Advertisement
Menu
/ fifa.com

Kopa: Real zapłacił za mnie 52 miliony franków

Obszerny wywiad z piłkarską legendą

Legenda w wywiadzie dla FIFA.com opowiada o swojej wspaniałej karierze, od początków w Angers do chwil tryumfu z Reims i Realem Madryt. Dzieli się także spostrzeżeniami na temat obecnej piłki. Łatwo dostrzec, że w gruncie rzeczy w piłkarskiej otoczce wiele rzeczy pozostało niezmiennych.

Kiedy nie znano jeszcze Platiniego, a Zidane’a nie było jeszcze na świecie, ulubieńcem francuskich kibiców był Raymond Kopaszewski, światu znany bliżej jako Kopa. Mimo niskiego wzrostu (mierzył 168 centymetrów) syn polskich emigrantów był ponadprzeciętnie utalentowany. Jako rozgrywający, niezwykle „płodny” rozgrywający, grał z niekrytą łatwością mijania defensorów. Nim zaznał triumfu w Pucharze Europy z Realem, a stało się to trzykrotnie, wzniósł na szczyt francuskiej piłki Reims. Później uznano go najlepszym piłkarzem Mistrzostw Świata w Szwecji w 1958 roku, mimo że o to miano rywalizował z odkryciem turnieju – Pelém. Kopa, wraz z Justem Fontainem, świecił najjaśniej z Francuzów. Wszystko to zaowocowało wygraniem Złotej Piłki za tamten rok.

Raymond, zacznij od tego, jak się miewasz ostatnimi czasy?
Wszystko jest w porządku. Spędzam emeryturę, migrując między Korsyką i Angers. Jestem szczęśliwym człowiekiem. Wszystko co ważne, z uwagi na mój wiek, to być zdrowym i na tym froncie jest dobrze, zarówno ze mną, jak i moim otoczeniem.

Nadal pasjonujesz się piłką nożną?
Naturalnie, bacznie śledzę piłkarskie wiadomości, jednak muszę przyznać, że zawsze wolałem realizować pasję raczej poprzez granie w piłkę niż jej oglądanie. Ale nie powstrzymuje mnie to od bycia honorowym prezesem Stade de Reims, we Francji to jest mój zespół.

Oczywiście, twoje nazwisko jest nieusuwalnie związane z Reims. Jak to było widzieć klub wracający do Ligue 1 po trzydziestu trzech latach absencji?
To dało przyjemność wielu ludziom – nie tylko mnie, ale również wielu naszym kibicom. Oczywiście byłem tam wtedy, żeby świętować awans. Dobrze zaczęliśmy sezon i byliśmy nawet na piątej pozycji, wszystko szło, jak należy. Potem piłkarze przegrali pięć z siedmiu spotkań i drużyna wpadła w tarapaty.

Za twoich czasów Reims stanowiło realną siłę w piłce. Wygrałeś kilka francuskich tytułów i grałeś w finale Pucharu Europy, ale jakie jest twoje najcenniejsze wspomnienie z tamtych lat?
Wciąż moje przybycie do klubu. Odkryto mnie, kiedy miałem już za sobą dwa lata występów w drugiej lidze w barwach SCO Angers. Reims zaoferowało mi szansę gry na najwyższym poziomie na dobre dziesięć lat. To był wspaniały klub i dostarczył francuskiej reprezentacji więcej piłkarzy niż jakikolwiek inny.

Po Reims grałeś dla Realu Madryt. Jakie były okoliczności twojego transferu?
Transfery takie jak tamten były wówczas rzadkością. Zostałem sprzedany za 52 miliony franków (w nowych frankach francuskich, po reformie monetarnej z 1960 roku, równowartość 520 tysięcy franków – przyp. red.). Nie wiem, ile byłoby to dzisiaj warte, ale wtedy można było za takie pieniądze kupić trzy posiadłości. Tak czy inaczej, Reims dobrze wyszło na tej operacji: wzmocnili się kupując trzech reprezentantów kraju, to jest Justa Fontaine’a, Rogera Piantoniego i Jeana Vincenta. Więc okazałem się na coś przydatny! Mówię to, ponieważ krytycy mówili, że porzuciłem Reims. Ja je kochałem, jednak wtedy było drugim najlepszym klubem w Europie. Jedynie Real stał wyżej, więc moja decyzja była logiczna. I słuszna, bo spędziłem w Madrycie trzy piękne lata.

Dołączyłeś do takich piłkarzy, jak Ferenc Puskás, Alfredo Di Stéfano, czy Francisco Gento. Który piłkarz wywarł na tobie największe wrażenie?
Moim idolem zawsze był Puskás. Kiedy grałem w Reims, wcześnie się o nim dowiedziałem. Gdy pierwszy raz wygraliśmy mistrzostwo w 1953 roku, klubowi dygnitarze wyprawili nas do Londynu, abyśmy ujrzeli mecz pomiędzy Anglikami i Węgrami. To było naszą nagrodą za ligowy tryumf i wtedy właśnie odkryłem Puskása. Kiedy trafił do Madrytu, borykał się z problemami. Musiał się przystosować, ale hiszpańscy dziennikarze byli niecierpliwi i prędko zaczęli go krytykować. Mówiłem sobie wtedy „poczekajcie, talent nie może zniknąć w jedną noc”. Wszyscy wiedzą, co było potem. Puskás został najlepszym strzelcem w Hiszpanii. Każdy bramkarz drżał, kiedy ten wkraczał w strefę trzydziestu pięciu metrów od bramki. Nie tylko mocno strzelał, mógł także uderzyć piłkę z niesamowitą precyzją. Nie zapomniałem też Di Stéfano. Po prawdzie, do dzisiaj mówi się o nim najwięcej z tej trójki.

Wygrałeś Złotą Piłkę w 1958 roku, trzy Puchary Europy, dwa Mistrzostwa Hiszpanii i kilka trofeów we Francji. Które osiągnięcie dzisiaj znaczy dla ciebie najwięcej?
Zdobycie Złotej Piłki było punktem wieńczącym. To najbliższe mi trofeum, bo wieńczyło sezon zakończony wygraniem wielu innych. Nigdy nie dostąpiłbym tego zaszczytu, gdybym nie wygrał Ligi, Pucharu Europy, a na mundialu nie zajął trzeciego miejsca. 1958 był moim rokiem.

Jako były piłkarz Realu ciągle śledzisz hiszpański futbol?
Oczywiście. Jestem szczególnie zainteresowany tym, kto wygra Złotą Piłkę (wywiad odbył się przed rozdaniem nagród – przyp. red.), bo walczy o nią trzech piłkarzy z ligi hiszpańskiej. Myślę, że Messi wygra, ale nie można zapomnieć, że nie jest sam. Aby grać dobrze, potrzebujesz wartościowych zawodników wokół siebie. To było prawdą w moim przypadku i tak też jest z Messim.

Podobieństwa pomiędzy tobą a Messim tutaj się nie kończą. Zupełnie jak ty, Argentyńczyk nie jest wysoki, ale jego umiejętności dryblerskie i oko do bramek tworzą różnicę.
Tak, są podobieństwa. Jesteśmy dokładnie tego samego wzrostu, a moimi atutami były drybling, szybkość i precyzja. To zaszczyt być porównywanym do niego. Niektórzy mówią, że dzisiejsza Barcelona troszkę przypomina stare Reims, ale ja mówię, że mój Real był przynajmniej tak dobry jak ta Barça. Przegraliśmy tylko jeden mecz przez trzy lata. Na dodatek z najgorszym możliwym przeciwnikiem, bo 1:0 z Atlético. Ale byliśmy wtedy, zupełnie szczerze, nie do pobicia.

Co sądzisz o rywalizacji madrycko-barcelońskiej?
Real wciąż jest poziom wyżej. Myślę, że Barça musi poczekać jeszcze parę lat zanim będzie mogła się porównać się z listą osiągnięć Realu. Muszę przyznać, że w tym momencie Katalończycy grają lepszą piłkę, ale to nie powstrzymało nas od zanotowania świetnego sezonu rok temu. Obecnie sprawy nie układają się dla nas pomyślnie, szesnaście punktów różnicy w tabeli to sporo.

Mówiąc o Realu, mówisz o „nas”. Wygląda na to, że w sercu wciąż jesteś ich graczem.
Absolutnie. Ciągle kocham wyjazdy do Madrytu. Wsiadam w samolot tak szybko, jak tylko dostanę zaproszenie. Zawsze czuję, że ludzie tam, widząc mnie, są szczęśliwi.

Co sądzisz o obecnej reprezentacji Francji?
Najważniejszą sprawą dla mnie jest dbanie o samego siebie. To, co stało się we francuskich szeregach w ostatnich latach, nie jest możliwe do zaakceptowania i byłem pierwszym, który podniósł krytykę w tej sprawie. Ale Francja nadal ma zawodników zdolnych do pokazywania wspaniałych rzeczy na boisku, co też ostatnio udowodnili. Całym sercem mam nadzieję, że to będzie trwać.

Przez te wszystkie lata Francja miała szczęście mieć ciebie, Michela Platiniego, potem Zinedine’a Zidane’a, pociągających za sznurki. Kogo następnego widzisz w tej roli?
Nie mogłem robić na boisku tego co Platini i Zidane, ale i oni nie mogli robić tego co Kopa. W każdym razie bardzo podziwiałem tych graczy. Dla mnie, następca jeszcze się nie narodził.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!