Problemy na trybunach Santiago Bernabéu

Jak powszechnie wiadomo, Santiago Bernabéu to „zimny” stadion, gdzie futbol przeżywa się niczym przedstawienie teatralne. Zupełnie inne podejście do piłki nożnej mają kibice Borussii Dortmund. Nie byłoby w tym pewnie nic problematycznego, gdyby nie to, że podczas spotkania Ligi Mistrzów na drugim amfiteatrze zdecydowano się wymieszać sympatyków obu zespołów. Już od pierwszego gwizdka zrodziło to konflikty. Niemcy chcieli oglądać mecz na stojąco, przez co zasłaniali boisko madridistas. Gdy madryccy fani chcieli wyjaśnić sytuację, napotkali na barierę językową.

Wówczas z pomocą przyszły służby porządkowe, jednak również oni mieli kłopoty z dogadaniem się z Niemcami. W końcu udało im się przekonać kilku z nich, żeby usiedli, choć wzbudziło niezadowolenie, że „płacąc 75 euro za bilet nie mogą oglądać spotkania na stojąco”. Brak znajomości języków obcych wśród służb porządkowych spowodował kolejne nieporozumienia. Nie wszyscy kibice Borussii usiedli, co potraktowano jako objaw nieposłuszeństwa. Ochrona wołała do fanów w ciekawej mieszance językowej „sit o fuera” („siadaj albo wynocha”).

Później na trybunach pojawiła się policja, czego nie rozumieli niemieccy fani. „Dlaczego przyszła policja, skoro nie robimy nic złego?”, pytali kibice. To jeszcze nie koniec przykładów na słabą organizację spotkania. W pewnym momencie odezwał się spiker, który powiedział „coś” po niemiecku, ale nikt nie potrafił zrozumieć „co”. Słowa słyszane z głośników były zupełnie niezrozumiałe.

Problemu dało się uniknąć bardzo łatwo. Albo poprzez umieszczenie kibiców Borussii razem, bez fanów Królewskich, albo chociaż zaangażować takich pracowników służb porządkowych, których poziom języka angielskiego pozwoliłby na wyjaśnienie sytuacji.