuacja jest trudna, bo obaj są znakomici. Alfonso jest wielkim piłkarzem, choć do tej pory miał ogromnego pecha z kontuzjami. Dani z kolei ma wszystko, jest zawodnikiem kompletnym – jest bardzo silny, ma wyjątkowe umiejętności. Obaj mają przed sobą przyszłość, której będzie można im pozazdrościć.



Widzisz siebie grającego z nimi w przyszłości w pierwszym składzie?
Byłoby cudownie. Wszyscy trzej zaczynaliśmy w niższych kategoriach i fantastycznie byłoby, gdybyśmy mogli kiedyś grać razem. Sam pomysł już mnie fascynuje. To oczywiste, że za 3 czy 4 lata nastąpi zmiana pokoleń i mam nadzieję, że wówczas wszyscy trzej będziemy razem tam, u góry, strzelając gole dla naszego Realu Madryt.

Czas pokaże, ale prawdą jest, że w twoim przypadku wszystko potoczyło się szybko, bardzo szybko. Zaledwie miesiąc temu opowiadałeś dla naszego magazynu twoje pierwsze wrażenia z treningów z pierwszą drużyną, nie przypuszczając nawet, co przydarzy ci się zaledwie kilka dni później. Marzenia, o których wówczas opowiadałeś, spełniły się. Jak się czujesz, gdy wszyscy już postrzegają cię jako gwiazdę?
To zawsze wielki komplement, gdy dobrze się o tobie mówi, ale jestem świadomy tego, że często przesadza się w tych kwestiach. Wcale nie podoba mi się to, że niektórzy uważają mnie już za „nowego idola madridismo”, czy też gdy słucham innych, równie niewspółmiernych stwierdzeń. Jestem jeszcze bardzo młody, muszę się wiele nauczyć i jeszcze więcej udowodnić. Jedyne, co obiecuję, to poświęcenie, wysiłek i wiele pracy.

Widać, że czujesz się bardzo merengue – czy to już na zawsze?
Na zawsze, oczywiście. Jestem tutaj bardzo szczęśliwy, w tym Klubie dano mi wszystko, co tylko mogłem sobie wyobrazić. To tutaj, bez wątpienia, chcę triumfować. Nie zmieniłbym drużyny za nic w świecie.

Wszystkiego najlepszego, Ąfeliz cumpleańos!

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!