Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

RealMadryt.pl w Madrycie: Kto rano wstaje...

Badając drugi wyjazd z Valdebebas

Nasz wyjazd powoli dobiega końca, dlatego po raz ostatni udaliśmy się pod Valdebebas by upewnić się, że nasi piłkarze w należyty sposób przykładają się do treningów (lub spędzić pięć godzin na madryckim odludziu, zależy z której strony na to spojrzeć). A ponieważ przy okazji poprzednich wizyt od różnych osób słyszeliśmy o jakimś drugim wjeździe, tym razem postanowiliśmy poszukać go i spróbować szczęścia właśnie tam. Jak się okazało droga nie była skomplikowana – wystarczyło dojść do miejsca z pierwszej relacji, znaleźć zejście wzdłuż ulicy i iść cały czas przed siebie, aż do bramy z ochroną. Nie da się nie trafić.

Niedaleko bramy byliśmy około 10:15, a o tym, ze idziemy w dobrym kierunku upewnił nas widok grupki kibiców stojących przy dużym, czarnym samochodzie. Niestety nie daliśmy już rady złapać przyjeżdżającego właśnie na trening zawodnika, którym jak nam powiedziano był Keylor Navas. Mamy nauczkę, by następnym razem pojawiać się najpóźniej na godzinę przed początkiem zajęć (lub półtorej godziny, jeśli chcielibyśmy złapać podobno chętnie zatrzymującego się dla kibiców Ancelottiego). Na domiar złego jak się okazało był to pierwszy i ostatni z zawodników, którzy przed treningiem zatrzymali się w tym miejscu. Wśród tych, którzy nam jedynie pomachali byli między innymi Ronaldo, Isco, Bale, Modrić (wzbudzający swoim czarnym Bentleyem duże zainteresowanie innych uczestników ruchu) i Ramos w swoim Porsche . O jedenastej jasnym stało się, że nikt więcej już nie przyjedzie, dlatego przenieśliśmy się pod płot, by w cieniu poczekać na koniec treningu.

Z każdą chwilą pod bramą przybywało kibiców, przy czterdziestu osobach przestałem liczyć, a nie był to koniec. Sytuacja zaczęła robić się nieciekawa, o ile bowiem zatrzymanie się dla małej grupki nie jest problemem, o tyle ogromny tłum może odstraszyć nawet mającego najlepsze intencje piłkarza. Nie tylko my tak myśleliśmy, mała grupka odłączyła się bowiem od ogółu, zamieniając miejsce przy wjeździe na znajdujące się trzysta metrów dalej rondo. Wiedzieli co robią.

Pierwszy wyjechał Isco, nawet nie zwalniając, a po nim trzy samochody przed samym wyjazdem w ogóle skręciły w inną stronę, wybierając drugi wyjazd. Nie zrażeni jednak czekaliśmy dalej. Kolejnym, który bez zatrzymywania przemknął obok nas był Toni Kroos. Upewnił się jedynie, że nikogo przypadkiem nie potrącił, dojechał do wspomnianego ronda po czym…zatrzymał się dla czekających tam kibiców. Scheiße! Zanim zdążyliśmy pomyśleć o pobiegnięciu tam Toni obsłużył wszystkich chętnych i pojechał. Los jednak nam sprzyjał, niemiecki pomocnik objechał bowiem rondo i zaczął jechać w naszą stronę. Gdy tylko zobaczyliśmy, że zatrzymał się dla grupki czekającej na pasach w połowie drogi między rondem a bramą, ze zwinnością biegaczy przełajowych minęliśmy dzielące nas od niego dwa buspasy, cztery pasy drogi, dwa pasy zieleni i rozdzielający obie jezdnie chodnik (ta przeklęta droga miała niemal sto metrów szerokości) i w niemal telewizyjnym finiszu dopadliśmy do jego samochodu. Zdążyliśmy. Podpisał nam rzeczy, uśmiechnął się do aparatu i pojechał. Szkoda tylko, że zabrał ze sobą mój marker… Na szczęście mieliśmy dwa. :)

Zadowoleni z pierwszej zdobyczy wróciliśmy pod bramę. Kolejny wyjechał Varane. Wzorem Kroosa ominął główną grupę, zatrzymał się przy rondzie, po czym skręcił…w prawo, wybierając inną od Niemca drogę powrotną. Tym razem się nie udało. Jasnym już dla nas było, że w tak dużej grupie, do tego uspokajanej przez obecną na miejscu ochronę, nasze szanse są mniejsze, poszliśmy więc do przejścia dla pieszych w połowie między bramą a rondem. Chwila oczekiwania i wyjechał kolejny samochód…tym razem zatrzymując się przy bramie. Dobrze, że żonę wybrałem lepiej niż miejsca do czekania. Przy nas oczywiście nie stanął, robiąc postój dopiero przy grupie z ronda. Zdążyliśmy jedynie zobaczyć, że za kierownicą był Illaramendi. Nie jesteśmy wielkimi jego zwolennikami, ale nie będzie tak, żeby kolejny piłkarz nam uciekł. Dość powiedzieć, że biegnąc do ronda pobiłem chyba wszystkie swoje życiówki. Na szczęście Asier, przynajmniej póki co, reaguje powoli nie tylko na boisku, i nie zdążył odjechać, za co zapłacił dwoma podpisami dla kibiców z Polski. Wybaczcie brak zdjęcia, aparatu poszukałem dopiero po odnalezieniu płuc.

Wąski przejazd, skuteczna grupa i brak ochrony przekonały nas do tego, by do końca pozostać w tym miejscu. Zaowocowało to zdobyciem jeszcze jednego podpisu – Fernando Pacheco. Nie zatrzymali się natomiast Fabio Coentrão, z powodu utraty prawa jazdy podróżujący na fotelu pasażera oraz Gareth Bale, którego nie zatrzymało ani wchodzenie pod koła, ani, co nie dziwi ani trochę, kopanie w jego samochód. Filmik z tego zajścia obejrzycie tutaj. Smutny obrazek niemający nic wspólnego z prawdziwym kibicowaniem. Na szczęście był to jedynie pojedynczy wybryk kogoś, komu słońce przygrzało odrobinę za mocno.

Nikt więcej już się nie pojawił, o 15:15 uznaliśmy więc, że pora wracać. Po drodze zapytaliśmy jeszcze parę stojącą przy drugim wejściu jak sytuacja wyglądała u nich. Tak jak sądziliśmy ci piłkarze, którzy nie wybrali naszej bramy, opuścili trening tym drugim wejściem, tymi, którzy się tam zatrzymali, mieli być natomiast Benzema, Nacho, Casillas i Hierro.

I tyle. Jak widzicie miejsca do polowania na autografy są dwa, a o tym, które z nich będzie tym odpowiednim danego dnia decyduje w głównej mierze szczęście. Udanych wyborów. Co do nas, wrócimy do Polski z całkiem miłymi pamiątkami i godną pozazdroszczenia opalenizną.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!