Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Szachy dla szachistów!

Real Madryt ma obowiązek tworzyć spektakl, a nie zanudzać na śmierć<br />

Marcin Wandzel, były redaktor, a obecnie współpracownik RealMadrid.pl, po meczu z Juve.

Po raz ostatni Stara Dama wygrała Ligę Mistrzów w sezonie 1995-96. Turyńczycy wyeliminowali wtedy m.in. nasz klub (w pierwszym meczu ćwierćfinałowym, rozegranym na Santiago Bernabéu, Real wygrał 1:0, w drugim spotkaniu Włosi wygrali na Delle Alpi 2:0).

Wtedy nazwa UEFA Champions League miała sens, bowiem w rozgrywkach rzeczywiście startowali mistrzowie swoich krajów. Później postanowiono uatrakcyjnić rozgrywki (czyt. zarobić większą kasę) i obecnie w Lidze Mistrzów grają nawet czwarte zespoły najsilniejszych lig Starego Kontynentu. Po drodze zarżnięto Puchar Zdobywców Pucharów, a Puchar UEFA przerobiono na Ligę Europy. Według mnie prawdziwą profanacją jest jednak przeniesienie finału Pucharu Europy na sobotę. Finał powinien być w środę. Koniec. Kropka.

Chyba jednak tęsknię za starymi dobrymi czasami, choć pewnie niejeden popuka się w czoło: „Wolałeś oglądać Panathinaikos w półfinale? Albo Nantes?". Wtedy jakoś mi to nie przeszkadzało. Dziś faza grupowa wydaje mi się nudna, a w pucharowej – zazwyczaj te same gęby. Główny plus jest taki, że mogę zobaczyć niemal wszystkie mecze, jakie mam ochotę zobaczyć. Kiedyś nie było to możliwe.

***

Przed czwarta kolejką fazy grupowej Królewscy mieli komplet zwycięstw, Juventus FC (nazywany przez rodzimych ekspertów „Juventusem Turyn”) uzbierał ledwie dwa oczka. Przed dwoma tygodniami lepszy okazał się Real (2:1). Mecz stał pod znakiem dwóch goli Cristiano Ronaldo, fatalnego błędu niemieckiego sędziego Manuela Gräfe, który pochopnie pokazał czerwoną kartkę Giorgio Chielliniemu, oraz tego, że murawa brutalnie zaatakowała Arturo Vidala. Śmiał się z tego nawet znajomy kibic Juve.

No dobra, nie ma Jagody, Orłowskiego ani Ryczela. Są Laboga i Surma, więc da się przeżyć, choć trudno powiedzieć, żeby słuchanie tego, co mówią, sprawiało przyjemność. Studia nie oglądałem, bo ponoć grasował w nim Dariusz Tuzimek. Startujemy.

***

A Królewscy wystartowali z Sergio Ramosem na prawej obronie. Ancelotti znęca się ostatnio nad byłym graczem Sevilli, wystawiając go na innych pozycjach niż środek obrony (w Gran Derbi Hiszpan biegał w środku pomocy). Sergio Ramos w pierwszej połowie interweniował kilka razy tak, jakby po raz pierwszy grał w piłkę.

W bramce pojawił się Iker Casillas, etatowy bramkarz w LM, rezerwowy w La Liga. Kapitan Realu zanotował dobry występ, choć przynajmniej dwa razy pokazał, że nie nauczy się wychodzić do dośrodkowań. Nawet gdyby grał do osiemdziesiątki.

Juventus w „europejskim” ustawieniu z czwórką obrońców, raczej bez niespodzianek w składzie. Niektórzy uważają, że Antonio Conte popełnia błąd, grając czterema, a nie trzema defensorami. Jeżeli Bianconeri nie wyjdą z grupy, zapewne niejeden przyzna im rację.

Pierwsza połowa to były tzw. „piłkarskie szachy”. Szachy to piękna gra, ale raczej nie pokazują jej w prime time'ie, a szachiści nie zapełniają stadionów. Naprawdę niewiele było do oglądania poza złą interwencją Raphaëla Varane'a i golem Arturo Vidala z rzutu karnego.

Na ile dobra gra Realu w ofensywie jest zasługą Ancelottiego, na ile wybitnych piłkarzy? Jeżeli Włoch nie poukłada gry defensywnej swojej drużyny, to zawsze będzie można powiedzieć, że Królewskich mógłby prowadzić ktokolwiek. Dwa gole, dające gościom prowadzenie, były pochodną doskonałych zagrań Karima Benzemy, Cristiano Ronaldo i Garetha Bale'a. Prędzej w tych akcjach było widać rękę José Mourinho niż Ancelottiego.

Można odnieść wrażenie, że były trener Chelsea z jednej strony nie umie ogarnąć gry obronnej swoich zawodników, a z drugiej hamuje ich poczynania w ataku. A tam przecież potencjał jest taki, że aż się prosi o wysokobudżetowy spektakl, a nie o atrakcję na miarę „Sylwestra z Jedynką”.

Ważny punkt gospodarzom dały błędy Varane'a i Casillasa. Ktoś przytomnie zauważył, że gdyby w bramce stał Diego López, ta akcja nie skończyłaby się golem dla Juve, a kontrą Realu.

Jeżeli chodzi o młodego Francuza, to był to chyba jego pierwszy słaby występ, odkąd trafił na Santiago Bernabéu. Jeżeli pojawią się teksty na temat tego, czy były gracz Lens nadaje się do gry w Realu, będzie to źle świadczyć o ich autorach, nie o obrońcy.

***

Pierwsza połowa była tak nudna, że lepiej było włączyć powtórkę meczu Grasshoper – Ferencváros z wspomnianego sezonu 1995-96. Druga, choć można odnieść wrażenie, że obie drużyny od pewnego momentu bardziej dążyły do tego, by utrzymać remis, niż wygrać – mogła się podobać.

Wątpliwości co do gry obu zespołów pozostają. Trzeba jednak zauważyć, że jeden z nich ma 10 punktów, a drugi - trzy.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!