Advertisement
Menu
/ as.com

Toril: Jesé będzie jednym z najlepszych piłkarzy na świecie

Wywiad z byłym trenerem Castilli

Minęły już dwa tygodnie od pańskiego zwolnienia. Ciągle uważa pan, że zdołałby pan uratować Castillę przed spadkiem?
Bez wątpliwości. W styczniu mielibyśmy sześć czy siedem punktów straty do bezpiecznej strefy, a z jakimiś wzmocnieniami moglibyśmy rozpocząć dobrą passę.

Zaraz po porażce 0:6 z Eibarem przeczuwał pan, że może zostać zwolniony?
Raczej tak, ponieważ to, co się stało, nie było normalne. Na przerwę schodziliśmy z wynikiem 0:1, a mecz był wyrównany. Później straciliśmy pięć goli, dlatego, że coś się stało. Zachowania indywidualne… Dziwne rzeczy. Nie przytrafiało nam się coś takiego przez cały rok.

Cofając się nieco w czasie… Co się stało latem? Dlaczego nie zostały zrobione odpowiednie wzmocnienia?
Lato to trudny okres dla Castilli. Ośmiu czy dziewięciu zawodników jedzie na okres przygotowawczy z pierwszą drużyną, chociaż w tym roku było inaczej. Tylko Casado i Mateos pojechali. Wtedy już wiedzieliśmy, że Mateos odejdzie. W tej sytuacji musieliśmy rozpocząć pracę z dziesięcioma zawodnikami, a to ma wpływ na przygotowanie drużyny.

Rynek transferowy dla Castilli jest bardzo ograniczony. Kogo pan proponował?
Są pozycje wymagające wzmocnienia. W tym sezonie ewidentnie potrzebowaliśmy kogoś na atak i kogoś ważnego. Klub nie zwykł inwestować w rezerwy, ale zazwyczaj odchodzi latem czterech czy pięciu zawodników, a w tym roku odeszło piętnastu, w tym dziewięciu z podstawowego składu…

Czy przy którymś z dokonanych transferów konsultowano się z panem?
Ze wszystkich, powiedziałem coś tylko na temat Jaime Romero, którego znałem z Albacete. Oprócz tego rozmawiałem tylko z Pulido, ponieważ był niezdecydowany na ten transfer. Miałem świadomość tego, co się dzieje, ale nie byłem tym, który podejmował decyzje. Nie mogłem też nic zmienić. Jesteśmy drużyną rezerw i normalne jest ściąganie zawodników z młodszych zespołów. Czasami nie trzeba szukać transferów, ale w tym sezonie było to niezbędne, ponieważ jesteśmy w Segunda División. Być może polityka klubu jest taka, żeby nie wydawać pieniędzy na Castillę. Nie wiem.

Powiedział pan kiedyś, że pan trenuje, a nie robi drużyny.
Powiedziałem w klubie, co może się stać. Mówiłem o naszych potrzebach i problemach, jakie mogliśmy mieć. Przy tylu zawodnikach opuszczających drużynę, oczekiwano więcej wzmocnień.

Z tego powodu przeczuwał pan, że możecie zanotować taki początek?
Może nie aż tak słaby. Oprócz meczu z Eibarem, który był wypadkiem przy pracy, zawsze nasze spotkania były wyrównane.

Castilla straciła trochę punktów przez błędy sędziowskie. Uważa pan, że sędziowie gwizdali przeciwko Castilli?
Myślę, że nie, chociaż to prawda, że sędziowie nie bali się podyktowania rzutu karnego przeciw nam czy pokazania nam czerwonej kartki. Na Riazor wyrzucili nam Cabrerę, a nie odgwizdali karnego na De Tomásie. Kiedy zszedłem do szatki, arbiter przyszedł ze mną porozmawiać. Wydaje się, że odczuwał potrzebę usprawiedliwienia się. Powiedziałem mu, że nie trzeba, bo już to odgwizdał…

To nie jest pewnego rodzaju sprzeczność, że mówi się o drużynie rezerw jako o miejscu kształtowania zawodników, a później podejmuje się decyzje na podstawie wyników?
Trzeba oceniać wiele rzeczy w Castilli i zachowywać spokój. Nie ma sensu myślenie, że pięć miesięcy temu wszystko szło dobrze, a teraz źle. Myślę, że nie za bardzo doceniono wykonaną pracę. Pod względem ekonomicznym byliśmy rentowni ze sprzedażami Joselu, Carvajala… Na poziomie sportowych także. Czuję w związku z tym pewną niesprawiedliwość.

Kiedy uległy pogorszeniu pańskie relacje z Ramónem Martínezem, odpowiedzialnym za szkółkę?
Przez ostatni miesiąc zachowywaliśmy wobec siebie większy dystans, to prawda.

Pańskie zdanie: „Real Madryt nie zawodzi, zawodzą ludzie”, jest znaczące…
Jest rzeczywistością. Co mógłbym zarzucić Realowi Madryt, do którego przyszedłem w wieku 14 lat, a odszedłem, gdy miałem 23? Później znów wróciłem. Jestem winien bardzo dużo temu klubowi.

Florentino zawsze sprawiał wrażenie osoby, która dobrze pana traktowała i broniła w spięciu z Mourinho. Rozmawiał pan z nim o zwolnieniu?
Nie, w ogóle.

Więc kto z klubu rozmawiał z panem? Pardeza?
Tak.

Jak wytłumaczył panu tę decyzję?
Powiedział mi, że była ona podyktowana złymi rezultatami.

Ancelotti się pożegnał z panem?
On tak, wysłał mi wiadomość.

W liście pożegnalnym wspomniał pan Mourinho. Jakie relacje was łączyły?
Normalne. Jest specyficzną osobą, albo jesteś jego przyjacielem, albo wrogiem. Ja jestem osobą z klubu i zawsze robiłem wszystko z myślą o klubie. Nie miałem żadnego spięcia z Mourinho. Odniosłem się do niego w liście, ponieważ w określonych momentach źle to znosiłem, bo nie przestawałem być trenerem w Segunda División, a on mnie stawiał w trudnych sytuacjach. To pozwoliło mi się uczyć.

Niech nam pan teraz opowie o pana byłych podopiecznych, którzy teraz trenują pod okiem Ancelottiego. Obawia się pan, że Jesé i Morata mogą się zatrzymać?
Nie, szczególnie jeśli chodzi Jeségo. Jemu bardzo niewiele brakuje, żeby eksplodować. Pewnego dnia postawi Bernabéu na nogi. Jego pozycją jest fałszywy napastnik. Ludzie widzą go w takiej roli, jaką ma Cristiano, ale tak nie jest. Cristiano to zawodnik na długie szarże, Jesé nadaje się bardziej na ostatnie dwadzieścia metrów. Według mnie jest w stanie wywalczyć sobie miejsce w Realu Madryt. W wieku 25 czy 26 lat będzie jednym z najlepszych piłkarzy na świecie. Urodził się, żeby grać w Madrycie. Jesé jest wyjątkowy. Na krótkich dystansach potrafi zrobić to, co chce. To co robi teraz, nie jest łatwe. Wychodzi na murawę na kwadrans i zostawia swój stempel na meczu. Morata jest znakomitym piłkarzem, ale jego sytuacja jest bardziej skomplikowana.

A Carvajal i Casemiro?
Carvajal będzie grał dziesięć lat w Realu Madryt , a to mówi wszystko. Casemiro jest specjalistą. Widzisz jak trenuje i nie podoba ci się to, ale w meczach wygląda zupełnie inaczej. Jest zawodnikiem na mecze, jest bardzo konkurencyjny.

Zmienimy temat. Dostał pan już jakąś ofertę?
Tak, tak, były z zagranicy, ponieważ tutaj nie mogę trenować. Poczekam jeszcze trochę.

Jest pan gotowy na prowadzenie zespołu z Primera División?
Tak. Być może latem będę musiał wyjechać z Hiszpanii. Jednak jestem trenerem bardzo emocjonalnym, przywiązuję się do chłopaków i klubu. Czułem, że klub mnie wspiera, wszyscy, począwszy od prezesa. Miałem mnóstwo ofert, żeby odejść. Klub o wszystkim wiedział.

Jakie są pana plany na kolejne miesiące?
Prawdopodobnie wyjadę do Londynu na kilka miesięcy, żeby nauczyć się języka. Na wypadek, gdyby pojawiła się latem jakaś oferta spoza Hiszpanii. Poza tym mógłbym się tam nauczyć innych metod treningowych i opuścić na trochę Hiszpanię.

Wyklucza pan powrót do Realu Madryt?
Oczywiście, że nie. Mam nadzieję, że za kilka lat będę mógł wrócić bardziej przygotowany. Nie żywię żadnej urazy do Realu Madryt i życzę Castilli wszystkiego najlepszego.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!