Advertisement
Menu
/ Marca

Granero: Mou nie chciał, żebym odchodził

Wywiad z Hiszpanem

Czuje się dobrze jak nigdy. Jest w pełnej formie fizycznej i ma nowy look - fryzurę na Mohikanina, która zastąpiła tradycyjną nieułożoną grzywkę. Esteban Granero na spotkanie z dziennikiem Marca na Duke of York Square przyszedł uśmiechnięty. Uśmiech na jego twarzy nie pojawił się z powodu wywiadu, on towarzyszy pomocnikowi od początku przejścia do Londynu. Pirat to nowy człowiek. "Teraz chcę tylko, żeby czas płynął powoli, bo jestem szczęśliwy", mówi.

How are you?
[śmiech] Very good, thanks.

Dobrze władasz już angielskim?
Tak. Przyjeżdżałem z dobrym poziomem i sądzę, że się trochę poprawiłem, przede wszystkim w słownictwie piłkarskim. Mogę udzielać wywiadów po angielsku i takie tam, więc wszystko jest w porządku.

Umiesz wypowiedzieć słowo "pirat"?
[śmiech] Tak. Mówiłem już wcześniej na dobrym poziomie i od początku robiłem wszystko bez tłumacza, szło mi dobrze.

Jak ci płynie życie w Londynie?
Bardzo dobrze. Jestem tutaj dwa miesiące i jestem zadowolony na poziomie osobistym, także cieszę się z drużyny i sytuacji zawodowej. Na razie wyniki nie są najlepsze, ale takie się pojawią, bo są dobre podstawy. Uważam, że to będzie świetny sezon.

Znowu czujesz się piłkarzem?
Zawsze czułem się piłkarzem, ale kiedy ktoś nie ma wielkiej wiary w swoje możliwości, musi ciągle wystawiać się na próbę, a jednym ze sposób na to jest pojawianie się na boisku. Tutaj częściej gram i tego potrzebowałem. To nowy projekt, dający wielkie nadzieje i z wszystkimi składnikami, których potrzebowałem: klubem, który chce się rozwijać, który we mnie wierzy; Ligą, która jest spektakularna; i miastem, które jest doskonałe do rozwoju pod każdym względem.

Twój nowy wygląd ma coś wspólnego z tą zmiana?
Nie da się oddzielić spraw zawodowych od osobistych. Wszystko się ze sobą łączy. Jeśli ktoś mówi, że nie mają ze sobą nic wspólnego, to na pewno kłamie. Więc u mnie na pewno ma coś wspólnego. Przestałem mieszkać w drapaczu chmur na rzecz domku, na rzecz poddasza. Zmiana nastąpiła w każdym sensie. Czuję się pełen energii, żeby zmierzyć się z tym wyzwaniem, które jest nim dla mnie, bo nie musiałem opuszczać Realu Madryt, który jest dla mnie najlepszym klubem na świecie. Tak naprawdę mogłem zostać i grać tam przez wiele lat, jeśli tylko bym chciał. Jednak zmieniłem życie, ponieważ potrzebuję wyzwań. To było dla mnie ważne, ponieważ wierzę w to, że dzięki temu będę lepszym zawodnikiem i człowiekiem. Dlatego chcę się z nim zmierzyć.

Przez całą karierę to ty witałeś w drużynie zagranicznych zawodników. Teraz ty jesteś tym nowym w innym kraju. Jak to przeżyłeś?
To dosyć nowa sytuacja. Przychodzisz wzmocnić ekipę, która cię potrzebuje, która mocno na ciebie stawia i która zainwestowała grube pieniądze. I za to trzeba być wdzięcznym, bo to ogromny zastrzyk wiary w siebie. Bardzo chcę odpowiedzieć na to zaufanie. Zaczynam od wyruszenia z drużyną w kierunku celów i nadziei, które mi zaproponowano i które akceptuję. Bardzo się cieszę z tego nowego projektu.

Teraz lepiej rozumiesz ten słynny okres aklimatyzacji dla zagranicznych zawodników? Zmiana nawyków ma znaczenie?
To bardziej zależy od człowieka niż sytuacji. Nie sądzę, że ja potrzebowałem długiego okresu na dostosowanie się. To prawda, że w Hiszpanii futbol jest trochę inny niż w Anglii, ale gram w piłkę od wielu lat i to dla mnie nie jest problemem. Nie mam też kłopotu z zimnem czy językiem. Cała nadzieja i chęci na rozpoczęcie życia tutaj przykrywają okres aklimatyzacji.

Kiedy budzisz się z rana, to ciągle pytasz siebie, gdzie jesteś?
Bardziej miałem tak na początku. Zmiana miasta to zmiana życia. Ale energia i nadzieja, które mam przed tym wyzwaniem, są ponad resztą. Kiedy wstaję, to myślę tylko o treningu i przygotowaniu się do meczu. Skłamałbym, gdybym powiedział, że ta zmiana nie była dla mnie zastrzykiem energii i nadziei.

Jaka jest nowa szatnia? Różni się od tej Realu Madryt?
Bardzo się różni. Nie w sensie atmosfery, bo w Realu było doskonale i tutaj jest podobnie. Jednak to inny świat, nie tylko szatnia, ale nawet sama ulica. Zauważyłem ogromną zmianę przy przeprowadzce z Getafe do Madrytu i teraz jest tak samo. Jednak Real to intensywna szkoła i kiedy w nim jesteś, to widzisz te wszystkie rzeczy z innej perspektywy. Nie dotyka to ciebie wtedy tak bardzo.

Przyszedłeś ze słynnego zespołu. Koledzy pytają cię o Cristiano, Mou czy Ikera?
Tak, Real jest śledzony na całym świecie i tworzy wielkie oczekiwania. Tutaj wszyscy moi koledzy oglądają mecze Realu i wszyscy komentują je następnego dnia. A ja, jako że tam byłem, często jestem pytany o Królewskich.

I co im mówisz?
Zawsze mam dobre słowa o starych kolegach, trenerach, klubie i kibicach.

Zauważasz wielkie różnice między QPR a Realem? Większy komfort przy podróżach, mniej ochrony, większa anonimowość, skromniejszy stadion, mniejsza presja...
Podróże to część futbolu, ale faktycznie zyskuje się dosyć dużo na intymności. Kiedy grasz w Realu, to musisz zaakceptować sławę, tutaj jesteś bardziej anonimowy. Komfort? Nie przyszedłem tutaj w poszukiwaniu komfortu, wręcz przeciwnie - szukam wyzwań i skomplikowanych sytuacji, z którymi mógłbym się zmierzyć. Po dwóch miesiącach muszę powiedzieć, że jestem zadowolony ze swojej decyzji. Nie żałowałem jej nawet przez sekundę. Jestem szczęśliwy.

Jak wołają na ciebie koledzy? Jakiś przydomek?
Częściej wołają mnie przez imię, Esteban, ale niektórzy mówią też "Pirat". Znają już historię tego przydomka. Na pewno częściej mówią Esteban czy Pirat niż Granero.

Dlaczego nie cieszyłeś się "po piracku" ze swojego pierwszego gola w Anglii?
Było 2:3, przegrywaliśmy, to nie był moment na świętowanie czegokolwiek. Jednak sądzę, że utrzymam ten rytuał, chociaż nigdy nie wiadomo... Zobaczymy, może zatańczę kukaraczę [śmiech].

Drużyna nie odpaliła, ale ty jesteś w formie. W starciu z Evertonem zostałeś wybrany najlepszym zawodnikiem.
Ludzie uznają mój wkład od samego początku, a ja przyjmuję tę rolę, bo tego właśnie szukałem. To prawda, że czuję się dobrze w tej sytuacji i zawsze było mi tam najwygodniej - z odpowiedzialnością i podrywaniem drużyny w trudnych sytuacjach. Teraz brakuje tylko przekucia tego na wyniki. Jednak tak, lubię być liderem i ciągnąć wózek.

Opuszczenie Realu Madryt to mieszanka ambicji, szaleństwa i jakiejś potrzeby?
Na pewno ambicji, bo odchodzisz z lepszego miejsca, żeby szukać innego życia. Szuka się jakby bardziej w środku niż na zewnątrz, bo na zewnątrz Real Madryt daje wszystko. Jednak patrzę w lustro i chcę być ze sobą uczciwy. Znam siebie, wiem czego potrzebuję, odnoszę się do tej ambicji. Szaleństwo? Dla mnie większym szaleństwem byłoby pozostanie w sytuacji, w której byłem, ale jeśli szaleństwem jest ryzyko przejścia tutaj, to na pewno tak jest. Jednak takie jest życie, w piłkę nie gra się za długo, a ja lubię grać. Lubię zieleń, piłkę, futbol to moje życie. Szukam tego, niezależnie od miejsca. Dla mnie to nie jest ryzyko, a jeśli nawet, to wszystko mi jedno.

Żałujesz, że nie odszedłeś wcześniej?
Nie. Odszedłem wtedy, kiedy musiałem. Wytrzymałem i próbowałem na tyle, na ile mogłem. Jeśli nie odszedłem wcześniej, to dlatego, że grałem i dlatego, że to było moim marzeniem od dziecka. Musiałem je spełnić, wykorzystać do maksimum. Jeśli odszedłbym wcześniej, to byłaby to ucieczka, teraz tak nie było.

Biała przygoda to koniec i kropka?
Real nigdy nie będzie końcem i kropką. Real zawsze tu będzie, nie zapomnę o nim, gdy to ekipa mojego życia odkąd zacząłem używać rozumu. Pierwszą koszulkę dostałem w wieku 4 lat, zawsze chodziłem na stadion, grałem tam... Teraz mnie tam nie ma, ale czuję z klubem taki związek, jak w czasie, gdy w nim występowałem. Real to część mojego życia i zawsze tak będzie. Nie wiem czy wrócę tam jeszcze grać, ale to nie jest ważne. Liczy się to, że zawsze będę związany z Realem duchowo, bo to część mnie. Chcę czy nie, to już kawałek mnie.

Co powiedział ci Mou, kiedy zakomunikowałeś, że odchodzisz?
Zawsze miałem z nim pozytywne rozmowy. Moje wspomnienia z tych konwersacji zawsze były dobre. On zawsze szukał mojego dobra ponad wszystkim innym i to widać, kiedy rozmawiasz z człowiekiem. Jestem mu za to wdzięczny. Z ostatniej rozmowy pamiętam to, że on nie chciał, żebym odchodził, ale to rozumiał. Życzył mi najlepszego, dał mi dobre rady i pomógł przy kilku decyzjach. Wspominam to miło. Stwierdził, że będę szczęśliwy, też tak myślałem. Jego punkt widzenia był dla mnie ważny.

Rozmawiasz z nim?
Nie rozmawiam z nim za dużo, bo jest bardzo zajęty [śmiech] i nie chcę mu przeszkadzać, ale na pewno mamy dobre stosunki i będziemy je mieli. Wymieniliśmy kilka wiadomości i mam wobec niego świetne odczucia. Wiele mnie nauczył, dobrze go wspominam i też życzę mu najlepszego. To świetny trener i wobec mnie zachowywał się dobrze.

Nosisz "14" z powodu Xabiego. Jakie rady dał ci przed wyjazdem do Anglii?
Także z powodu Gutiego. Jeśli chodzi o rozmowy z byłymi kolegami, to najwięcej konwersuję właśnie z Xabim. Moje stosunki z nim były genialne. Dla mnie był idolem i stał się kolegą. Przez to jak mnie traktował, był dla mnie jednocześnie idolem i kolegą. A to nie jest łatwe, bo kiedy zaczynasz żyć z kimś, kogo podziwiasz, to odkrywasz rzeczy, które wszystko psują. Jednak nie w tym przypadku. Xabi miał świetne wspomnienia z Premier League i on też zapewniał mnie, że pójdzie mi dobrze. Jego słowa są dla mnie ważne. On powiedział mi, że futbol wyjdzie mi na dobre i miał rację.

Czego oczekujesz po swojej przygodzie w QPR?
Chcę mieć nowe odczucia, a nie stare. Trzeba patrzeć przed siebie. Chcę się rozwijać i być lepszym. Życie piłkarza jest za krótkie. Zawodnicy nie chcą się starzeć. Na pewno to doświadczenie pozwoli mi się rozwinąć pod każdym względem. Moje cele są nakreślone na bardzo krótki okres, krok po kroku. Przede wszystkim, chcę się cieszyć. Chcę wstawać każdego dnia i być szczęśliwym. Tym miastem trzeba się cieszyć, także tym wyzwaniem. Teraz chcę tylko, żeby czas płynął powoli, bo jestem szczęśliwy.

Jednym z twoich celów jest reprezentacja? Marzysz o Mundialu w Brazylii?
To moje marzenie. Powołanie to mój wielki cel. Jestem przekonany, zawsze byłem, że kiedyś zagram w reprezentacji. Jednak oczywiście to coś tak trudnego, że każdemu, kto to czyta, powiedziałbym... Trzeba po prostu wyróżniać się w swoim klubie i pokazywać swoją wartość.

Więc część tej przygody ma związek z marzeniem o powołaniu do kadry?
Skłamałbym, gdybym powiedział, że wyjazd na kadrę nie ma dla mnie znaczenia. Skłamałbym też, gdybym powiedział, że nie myślałem o reprezentacji podejmując tę decyzję.

Na koniec jakieś przesłanie dla madridistas.
Cóż, teraz jestem jednym z kibiców. Wcześniej byłem w klubie na innym poziomie, ale teraz jestem w tej samej grupie, co fani. Chcę podziękować za wsparcie, które było imponujące od pierwszego do ostatniego dnia. Teraz ja też będę wspierać Real. Ah, wspierajmy też graczy szkółki. Ja byłem wyjątkowo traktowany ze względu na pochodzenie ze szkółki i wydaje mi się to sprawiedliwe.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!