Na zawsze Cristiano

El País swój cotygodniowy dodatek poświęcił 100 Iberoamerykanom, którzy naznaczyli 2013 rok. Wśród wyróżnionych znalazł się Cristiano Ronaldo, któremu laurkę wystawił sam Florentino Pérez.

Jego liczby wykraczają poza matematyczną logikę. Jego bramki gromadzą się kolejka po kolejce z zadziwiającą naturalnością i mnożą się, jakby grał w rozgrywkach sprzed wielu lat, gdzie wyniki obfitowały pełnością. Cristiano należy do rodu wiecznych zawodników zdolnych do naznaczania epok i losów. Jego konkurencyjna genetyka perfekcyjnie pasuje do genetyki Realu Madryt, ponieważ jego pragnienie zwyciężania jest nienasycone. Dla niego nic nie jest wystarczające. Jego żarłoczność nie pozwala ani na czas komfortu, ani zniechęcenia, a każdy mecz to nowe wyzwanie, które wymaga maksymalnego zaangażowania. Odważny i bezpośredni z piłką w każdym miejscu boiska, chociaż wie, że obrońcy będą go kopać, żeby powstrzymać jego atak. Nonkonformista z wysokimi wymaganiami wobec siebie, które są podstawą jego postawy. Zawsze szuka perfekcji, bo tylko tak człowiek może zmierzyć się z czymś, co dla większości jest pozornie niemożliwe. W walce o Ligę rekordów jego talent był po prostu przytłaczający i nie do powstrzymania. Na Cibeles w czasie celebracji drużyny gest Ikera Casillasa obok pomnika bogini, kiedy uścisnął napastnika, był wielkim symbolem. Wielki kapitan wskazał na niego przed madridismo jako na wielkiego stwórcę. Cristiano to sen dla Realu Madryt i pasją udało mu się uwieść Bernabéu, które uznaje go za swojego i dla którego jest inspiracją. Jednak jego moc wykracza daleko poza madridistas, bo to kibice z całego świata wskazują na niego jako na jednego z największych. Dla mnie, największego.

Florentino Pérez, prezes Realu Madryt.