Advertisement
Menu
/ soymadridista.com

Mourinho: Real ma stratosferyczny wymiar

Pełne wypowiedzi dla <i>RMC Sport</i>

– W czterech ligach, w których trenowałem, wszystko jest inne. Kibice są inni. Media są inne. Sposób bycia profesjonalistą jest inny. Stosunki piłkarzy z trenerem są inne. Sposób rozumienia trenera jest inny. Stosunki zawodników z mediami są inne. Wszystko jest inne – powiedział José Mourinho w pełnej wersji wywiadu dla stacji RMC Sport. – Lubię futbol, ale bardziej kocham moją rodzinę niż piłkę. Dla mnie najważniejsze jest przeżywanie fantastycznych doświadczeń na poziomie rodzinnym. Budowa rodziny i szansa na cieszenie się różnymi krajami i kulturami to coś niesamowitego. Każdego dnia dziękuję swojej rodzinie, ponieważ to ona jest odpowiedzialna za te zagraniczne doświadczenia. Jest otwarta na zmiany. W mojej opinii bycie trenerem jest łatwe. Idziesz do klubu, masz piłkarzy, cele, wszędzie, w Hiszpanii i w Izraelu. Jednak rodzina musi być na to otwarta albo nie jest łatwo. Sądzę, że jestem bardzo, bardzo bogatym trenerem dzięki doświadczeniu zdobywanemu w różnych krajach.

– Portugalia to mój dom. Po doświadczeniu z Porto chciałem przeżyć coś innego. W 2004 roku nadszedł czas na odejście, ale kiedyś tam wrócę. Nie wiem, czy do klubu, czy reprezentacji, czy po prostu do domu na emeryturę, ale wrócę do Portugalii. Chciałbym zostać któregoś dnia selekcjonerem i sądzę, że ludzie z mojego kraju tego oczekują. Ja też chcę przeżyć to doświadczenie i poprowadzić kadrę mojego kraju na Mundialu czy na Euro. Mogłem zostać selekcjonerem Anglii w 2007 i 2008 roku, ale moim krajem jest Portugalia. Nie mogę powiedzieć, że nigdy nie poprowadzę innej reprezentacji, ale tą moją jest Portugalia. Anglia to jednak moja pierwsza miłość, a to naznacza. Moją prawdziwą pierwszą miłością jest moja żona, ale Anglia to moja pierwsza piłkarska miłość.

– Włochy to kraj taktyki, chciałem to przeżyć. Przyszedłem do klubu, Interu, który nie jest klubem, to coś więcej niż klub. To rodzina, której nigdy nie spotkałem w futbolu. To klub rodziny Morattich. To była wyjątkowa drużyna i dla mnie to wszystko było czymś niesamowitym na poziomie osobistym i zawodowym. Zdobyliśmy potrójną koronę i miałem odczucie, że dałem rodzinie to, czego oczekiwała, to było marzenie Morattiego. Bycie liderem ekipy, która dała mu ten prezent, to coś niesamowitego. Inter to także mój dom.

– Miałem szansę na pracę w Realu Madryt w 2006 i 2007 roku, ale byłem w Chelsea i nie mogłem powiedzieć „tak” w tamtym okresie. Jednak kiedy propozycja przychodzi drugi raz, trudno odmówić. To był trudny moment, ale wszyscy w Interze rozumieli, że trudno było ją odrzucić. Wszyscy płakali, ale otworzyli mi drzwi. Dla mnie to też było trudne, ale chciałem tego doświadczenia. Real Madryt jest inny, ma swoje pozytywne i negatywne aspekty, jak wszystkie kluby. Ma jednak stratosferyczny wymiar. Cieszę się, że tutaj przyszedłem i wygrałem tytuły. Cieszę się z tego doświadczenia.

– Polemika z Cristiano? Ja pozostaję spokojny. Sądzę, że w Madrycie szuka się problemów, kiedy są, ale kiedy też ich nie ma. Wszyscy codziennie szukają tutaj jakiejś polemiki. Jednak ja jestem trenerem piłkarskim. Wykonuję swoją pracę i czekam na wyniki. W mojej karierze miałem pozytywne wyniki we wszystkich sezonach. Nigdy nie miałem sezonu bez trofeum do celebrowania. Więc teraz pracuję w ciszy i czekam na wyniki na koniec sezonu.

– Liga Mistrzów musi być celem, ale nie obsesją. Trzeba być świadomym tego, że inne drużyny też mogą ją wygrać. Kiedyś mówisz "ja chcę ją wygrać", to inne kluby też tak myślą i mają wystarczający potencjał, żeby tego dokonać. Jednak do tego trzeba wiele pracy, szczególnie w tym sezonie, kiedy nie wygramy Ligi. Trzeba skupić się na Champions League i Pucharze Króla.

– Wiem, że Real długo czeka na La Décimę, ale nie wiem nawet ile czekał na La Séptimę. Wiemy, że jeśli zrobimy z tego obsesję, to nie damy rady z tym żyć. Trzeba pozostać spokojnym, wykorzystać nasz potencjał i zobaczymy, co się zdarzy. Inter zainwestował wiele pieniędzy, ale czekał 50 lat na zwycięstwo.

– Gra z Manchesterem United jest fanatyczna. Wolę takie mecze. Pojechałem ich obejrzeć, mam dom w Anglii i lubię jeździć tam z rodziną. Podobają mi się angielskie stadiony. Kiedy trzeba je odwiedzić z powodów zawodowych, robię to z wielką przyjemnością. Mój brat Ferguson jest dla mnie przykładem, bo ma już 71 lat. Ja niedługo skończę 50 lat i ciągle mi do niego daleko.

– Varane to dziecko, które nie jest dzieckiem. Jego głowa nie należy do dzieciaka, to głowa mężczyzny. Jego rodzina jest fantastyczna. Wielu obecnych zawodników nie ma rodziny, która im mocno pomaga, ale jego przypadek jest inny. Mówię to po raz pierwszy. Zainteresowaliśmy się nim dwa lata temu. Nie znałem go dobrze, zaproponował go Zidane. Było lato, więc nie mogliśmy go obejrzeć. Nie było materiału, ale obejrzałem jakieś filmiki. Po tym, co powiedział Zidane i co zobaczyłem, pomyślałem, że jest dobry. Trzy dni później przyjechał Varane z ojcem i agentem, żeby porozmawiać. I nie rozmawialiśmy o kontrakcie, pieniądzach czy długości umowy. Ich wszystkie pytania dotyczyły kształtowania zawodnika, wychowania, szkoły, cech obrońcy, których można byłoby go nauczyć. Także tego jak żyłby, jeśli rodzina zostałaby we Francji. Chcieli wiedzieć tylko to.

– Ogólnie wszyscy mówią o pieniądzach, więc to był zupełnie inny wymiar. Normalnie piłkarz żyje w świecie piłkarskim, ale jeśli miał tutaj przyjść, to musiał zmienić się z dziecka w mężczyznę. W sposobie myślenia, pracy, stosunków z kolegami, akceptacji tego, że nie jest wielkim graczem, że dopiero się rozwija... Powiedziałem mu, że nie mogę mu obiecać 30 czy 40 meczów na sezon, ale obiecałem za to, że będzie dla mnie realną opcją i za 2-3 lata zostanie wielkim mistrzem. Dla mnie to fantastyczny chłopak, otwarty na krytykę i pracę w celu poprawy. Zostaje też po treningach, żeby dalej ćwiczyć, to cecha wielkiego profesjonalisty.

– Benzema ma talent, wszyscy o tym wiedzą. Jednak musi zarządzać rzeczami, które może wnieść, a które mogą wydawać się bezużyteczne, jak praca w obronie, w ataku, jak przejścia po stratach piłki... Na dzisiaj jedyny problem, jaki ma, to jego największy problem: nie można mieć w drużynie tylko jednego środkowego napastnika, potrzeba przynajmniej dwóch. Dla mnie są nimi Higuaín i Benzema. I to trudne, bo obaj wiedzą, że nie zagrają we wszystkich meczach.

– Rywalizacja jest bardzo, bardzo ważna, ale może wywoływać u piłkarza frustrację. Oni chcą grać 90 minut każdego dnia. A kiedy ktoś ma dwóch wielkich graczy na to samo miejsce, to nie może im tego dać. Jeśli masz świetnego środkowego napastnika i masz drugiego napastnika z jakością, to możesz tak robić. Jednak chodzi o to, że Higuaín to też wielki piłkarz. Żeby podnieść poziom wiary w siebie jednego gracza, nie możesz ranić drugiego. Dlatego pojawiają się od czasu do czasu problemy z frustracją, ale można to przewidzieć. Czasami gramy dwójką na raz, ale to raczej niemożliwa opcja. Trzeba nauczyć się żyć z tymi chwilami frustracji.

– Być może Benzema jest mniej decydujący w reprezentacji, ale łatwiej jest trenować w klubie niż w kadrze. Na co dzień masz więcej czasu na pracę, dynamika treningu prowadzi do automatyzacji... A w kadrze Francji jest o wiele trudniej niż w tej Hiszpanii, gdzie piłkarze przychodzą praktycznie z dwóch klubów, a tam z wielu więcej. Messi czy Cristiano też są lepsi w swoich klubach.

– Zidane? Cieszę się tym, co robi, bo uważam, że wie, czym chce się zajmować. Kiedy piłkarz kończy swoją karierę, to ma chwile, kiedy nie ma pojęcia jak pokierować swoją przyszłością. Pierwsze dni to czas szczęścia z powodu wolnych dni, które poświęca się rodzinie i rzeczom, których nie można było robić w czasie gry. Jednak potem nadchodzi trudny moment, kiedy trzeba zdecydować się, co chce się robić. Zidane nie miał tego określonego: dyrektor sportowy, asystent prezesa, praca z młodymi graczami pierwszej drużyny... Jednak teraz wie, co chce robić: chce być trenerem.

– To człowiek piłki, to bardzo inteligentny gość. Jeśli jest w stanie przenieść swoją inteligencję z boiska na ławkę, to na pewno mu się uda. Zizou to Zizou we Francji, jasne, ale także w każdym miejscu, gdzie kocha się futbol. Chciałbym zobaczyć go na ławce. Kiedy ktoś był wielkim zawodnikiem, musi być wielkim trenerem. Nie można mieć świetnej kariery jako zawodnik i potem być trenerem ze średniego poziomu. Zizou ma środki, żeby być wielkim trenerem. Mam nadzieję, że będzie świetnym szkoleniowcem i będzie szczęśliwy.

– Moje metody? Każdy może mieć swoją tożsamość, ale trzeba zawsze dostosowywać się do sytuacji. Żeby wygrać Premier League, potrzeba innych rzeczy niż tych używanych do wygrania Serie A czy La Liga. Budowa drużyny zależy w dużym stopniu od jakości zawodników, klasy rywala i charakterystyki rozgrywek. Tożsamość to bycie profesjonalistą i praca to większa część profesjonalizmu, to cecha, którą mam. Nie można być bardziej zadowolonym niż wtedy, kiedy pracuje się na granicy swojego potencjału. Trzeba dawać zawodnikom wszystkie warunki do tego, żeby byli lepsi. Ja taki jestem.

– Każdy zawodnik jest inny. Każdy człowiek jest inny. Piłkarze są inni i z każdym powinniśmy mieć inne stosunki. W tym samym czasie jestem jednak liderem grupy i muszę mieć takie same zasady dla wszystkich. Wszyscy wiedzą, że w takiej grupie musi być kilku wyjątkowych graczy. Jednak, żeby tych kilku wygrywało, to potrzebują reszty drużyny, a trener potrzebuje ich wszystkich razem. Wygrywa się talentem niektórych piłkarzy, ale z pracą pozostałych. Dla mnie zawodnicy, którzy są technicznie wyjątkowi w danej grupie, są dokładnie tacy sami, jak pozostali gracze.

– Praca we Francji? Dlaczego nie? Wielu ludzi mówi o mojej pracy w Paryżu, może to prawda. Muszę powiedzieć, że znam osobiście prezesa Nassera, rozmawiałem z nim raz, ale jeszcze przed wykupieniem PSG. Jestem też przyjacielem Carlo [Ancelottiego] i Leonardo, życzę im wielu sukcesów i mam nadzieję, że nie będą potrzebować innego trenera.

– Anglia, jak mówiłem, to dla mnie pasja. Chcę tam kiedyś wrócić, ale na dzisiaj to nie jest mój priorytet. Ja żyję w piłce z dnia na dzień. Liczy się jutrzejszy lub wczorajszy mecz. To życie trenera.

– PSG to fantastyczny projekt. Ancelotti to świetny trener i ma świetne CV. Teraz zagrają z Valencią i mogą odpaść, ale muszą wygrać ligę francuską, kilka razy. Wygrywać, wygrywać i wygrywać. W tym czasie, kiedy wygrywasz u siebie, rośniesz jako drużyna i wtedy możesz walczyć o zwycięstwo w Europie.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!