Advertisement
Menu
/ RealMadrid TV

Mourinho: To dalej jest drużyna dzieciaków

Wywiad z trenerem

Trenerze, witamy w RealMadridTV.
Witam w moim domu, w Valdebebas [uśmiech].

Czuje się pan wygodnie w swoim biurze? Jest bardzo przytulne...
Czuję się dobrze. Wszyscy jesteśmy blisko siebie, chociaż to rozwiązania tymczasowe. Nasz hotel i nowe budynki są prawie ukończone. To naprawdę będą fantastyczne warunki do pracy, ale na razie mamy to, czego potrzebujemy.

Jesteśmy w trakcie przerwy na reprezentacje, z Madrytu wyjechało 19 zawodników. Jak wykorzystuje pan czas w tych dniach?
Jeśli chodzi o wykorzystywanie, to się wykorzystuje. Robi się rzeczy, które są ważne. Ja na przykład teraz mocno skupiam się na Borussii Dortmund, czego nie robiłbym w normalnych warunkach. Jeśli gralibyśmy w ten weekend normalnie z Celtą, to skupiałbym się tylko na Celcie. Ale nie, skupiam się na Borussii. Na treningach czterech zawodników łączymy z chłopcami, żeby zapewnić im ciągłość pracy. Jednak ogólnie pracujemy, planujemy sprawy. Na przykład dzisiaj z rana mieliśmy spotkanie z odpowiedzialnymi za hotel i rezydencję, żeby uściślić kilka szczegółów, których brakowało. Jednak brakuje mi rozgrywek, praca nie jest taka sama.

19 zawodników powołanych do reprezentacji to bardzo ważna sprawa dla takiej instytucji, jak Real Madryt.
Tak, to ważne. Oznacza, że to piłkarze z jakością i że są ważni dla swoich krajów. Niektórzy nie są, w cudzysłowie, zawodnikami pierwszego składu w Realu, a jadą na swoją kadrę i są tam kluczowi. Cieszę się, że jeżdżą tam z powodu samych zawodników i ich samooceny. Na przykład, bardzo się cieszę, że Kaká wrócił do reprezentacji. Dla nas jest to ważne, ale dla trenera, który czuje się trenerem i który lubi trenować oraz grać, te tygodnie nie są łatwe i zostawiają kilka wątpliwości. Nie wiesz w jakim stanie wrócą, co robią, czy będą mieć szczęście w swoich meczach, czy wrócą szczęśliwi czy mniej szczęśliwi, czy wrócą z problemami... Tygodnie, gdzie grają reprezentacje, są trudne, szczególnie przy dwóch meczach na kadry.

Mamy za sobą 11 oficjalnych meczów. Jesteśmy już w czasie, gdy możemy wyciągać jakieś wnioski?
Małe tak, ale wydaje mi się, że przynajmniej ja mówiłem o tym wystarczająco dużo. Zawsze mówiłem o Superpucharze, że to najmniej ważne rozgrywki, ale fakt, że rozgrywaliśmy go przeciwko takiemu rywalowi jak Barcelona, miał inne znaczenie i przekaz. Wygraliśmy i zasłużyliśmy na wygraną. To było ważne, ponieważ Real Madryt nie wygrywał z Barceloną na Bernabéu od kilku sezonów. Liga Mistrzów nie mogła być lepsza. Poza tym mecz z City, przy wszystkich problemach, które mieliśmy, skończył się bardzo, bardzo wyjątkową wygraną, która do tego była bardzo ważna. A o Lidze, przynajmniej ja, mówiłem bardzo dużo. Nie podobała mi się moja drużyna i nasza praca w początkowej fazie rozgrywek. Potem weszliśmy w okres wzrostu, stabilizacji i przede wszystkim rozwoju psychologicznego. Ta drużyna w poprzednim sezonie pokazała, że kiedy psychologicznie jest na topie, to ma ogromną jakość techniczną i taktyczną. Teraz celem jest kontynuacja tej serii pozytywnych wyników.

Czy te 11 meczów dało jakieś wskazówki co można jeszcze poprawić?
Ja doskonale wiedziałem, że ta drużyna w poprzednim sezonie weszła na poziom jakości technicznej, taktycznej i mentalnej w podejściu do każdego meczu i rozgrywaniu go, niesamowity, na niesamowity poziom i tylko dlatego zrobiła to, co zrobiła. Wiedziałem, że w tym sezonie będziemy musieli odnaleźć ten poziom, ponieważ kiedy go znaleźlibyśmy, to zostalibyśmy znowu drużyną, którą byliśmy. Z różnych powodów, jednych poza naszą kontrolą, innych z naszej winy, nie zaczęliśmy dobrze rozgrywek i musieliśmy krok po kroku iść w tym kierunku. Teraz kroczymy tą drogą, a mecz z City był z mentalnego punktu widzenia takim clickiem, którego drużyna potrzebowała, żeby poczuć, że chcieć to móc i że kiedy bardzo chcesz, to jakość przychodzi i jest ponad wszystkim. Po tym przyszło zwycięstwo z Rayo, potem wygrana u siebie w spokojny sposób, do którego przyzwyczailiśmy się w poprzednim sezonie, dobry mecz z Barceloną i teraz wydaje mi się, że drużyna idzie w kierunku, którym chcemy. Jednak pytałeś o to wcześniej i ci odpowiedziałem, że 10-12 dni bez nich to bardzo dużo i zobaczymy w jakim stanie wrócą.

Po zwycięstwie z City i tych ostatnich wygranych zauważył pan, że drużyna ma wielki głód i odzyskała tę konkurencyjność?
To natura tej drużyny. Ta ekipa w poprzednim sezonie pokazywała to samo, co jest jej naturą. Jeśli popatrzysz na naszą drogę w różnych rozgrywkach, to wyraźnie widać, że drużyna chce, zawsze chce, we wszystkich rozgrywkach. Nigdzie nie odpadamy na początku. W Lidze Mistrzów zagraliśmy 12 meczów i w drugim sezonie kolejne 12. W Pucharze Króla dochodziliśmy do finału i ćwierćfinału. W Lidze wygraliśmy i byliśmy drudzy, ale walczyliśmy przy tym do samego końca. Widzisz statystyki tej drużyny, nawet w sparingach, w których czasami jest ciężko wejść w mecz, zmotywować się, a oni zawsze odpowiadali na to pozytywnie. Myślałem i dalej myślę, że taką małą marką tej drużyny jest ta odpowiedzialność, ta chęć dobrej gry, to poczucie, że reprezentując Real Madryt nie możesz żartować ani z futbolu, ani ze sparingów. Jednak myślę też, że ten sezon zaczął się w sposób nieludzki. Mistrz Ligi, liga rekordów, EURO... Pięciu czy sześciu wygrało EURO, kolejnych czterech czy pięciu doszło do półfinału, co też oznacza jakiś sukces. Bardzo krótkie wakacje. Bardzo krótkie przygotowania, do tego przerwane przez mecz reprezentacji. Logiczne jest także myślenie, chociaż muszę z tym walczyć, że oni w cudzysłowie też mają prawo do bycia ludźmi. Jednak ci ludzi są wyjątkowi. Poziom wymagań jest wysoki i ja jako trener wolę, żeby niektórzy, którzy krytykują mnie za nic i za wszystko, robili to za pokazanie pewnej agresywności w deklaracjach czy z powodu próby wyciągnięcia ukrytej dumy, którą mieli zawodnicy. Wolę to i odzyskać czy odzyskiwać stopniowo te charakterystyki, które nasza drużyna miała zawsze, niż być spokojnym i poprawnym politycznie czy być sympatycznym dla ludzi, ale przy tym dalej przegrywać i kroczyć w kierunku, o którym wszyscy wiemy w Realu Madryt, że jest dla nas nieakceptowalny. Jednak dzisiaj jestem optymistą, pomimo tych 10-12 dni, ponieważ wydaje mi się, że drużyna jest przygotowana, żeby wygrywać wiele razy, remisować mniej, a przegrywać niewiele i walczyć o to, o co ma walczyć do samego końca.

Wyjechaliśmy z Barcelony z remisem 2:2 i wiedzą, że jeśli wygramy na Bernabéu, to zbierzemy w meczach z największym rywalem aż cztery punkty. Ten wynik 2:2 był ważny?
Mówiłem o tym wcześniej, a kiedy coś mówię, to tak myślę, że dla mnie kluczowa w tym meczu była, i to bardziej niż powrót z 5, 8 czy 11 punktami, drużyna. Na przykład mogliśmy wracać z 5 oczkami straty i wygraną, ale bez zdawania sobie sprawy jak tego dokonaliśmy, przy brutalnym szczęściu, a mogliśmy też wracać z 11 punktami straty po niesamowitym meczu. A dla mnie, wydaje się to sprzeczne, w tym momencie rekonstrukcji mentalnej drużyny bardziej od różnicy punktowej liczyła się gra, sposób gry i sposób zaprezentowania się w tym meczu. I dlatego na końcu znaleźliśmy tę równowagę, w której nie masz ani 5 punktów, ani 11, w której znalazłeś się w sytuacji, w której byłeś, ale masz przy tym wzmocnioną drużynę. Zostaliśmy z przekonaniem, że znowu idziemy w kierunku, w którym chcemy iść i że będziemy drużyną do samego końca.

Naprawdę wyjeżdżał pan stamtąd zadowolony?
Wyjechałem zadowolony z gry. Zapytano mnie na konferencji przed meczem czy remis będzie dobrym czy złym wynikiem. Pamiętam, że odpowiedziałem jakoś tak, że jeśli będziemy mieli dużo szczęścia i zremisujemy spotkanie, to będę zadowolony z punktu, ale jeśli będziemy lepsi od rywala, zasłużymy na wygraną i będziemy mieć szansę na zabicie meczu, a tego nie zrobimy i na końcu zostaniemy z remisem, to remis nie będzie wydawał się tak dobry. Dlatego stwierdzam, że to nie jest typowy remis, po którym wyjeżdżasz superzadowolony, bo spokojnie mogliśmy wygrać ten mecz.

Porozmawialiśmy o przeszłości, czas na przyszłość. Jakie cele stawia pan na sezon 2012/13?
Dzięki Bogu zawsze prowadziłem wielkie i ważne drużyny, więc jako trener odmawiam stwierdzenia, że te rozgrywki są ważniejsze od innych. Nie powiem ani też nie akceptuję tego, że moja drużyna będzie walczyć o Ligę Mistrzów, a w Lidze będzie tracić 15 punktów. Nie akceptuję podarowania meczu w Pucharze Króla, żeby trzy dni później być lepiej skoncentrowanym na Ligę, nie akceptuję tego. Dlatego przed nami wszystkie rozgrywki. Superpuchar jest już tutaj, bardzo miłe trofeum, piękne, fajne, ale jest już z nami i mamy trzy inne puchary do wywalczenia. Przy wyjątkowej Lidze Mistrzów. My, Borussia, Ajax i City to wyjątkowa grupa. Patrzy się na inne i wydaje się, że tam rozgrywa się sparingi, że są już pewni zwycięzcy, że są ludzie, którzy grają sobie spokojnie spotkanie w środku tygodnia i w dobrej formie podchodzą do meczów w weekend. Mamy wielką grupę, w której zaczęliśmy dobrze, ale nawet przy dobrym początku i myśleniu, że mamy już 6 oczek i ostatni mecz u siebie, to w środku są jeszcze trzy inne mecze, a 9 punktów raczej nie wystarczy tutaj do awansu. I popatrz jakie są te trzy mecze w środku: Borussia-Real, Real-Borussia i City-Real. To niesamowita sprawa. Ale to motywuje, a ludzie to lubią i to im się podoba. Mi zresztą też. Z wszystkimi trudnościami idziemy do przodu.

Modrić i Essien to nowe twarz. Czego pan po nich oczekuje? I jak sobie radzą?
Po pierwsze oczekuję, chociaż wiem, że to się nie spełni, że ludzie będą w tym temacie spokojni. Głównie wobec Luki, który jest dzieckiem. Spokojnie, dajcie dzieciakowi rosnąć w drużynie. Nie chodzi o jego rozwój indywidualny, bo wiemy, że to świetny zawodnik. Dajcie mu się rozwinąć w drużynie. Chciano, żeby on grał z Barceloną, ale on musi dalej rozwijać się taktycznie i wiedzieć, co ma robić w drużynie, wiedzieć jak się ustawiać wobec kolegów, co robić, kiedy Benzema pobiegnie naciskać na jednego ze stoperów, co robić kiedy Cristiano zostaje otwarty... Jest wiele rzeczy, których musi się nauczyć, żeby grać w drużynie, o których ludzie nie mają pojęcia, a niektórych z tych, którzy mają, udają, że o nich nie wiedzą. Chodzi o grę z twoją drużyną. Zostawcie dziecko w spokoju. Myślę, że Bernabéu już poczuło, że to fantastyczny gracz, który jest dzieckiem, ale zostawcie go w spokoju. Michael jest inny. Był moim zawodnikiem przez trzy lata. To gracz, który wie o futbolu i swoim trenerze praktycznie wszystko. Jego pozycja na boisku wymaga innej stabilizacji i dlatego jemu jest łatwiej wchodzić do ekipy. Ogólnie jest dobrze. Jesteśmy drużyną małą liczbowo, ale to kadra otwarta dla Moratów, Nachów... To skład, który bardzo mi się podoba. Jeśli w poprzednim roku mówiliśmy, że to ekipa z wielkim marginesem rozwoju z powodu wieku, to w tym dalej mówimy to samo, to dalej jest drużyna dzieciaków.

86. minuta meczu z 18 września, Real przegrywa 1:2 z City, nagle drużyna powstaje, stadion razem z nią i Real wygrywa. Po spotkaniu w strefie mieszanej stwierdza pan, że "seńorío to umieranie na boisku". Mógłby pan pogłębić to stwierdzenie?
Po pierwsze, powiem ci, że odrobienie tamtych strat było możliwe tylko dlatego, że drużyna jako drużyna tego chciała. Po drugie, bo Bernabéu było sprawiedliwe. Drużyna przegrywała i... ok. Kilka osób wychodziło i podążało do domu. Jednak to nie była krytyka, to było rozczarowanie i odczucie, że drużyna zasługiwała na więcej. Publika na Bernabéu była sprawiedliwa wobec ekipy, w cudzysłowie była wobec niej sympatyczna w momencie, kiedy praktycznie przegrali mecz, a drużyna utrzymała spokój. Kiedy grasz ze spokojem, który przychodzi z zewnątrz i ty go łapiesz, czujesz, wręcz wąchasz czy słyszysz... Kiedy ten spokój nadchodzi i łączysz go z ambicją, z tym, że drużyna chce i czuje, że może, to dzieją się takie rzeczy, jakie się wydarzyły. Wygrywanie jest fantastyczne. Emocje po wygraniu jednego z sześciu meczów, gdzie w grupie ciągle możesz przegrać, a i tak awansować, były w tym przypadku może nawet silniejsze niż wygranie przegranego dwumeczu i wyszarpanie go w ostatniej chwili. To było fantastyczne. I moje słowa są dokładnie tym, czym myślę. Powiedziałem, podtrzymuję to i dalej myślę, z wielką pokorą, że w historii Realu Madryt jestem niczym lub czymś bardzo małym. Jestem jedynie trenerem, który wygrał Ligę numer 32 i Puchar, którego nie wygrywano od dłuższego czasu, ale to mało, w tak wielkiej historii to mało. Jednak tak głęboko czuję ten klub, że zaryzykuję stwierdzenie, że niektóre założenia seńorío z winy niektórych osób, z których większość nie pracuje już w Realu, zostały sprzedane przez nich w mylny sposób, według mnie. I dla mnie jedną ze spraw seńorío jest to, że zawodnik Realu Madryt ma, w cudzysłowie, umrzeć na boisku. I właśnie takie miałem wtedy odczucie, że po meczu gracze byli bardzo zmęczeni. I to jest właśnie dla mnie to. Piłkarz Realu Madryt ma po meczu być zmęczony.

Ten pański gest z końcówki mecz został bardzo doceniony przez uczucia i pasję, które włożył pan w tę celebrację bramki Cristiano. Oczywiście były osoby, które szukały dziury w całym, ale madridismo bardzo spodobał się ten gest i ta scena. Socios nawet oklaskiwali ją na Zgromadzeniu.
Ja - nawet, kiedy zaczynałem - nie przejmowałem się tym, co myślą inni. Teraz jestem kilka miesięcy od pięćdziesiątki i bycia trenerem przez 12 lat, więc na pewno nie będę przejmować się tym, co inni mówią o moich reakcjach czy pracy. To wyszło z mojego serca, kropka. Ostatnio w Barcelonie na przykład w ogóle nie celebrowałem pierwszej bramki, nawet nie wstałem. Przytrafiało mi się wiele różnych rzeczy. W tamtym meczu z City, przy sposobie reakcji drużyny, przy porażce w Sewilli, przy wielkiej historii, przy fakcie, że ten klub jest najlepszy w wielu sprawach, a w historii jest najlepszy z dużą przewagą nad resztą, to wyszło po prostu ze środka, kropka. Nic więcej.

Zauważa pan to, że madridismo pana kocha? Po tym całym czasie...
Ogólnie myślę, że tak. Na pewno niektórzy nie, ale to dla mnie normalne. Ciągle myślę - i tym bardziej, im lepiej poznaję Real - że jest wielu madridistas w przebraniach, którzy nie mają tytułu madridisty i którzy mają z tym niewiele wspólnego. Jednak madridista z ulicy, ze stadionu, z szalikiem, madridista, który zatrzymuje mój samochód czy który zatrzymuje mnie na ulicy... czuje wielkie zaufanie do mojej osoby. Również w trudnych momentach po porażkach bardzo we mnie wierzy. Czuję, że ludzie przynajmniej doceniają to, jak zaangażowałem się w pracę od pierwszego dnia i to, w jaki sposób staram się robić dobre rzeczy.

Czy w trzecim roku pracy zaskakują pana te lekceważące komentarze wobec pańskiej osoby?
Posłuchaj, naprawdę nie obchodzą mnie lekceważące komentarze na poziomie zawodowym czy wypowiedzi, o których doskonale wiem, że są w jakimś stopniu strategiczne. Nawet ich nie czytam. Jeśli ktoś mi mówi, że coś tam powiedziano czy coś zobaczył, to nie obchodzi mnie to. Nauczyłem się tego nie oceniać i nie odpowiadać. Nauczyłem się nie dawać ludziom, którzy mówią strategicznie, powagi, której oczekują, czy tego bycia pierwszoplanowym bohaterem, czego szukają. Krytyka, która jest sportowa i zawodowa, o której mogę pomyśleć, że jest ok, że ma rację bytu, że to po prostu inna opinia od mojej, jest całkowicie normalna i akceptowalna. Wtedy podchodzę do tego z maksymalnym szacunkiem i bez żadnego problemu. Kiedy jednak wchodzi się na teren prywatny, to zdecydowałem, i to zdecydowałem z rodziną, że basta. Że spotkamy się przynajmniej w sądzie czy trybunale. I poszedłem w tym kierunku. Dlatego na krytykę zawodową jestem kompletnie otwarty, nawet jeśli się z nią nie zgadzam. Jednak kiedy wchodzi się na teren prywatny, to nie jestem dzieckiem, mam syna i córkę, którzy nie są dziećmi, mam żonę, która cierpi przez sprawy, które nie mają racji bytu i jako że nie chcę wywlekać tego na światło publiczne i w cudzysłowie walczyć w tego typu sytuacjach czy wchodzić na tę samą drogę obrażania ludzi, którzy sami to robią, to postanowiłem, że przy kraju prawa, jak Hiszpania, przy byciu obywatelem Europy, jakim jestem, przy odpowiedzialności za czyny, jak każdy inny pracownik z Hiszpanii, poczekam na sprawiedliwość z sądów. I chociaż tego nie lubię, to muszę iść w tym kierunku.

Wielu fanów Realu obawia się, że pan się tym zmęczy i rzuci pan ręcznik... Ma pan lek na takie myśli?
Lek nie zależy ode mnie. Lek zależy od sumienia ludzi i szacunku, który powinni lub nie powinni mieć wobec obywatela, który nie przyjechał atakować waszego kraju, a został zaproszony do pracy tutaj, co robi z maksymalnym profesjonalizmem i godnością. Jeśli ludzie zechcą przestać, to będę zadowolony. Jeśli ludzie będą chcieli kontynuować, to chociaż to mi się nie podoba, to będę musiał iść w tym kierunku. Męczyć się nie męczę, bardziej powoduje to u mnie niesmak niż zmęczenie. Dopóki moja rodzina będzie czuła się dobrze, a mi będzie się podobało w Realu Madryt, to nie będzie żadnego problemu.

Żyjemy w świecie z wieloma problemami. Widzi pan w europejskiej piłce szansę na stworzenie w przyszłości jakiejś Superligi na kształt Ligi Mistrzów czy czegoś podobnego?
Futbol mnie nie martwi. Futbol ma skomplikowany moment, ale ten skomplikowany moment ma związek z ze skomplikowanymi chwilami naszych krajów, praktycznie całej Europy, całego świata, wszyscy mają trudny moment. Futbol to mikroświat, a mnie bardziej martwi świat globalny. Bardziej martwią mnie trudności, które mają ludzie: bezrobocie, problemy socjalne, ogromne problemy ekonomiczne, to, że ludzie, którzy pracowali całe życie, żeby mieć spokój i stabilność, teraz dochodzą do chwili, w której wydaje się, że to było im na nic. Dzieciaki w mojej generacji kończyły uniwersytety z niesamowitą nadzieją, z otwartymi drzwiami na wszystkie zawody i z wielką siłą na zjedzenie świata, który mieliśmy przed sobą. Teraz dzieci kończą uniwersytet i idą na bezrobocie. To mnie martwi. Ludzie mogą myśleć, że ja żyję w swoim mikroświecie, że jestem uprzywilejowany... Ok, to prawda, dzięki Bogu to prawda. Jednak ja nie żyję w swoim mikroświecie. Żyję w świecie globalnym i to wszystko mnie martwi. Futbol jak to futbol, zawsze znajdował rozwiązania. Futbol to niesamowity fenomen. Jest kryzys, ale futbol zawsze znajduje rozwiązania.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!