Klasyk nie zabił Ligi

Liga trwa. Real Madryt zremisował 2:2 na Camp Nou i nie pozwolił odskoczyć Barcelonie na 11 punktów. Na listę strzelców dwukrotnie wpisywali się Messi i Cristiano. Królewscy rozpoczęli imponująco, dyktując w Katalonii warunki gry, czego potwierdzeniem był pierwszy gol Cristiano z 23. minuty. Portugalczyk precyzyjnym strzałem lewą nogą wykończył podanie Benzemy, po czym ponownie uciszył kibiców w bordowo-granatowych strojach. Barça odpowiedziała po kilkunastu minutach, ale tym, co boli najbardziej, jest fakt, że była to jedna z pierwszych akcji gospodarzy, a ponadto wynikająca z błędu Pepego. Po przerwie Barcelona była wyraźnie lepsza, co Messi udokumentował pięknym uderzeniem z rzutu wolnego. Ale tak jak Messi odpowiedział w 1. połowie na gola Cristiano, tak Cristiano szybko odpowiedział na gola Messiego. Lider Królewskich nie miał problemów z wykończeniem prostopadłego podania od Özila i pewnym strzałem wyrównał wynik meczu i, jak się później okazało, ustalił go.

Real Madryt ponownie pojechał do Barcelony jak po swoje i gdyby Benzema wykorzystał świetną sytuację przy stanie 0:1, moglibyśmy rozmawiać w jeszcze lepszych nastrojach. Ale nie ma co gdybać. Dobre okazje miały obie drużyny. Jeśli Mourinho tęsknił za jakością Özila, doczekał się. Jeśli ktoś miał wątpliwości, czy Cristiano zasługuje na Złotą Piłkę, niech odpowie sobie sam. Liga, Superpuchar, ponad 50 goli w sezonie, medal na Euro, odgrywanie pierwszoplanowej postaci w ostatnich Klasykach… Jeśli ludzie zdecydują inaczej, takiego piłkarza będzie po prostu szkoda. Jeśli ktoś ma pretensje do Benzemy, niech włączy powtórki, bo to, co ten chłopak robi bez piłki, jak czyta grę, jakim prostym ruchem otworzył drogę do bramki Cristiano… To się ma albo nie. Królewscy stanęli dziś na wysokości zadania i pokazali, że będą walczyć o Ligę dopóki matematyka pozwoli.

Sezon czas zacząć.