Advertisement
Menu
/ headbandsandheartbreak.wordpress.com

Ramos: Krytykują mnie mocno, lecz czasem i docenią

Wywiad dla magazynu <i>Men's Health</i>

Uniesiona w górę dłoń, tatuaż nad kroczem i mięśnie, wszędzie mięśnie. Najładniejsze zdjęcia Sergio ubranego i rozebranego, jakie mieliście przyjemność oglądać. Jestem pewien, że pod koniec sesji Hiszpan krzyczał: "Weźcie ten monochrom w cholerę sprzed moich oczu, chcę wbić się w moje kolorowe dżinsy!"

Przez ostatnie dziesięć lat Sergio Ramosa pełno było nie tylko na boisku, ale i na okładkach gazet, magazynów i prasy bulwarowej. Gorąco dyskutowano o nim w radiu i telewizji.

Wreszcie jest i u nas. Człowiek, który dzielił szatnię z Navasem i Puertą. "Tarzan z Camas", który do Realu Madryt trafił za 27 milionów euro, co było rekordem transferowym za piłkarza w jego wieku. Jedyny Hiszpan kupiony przez Mr. Florentino za jego pierwszej kadencji na fotelu włodarza Realu Madryt.

Najbardziej "czerwony" w kartkach piłkarz Realu w historii. Ten sam, który pod koła autobusu upuścił upragniony Puchar Króla, nie trafił decydującego rzutu karnego w półfinale Ligi Mistrzów z monachijskim Bayernem. Zarazem piłkarz - legenda, Mistrz Świata i dwukrotny Mistrz Europy. Autor rzutu karnego a'la Panenka w meczu z Portugalią w półfinale EURO 2012. Jeden z najlepszych obrońców na świecie. 98 występów w reprezentacji Hiszpanii.

Sergio natychmiast wyciąga dłoń na powitanie, prawie bez kontaktu wzrokowego. Spokojny, opanowany, dojrzały, waży słowa świadom, że ktoś może chcieć je przekręcić. Niewiele w nim roześmianego żartownisia znanego z szatni hiszpańskiego zespołu. Czekając na ekipę od zdjęć przegląda starsze numery naszego magazynu, zatrzymuje się na tym z Ikerem na okładce - "Ile razy go fotografowaliście i zmienialiście ubrania, aby wrzucić go na pierwszą stronę? Ani raz? Heh", kwituje. - "Cóż, niewiele mu z tego zostało, czasami ubiera się jak ostatni dziad" - śmieje się Sergio.

Ci, którzy Cię znają twierdzą, że jesteś wspaniałym facetem, lecz czasami można odnieść inne wrażenie...
Oczywiście. Może na boisku wyglądam na aroganckiego, zarozumiałego Sewilczyka. Moi znajomi wiedzą, że jestem barrio - pozostaję wierny swym korzeniom, nigdy nie zapominam o swych zasadach i oddałbym życie za rodzinę. Nigdy nie zmęczy mnie powtarzanie tego - najpierw poznaj człowieka, potem go oceniaj.

Brzmisz bardzo dojrzale...
Stary, cieszę się, że tak uważasz, ponieważ to proces, który zajmuje sporo czasu. Gdy jesteś młody, popełniasz wiele błędów, ale te błędy służą tylko po to, abyś się na nich uczył. Myślę, że generalnie daję radę w tej kwestii. Ponadto gra dla Realu Madryt również pomaga człowiekowi. Jestem zobowiązany do dojrzałej postawy, z powodu odpowiedzialności i ciężaru związanego z grą dla najlepszego Klubu na świecie, uhaa!

Sam futbol również powinien uczyć życia, udzielać wartościowych lekcji.
Wielu, i dobrych, i złych, chociaż czasami uczysz się na tych złych właśnie. Zarówno te dobre, jak i te złe, zapewniam Cię, nauczyły mnie, że muszę otaczać się swoimi ludźmi, czuć się dobrze sam ze sobą i nie pamiętać o gorszych czasach. Pracuję ciężko, dobrze odpoczywam, dobrze się odżywiam, dlatego sumienie mam czyste. Nie martwię się tym, co o mnie mówią - czy to krytyka, czy pochwała. Zawsze śpię dobrze i zawsze budzę się myśląc o tym samym marzeniu, jakie miałem będąc dzieckiem.

Gdy byłeś młody mówiono na Ciebie "Schuster", bo miałeś blond włosy, a grałeś na bramkę zbudowaną z dwóch pieńków drzewa.
Uff! Tak, tak! To wcale nie było tak dawno, gdy grałem z przyjaciółmi na jednym z placyków mojego rodzinnego miasta.

Czy ktoś z nich był wtedy lepszy od Ciebie?
Pewnie, wielu z nich.

Lecz żaden nie zdobył tytułu Mistrza Świata, nie trafił do elity futbolu.
Stary, to oczywiste, że szczęście gra ogromną rolę. Z drugiej strony zawsze wiedziałem, czego chcę. Moje życie to droga od szkoły do futbolu i od futbolu do szkoły. Nic więcej. Moi przyjaciele imprezowali, ja siedziałem w domu, gdyż następnego ranka miałem trening. Ale ok. teraz mogę powiedzieć, że cały ból wart był poświęcenia.

To niepodważalne, w końcu wygrałeś już prawie wszystko. Co pcha Cię do walki o kolejne triumfy?
Cóż, myślę że w życiu musisz być przede wszystkim ambitnym. Ponadto jeśli futbol czegoś uczy, to aby nie żyć przeszłością. Moim osobistym celem jest dalsza nauka, aby stawać się lepszym z każdym dniem. Jestem przekonany, że to jest odpowiednia mentalność, która prowadzi do sukcesu. Każdego ranka budzę się z pragnieniem wygrywania kolejnych tytułów i dojrzewania jako człowiek.

To droga, która zawiodła Cię do najlepszego momentu w Twoim życiu, prawda?
Cóż, tak. Taka prawda. Docieram do nowego etapu w moim życiu, osobistym i zawodowym. Jest słodko, bardzo słodko. Mam nadzieję, że ta chwila trwać będzie długo.

Zastanawiam się, czy ten kopniak w nowy etap życia nie jest tym samym, którym potraktowałeś piłkę strzelając rzut karny a'la Panenka w półfinale EURO z Portugalią...
Tak, tak! Popatrz! Aż dostaję gęsiej skórki, gdy o tym myślę! To był jeden z najważniejszych momentów w moim życiu. Było bardzo, bardzo nerwowo, gdyby bramkarz zatrzymał piłkę, byłoby mnie bardzo ciężko żyć, oj, byłoby to skomplikowane. Przecież niewiele wcześniej schrzaniłem inny rzut karny... [śmiech].

Wszyscy mówili o tym karnym z Portugalią, tak jak o tym z Bayernem.
Tak, będąc sportowcem jesteś wystawiony na krytykę, podobnie jak na pochwały, trzeba z tym żyć. Narastają plotki, od czasu półfinału Ligi Mistrzów to wszystko mnie otaczało. A w końcu go dorwałem, tego portugalskiego bramkarza. Podniosłem piłeczkę, ruch do przodu i trafiłem do siatki. Pragnąłem tego, tak właśnie uderzyć, wiesz? Nie dla rewanżu czy coś, tylko dla spokoju własnego sumienia. Aby udowodnić sobie, że w krytycznych chwilach potrafię być spokojniejszy niż ktokolwiek.

Może problem tworzą media, które przedstawiają Cię w niekorzystnym świetle - akcja z Pedro i łokciem, przestrzelony karny, upuszczony Puchar...
Nie odbieram tego osobiście. Jesteśmy w centrum uwagi, a gdy nie ma plotki, nie ma sprzedaży, trzeba więc znaleźć kogoś, kim można się posłużyć, prawda? Skoro pada na mnie, okej. Tak naprawdę służy to przecież mojej popularności.

W sumie to nie wiem, co jest gorsze, prasa sportowa czy bulwarowa...
Chłopie, powiedziałbym, że to ta sama para kaloszy. I jedni i drudzy. Cóż, taka ich praca. Żyjemy z tym, szanujemy to, ale nie lubimy, gdy kłamią, a to zdarza się często. Wkurza mnie to, ponieważ zawsze starałem się trzymać życie prywatne poza światłem reflektorów. Nie lubię rozmów o mojej sferze prywatnej, nie lubię, gdy za mną łażą, nie cierpię tego. Co innego gdybym był w stałym, poważnym związku.

Muszą zdarzać się takie chwile, gdy chcesz powiedzieć "Daj spokój, ja po prostu chcę grać w nogę'.
Tak, wielokrotnie. Najbardziej boli mnie, gdy Twoje nazwisko kojarzy się ludziom bardziej z Twoim życiem prywatnym niż z wykonywanym zawodem. To jest najgorsze. Nie jestem sławny za to, kim jestem - Sergio Ramos, piłkarz Realu Madryt i reprezentacji Hiszpanii, kropka. Lecz tak naprawdę, ludzie którzy naprawdę mnie znają to ludzie, których ja wybieram, aby mnie znali. Od których mogę się czegoś nauczyć. Czy to mój krewny, czy przyjaciel. Jestem świadom tego, kim jestem i wiem, że muszę z tym żyć. W przyszłości, gdy będę nikim, mam nadzieję, że będę mógł wieść o wiele spokojniejsze życie.

I założyć rodzinę?
O tak, tak, mam nadzieję! Mogę mieć wiele dzieci [ZADZWOŃ DO MNIE - dopisek współprowadzącej wywiad], ponieważ pełnienie roli taty to doświadczenie o którym ogromnie marzę. Oczkiem w mej głowie jest moja siostrzenica Daniela. Jakby była moim dzieciakiem. Gdy ją widzę, zapominam o całym świecie. Bawię się z nią na patio we wszystkie zabawy. Jak lalki to lalki, co tam, kocham to.

I pomyśleć, że drugi kapitan Realu Madryt bawi się lalkami...
Na wszystko jest czas [śmiech].

Skoro mówimy o obowiązkach w zespole - liderem się człowiek rodzi czy nim zostaje?
Liderem się rodzisz, ale potem musisz finiszować wygrywając.To czas, doświadczenie i wiarygodność pochodząca ze zdolności do przezwyciężania sytuacji, które pokazują, czy masz w sobie to liderowanie, czy nie. Czy ja, ze swoim sposobem bycia, mogę odgrywać taką rolę...? Wiesz, nie lubię odpowiadać na to pytanie. Wolałbym zostawić odpowiedź innym.

Masz za sobą ponad dziesięć lat pracy z niesamowitymi liderami. Czego nauczyłeś się, na przykład, od trenera Caparrosa w Sevilli?
Mam ogrom sentymentu i sympatii dla Joaquina. Wyciągnął mnie ze szkółki Sevilli gdy nikt o mnie nie słyszał. Ma mocny charakter. Nie dba o to, co mówisz. Jeśli chce, abyś siedział na ławce, siedzisz, do cholery, na ławce.

Mówimy o charakterze, porozmawiajmy więc o Mourinho...
Od Mourinho uczę się codziennie. Dzięki jego osobowości, cechom charakteru właśnie, sposobie bycia... Jego obsesji bycia lepszym każdego dnia, pragnienia wyciskania z nas wszystkiego co najlepsze z każdym treningiem. Musimy wtedy działać na maksimum, aby nasze występy podczas meczów również były na maksymalnym poziomie.

A Del Bosque? Czego Cię uczy?
To naprawdę wielka osobowość. Wątpię, aby ktokolwiek mówił o źle o Vicente. Musisz być taki jak on. Oto lekcja.

Jaka panuje atmosfera pomiędzy piłkarzami Realu i Barcelony w szatni reprezentacji?
Mogę mówić same dobre rzeczy, pomimo tego, co można usłyszeć, i co wydarzyło się w przeszłości. Zawsze, gdy mnie o to pytają, daję najszczerszą z możliwych opinii. Jeżeli nie jestem pytany, siedzę cicho i zostawiam to dla siebie. I pamiętaj, jesteśmy profesjonalistami, a nie idiotami. Wiedząc, jaki mamy zespół, jakim potencjałem dysponujemy, byłoby straszliwym wstydem zmarnować to wszystko poprzez nieporozumienia pomiędzy graczami tych obu zespołów. W końcu musimy rozumieć się dla dobra drużyny.

A kto ostatni opuszcza szatnie po treningu?
Jeśli chcesz, możesz zapytać innych, ale ja również mogę udzielić odpowiedzi - to ja zawsze jestem ostatni [śmiech]. Jestem trochę fircykiem, trochę próżnym osobnikiem, bardziej niż inni. Wiesz jak jest, ludzie, zwłaszcza młodzi, lubią dbać o siebie.

A ty dbasz o siebie?
Stary, a mam wyjście? Nie mam przecież. Musze profesjonalnie stawać na wysokości każdego zadania, jakie na mnie czeka. Sportowiec z czołówki musi dbać o trzy rzeczy - odpoczynek, dietę i trening. Ot i wszystko. Czasami zdarzają się dni, gdy możesz to pominąć, to prawda, młody wiek na to pozwala. Lecz tylko troszkę. Nie jesteśmy robotami.

Czy oprócz treningów z drużyną chodzisz czasami na siłownię?
Od czasu do czasu, ale nie jestem dobry w machaniu ciężarami, naprawdę. Nie nadaję się do pakowania na maksa na siłowni. Koncentruję się na mięśniach brzucha i pompkach.

Inne sporty również uprawiasz, prawda?
Cóż, lubię ich wiele, ale naprawdę niewiele mogę uprawiać. Jestem futbolistą, nie mogę więc jeździć konno, rowerem, na nartach... Co zrobisz... Są rzeczy, których obecnie robić nie mogę, lecz jestem pewien, że w przyszłości będę miał na nie masę czasu.

Nie rozmawialiśmy jeszcze o istotnej zmianie Twojego wyglądu...
[Śmiech] Tak... było trochę szaleństwa przed wyjazdem na EURO. Skoro miałem szczęście wygrać i Puchar Europy, i Puchar Świata w długich włosach, pomyślałem, że czas na zmianę, że trzeba zmienić cykl, że gram teraz na środku obrony, i stało się - pewnego dnia przyszła ochota, i bęc. O zamiarze powiedziałem bratu, nie był przekonany. Ale moi rodzice stwierdzili: " Zrób to, jeżeli uważasz to za słuszne." Tak to wyglądało. I po prawdzie zostało to zaakceptowane, spotkało się z dobrym przyjęciem. Jestem bardzo zadowolony z tej zmiany. Potrzebowałem czegoś innego.

Twoje ubrania to również bardzo ważny element Twego wyglądu. I tu także widać zmiany na lepsze, nie mylę się?
Nie. Moda to również coś, co zawsze lubiłem. Ponadto mam siostrę, która bardzo dobrze się ubiera, więc jeżeli tylko ona jest w Madrycie, a ja mam czas, chodzimy razem na zakupy. Ona spędza całe popołudnie mówiąc "to mi się podoba, w tym wyglądasz dobrze, a w tym nie'. Lubię podążać za modą, ale w swoim stylu. Myślę że każdy powinien mieć swój styl.

Ubierasz się dla siebie czy dla kobiet?
Dla siebie, a jeżeli kobietom się to podoba - super. Jeżeli nie - cóż. Nie ubieram się dla kobiet czy mężczyzn.

A skoro o kobietach mowa - nadal szalejesz na punkcie Sandry Bullock?
[Śmiech] Chłopie, to już dość stare dzieje. Nie wiem dlaczego, ale ile razy padało pytanie o kobietę, mówiłem o niej. To aktorka, którą zawsze kochałem. Teraz wymieniłbym inne nazwiska, bardziej aktualne, lecz zostawię to dla siebie. Inaczej znów wszystko zostanie rozdmuchane.

Sergio, masz wszystko - pieniądze, sukces, młodość, świetny wygląd, udane życie osobiste... Gdy patrzysz w lustro, myślisz "Łał, ale wspaniały jestem, ale mam szczęście"?
Tak naprawdę nieczęsto patrzę w lustro. Jeżeli ktoś zaczyna tak myśleć, to zaczyna się problem, tak uważam. Nie nachodzą mnie takie refleksje. Jestem na uprzywilejowanej pozycji, to prawda, jestem tego świadom. Cieszę się z tego każdego dnia, ale nie mam zamiaru zapominać o pracy, jaka doprowadziła mnie do miejsca, w którym jestem. Ani o tym, skąd pochodzę.

Ale miewasz momenty typu Ole tu, że jest jedwabiście, prawda?
[Śmiech] To już była działka mojej babci, niech spoczywa w pokoju. Ona zawsze "dawała mi ucho" (to wyrażenie pochodzi z walk torreadora z bykami - gdy ten pierwszy notował świetny występ, często otrzymywał na pamiątkę ucho pokonanego byka - przyp. red.), zawsze mnie komplementowała. Sam komplementować się nie lubię. Zostawiam to innym. Krytykują mnie mocno, tak, ale od czasu do czasu i docenią.

Sesja zdjęciowa z wywiadem dla magazynu Men's Health

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!