Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Modrić jak Şahin czy jak… Šuker?

Najnowszy felieton na RealMadrid.pl

Marcin Wandzel, były redaktor RealMadrid.pl, o chorwackiej nadziei Realu Madryt.

W sezonie 2011/2012 najładniej grającą drużyną w Premier League nie był ani żaden z Manchesterów, ani Chelsea. Wolverhampton bądź Blackburn, ma się rozumieć, też nie. Na to zaszczytne miano zasłużył Tottenham Hotspur. Koguty ostatecznie nie wywalczyły nawet prawa gry w eliminacjach LM, ale trudno było ich nie lubić za to, co pokazywały na boisku.

Na widowiskowość gry drużyny Harry'ego Redknappa największy wpływ miało dwóch zawodników: genialny walijski skrzydłowy Gareth Bale oraz chorwacki rozgrywający Luka Modrić. Tak więc nie bez powodu wychowanek NK Zadar został wybrany przez José Mourinho na tego, który miał zostać ostatnim trybem w prowadzonej przez niego maszynie. Królewscy potrafili grać kapitalnie z kontry, w kilkanaście sekund załatwić każdą obronę. Brakowało jedynie kogoś do „klepania”, do grania ataku pozycyjnego. Tym kimś miał być 27-letni Chorwat.

Jednak czasy, w których Florentino Pérez wyciągał z tylnej kieszeni kilkadziesiąt baniek i kupował najlepszych i/lub najpopularniejszych piłkarzy świata, minęły. Transfer Modricia do Madrytu przeciągał się przez całe wakacje i można było odnieść wrażenie, że zainteresowane strony kłócą się o każdego eurocenta. Późny (a właściwie, jak się okazało, zdecydowanie zbyt późny) transfer, który nie pozwolił zawodnikowi sensownie przepracować okresu przygotowawczego, to pierwszy z powodów, jakie wpłynęły na powolną adaptację Chorwata do nowej drużyny.

Drugi to fakt, że Modrić trafił do ekipy, która osiągnęła niebywały sukces – zdetronizowała klub nazywany zazwyczaj „drużyną wszech czasów”. Po takim sukcesie nic tylko wygodnie ułożyć się w hamaku i zapalić cygaro. Nawet Mourinho po spektakularnym pokonaniu Barçy i wysłaniu Guardioli na zasłużony urlop, nie potrafił utrzymać mobilizacji w drużynie. Wchodząc do tak sytej ekipy, pewnie i Zidane miałby problemy, żeby pokazać, na co go stać.

Sam „Special One” – i to trzeci z powodów – zdaje się traktować byłego gracza Tottenhamu na zasadzie: „Masz rok, zaadaptuj się w nowej drużynie, zobaczymy, co potrafisz, w następnym sezonie”. Troszkę to dziwne, zważywszy na fakt, że Chorwat to zawodnik już 27-letni, ale chyba nie tylko ja nie potrafię nadążyć w tym sezonie za byłym menedżerem Chelsea.

Modrić nowym „Zizou” pewnie nie będzie (tak, jak Xabi Alonso nie stał się nowym Redondo), ale pasuje do Madrytu na pewno lepiej niż Leszek Orłowski do komentowania meczów. Wyborna technika, wizja gry, elegancja... Wystarczy popatrzeć na asystę przy drugim golu Ronaldo w meczu z Celtą albo chociażby na to, jak Chorwat podaje piłkę zewnętrzną częścią stopy. Nie lubić jego stylu gry to prawie tak, jakby nie lubić piłki nożnej.

Nie mam już zdrowia do typowania wyników meczów, dwumeczów czy też zwycięzców całych rozgrywek. W końcu kto by, przykładowo, przed obecnym sezonem przypuszczał, że Królewscy już jesienią niemal stracą szansę na obronę mistrzowskiego tytułu? Wcale bym się jednak nie zdziwił, gdyby nadchodząca konfrontacja w Lidze Mistrzów z Manchesterem United ukazała inne (prawdziwe?) oblicze dziewięciokrotnych zdobywców Pucharu Europy i wykreowała dwóch głównych bohaterów. Na pierwszym planie, wiadomo, były gracz Czerwonych Diabłów, Cristiano Ronaldo. Tuż za nim inna była gwiazda Premier League, Luka Modrić. Chorwat bohaterem? Ktoś może powiedzieć, że to myślenie życzeniowe, ale – po pierwsze – Sir Alex Ferguson nie ma do dyspozycji nawet w połowie tak zdolnego środkowego pomocnika jak były gracz Dinama Zagrzeb, a po drugie nie wierzę w to, że w meczach z wicemistrzem Anglii zobaczymy Real tak żałosny, jak w La Liga. Ta nędzna forma, której najsmutniejszym przykładem był remis z Osasuną, to, będę się upierał, pochodna tego, co siedzi w głowach podopiecznych Mourinho. Nie w nogach.

A jeśli Modrić skończy jak Şahin? W Londynie na pewno nie będą płakać (o powrocie pomocnika już piszą angielskie brukowce)... Turek okazał się być zwyczajnie za słaby nie tylko na Madryt, ale nawet na Liverpool. Luka, jeśli tylko Mou uporządkuje bałagan panujący w drużynie, powinien stać się drugim Chorwatem, który osiągnął sukces jako zawodnik Realu Madryt.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!