Advertisement
Menu
/ dailymail.co.uk

Neville: Oglądanie Cristiano to przywilej

Były piłkarz United o Portugalczyku

Autorem poniższego felietonu jest Gary Neville, 85-krotny reprezentant Anglii, który w barwach Manchesteru United wystąpił ponad 600 razy. W latach 2003-2009 dzielił klubową szatnię z obecnym piłkarzem Realu Madryt Cristiano Ronaldo. Regularnie publikuje felietony na łamach Daily Mail, a od zeszłego sezonu jest ekspertem Sky Sports, gdzie analizuje mecze ligi angielskiej.

Nigdy nie zapomnę powrotu z meczu z Chartonem jakiś czas po podpisaniu kontraktu przez Cristiano Ronaldo z Manchesterem United. Pomyślałem sobie wtedy: "Wiesz co? Daj spokój." Ciągle machał rękami leżąc na ziemi, nigdy nie był na swojej pozycji, był niepewny. Dla kogoś, kto grał z Davidem Beckhamem i Ryanem Giggsem, piłkarzami światowej klasy, którzy pracowali z przodu i z tyłu, robiąc brudną robotę, gra z Cristiano Ronaldo była ciągłą frustracją. Mógł pójść na lewe skrzydło, mógł pójść na prawe, na środek, do przodu, był zupełnie nieprzewidywalny, a to mogło nam nie wyjść na dobre. Pamiętam, kiedy z Chelsea za czasów Mourinho stracił piłkę i chwilę później strzelili nam gola.

Mógł wygrać nam mecz, ale w następnym meczu nie istniał. Pamiętam, że oszalałem, kiedy pewnego razu próbował strzelać piętką zamiast zwyczajnie skierować piłkę do bramki. I tak prowadziliśmy 3:0, ale nie w tym rzecz. „Do cholery, w co ty grasz?”, spytałem i dodałem: „Tutaj gramy inaczej”. Traciłem cierpliwość tak jak inni pikarze. Nie chodziło o to, że chcieliśmy się go pozbyć z zespołu, ale o to kiedy wreszcie się nauczy. Kiedy ma zamiar zacząć grać na poziomie angielskiego futbolu. Sir Alex Ferguson pokazał, że nigdy nie stracił cierpliwości. Zawsze szedł u boku Cristiano.

Pamiętam jego powrót po Mistrzostwach Świata w 2006 roku po kontrowersyjnej czerwonej kartce dla Rooneya. Wszedł do szatni, a ja pomyślałem sobie „Rany, co się z nim stało?”. Kiedy przyszedł do Manchesteru był chudym chłopakiem, a teraz wyglądał na wagę półciężką. Latem sporo ćwiczył, to było widać w ciągu kilku tygodni. Postępy, jakie poczynił w przeciągu dwóch kolejnych lat były zdumiewające. Nie wierzę, żeby ktokolwiek widział coś tak niesamowitego w Premier League. Wiem, że mieliśmy Henry'ego, Cantonę i Zolę, ale przez dwa lata to był piłkarz z innej planety, najlepszy na świecie. Nie ustępuje słabszym, o czym w tym sezonie na Bernabéu przekonał się Maicon.

Czuje krew. Znajduje najsłabsze ogniwo czteroosobowego bloku defensywnego. Jeśli nie da sobie rady z prawym obrońcą, po piętnastu minutach przejdzie na drugą stronę. Jeśli i tam się nie uda, zacznie nękać środkowych obrońców. Zawsze znajdzie najsłabszego, który nie lubi bronić jeden na jednego. Swoją siłą, umiejętnościami i szybkością nie da mu żyć.

Grałem z paroma wielkimi piłkarzami jak Roy Keane, Ryan Giggs, Paul Scholes, David Beckham, Éric Cantona czy Mark Hughes. Ze względu na dłuższe kariery w United niż ta Cristiano, mogą być wyżej w hierarchii najlepszych zawodników Manchesteru. Ale żaden z nich nie był na topie przez dwa sezony. Byłem kontuzjowany, kiedy wygrywaliśmy Ligę Mistrzów w sezonie 2007/2008 i siedziałem na trybunach. Pomyślałem: „Świetnie byłoby zobaczyć George'a Besta. Nigdy nie widziałem jego gry.” A po meczu? „Jeśli to było coś w tym stylu, rozumiem czemu ludzie wciąż o nim mówią”.

Nikt nigdy mi nie mówił, że Cristiano nie jest odważny. Nikt nie mówi, że jest delikatny. Nie uciekał w czasie meczów, mimo że wiedział, że priorytetem każdego zespołu było zatrzymanie go. Tak, czasem szło mu zbyt łatwo, szczególnie na początku. Ale kiedy łamał akcję do środka czternasty raz, rywale kopali go po nogach, krzyczeliśmy mu z menedżerem: „Trzymaj się od nich z dala”. Nie chcieliśmy, żeby nabawił się kontuzji. Spójrzcie na bramkę z 2008 roku z Romą. Tuż po strzale został powalony na murawę. Jeśli nie jesteś odważny, nie strzelasz takich bramek. To było w stylu Franka Stapletona, Joe Jordana, Andy'ego Graya czy Micka Harforda.

Nie jest mięczakiem, jest zahartowany. Doszło do tego, że w sezonie 2006/2007 nigdy nie narzekałem, że na 30 minut zostawiał mnie samego na dwóch przeciwników. Zmienił mój pogląd o piłce nożnej. Zawsze mnie uczono, że prawy skrzydłowy ma być blisko mnie. Ale wiedziałem, że ten skrzydłowy miał iść do przodu i wygrać dla nas mecz.

Darren Fletcher powiedziałby, że mieliśmy wokół niego dużo pracy, że robił więcej szkody niż piłkarze rywali, zapędzając się do przodu. Mając 27 lat musiałem wytłumaczyć 21-letniemu piłkarzowi o co chodzi. Powiedział mi, żebym otworzył oczy, że można grać na wiele sposobów.

Któregoś dnia na treningu robiliśmy osiem szybkich przebieżek, ale zauważyłem, że Cristiano ostatnie dwie traktował nieco lżej. Odpowiedział: „Za dużo wody może zabić roślinę”. Do dziś pamiętam te słowa. Zawsze wychowywano mnie tak, że każda minuta gry to walka, ciągła walka. Bez przerwy, nawet na treningu. Mimo ciężkiej pracy, była efektywna, dawała dobre wyniki. Jeśli na osiem biegów zrobił sześć, ale czuł, że mu wystarczy, więc dwa wykonał w swoim tempie. Znał swoje ciało. I kto tu jest mądry?

Wszystkie taktyczne teorie, których się nauczyłem, gra na danej pozycji, nieodpuszczanie krycia, wszystko, co mi wmawiano w czasie całej kariery, w dwa lata mogłem o nich zapomnieć. Mieliśmy gracza, który wymyślał swoje zasady i miał na to nasze błogosławieństwo. Stworzył swoją definicję gry, stał się innym typem piłkarza niż wszyscy. Napastnikiem elastycznym. W 2008 roku w zespole z Paulem Scholesem, Waynem Rooneyem, Ryanem Giggsem, Carlosem Tévezem, Nanim i Ronaldo, napastnicy mogli być gdziekolwiek, byle z przodu.

Nie można było powiedzieć przed meczem „Dziś gram przeciwko niemu”. Inny sposób gry, inne rozumienie współczesnego futbolu. Jego celem zawsze było zostanie najlepszym na świecie. Nigdy nie miał wątpliwości, nie krył przed nami w szatni, co jest jego celem. W Anglii takie nastawienie szybko może sprowadzić cię na ziemię. W drużynie nie zawsze wspieraliśmy indywidualności. Wierzyliśmy w etykę drużyny. Wierzyliśmy, że drużyna będzie lepsza, kiedy będzie miała najlepszego na świecie. Zawsze mówi się, że nagrody indywidualne nie są ważne. Ronaldo był inny. Dla niego były ważne. Chciał odbierać medale, zawieszać je na szyi. Był zły, kiedy on albo drużyna nie osiągały tego poziomu.

Przez niego runął mój kolejny pogląd. Pokazał, że ktoś o tak indywidualnej ambicji może mieć takie same cele jak drużyna. Fakt, że fani United do dziś śpiewają o nim piosenki wiele mówi o jego klasie. W środę wieczorem zagra z Manchesterem City, pierwszy raz wróci do miasta od odejścia z United. Jako były piłkarz Czerwonych Diabłów może nie zostać dobrze przyjęty przez fanów, ale wszyscy na tym stadionie, w tym ja, pomyślimy: „Dziś oglądam Cristiano Ronaldo”. Jeśli jesteś dzieckiem, to będzie punkt odniesienia, coś, o czym będziesz rozmawiać jak dorośniesz.

Szczerze mówiąc, dla każdego, kto ceni piłkę nożną, przywilejem będzie oglądanie jednego z najlepszych piłkarzy wszech czasów.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!