Advertisement
Menu

Historia Fábio Coentrão

piłkarza, który chciał być rybakiem…

Wyobrażacie sobie Fábio Coentrão w innej roli, niż jako piłkarza? Ano widzicie – gdyby nie kariera w futbolu, prawdopodobnie spędziłby swoje życie na łodzi, pływając po oceanie u wybrzeży miasta Figueira da Foz.

Przed wami tekst o niedoszłym poławiaczu ryb. Kto wie, może Fábio Coentrão podzieliłby los sześciu rybaków, którzy zaginęli w okolicy Figueira da Foz w zeszłym roku? Jednym z nich był krewny Fábio – José Manuel Coentrão.

Załoga łodzi Virgin do Sameiro zaginęła bez śladu dokładnie 30 listopada 2011 roku. 57 godzin później stał się cud. Mniej więcej taki jak z chilijskimi górnikami (którzy zostali uwięzieni pod ziemią 69 dni). Rybacy zostali odnalezieni przez Portugalskie Siły Powietrzne. Przez ponad dwa dni walczyli o życie. – Traciłem nadzieję. Po kilkunastu godzinach tułaczki, jeden z nas w desperacji próbował opuścić łódź. Musiałem uderzyć go dwukrotnie, by się uspokoił. Nie pomogło, więc związaliśmy go. Potem stał się cud – relacjonował po zejściu na ląd José Manuel. – Co będę robił dalej? Na pewno wrócę. Morze to całe moje życie.

Powyższa historia to tylko wprowadzenie do opowieści o Fábio Coentrão, który gdyby nie futbol, zamiast grać przeciwko Ajaksowi w Lidze Mistrzów, wyciągałby sieci pełne ryb.

Aktualny reprezentant Portugalii wychował się w wiosce Caxinas. – Mój ojciec był rybakiem. Musiał emigrować, aby poprawić naszą sytuację finansową. Miałem trudne dzieciństwo – wspomina po latach. Rodzice młodego Fábio, wraz z dwójką synów, wyjechali za pracą do Francji. On sam został w domu z ciotką. – Pamiętam, że matka pracowała w fabryce ryb. Zawsze chciałem ją odwiedzić i zostać z nią chociaż przez chwilę. Sam pracowałem w piekarni i próbowałem także sił przy wykańczaniu mieszkań. W końcu udało mi się skoncentrować na piłce nożnej – opowiada zawodnik Realu Madryt.

Na talencie Coentrão poznali się szybko w zespole Rio Ave. W wieku 18 lat zadebiutował tam w pierwszej jedenastce. Był ściśle obserwowany przez Sporting i Benfikę. Pewnego razu sam José Mourinho zaprosił go na trening do Chelsea. Podczas pobytu w Londynie Fábio znajdował się pod stałą opieką Jorge Mendesa. Dla tak młodego chłopca podróż z Caxinas do stolicy Anglii była sporym przeżyciem. Miał okazję kilka razy trenować ze sławnymi piłkarzami. Czuł się bardzo stremowany. Dopiero na ostatnich zajęciach pokazał, co naprawdę potrafi. Wołali na niego „Marcelo Lippi”, ponieważ miał podobną fryzurę i ogólnie przypominał włoskiego trenera. Nie znał angielskiego, przez co miał problemy, aby cokolwiek zrozumieć.

Kilkudniowe testy w Chelsea nie wystarczyły, aby Coentrão podpisał umowę z londyńskim klubem. Wkrótce po powrocie do Rio Ave zgłosiła się Benfica. Fábio trafił do Lizbony. Przed wypożyczeniem do Nacionalu, zagrał sześć spotkań w pierwszym zespole. Miesiąc w Londynie, pół roku w Benfice i pół roku na Maderze – po tym czasie Portugalczyk trafił do Realu Saragossa. – Był częścią transferu Pablo Aimara do Benfiki. Nie zaaklimatyzował się jednak w klubie. Miałem wrażenie, jakby nigdy nie chciał tu być. Odszedł w styczniu – wspomina Marcelino García Toral, ówczesny trener Saragossy. Coentrão widzi to zupełnie inaczej. – Chyba musiałbym rzucić piłkę, gdybym miał tam wrócić. Źle mnie potraktowali zarówno jako zawodnika, jak i człowieka. Cóż, teraz jestem w Realu Madryt. Może oni widzą to inaczej. Co gorsza, trener i inni próbują wmówić ludziom, że jestem typem osoby, która nie dba o siebie. To niesprawiedliwe – tłumaczy boczny obrońca.

Portugalczyk wrócił na kolejne sześć miesięcy do Rio Ave, po czym na stałe wskoczył do zespołu Benfiki. Zaczynał od ławki rezerwowych, ale wkrótce wywalczył sobie pierwszy skład na pozycji lewego defensora. Selekcjoner reprezentacji Portugalii, Carlos Queiroz zabrał go na mistrzostwa świata. W tym czasie Coentrão ożenił się, a na świat przyszła jego córka.

– Kiedy byłem młodszy, liczyły się tylko moje nogi. Zapominałem o głowie. To się zmieniło. W pierwszej połowie sezonu miałem kłopoty z adaptacją, ale od stycznia jest lepiej. Muszę podziękować Jorge Jesusowi za to, że zaryzykował i postawił na mnie. Mam za sobą nieudane dwa lata, a mimo to zaufał mi, będąc przekonany o moim potencjale – mówił Fábio po powrocie do Benfiki.

Na mundialu w RPA zagrał niesamowicie, wielu ekspertów typowało go do jedenastki turnieju. Pozostał w Benfice jeszcze na rok, ale agent Jorge Mendes szykował wielki transfer. W połowie sezonu Coentrão przyznał, że chciałby podpisać z Benfiką dłuższą umowę, jednak nie mógłby odmówić Realowi Madryt. I stało się. Florentino Perez zapłacił klauzulę odejścia w wysokości 30 milionów euro. – Spędziłem dwa wspaniałe sezony w Benfice, ale nadszedł czas, aby się rozstać. Mam nadzieję, że kibice to zrozumieją. Mógłbym odejść tylko do Realu Madryt. Mają w składzie najlepszego piłkarza na świecie – Cristiano Ronaldo. A także trenera, José Mourinho – mówił na pożegnanie. Benfica nie zamierzała sprzedać go taniej, niż za wspomniane 30 milionów euro. I tak się stało. Umowę między klubami uzupełniło przejście Ezequiela Garaya do Benfiki. Nie ujawniono kwoty odstępnego, ale szacuje się, że Argentyńczyk mógł odejść za około 10 milionów euro.

Większego wyzwania, niż gra w Realu Madryt Coentrão nie mógł sobie wyobrazić. Rywalizacja o miejsce w składzie jest w tym klubie ogromna. A przecież już raz, w barwach Realu z Saragossy, Fábio sparzył się na La Liga.

W Madrycie zdarzyło się kilka nietypowych sytuacji. – Mieszkam blisko Cristiano Ronaldo. Czasami idę poprosić o kilka warzyw z jego ogródka. Kiedy nie ma go w domu, muszę przeskoczyć przez wysoki płot – opowiada Portugalczyk.

Coentrão rozwinął się pod skrzydłami Mourinho. Grał w Realu Madryt równie dobrze na środku pomocy, jak i na lewej obronie, rywalizując o skład z Marcelo. W sezonie zagrał ponad 30 spotkań.

Mimo sukcesu wciąż pozostał dzieciakiem z Caxinas. Dzieciakiem, który znalazł się w dużym mieście pełnym pułapek. Wystarczy przypomnieć urodzinową imprezę, na której został sfotografowany z papierosem w ustach, obok Cristiano Ronaldo. Zdjęcie obiegło media na całym świecie, a trener odstawił go od składu. – To były moje urodziny. Jeden jedyny wybryk. Rozczarowałem się, kiedy zobaczyłem, co napisano o mnie w prasie. Zawsze daje z siebie wszystko dla klubu. To niesprawiedliwe, że ktoś podważa mój profesjonalizm z powodu jednego incydentu – tłumaczył Fabio wywiadzie dla gazety Record.

Teraz pewnym punktem reprezentacji Portugalii, a w Realu Madryt jest ważnym ogniwem zespołu Mourinho. W zeszłym sezonie wygrał mistrzostwo Hiszpanii, a tym roku zamierza sięgnąć po Puchar Europy.

Współpraca: Vitor Hugo Alvarenga

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!