Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

RMPL: Stan posiadania

Realny Mocno-subiektywny Przegląd Leraksujący

Uno.
W tabeli Ligi Hiszpańskiej zajmujemy po siedmiu kolejkach piąte miejsce ze stratą, odpowiednio do miejsc powyżej, jednego, dwóch oraz ośmiu punktów do prowadzącej dwójki - rywala znad rzeki Manzanares oraz Barcelony. Zagramy jeszcze dwa razy z trójką wyprzedzających nas przeciwników: Betisem, zespołem Manuela Pellegriniego i sąsiadem z Vicente Calderón, raz z liderem z Katalonii, za to na swojej ziemi.

Za nami ścisk niemiłosierny, dwie drużyny dzielą z nami ten sam bilans punktowy, szczęściem bramek nastrzelaliśmy więcej. Dość napisać, że nasze miejsce piąte od miejsca szesnastego dzieli punktów trzy. Od osiemnastego, już spadkowego, ledwie punktów pięć.

Primera División niczym liga szkocka? Dobre.

W Lidze Mistrzów radę dajemy jednak lepiej liderując po dwóch kolejkach i naprawdę dobrych zawodach zarówno z tym zdecydowanie bardziej niebieskim z Manchesterów, jak i z amsterdamskim Ajaksem o przebrzmiałej sławie sprzed lat. Celem wiadomo, La Decima, lecz o tym i później, i szerzej.

Dos.
Finansowo Real Madryt ma się co najmniej dobrze, by nie powiedzieć wybornie, zwłaszcza biorąc pod uwagę ten wszech-wściekle-szalejący kryzys ekonomiczny oraz stan finansów w księgach hiszpańskich klubów, których wspólny dług bije w górę z kolejki na kolejkę. Póki El Puto Jeffe od klubowej kasy jest José Ángel Sánchez - "Beckhama kupiliśmy tak naprawdę za puszkę orzeszków" - spać można spokojnie. Ten szarlatan od szeleszczących papierków, czy raczej trzaskających kart bankowych, kontroluje nie tylko realny dług madrycki, ale i całą resztę polityki związanej z globalną ekspansją marki z Concha Espina 1. A to przecież Królewski Klub z Madrytu robi od lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, od czasów legendarnego el Presidente Santiago Bernabéu, siłą więc rzeczy znać się na tym musi. Ze skutkiem wiadomym, na miarę najlepszego klubu XX wieku na tym niebieskim globie.

Każdy raport i opracowanie finansowe, każdej agencji, firmy czy innego medium, podaje Real Madryt w absolutnej czołówce, bądź na miejscu pierwszym, tasując nas z Manchesterami. W kwestii przychodu, dochodu, wartości marki, wartości drużyny (jednej z najmłodszych w czołówce europejskiej!), i tak dalej mocium panie... Nie jest najgorzej.

Tres.
Trener, Sztab, Zawodnicy. Tu rozwodzić się i miejsce niepotrzebnie w internecie zajmować nie ma sensu i potrzeby. Najlepsi bądź jedni z najlepszych na tym świecie i co najmniej do 39 kilometra nad nim, gdzie jedynie niejaki Pan Felix B. sięga. Za co Szacunek, przy okazji. (Niebieski jest z góry ten glob i Aniołowie jednak krążą, prawda?).

Cuatro
Kontuzje. Potrafią rozbić każdy, nawet najlepszy skład. Od pamiętnej jesieni roku 2008, gdy urazy wszelkiej maści i boleści okaleczyły Królewskich tak dokumentnie, aż się trener Bernd Schuster zamotał i zdymisjonowany został - po stwierdzeniu, że w takim stanie rzeczy na Camp Nou wygrać się najzwyczajniej w świecie nie da - nie doświadczały nas te bestyjki zbyt okrutnie. Wyjątek czyniąc dla Kaki, ale i on sam co najmniej raz się o to prosił, jadąc na afrykański Mundial z kontuzją w najlepszym przypadku niedoleczoną.

Gdy dziś drzwiczki do sieci otworzyłem, na łeb spadła wiadomość o kontuzjowaniu się słynnego Brazylijczyka na gościnnych występach w Polsce akurat bawiącego. "Kakuś", myśl pierwsza. "Marcelo?" Druga. Spokojnie, jest przecież Fabio. Myśl czwarta, "nie, nie ma Fabio".

Spokojnie, po raz drugi. Jest Essien potrafiący radzić sobie na prawej obrony flance co najmniej przyzwoicie. Nasz Spartan Arbeloa równie dobrze zabezpieczać może lewą flankę. A mamy jeszcze przecież pewnego grajka, Sergio mu na imię. On kiedyś na prawym boku obrony grywał, i to niezgorzej, naprawdę, pamiętacie? Nawet Mistrzem Europy i Świata został prawym defensorem będąc i jednym z najlepszych zawodników tego pierwszego turnieju. A może Nacho czy inny Casado, młodziany z Cantery sobie i nam do pierwszego składu na jakiś meczyk wskoczą... Dlaczego nie, Panie The Special One?

Słowem zsumowania, kadrę mamy "raczej dość bogatą", co jest zresztą dopiskiem do punktu o numerze Tres.

Cinco
Nigdy nie zapomnę rozmowy z Panem Jerzym Dudkiem, latem 2008 roku na zgrupowaniu Królewskich w przepięknym, austriackim Irdning, na Alp przedmurzu. Po 1:0 na Campo Nuevo i 4:1 w Madrycie, i szpalerze, którego koszmar po dziś dzień przywołuje niejaki Xavi - " to 1:4 to było nic tak naprawdę, najgorsze to oklaskiwanie odwiecznego rywala, na jego stadionie. Po tym byliśmy tak podłamani, że wynik był sprawą drugorzędną", mówił dla angielskiego wydania magazynu FourFourTwo. Tak było nam po zdobyciu Mistrzostwa Hiszpanii z ogromną przewagą nad resztą bezczelnie pobitej stawki....

Byliśmy z Panem Jerzym zgodni, wraca czas Realu! Ponad stuletnia już "Metoda naczyń połączonych', gdzie gdy jednemu lepiej, drugiemu automatycznie gorzej, znów wypełnia się po stronie kastylijskiej, ubywając katalońskiej. Rijkaarda nie ma, "zgniłe jabłka" usuwane, Ronaldinho, Deco, Eto'o, cóż za grajkowie (!), trener żółtodziób Guardiola, ledwie jeden pracy sezon z rezerwami?

I skończyło się na sezonie Sześciu Pucharów. I pozamiatane.

Do czego zmierzam? Nawet jeżeli wydaje się nam, że ta Barcelona, Tito Vilanovy, jest słabsza niż w szczególnie bogatej wersji Pepa, nawet jeżeli wydaje nam się, że wreszcie mamy na Katalonców sposób, dopadliśmy ich, już nie wychodzimy na ubitą ziemię z drżeniem serca i nóg, mentalną obawą przed rywalem, pamiętajmy - na razie tylko tak wydawać się może, na razie tylko kilka wyników bezpośrednich konfrontacji o tym świadczy. Plus Liga 2011/12 i świeży jeszcze Superpuchar Kraju. I Puchar Króla 2011. Lecz to jeszcze zbyt niewiele, by krzyknąć: "Wróciliśmy!" Z bardzo, bardzo dalekiej podróży.

Lecz "Metoda naczyń połączonych" wymaga nieustannego dbania, chuchania, polerowania, dolewania kropel znoju i potu z pracy codziennej, treningowej, sztabowej. Zwycięstw w kolejnych meczach, z najniżej notowanymi rywalami na najmniejszych i najbardziej przez futbolowego boga zapomnianych pustkowiach Hiszpanii i Europy. Inaczej owe naczynia połączone znów odbiją w stronę przeciwną.

Co prowadzi do punktu chyba ostatniego, czyli...

Seis.

POKORA.

To słowo Mourinho rzeźbi w sercach swych podopiecznych, pomimo buńczucznego stylu bycia na zewnątrz, dla prasy, rywali, piesków na każdym rogu ujadających.

Pamiętacie powrót Florentino do klubu, transfery Kaki, Ronaldo, Benzemy, Alonso? Huczne prezentacje na stadionie Los Blancos? Z pewnością pamiętacie, w końcu wtedy część z Was kibicem madryckiego Realu została. :). W czym nie ma nic złego, wręcz przeciwnie. W końcu kiedyś kibicem zostać trzeba, a jeśli Realu, to niech Ziemia lekką będzie i kwiaty piękne kwitną.

A pamiętacie te fotografie na szczytach stołecznych wieżowców? Z Pucharem Europy? Jesienią 2009 roku? Że niby teraz, od razu, z marszu, z nową ekipą i trenerem, po tę pieprzoną, wymarzoną La Decimę sięgniemy?

Ktoś pisał, te zdjęcia to zła wróżba. Może. Brak pokory przede wszystkim.

Każdy zawodnik dwukrotnych Mistrzów Europy i jednokrotnych Mistrzów Świata, z rzędu, przyznaje w każdym prawie wywiadzie: "Pokora, to słowo klucz do naszego sukcesu". Sukcesu, jakiego przed Nimi nie dokonał nikt i wielce prawdopodobne, że nikt go już nie powtórzy. Tym bardziej, jeżeli Chicos jeszcze na Copacabanie imprezę mistrzowską sobie urządzą. Ten stan ducha, stan pokory Iker, Sergio, Xabi, Alvaro i Albiol znają doskonale.

A gdy widzę, jak pod koniec ostatniego Klasyku kilkudziesięciometrowy sprint pod własną bramkę wykonuje największy piłkarski gwiazdor naszych czasów Cristiano Ronaldo, bo tam Pedro wychodzi na czystą, wiem, że Mou pokory tych chłopaków również uczy. I to skutecznie.

Siete.
A jednak, pisanie o Realu Madryt kończyć punktem szóstym to kpina jawna. Najważniejszy boiskowy numer w Madrycie pierwszeństwo ma zawsze. Siempre.

Jeszcze niedawno prawie ten sam skład obrywał od nołnejmów z Alco-cośt-tam wyjątkowo boleśnie, a z nóg grajków Barcelony dostawał po łbie po 0:5 i 2:6, nie mówiąc o najbardziej haniebnej passie porażek i remisów w historii. A piłkarz o talencie odwrotnie proporcjonalnym do stanu posiadania w głowie, trenera beształ i publicznie olewał, treningi podobnie, bo znów poimprezował.

Jeszcze niedawno prasa zwalniała rzeczonego trenera, specjalistę wysokich lotów przecież, a ten przez rok cały do gabinetu Mistera Florentino dobić się nie mógł. Niewiele wcześniej te same, wszechmogące w Madrycie pismaki wyrzucały klubu Prezesa, pewnie słusznie, skoro wyniki wyborów najważniejszego Zgromadzenia w Klubie fałszował. Ohyda.

Jeszcze niedawno rok w rok przez lat pięć skomleliśmy, ilekroć arbiter spotkania kończył dwumecz w 1/8 finału Ligi Mistrzów, a kibice Lyonu, Barcelony i każdego innego klubu, z Huraganem Pipidówka włącznie, śmiali się z nas i nam w twarz. Bezczelnie, lecz słusznie.

Doceńmy więc to, co mamy. Nie dajmy się wymysłom goniących za sensacją i pieniądzem bulwarówek omamić (od finału Mistrzostw Europy Hiszpanii z Włochami nie kliknąłem w Marki czy ASy ani raz, nie żałuję, bo i czego, przynajmniej żyje się spokojniej. :).)

Róbmy swoje, z wiarą w tę ekipę, z pokorą i z cierpliwością. Niech nie opęta nas demon La Decimy. Nasi Bracia Starsi po szalu na Septimę czekali 32 lata! I gdy swoje odcierpieli, dostali tych najpiękniejszych Pucharów trzy w lat pięć! A że w przyrodzie równowaga być musi...

Do Przodu Madrycie! :).

Fot.: Na zdjęciu wiadomo Kto. Niby z tematem niezwiązany, ale Praca, Pokora, Cel i Marzenia spełnienie, i te kolory Królewskie. :). Pan Felix B. musi być kibicem Realu M. :). .

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!