Advertisement
Menu
/ SoccerScouting.pl

Analiza taktyczna meczu z Mallorcą

Niuanse z wczorajszego spotkania

Poniższy analiza taktyczna została napisana przez Mateusza Piłata z portalu SoccerScouting.pl, polskiego scouta i analityka.

Dwie połowy i dwa zupełnie różne zespoły. Spotkanie z Mallorcą po raz kolejny pokazało jak różne twarze może pokazać madrycki zespół. Mimo imponującego wyniku należy pamiętać, że przez całe 45 minut mistrzowie Hiszpanii strasznie męczyli się z bardzo słabym zespołem. Specjalnie dla RealMadrid.pl przeanalizuję to spotkanie pod względem taktycznym .

José Mourinho tradycyjnie zadbał o ciekawe zestawienie drużyny. Do drugiej linii powrócił Pepe, co jest moim zdaniem bardzo trafnym rozwiązaniem. Dobrze układa się gra środkowych obrońców Varane–Ramos, nie ma więc poważnego argumentu, który przemawiałby za koniecznością rozdzielenia tej dwójki. Gra Pepego na pozycji pivota ma jednak nie tylko dobre, ale i złe strony. W kontekście występów na tej pozycji Portugalczyk musi popracować nad rozegraniem piłki. Nie można powiedzieć, że nie jest w ogóle kreatywny, pamiętajmy jednak, że zdarzały się mu pod tym względem słabe mecze. Gdy porzuci nawyk niepotrzebnego pozbywania się piłki i chaotycznej gry do przodu, będzie klasowym defensywnym pomocnikiem. Oprócz dobrego odbioru, bezbłędnej gry taktycznej i współpracy z linią obrony pivot musi bardzo dobrze czytać grę i rozgrywać. Pepe za często stara się zagrywać długie piłki za linię obrony, co jest bezmyślne i nieefektywne, szczególnie, gdy drużyna przeciwna nie stosuje pressingu wysokiego, a Madryt ma dużo czasu i miejsca na spokojne rozegranie piłki po ziemi. Po to Królewscy mają takie indywidualności jak Modrić, Ronaldo i Kaká, by szukać gry na małej przestrzeni i rozbijać zasieki rywali poprzez kilka podań bez przyjęcia w trójkącie.

Tego elementu brakowało właśnie w pierwszej połowie omawianego spotkania. To była bardzo słaba połowa w wykonaniu Realu Madryt. Zarówno Pepe, jak i obrońcy byli zmuszeni do zagrywania długich piłek na Higuaína, nie przez rywali, ale przez kolegów z zespołu. Wynikało to z braku ruchu do piłki, Mallorca budowała kompaktową obronę, tworząc linię obrony złożoną z sześciu graczy, przed nimi defensywę zabezpieczało dodatkowych czterech. Nawet Víctor Casadesús i Giovani Dos Santos starali się przeszkadzać drugiej linii Realu Madryt w rozegraniu. Jednak jak wspominałem – to nie może skutkować takim chaosem i bezmyślnością.

Bardzo źle wyglądało konstruowanie ataków przez podopiecznych Mourinho. Dużo chaosu, mało ruchu. Uważam, że ustawianie Álvara Moraty na skrzydle ma sens tylko wtedy, gdy drużyna będzie się starała atakować jak najczęściej lewą stroną, by wykorzystywać wzrost Moraty wbiegającego w pole karne. Gra w pierwszej połowie ograniczała się do długich piłek do bocznych sektorów lub na Higuaína. Niewiele było akcji z podłączającymi się bocznymi obrońcami, brakowało typowego skrzydłowego, który potrafiłby złamać akcję do środka, poszukać uderzenia lewą nogą, porzucić schematy, które stosował zespół.

Gdy Mallorca dobrze ustawiała się w defensywie, formacje były bardzo blisko siebie, potrzebne były indywidualności, który potrafiłyby wygrać pojedynki jeden na jednego, dać przewagę w danym sektorze. Okazało się, że nawet tego brakowało. Po raz kolejny w tym sezonie Los Blancos mieli problem z wejściem w spotkanie przeciwko potencjalnie dużo słabszemu zespołowi.

Gregorio Manzano posłał do boju dwójkę napastników. Obaj dostali różne zadania: Víctor Casadesús miał walczyć w powietrzu z dwójką stoperów Realu Madryt, z kolei Giovani Dos Santos miał zbierać piłki zgrywane przez Casadesúsa i schodzić do bocznych sektorów boiska. Gdy gra się ustawieniem 4-4-2 przeciwko tak klasowej drużynie, właśnie współpraca dwójki napastników jest bardzo istotna. Kiedy jeden jest przy piłce, drugi musi natychmiast szukać pozycji lub starać się odciągać rywala i robić więcej miejsca partnerowi. Statyczna gra dwójki atakujących zazwyczaj kończy się bezmyślną stratą, co w meczu z Realem Madryt zawsze oznacza znakomitą kontrę. W pierwszej części gra ofensywna Mallorki wyglądała bardzo dobrze i statycznie grający obrońcy gospodarzy mieli problem z ruchliwymi graczami Gregoria Manzano.

Był moment, w którym zespół gości mocno mi zaimponował. W okolicy 30. minuty zastosowali forechecking czynny. Wiąże się to z dużym ryzykiem, ponieważ linia obrony znajdować się musi bardzo blisko linii środkowej. Pressing wysoki czynny stosuje się jedynie kilka razy w trakcie meczu, ponieważ kosztuje dużo sił. Było to tym bardziej ciekawe, że Mallorca wtedy prowadziła, podjęła więc podwójne ryzyko. Madryt potrafił wyjść spod takiego pressingu bardzo łatwo, dwoma podaniami i odegraniem w mniej zagęszczony sektor. Mając szybkiego napastnika, dobrze trzymającego linię defensorów i unikającego spalonego, można dobrze wykorzystać grę rywala na forechecking. Real Madryt tego niestety nie zrobił, nie potrafił zagrać jednej długiej piłki na Ronaldo lub Higuaína na wolny obszar boiska.

Druga połowa to natychmiastowe dwie zmiany, które widocznie zmieniły jakość gry gospodarzy. Mesut Özil i Karim Benzema wprowadzili dużo ożywienia. Jedynym defensywnym pomocnikiem został Modrić, spisujący zresztą tego dnia znakomicie. To był kolejny dobry jego mecz, szczególnie w drugiej połowie dobrze utrzymywał balans w grze całego zespołu. Jego rola była kluczowa, gdyż Real Madryt bardzo mocno się otworzył i środkowa strefa boiska była istotnym elementem zarówno w budowaniu ataków pozycyjnych, jak i na wypadek ewentualnych kontr rywali, które mogły się okazać wyjątkowo niebezpieczne. Ze wszystkich zadań Modrić wywiązał się bardzo dobrze. Zmiany były również impulsem dla całego zespołu jako jasny sygnał: czas na diametralną zmianę sposobu gry. Dużo częściej do akcji podłączał się Coentrão, obudził się również Cristiano Ronaldo, który w pierwszej połowie zaliczył sporo strat i wyglądał na bardzo rozkojarzonego. To był już ten wielki Madryt, jakim powinien być we wszystkich spotkaniach, we wszystkich połowach. Po opanowaniu sytuacji na boisku pojawił się Xabi Alonso w celu zachowania równowagi między formacjami, którą zachwiały poprzednie zmiany.

Real Madryt na miarę swoich możliwości zagrał jedynie w drugiej połowie. Pierwszą bowiem zagrał na stojąco. Po raz kolejny jednak jeden wyraźny sygnał w postaci zmian, rozmowa w szatni, podjęcie ryzyka przez zmianę ustawienia na ultraofensywne dały diametralną zmianę jakości gry. Mourinho nadal pozostaje człowiekiem, który potrafi dać sygnał do ataku. To nadal jest trener, który ma wpływ na zespół i potrafi reagować na to, co dzieje się na boisku. Kluczowe jest to, czy szkoleniowiec jest w stanie to robić nie w trakcie wielkich meczów w Lidze Mistrzów, ale właśnie w takich pojedynczych spotkaniach, w których trudniej wpłynąć na postawę zespołu, a szczególnie – diametralnie zmienić jego grę. Jeśli zmienia oblicze drużyny w mało istotnych meczach, to o te wielkie kibice Realu nie muszą się martwić.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!